Tytuł: Nie opuszczaj mnie (
Never Let Me Go)
Autor: Kazuo Ishiguro
Pierwsze wydanie: 2005
Tłumaczenie: Andrzej Szulc
Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz
ISBN: 978-83-7359-502-6
Stron: 320
Ocena: 4-/5
Kilka lat temu kupiłam tę książkę siostrze; nie pamiętam już, z jakiej okazji, ale na pewno przypomniałam sobie o niej w ostatniej chwili i dlatego wybrałam coś niemal na chybił trafił. Niedawno obejrzałam
film zrealizowany na podstawie tej powieści, kilka rzeczy nie dawało mi jednak spokoju i postanowiłam poszukać wyjaśnień w pierwowzorze. Nie znalazłam ich tam, ale nie żałuję czasu poświęconego książce Kazuo Ishiguro. Mimo że znałam fabułę (film oddaje ją bardzo wiernie), to jednak powieść mnie wciągnęła, chyba dlatego, że liczą się tu przede wszystkim emocje.
Wydarzenia tu opisane mają miejsce w Anglii, pod koniec XX wieku. Kathy, Ruth i Tommy mieszkają i uczą się w Hailsham - szkole z internatem, w której duży nacisk kładzie się na rozwijanie u podopiecznych kreatywności i zdrowy tryb życia. Budynek otoczony jest dużym ogrodem, dzieci nie mogą zapuszczać się poza jego granice, ale też odnosi się wrażenie, że w ogóle nie czują takiej potrzeby. Właściwie już od pierwszych stron (a w filmie - od pierwszych scen) zaczynamy podejrzewać, że coś jest nie tak. (Spokojnie - tym razem spoilery będą dopiero w drugiej częsci wpisu;)).
Kluczowa w tej książce jest warstwa psychologiczna. Sądzę, że Ishiguro z dużą przenikliwością i empatią opisał zachowanie dzieci w grupie: proces wyłaniania się przywódców, kozłów ofiarnych, powstawanie hermetycznych podgrupek, obawę jednostek przed odróżnianiem się od większości, potrzebę akceptacji.
Narratorką jest trzydziestojednoletnia Kathy i to ona snuje opowieść o tym, jak przez lata pobytu w Hailsham i po opuszczeniu szkoły rozwijały i zwijały się relacje między nią, Ruth i Tommym. Kathy zdaje sobie sprawę z tego, że za kilka miesięcy jej życie diametralnie się zmieni, i chyba próbuje się do tego przygotować porządkując wspomnienia. A może snuje je, żeby nie myśleć o tym, co ją czeka? Jest osobą wrażliwą, a jednocześnie racjonalnie myślącą i opanowaną - analizuje dawne emocje, ale ich ponownie nie przeżywa, stąd styl zastosowany przez autora jest bardzo oszczędny, uwzględniając okoliczności można nawet powiedzieć, że jest lodowaty. I bardzo dobrze, bo choć historia jest bardzo smutna, Ishiguro uniknął ckliwości, której ja nie lubię (i która jemu też jest chyba zupełnie obca:)).
Poniżej pojawią się spoilery (również w komentarzach), więc w tym miejscu małe podsumowanie dla osób, które ich nie lubią. Uważam, że warto przeczytać tę książkę - wciąga, wzrusza i daje do myślenia.
***
W trakcie seansu nie mogłam zrozumieć, dlaczego dawcy nie próbują uciekać, dlaczego żadne z nich nie popełniło samobójstwa albo nie szkodziło sobie w jakiś sposób tak, żeby ich organy nie nadawały się do przeszczepu. Dlaczego byli tacy bierni, dlaczego bez słowa sprzeciwu akceptowali swoją żałosną sytuację? Myślałam, że jest to wyjaśnione w książce, i właśnie dlatego po nią sięgnęłam, ale nie dowiedziałam się niestety niczego nowego. Taka postawa dawców wydaje mi się niezrozumiała i nielogiczna, stąd ten minus w ocenie.
Zastanawiam się, czy te niejasności nie miały uczynić powieści bardziej uniwersalną, ale jeśli tak, to co właściwie Ishiguro ma na myśli? Przewiduje problemy, jakie zrodzi w przyszłości niczym nieograniczony rozwój medycyny? Zastanawia się nad istotą człowieczeństwa i definicją istoty ludzkiej?
A może to powieść o obojętności? Przeciętnego człowieka obchodzi przede wszystkim on sam i jego najbliższa rodzina (przy czym zdrowie jest, jak wiadomo, najważniejsze). My, obywatele krajów rozwiniętych codziennie kupujemy rzeczy wyprodukowane w przedsiębiorstwach, w których nie przestrzega się praw pracowniczych, ani nawet praw człowieka. Czy kiedy wkładamy nowe ubranie, korzystamy z najnowocześniejszego tabletu albo kupujemy dziecku zabawkę, myślimy o robotnikach, którzy wyprodukowali te wszystkie rzeczy pracując w skandalicznie złych warunkach i za skandalicznie małe pieniądze? Bardzo rzadko. To się dzieje gdzieś daleko, w Azji, tam to normalne.
Koncerny medialne próbują mimo wszystko grać na naszych emocjach, informując codziennie o co najmniej kilku tragediach, z czasem jednak nawet najbardziej dramatyczne doniesienia powszednieją i przyciągają tyle uwagi, co wiadomości o kłótniach polityków. Nawet jeśli coś dotrze do naszej świadomości, nawet jeśli poczujemy się trochę winni, zawstydzeni swoją biernością i obojętnością, to i tak szybko przechodzimy nad tym do porządku dziennego, no bo co właściwie możemy zrobić, co poradzić?
Kiedy kogoś wykorzystujemy albo krzywdzimy, próbujemy to zwykle jakoś usprawiedliwić, przerzucić winę na ofiarę.
W powieści Ishiguro ofiarami są klony, ale w podobnej sytuacji znajdowały się i wciąż znajdują inne grupy, z pseudoracjonalnych powodów uznane za gorsze od większości społeczeństwa. Hitlerowcy potrzebowali więcej "przestrzeni życiowej", więc by ją zdobyć, atakowali sąsiednie kraje, zamieszkiwane - ich zdaniem - przez podludzi, których trzeba się było pozbyć tak, jak dokuczliwych insektów. W epoce wielkich odkryć geograficznych i później podbijano nowe lądy dla korzyści terytorialnych i ekonomicznych, ale nazywało się to niesieniem kaganka oświaty i cywilizacji nieokrzesanym i brutalnym barbarzyńcom. Kobiety od tysięcy lat są wykorzystywane przez mężczyzn, co uzasadnia się tym, że są słabszą płcią, że do pewnych czynności są stworzone, że w wielu dziedzinach nigdy nie dorównają mężczyznom; zastanawiano się nawet, czy kobieta jest człowiekiem (więcej na ten temat w książce
"Gorsza płeć" Marii Boguckiej).
Sprzeciw wobec dyskryminacji albo wręcz eksterminacji jest zwykle słabo słyszany, lekceważony, ośmieszany.
To oczywiście tylko jedna z możliwych interpretacji tej powieści. Ciekawa jestem innych, ale większość recenzentów unika spoilerów i o takich rzeczach nie pisze.