Nie lubię Targów Książki w Krakowie (tłok, a promocje słabe), nie byłam na nich w ubiegłym roku, a i w tym się nie wybierałam. Zmieniłam zdanie, kiedy dowiedziałam się o sobotnim panelu dyskusyjnym pt. "Blogerzy książkowi - przyszłość krytyki literackiej?" Blogerzy książkowi (z paroma wyjątkami) nie mają nic wspólnego z krytyką literacką i nic nie wskazuje, że to się kiedyś zmieni, więc uznałam, że spotkanie może być zabawne.
Zorganizowane zostało przez BookLikes - serwis blogowy dla piszących o książkach, która niedługo zacznie działać również w Polsce. W dyskusji udział wzięli blogerzy: anek7, Jarosław Czechowicz, Dorota Jędrzejewska, przedstawicielka BookLikes Katarzyna Nowaczek oraz dwoje doktorów filologii polskiej: Emilia Kledzik z UAM i pan, którego nazwiska nie dosłyszałam (może ktoś mi podpowie?). Później dołączyli Robert Fryga oraz Rafał Niemczyk. Zabawny był moment, kiedy ten ostatni wszedł nieproszony na podest przeznaczony dla dyskutantów i dostawił tam dla siebie krzesło (czasami zazdroszczę takim ludziom tupetu).
Poza tym było, szczerze mówiąc, trochę nudno, bo większość tych kilku spraw, które udało się poruszyć w ciągu jednej godziny, została już dawno i dokładnie przemielona przez książkową blogosferę. Ania przedstawiła pogląd wielu z nas: blogerzy nie uważają się za krytyków literackich, po prostu wyrażają swoje opinie o przeczytanych książkach. I na tym można by było zakończyć spotkanie pod wyżej wspomnianym tytułem.
Rozmowa dotyczyła jednak czegoś innego: rosnącego, podobno, wpływu blogerów na sprzedaż książek i czytelnictwo. Świadczyć ma o tym m.in. komercyjny sukces powieści Amandy Hocking czy "Pięćdziesięciu twarzy Greya", a na polskim rynku "Margot" Michała Wiśniewskiego i "Księdza Rafała" Macieja Grabskiego. Żadnej z tych książek nie czytałam, ale z tego, co słyszałam, dwa pierwsze przykłady nie świadczą najlepiej o guście blogosfery:).
To oczywiście żart. Uważam, że nie powinno się postrzegać tak złożonej i zróżnicowanej społeczności jako całości. A raczej - nie powinno się jej oceniać jako całości, bo choć pewne zjawiska są dla większości blogosfery wspólne, to jednak na poszczególnych stronach odzwierciedlają się w bardzo niekiedy odmienny sposób.
Ostatnio zauważyłam w sieci sporo wypowiedzi bardzo dla blogerów książkowych niepochlebnych (na panelu okazało się, że i studenci polonistyki nie darzą nas sympatią). Ich autorzy postrzegają nas jako osoby niedojrzałe, niepotrafiące poprawnie wyrażać się i pisać, niemające po prostu nic do powiedzenia. Owszem, ta charakterystyka pasuje do wielu blogerów, ale przecież nie do wszystkich. Co więcej, uważam, że o ile większość z nas nie może pretendować do bycia krytykiem literackim, to wpisy niektórych (przyznaję: raczej nielicznych) już teraz śmiało mogą konkurować JAKOŚCIĄ z recenzjami, które spotyka się obecnie w prasie niespecjalistycznej. Nie wiem, czy to dobrze świadczy o blogerach, czy raczej źle o prasie, ale fakt pozostaje faktem.
W niedzielę również wybrałam się na targi, żeby uczestniczyć w organizowanym przez Sławomira Krempę, redaktora naczelnego granice.pl, zjeździe blogerów książkowych. Uczestników było bardzo mało, bo - tak jak przewidywałam - większość była na targach w sobotę. Rozmowa dotyczyła tego, co zwykle, oraz sposobów promowania blogu (a tym samym siebie) za pomocą serwisów społecznościowych.
Poczułam się trochę jak przedpotopowa skamielina, bo nie mam strony blogu na facebooku:). Pocieszałam się w duchu, że miałam taką nawet wcześniej niż większość, ale zamknęłam, bo mi się do niczego nie przydawała:).
Z ciekawości poszłam też na kolejne wydarzenie organizowane przez BookLikes, tym razem pt. "Jak zostać blogerem książkowym?" I znów tytuł okazał się w ogóle nieadekwatny do treści, powinien raczej brzmieć: "Załóż blog na BookLikes w trzy minuty, pisz pochlebne recenzje nowości wydawniczych i zarabiaj na współpracy z księgarniami internetowymi". Być może jest to niezła propozycja dla początkujących, ale dla blogerów, którzy wypracowali już sobie pewną renomę, raczej nie.
Targi stały się dla mnie okazją do poznania niektórych blogerów osobiście (nie wszystkich. wybaczcie, zapamiętałam, ale chodzi m.in. o: Agnieszkę Taterę, Roberta Frygę, Anię, Sardegnę, Kaś, Klaudię, Viv, Elen, Martę). Specjalne podziękowania należą się Kaś i Claudette za zorganizowanie sobotniego spotkania w Cafe Botanica przy Brackiej.
Z jednymi rozmawiałam dłużej, z innymi tylko chwilkę, w każdym razie było bardzo miło. Ku mojemu zdziwieniu byli wśród nich nawet tacy, którzy kojarzyli mój blog.
Chciałabym też podziękować jednej z pań, które sprzedawały bilety uprawniające do wejścia na teren targów. W sobotę zapomniałam wziąć ze sobą portfel, co okazało się dopiero przy kasie, ale pracująca tam pani dała mi bilet za darmo:). Oddałam jej te 7 złotych, jak tylko mój P., wezwany telefonicznie, przywiózł mi pieniądze.