Impresje

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Seriale: "Cranford" i "Północ i Południe"

Wielbicielką stylu Elizabeth Gaskell na pewno nie zostanę, ale muszę pochwalić dwie ekranizacje jej twórczości, dokładniej: dwa seriale. Oba powstały w ubiegłej dekadzie i może wszyscy oprócz mnie już dawno je widzieli, ale dla mnie to było małe odkrycie:). 

Najpierw obejrzałam "Cranford", mimo że książek jeszcze nie czytałam. W moim przypadku to kolejność trochę nietypowa. Są dwa sezony: pierwszy składa się z 5 odcinków, a drugi z dwóch dłuższych. Pierwszy podobał mi się o wiele bardziej, kolejny wydał mi się kręcony trochę na siłę. W serialu gra plejada fantastycznych aktorów: Judy Dench, Eileen Atkins, świetna Imelda Staunton... właściwie powinnam wymienić całą obsadę.
Fabułę można streścić następująco: małe angielskie miasteczko (plus dwór) w obliczu nieuchronnie zbliżającej się nowoczesności, której najbardziej sugestywną, bliską i groźną emanacją staje się kolej. Bywa wzruszająco i bywa zabawnie. Nie wiem, jak się ma serial do powieści, ale bardzo mi się spodobał.

czwartek, 22 stycznia 2015

Ateista w literaturze I

Ateizm to światopogląd w Polsce niepopularny, zjawisko na granicy błędu statystycznego, którego istnienie łatwo pominąć. Pokutuje u nas przekonanie, że moralność poza religią nie istnieje, więc każdy ateista to z definicji człowiek podejrzanej konduity. Pogląd ten podzielają najwyraźniej niektórzy pisarze, skoro bohaterów niewierzących tak często obdarzają czarnym charakterem. Poza tym uczynienie postaci ateistą pozwala w prosty sposób ją zdynamizować: najpierw funduje się jej jakieś traumy, skutkujące porzuceniem wiary, by po pewnym czasie przerwać beznadziejność jej egzystencji za pomocą kolejnych traum, które powodują powrót zbłąkanej owieczki na łono kościoła. Niezmiernie irytuje mnie pogląd, że ateizm to stan przejściowy, wybrany na złość bogu albo kościołowi, pod wpływem emocji, a nie racjonalnie.

Jeśli w czytanej przeze mnie książce trafię na jakiegoś ateistę, na blogu pojawi się wpis, rozliczający pisarza z tego, jak go przedstawił. W cyklu "Kobieta w literaturze" ograniczam się do zamieszczenia cytatu, tutaj będę komentować konkretne pomysły autorów, więc nie uniknę spoilerów. Niech czyta, kto ciekawy.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

PÓŁNOC I POŁUDNIE

Tytuł: Północ i Południe (North and South)
Pierwsze wydanie: 1854-1855
Autorka: Elizabeth Gaskell
Tłumaczenie: Katarzyna Kwiatkowska

Wydawnictwo: Świat Książki 2011
ISBN: 9788324744987
Stron: 576



Powieść Elizabeth Gaskell to coś w rodzaju "Dumy i uprzedzenia" w scenerii przemysłowego miasta, ale podobieństw można się doszukiwać tylko w konstrukcji wątku, powiedzmy, romantycznego (natomiast uwielbiany brat marynarz skojarzył mi się z Williamem z "Mansfield Park"). Gaskell należała już do zupełnie innego pokolenia niż Austen, pisała inaczej i poruszała inne tematy. W ówczesnej prozie odzwierciedlano poważne przemiany społeczne, obyczajowe, ekonomiczne, które miały wtedy miejsce w Anglii. Trudno sobie wyobrazić, żeby którakolwiek heroina Austen zawarła znajomość z córką tkacza albo żeby siedziba pana Darcy'ego (czy nawet Bingleya) mieściła się tuż obok fabryki. W epoce wiktoriańskiej pieniądze są nadal bardzo ważne, jednak można je zdobyć nie tylko przez dziedziczenie, ale również dzięki ciężkiej pracy. Nadal obowiązuje sztywny podział na klasy społeczne, jednak i w tej materii zaczynają pojawiać się pierwsze jaskółki zmian.

czwartek, 8 stycznia 2015

Kobieta w literaturze XXIV

Źródło cytatu: "Wyprawa w Dwudziestolecie" Miłosza, który cytuje tekst Janiny Orynżyny pt. "Podziwiamy i kupujemy" zamieszczony w "Przewodniku literackim po stolicy", ZZLP, Warszawa 1937

   Tradycyjna płochość Warszawy wyraża się najbardziej w zamiłowaniu do strojów. Trudno spamiętać, jacy to dawni kronikarze nazwali ją dla szyku i elegancji Paryżem Północy.

wtorek, 6 stycznia 2015

POD HUNCWOTEM, POD PRZECHYTRZONYM LISEM i POD ANODYNOWYM NASZYJNIKIEM

Tytuły: Pod Huncwotem (The Man With a Load of Mischief), Pod Przechytrzonym Lisem (The Old Fox Deceiv'd), Pod Anodynowym Naszyjnikiem (The Anodyne Necklace)
Pierwsze wydanie: 1981, 1982, 1983
Autorka: Martha Grimes
Tłumaczenie: Agnieszka Andrzejewska (1), Anna Bartkowicz (2 i 3)





Podczas niedawnych świąt poświęciłam się całkowicie nicnierobieniu, czyli jadłam, oglądałam telewizję i czytałam. Miałam ochotę na lekturę lekką, łatwą i przyjemną, więc wybrałam książki Marthy Girmes, bo kojarzyłam ją skądś jako autorkę klasycznych kryminałów.

niedziela, 4 stycznia 2015

WYPRAWA W DWUDZIESTOLECIE

Tytuł: Wyprawa w Dwudziestolecie
Pierwsze wydanie: 1999
Autor: Czesław Miłosz

Wydawnictwo Literackie 2011
ISBN: 978-83-08-04531-2
Stron: 611



Przeczytanie "Wyprawy w Dwudziestolecie" utwierdza mnie w przekonaniu, że Andrzej Leder ma naprawdę dużo racji, kiedy pisze o "prześnionej rewolucji", która zupełnie zmieniła stosunki społeczne i majątkowe w naszym kraju. Prześnionej i zapomnianej lub zignorowanej, w świadomości przeciętnego Polaka przesłoniętej przez popularne ostatnio publikacje o elitach II RP i - z drugiej strony - przez komedie Barei. Wielu osobom okres międzywojenny kojarzy się z rautami, dworkami, kawiarniami, Kresowymi mitami i może jeszcze bitwą warszawską, ale jeśli spojrzy się głębiej, to robi się bardzo nieprzyjemnie.

Miłosz, który urodził się w 1911 roku, został - jak pisze - przez tę epokę ukształtowany, więc jego perspektywa jest zupełnie inna.
(...) tamta Polska  nie odpowiadała wcale idealnemu obrazowi, jaki nowe pokolenie może sobie tworzyć. Dość było zjawisk budzących przerażenie, litość i gniew. Przecie te właśnie silne uczucia przesądzały o tym, czym stałem się jako poeta, i ślady tych uczuć można znaleźć w moich utworach.
   Nie wątpię, że zapoznanie się z tamtą Polską będzie dla wielu czytelników trudnym przeżyciem, być może wstrząsem, i że będą zapytywali: "Jak to możliwe?" Ale było możliwe, jak wskazują zebrane przeze mnie materiały, prawie wszystkie drukowane przed rokiem 1939. [str. 6]
Miłosz określa tę książkę jako "ogród wycinków", bo składa się ona przede wszystkim z cytatów pochodzących z różnego rodzaju tekstów z tamtego okresu: artykułów prasowych, felietonów, reportaży, ulotek propagandowych, fragmentów powieści, pamiętników, listów, memoriałów, przemówień, odezw itd. Cytaty te pochodzą z publikacji wyszukanych pod kierunkiem Miłosza przez doktoranta polonistyki UJ Kamila Kasperka. Miłosz opatrzył je swoimi komentarzami, niezbyt obszernymi - do wyobraźni czytelnika mają przemówić same teksty.

Nie jest to lektura łatwa, zwłaszcza na początku, kiedy dotyczy niezwykle skomplikowanych stosunków polsko-litewskich, polsko-ukraińskich i polsko-białoruskich. Przynajmniej mnie się one takie wydają, no ale może to dlatego, że nie za wiele jeszcze o nich wiem. I choć wszystkim tym stronom można wiele zarzucić, to najwięcej chyba polskiej administracji, która wobec tych narodów postępowała ze zdumiewającą krótkowzrocznością, nieuzasadnioną wyższością, a często z bezmyślnym okrucieństwem. Zresztą podobny stosunek miały "elity" do Polaków z uboższych warstw: robotników, chłopów, wyrobników, czyli do zdecydowanej większości obywateli. Z kolei wielu Polaków ze wszystkich klas prezentowało co najmniej niechętny stosunek do Żydów, zwłaszcza w czasach Wielkiego Kryzysu, a potęgowała to jeszcze postawa kościoła.
Polski nacjonalizm nie osiągnął tak monstrualnych rozmiarów, jak niemiecki, ale wynikało to raczej z braku środków niż z braku ambicji i zaangażowania. Takie nastroje dominowały wtedy w całej chyba Europie. Zawsze trzeba przecież kogoś obwinić za to, że nie ma co do garnka włożyć, a najłatwiej obwinić obcego, innego.

Sytuacja tzw. prostych ludzi była okropna, tragiczna, a co najgorsze - nie było absolutnie żadnych nadziei na jej poprawę. Ziemi rolnej było za mało, a chłopów za dużo. Światowy krach gospodarczy zatrzymał rozwój przemysłu, który mógłby zaabsorbować ten nadmiar. W miastach wcale nie było lepiej - robotnicy cieszyli się, jeśli znaleźli pracę, nawet jeśli pensja była dosłownie głodowa.

Członkowie rodziny Żeberkiewiczów przed swoim prowizorycznym mieszkaniem, 1935 r. (Źródło: NAC)

Życie kulturalne, owszem, kwitło, ale dostęp do niego był bardzo ograniczony. Zresztą ten temat Miłosz tu pomija, nie pisze też o literaturze, m.in. dlatego, że akurat ona zostawiła przecież trwały stosunkowo trwały ślad, łatwiej ją dziś uchwycić niż nastroje i temperaturę debat z tamtych lat.

Ogromną rolę odgrywała wtedy prasa - wśród tych, których było na nią stać. Podejmowała bardzo różne tematy, często w sposób dogłębny i radykalny - artykuły były wtedy dłuższe, a prawo prasowe chyba mniej restrykcyjne (polemiki - o czym dowiedziałam się już wcześniej od Boya - bywały naprawdę ostre). Nabrałam ochoty na lekturę reportaży Ksawerego Pruszyńskiego, mimo że był, jak się zdaje, konserwatystą. Może też przeczytam wreszcie jakąś powieść Dołęgi-Mostowicza (tu cytowany jest utwór pt. "Doktor Murek zredukowany").


Obok tekstów łatwo przyswajalnych (mam tu na myśli zwłaszcza reportaże lub wspomnienia) są fragmenty trudniejsze w odbiorze (np. odezwy różnych komitetów), ale całość stanowi świetne wprowadzenie w atmosferę międzywojnia, może też stanowić uzupełnienie już posiadanej wiedzy. Miłosz w swoich komentarzach świadomie nie jest obiektywny, ale chyba nie można nie pisać subiektywnie o czasach dorastania i młodości.

Cytaty zebrane są w bloki tematyczne, np. "Traktat ryski", "Stolica", "Robotnicy" itd. Szkoda tylko, że wydawnictwo nie zamieściło na końcu spisu cytowanych publikacji - łatwiej byłoby znaleźć konkretny fragment.


***

Tradycyjnie na koniec kilka cytatów:

Dla tych, dla których nie buduje się szkół, będzie się budowało więzienia. [str. 348, Maria Milkiewiczowa, Wieś polska ginie, "Wiadomości Literackie" 1936, 10. V, nr 20]

Z tego samego źródła fragment o odwiecznej pazerności kościoła katolickiego, który podobno udziela sakramentów za "co łaska":

W czasach, w których nie stać na budowanie domów mieszkalnych i szkół, poświęca się olbrzymie sumy na budowanie kościołów. W jednym powiecie rzeszowskim  - pisze Michałowski - wykończono w ostatnich latach siedem kościołów. Najtańszy w Bartkowicach kosztował 25 tysięcy złotych, osiągniętych z opodatkowania się po pięć złotych z morgi i - ze składek. Kościół w Rudnej pochłonął 210 tysięcy złotych, a jeszcze nie jest wykończony. Na budowę kościoła w Lubeni poszło półtora miliona cegieł. Opoką,na której te kościoły zostały zbudowane, jest niewątpliwie lud.
   Żaden poborca podatkowy nie potrafi tak zręcznie wydobyć od chłopa ostatnich paru groszy, jak umie to zrobić ksiądz. (...)
   Drobnorolny gospodarz z powiatu dąbrowskiego opowiada, że proboszcz jego parafii umyślnie zwlekał z daniem mu ślubu aż do adwentu, a potem zażądał dodatkowej opłaty w wysokości 50 złotych za dyspensę. (...)
   Jednakże kryzys na wsi jest już tak wielki, że czasami nawet księżom nie udaje się już nic od chłopa wyciągnąć. Gospodarz dwumorgowy z powiatu skierniewickiego wyznaje, że nie bierze ślubu, bo nie ma 30 złotych, których ksiądz wymaga za pobłogosławienie związku małżeńskiego. Autor 8. pamiętnika również ze ślubu zrezygnował, tylko - w sposób znacznie mniej spokojny. Od niego ksiądz zażądał 60 złotych po zainkasowaniu 10 złotych danych na zapowiedzi. Chłop zaproponował 20 złotych. Ksiądz nawymyślał mu od chamów i parobasów i chciał go wyrzucić za drzwi. Chłop się zdenerwował i rozbił krzesło na "konsekrowanej głowie". Naturalnie - ślubu nie dostał. Żyje ze swoją kobietą "na wiarę". Dzieci nie chrzci, bo nie ma i na to. "Trzeba chyba iść kraść - powiada inny chłop - by kupić te wiare, to zbawienie". (...)
   Największe kłopoty sprawiają chłopom pogrzeby. Ostatecznie chłop godzi się nie brać ślubu ze swoją kobietą i nie chrzcić swoich dzieci, ale nie może zdobyć się na grzebanie swoich zmarłych w nie poświęconej ziemi. Kler doskonale o tym wie i odpowiednio wyzyskuje to najbardziej niezawodne źródło dochodów. Właściciel trzymorgowego gospodarstwa w powiecie radomszczańskim zapłacił za pochowanie matki sumę, której równowartość stanowił zarobek czterdziestodniowy, a nie należy zapominać, że małorolnemu rzadko kiedy udaje się przepracować tyle dni w ciągu całego roku. Żeby grzebać swoich zmarłych w poświęconej ziemi, chłopi najczęściej są zmuszeni zaciągać nowe długi i płacić od nich procenty. [str. 348-350]


Rozbawił mnie fragment pochodzący z pisma "Zadruga", wydawanego przez skrajnie nacjonalistyczną Grupę "Zadruga":
Jesteśmy nacjonalistami, to znaczy, że siłę duchową, która sprawi Wielkość Narodu, znajdziemy w niezmierzonych głębinach Polskiego Biosu, dotychczas sponiewieranego tragicznie w pętach wrażych mocy. [str. 485, Kim jesteśmy?, "Zadruga" 1937, XI, nr 1]


Maria Dąbrowska o oporze ziemiaństwa wobec planowanej reformie rolnej:
Żądza sprawowania hegemonii nad całym życiem narodu opętuje dziś każde środowisko zorganizowane i posiadające władzę, wpływy lub uczucie posłannictwa i jakiejś prawdy absolutnej, domagającej się powszechnego uznania. W moim rozumieniu nawet uczucie posiadanie prawdy absolutnej nie upoważnia do jej wdrażania gwałtem czy bodaj pewnego rodzaju moralnym terrorem. Jeśli taka prawda istnieje, miarą jej siły i wartości byłaby chyba jej samorzutna zdolność do masowego jednania sobie zwolenników i wyznawców. Ale ponieważ jest kilka prawd, podawanych za jedyne i absolutne, w życiu więc musimy sobie ustępować. Przynajmniej o tyle, by podporządkowując jednemu despotycznemu rygorowi wszystko, nie niszczyć wielu pięknych i twórczych możliwości, zdolnych wyniknąć z odmiennej postawy ducha. [str. 352, Maria Dąbrowska, Rozdroże. Studium na temat zagadnień wiejskich, Warszawa - Kraków 1937]