Źródło cytatu: "Imię róży" Umberto Eco, tłumaczenie: Adam Szymanowski, Kolekcja Gazety Wyborczej
Odprowadzono pojmanych, jedno milczące i przygnębione, drugie w łzach, kopiące i krzyczące niby zwierzę prowadzone na ubój. Ale ani Bernard, ani łucznicy, ani ja sam nie pojmowaliśmy, co mówiła w swoim języku wieśniaczym. Choć więc mówiła, była jak niema. Są słowa, które dają moc, i inne, które sprawiają jeszcze większe opuszczenie, a takie są właśnie słowa pospolitego języka prostaczków, albowiem Pan nie dał im biegłości w wysławianiu się w powszechnym języku wiedzy i władzy.
Raz jeszcze próbowałem rzucić się za nią i raz jeszcze Wilhelm, z pociemniałą twarzą, powstrzymał mnie.
— Stój spokojnie, głupcze —rzekł —dziewczyna jest zgubiona i pójdzie na stos.
Kiedy przybity i ogarnięty zawieruchą sprzecznych myśli obserwowałem całą scenę, wpatrując się w dziewczę, poczułem, że ktoś dotyka mego ramienia. Nie wiem czemu, lecz nim jeszcze się obróciłem, poznałem dotknięcie Hubertyna.
— Patrzysz na czarownicę, prawda? —zapytał. I wiedziałem, że nie ma pojęcia o mojej przygodzie, mówi więc tak dlatego tylko, że uderzyła go intensywność mojego spojrzenia, był bowiem straszliwie przenikliwy w sprawach ludzkich.