Tytuł: Ślepowidzenie (Blindsight)
Autor: Peter Watts
Pierwsze wydanie: 2006
Tłumaczenie: Wojciech M. Próchniewicz
Wydawnictwo: MAG
Seria: Uczta Wyobraźni
ISBN: 978-83-7480-097-6
Stron: 333
Ocena: 4+/5
To moje drugie, po "Wiekach Światła" Iana R. MacLeoda, spotkanie z serią Uczta Wyobraźni wydawnictwa MAG i zaliczam je do bardzo udanych. Obie powieści wywarły na mnie wrażenie, trochę mnie zaskoczyły, choć każda z innych powodów: "Wieki Światła" świetnym stylem autora i pięknymi opisami, a "Ślepowidzenie" widowiskowością fabuły i sprowokowaniem mnie do zdobycia choćby szczątkowej wiedzy o sprawach, którymi nigdy dotąd się nie interesowałam.
Autor: Peter Watts
Pierwsze wydanie: 2006
Tłumaczenie: Wojciech M. Próchniewicz
Wydawnictwo: MAG
Seria: Uczta Wyobraźni
ISBN: 978-83-7480-097-6
Stron: 333
Ocena: 4+/5
To moje drugie, po "Wiekach Światła" Iana R. MacLeoda, spotkanie z serią Uczta Wyobraźni wydawnictwa MAG i zaliczam je do bardzo udanych. Obie powieści wywarły na mnie wrażenie, trochę mnie zaskoczyły, choć każda z innych powodów: "Wieki Światła" świetnym stylem autora i pięknymi opisami, a "Ślepowidzenie" widowiskowością fabuły i sprowokowaniem mnie do zdobycia choćby szczątkowej wiedzy o sprawach, którymi nigdy dotąd się nie interesowałam.
Książka Petera Wattsa to tzw. hard SF. Akcja powieści toczy się w świecie, w którym - jak się wydawało - nastąpił koniec historii, przynajmniej ludzkiej. Ludzkiej w bardzo dosłownym rozumieniu tego słowa. Niechęć do manipulacji genetycznych trąci ciemnogrodem, eugenika jest czymś normalnym i powszechnie akceptowanym, ale w poprawianiu natury posunięto się o wiele dalej. Być może wymusił to nadzwyczajny postęp nauki, pojawienie się sztucznej inteligencji - aby dorównać maszynom, aby w pełni wykorzystywać ich możliwości, trzeba było trochę się do nich upodobnić. W zależności od dziedziny, którą dana osoba się zajmowała, ulepszenie mogło polegać na umieszczeniu w czaszce urządzeń usprawniających zdobywanie i przetwarzanie wiedzy, na podłączeniu do swojego układu nerwowego zewnętrznych maszyn przydatnych np. w badaniach laboratoryjnych albo na wzmocnieniu organizmu żołnierza egzoszkieletem. Ludzie, którzy się w ten sposób nie zupgradowali, byli tzw. zwyklakami i w zasadzie się nie liczyli. Jeśli chcieli, mogli na zawsze zanurzyć się w zaprojektowanej przez siebie rzeczywistości wirtualnej - w tzw. Niebie. Bezpośrednie kontakty międzyludzkie ograniczały się do minimum, spadała więc liczebność ludzkiej populacji.
13 lutego 2082 roku nad Ziemią rozbłysła sieć 65536 sond, które szybko spłonęły w atmosferze. Eksploracja Układu Słonecznego była daleko posunięta, więc nagłe pojawienie się właściwie znikąd tylu obiektów nieznanego pochodzenia i przeznaczenia wzbudziło ogromny niepokój. Było jasne, że przysłali je Obcy, nie wiadomo było jednak, z którego miejsca we wszechświecie, i jakie mieli zamiary - przyjazne czy wręcz przeciwnie.
Obcy pragnęli widocznie kontaktu, bo w Pas Kuipera wysłali kometę, która okazała się przynętą. W celu jej zbadania wysłano kilka superszybkich statków kosmicznych, a w ślad za nimi niewielką misję załogową na Tezeuszu - statku kierowanym przez kwantyczną Sztuczną Inteligencję. Ludzie byli potrzebni, ponieważ nie powstał jeszcze dobry program do "obsługi Pierwszego Kontaktu".
Uczestnicy na czas lotu zostali wprowadzeni w stan letargu, który miał trwać 140 dni. Obudzili się jednak dopiero 1800 dni po starcie, bynajmniej nie w pasie Kuipera, ale o wiele, wiele dalej - w Obłoku Oorta... W międzyczasie, kiedy spali, kometa zniknęła, a na granicy Układu Słonecznego wykryto jakąś anomalię, więc właśnie tam posłano Tezeusza.
Na miejscu okazało się, że wokół znajdującego się tam podkarła krąży dziwny, trudny do wykrycia obiekt mniej więcej o kształcie torusa, prawdopodobnie będący kolonią Obcych. Szybko nawiązano kontakt głosowy. Obiekt przedstawił się jako Rorschach. Członkowie załogi Tezeusza stanowili elitę intelektualną, a jednak okazało się, że Obcy zdecydowanie górują nad nimi swoją inteligencją.
Wkrótce doszło również do kontaktów bezpośrednich. Tu brawa dla autora - wymyśleni przez niego kosmici nie są typowymi zielonymi ludkami ani potworami plującymi kwasem. Zresztą ich koncepcja stała się dla Petra Wattsa okazją do rozważań anatomiczno-fizjologiczno-psychologiczno-filozoficznych. Czym jest samoświadomość? W jakim stopniu konstrukcja naszego układu nerwowego warunkuje nasze postrzeganie? A w związku z tym - jaka jest obiektywna rzeczywistość i czy w ogóle istnieje? Za następną moją wizytą w bibliotece będę się musiała przespacerować po działach z literaturą popularnonaukową.
Narratorem powieści jest Siri Keeton, który wziął udział w misji Tezeusza jako obiektywny obserwator, tzw. syntetyk, czyli ktoś, kto przekłada język naukowców na słowa zrozumiałe dla ich mocodawców, nie unikając przy tym masy uproszczeń. Otrzymujemy zatem szczegółową relację, pełną bardzo plastycznych opisów. Wspomniałam na początku o widowiskowości - naprawdę, czytając niektóre fragmenty czułam się, jakbym oglądała film. Ze "Ślepowidzenia" można zrobić rewelacyjne widowisko (nawet niekoniecznie w 3D, choć to byłoby coś), o ile wziąłby się za to ktoś kompetentny, ale może dopiero za kilka lat, kiedy zaistnieją już odpowiednie możliwości techniczne.
Oczywiście to hard SF, więc nie wszystko (zwłaszcza fragmenty związane z fizyką) zrozumiałam, ale kiedy już ustaliłam, cóż to jest Pas Kuipera i Obłok Oorta (na szczęście coś tam wiem o genach i teorii gier), czytało mi się rewelacyjnie. Peter Watts nie jest raczej wirtuozem stylu, ale potrafi pisać bardzo zajmująco. OK, nie wszystkie jego pomysły trafiły mi do przekonania (np. teoria, dlaczego wyginęły wampiry), poza tym uważam, że mógł napisać trochę szerzej o życiu zwyklaków i o swojej wizji świata pod koniec XXI wieku. Może zostawił to sobie na swego rodzaju kontynuację pt. "State of Grace", która ma traktować o tym, co się dzieje na Ziemi po starcie Tezeusza. Dowiedziałam się o tej książce z wywiadu sprzed dwóch lat, ale chyba nie została dotąd wydana.
Tymczasem zachęcam do lektury "Ślepowidzenia". Ukazało się u nas kilka lat temu, nakład jest, zdaje się, wyczerpany, na allegro ceny astronomiczne, ale może da się znaleźć tę książkę w jakiejś bibliotece. Jeśli ktoś czuje się na siłach (sporo tu terminów naukowych), może przeczytać ją w oryginale online - Peter Watts udostępnił tę powieść w sieci. Na stronie wydawnictwa MAG można zapoznać się z początkiem powieści. Moim zdaniem Prolog jest świetny. Warto przeczytać całość.
13 lutego 2082 roku nad Ziemią rozbłysła sieć 65536 sond, które szybko spłonęły w atmosferze. Eksploracja Układu Słonecznego była daleko posunięta, więc nagłe pojawienie się właściwie znikąd tylu obiektów nieznanego pochodzenia i przeznaczenia wzbudziło ogromny niepokój. Było jasne, że przysłali je Obcy, nie wiadomo było jednak, z którego miejsca we wszechświecie, i jakie mieli zamiary - przyjazne czy wręcz przeciwnie.
Obcy pragnęli widocznie kontaktu, bo w Pas Kuipera wysłali kometę, która okazała się przynętą. W celu jej zbadania wysłano kilka superszybkich statków kosmicznych, a w ślad za nimi niewielką misję załogową na Tezeuszu - statku kierowanym przez kwantyczną Sztuczną Inteligencję. Ludzie byli potrzebni, ponieważ nie powstał jeszcze dobry program do "obsługi Pierwszego Kontaktu".
Uczestnicy na czas lotu zostali wprowadzeni w stan letargu, który miał trwać 140 dni. Obudzili się jednak dopiero 1800 dni po starcie, bynajmniej nie w pasie Kuipera, ale o wiele, wiele dalej - w Obłoku Oorta... W międzyczasie, kiedy spali, kometa zniknęła, a na granicy Układu Słonecznego wykryto jakąś anomalię, więc właśnie tam posłano Tezeusza.
Na miejscu okazało się, że wokół znajdującego się tam podkarła krąży dziwny, trudny do wykrycia obiekt mniej więcej o kształcie torusa, prawdopodobnie będący kolonią Obcych. Szybko nawiązano kontakt głosowy. Obiekt przedstawił się jako Rorschach. Członkowie załogi Tezeusza stanowili elitę intelektualną, a jednak okazało się, że Obcy zdecydowanie górują nad nimi swoją inteligencją.
Wkrótce doszło również do kontaktów bezpośrednich. Tu brawa dla autora - wymyśleni przez niego kosmici nie są typowymi zielonymi ludkami ani potworami plującymi kwasem. Zresztą ich koncepcja stała się dla Petra Wattsa okazją do rozważań anatomiczno-fizjologiczno-psychologiczno-filozoficznych. Czym jest samoświadomość? W jakim stopniu konstrukcja naszego układu nerwowego warunkuje nasze postrzeganie? A w związku z tym - jaka jest obiektywna rzeczywistość i czy w ogóle istnieje? Za następną moją wizytą w bibliotece będę się musiała przespacerować po działach z literaturą popularnonaukową.
Narratorem powieści jest Siri Keeton, który wziął udział w misji Tezeusza jako obiektywny obserwator, tzw. syntetyk, czyli ktoś, kto przekłada język naukowców na słowa zrozumiałe dla ich mocodawców, nie unikając przy tym masy uproszczeń. Otrzymujemy zatem szczegółową relację, pełną bardzo plastycznych opisów. Wspomniałam na początku o widowiskowości - naprawdę, czytając niektóre fragmenty czułam się, jakbym oglądała film. Ze "Ślepowidzenia" można zrobić rewelacyjne widowisko (nawet niekoniecznie w 3D, choć to byłoby coś), o ile wziąłby się za to ktoś kompetentny, ale może dopiero za kilka lat, kiedy zaistnieją już odpowiednie możliwości techniczne.
Oczywiście to hard SF, więc nie wszystko (zwłaszcza fragmenty związane z fizyką) zrozumiałam, ale kiedy już ustaliłam, cóż to jest Pas Kuipera i Obłok Oorta (na szczęście coś tam wiem o genach i teorii gier), czytało mi się rewelacyjnie. Peter Watts nie jest raczej wirtuozem stylu, ale potrafi pisać bardzo zajmująco. OK, nie wszystkie jego pomysły trafiły mi do przekonania (np. teoria, dlaczego wyginęły wampiry), poza tym uważam, że mógł napisać trochę szerzej o życiu zwyklaków i o swojej wizji świata pod koniec XXI wieku. Może zostawił to sobie na swego rodzaju kontynuację pt. "State of Grace", która ma traktować o tym, co się dzieje na Ziemi po starcie Tezeusza. Dowiedziałam się o tej książce z wywiadu sprzed dwóch lat, ale chyba nie została dotąd wydana.
Tymczasem zachęcam do lektury "Ślepowidzenia". Ukazało się u nas kilka lat temu, nakład jest, zdaje się, wyczerpany, na allegro ceny astronomiczne, ale może da się znaleźć tę książkę w jakiejś bibliotece. Jeśli ktoś czuje się na siłach (sporo tu terminów naukowych), może przeczytać ją w oryginale online - Peter Watts udostępnił tę powieść w sieci. Na stronie wydawnictwa MAG można zapoznać się z początkiem powieści. Moim zdaniem Prolog jest świetny. Warto przeczytać całość.
Uczta Wyobraźni to świetna seria! "Ślepowidzenie" jest naprawdę bardzo dobre, ale czytałam je kilka lat temu i szczerze mówiąc już niewiele z niego pamiętam. Wspomniane "Wieki światła" wprost uwielbiam.
OdpowiedzUsuńDla mnie akurat ceny na allegro były bardzo korzystne. Niedawno sprzedałam mój egzemplarz. ;) Ale ostatnio czytałam gdzieś, że ma być wznowienie, chociaż już nie w Uczcie Wyobraźni.
Ja nie mogę sprzedać, bo powieść nie należy do mnie - kupiłam ją na mikołajkowy prezent dla mojego P. i wpisałam dedykację:). I tak sobie stała ponad dwa lata na półce, a ja nawet do niej nie zajrzałam. Własne książki czytam często dopiero długo po zakupie, pierwszeństwo mają pożyczone.
OdpowiedzUsuń