Impresje

poniedziałek, 6 lipca 2009

LEKTOR

TYTUŁ: Lektor
AUTOR: Bernhard Schlink
PIERWSZE WYDANIE: 1995

WYDAWNICTWO: Muza S.A.
ROK WYDANIA: 2009
STRON: 168

OCENA: 4/5

Przeczytałam tę książkę wczoraj popołudniu i nie był to czas stracony. Do lektury zachęciły mnie pozytywne recenzje tego utworu i ekranizacja, którą widziałam kilka miesięcy temu. Znałam więc wcześniej fabułę i zakończenie, bo autor scenariusza sobie nie poszalał i był dość wierny tej powieści.

I o filmie i o książce było w tym roku dość głośno, więc nie mam skrupułów z powodu małego spoilera, bo i tak wszyscy mniej więcej wiedzą, o co w nich chodzi.

RFN, jak sądzę, lata pięćdziesiąte. 15letni Michael Berg (z rodziny inteligenckiej, ojciec był profesorem filozofii) przypadkowo poznaje 36letnią Hannę Schmitz (konduktorkę w tramwaju). Pomogła mu, kiedy źle się poczuł na ulicy, więc przyszedł potem do niej do domu, żeby jej podziękować. Zafascynowała go, naturalnie nie chodziło o sferę intelektualną:)

Czekałem w przedpokoju, kiedy ona przebierała się w kuchni. Drzwi były uchylone. Zdjęła podomkę i stała w jasnozielonej halce. Przez oparcie krzesła przewieszone były dwie pończochy. Wzięła jedną z nich i zwinęła w rolkę, chwytając na przemian to prawą ręką, to lewą. Balansowała przez chwilę na jednej nodze, oparłszy na jej kolanie piętę drugiej nogi, pochyliła się w przód, nałożyła zrolowaną pończochę na czubki palców, postawiła stopę na krześle, naciągnęła pończochę na łydkę, kolano i udo, przechyliła się w bok i przymocowała pończochę do podwiązki. Wyprostowała się, zdjęła stopę z krzesła i sięgnęła po drugą pończochę.
Nie mogłem oderwać od niej wzroku. 

Zaczęli widywać się niemal codziennie. Na prośbę, a właściwie na żądanie Hanny ich romans miał też jednak aspekt intelektualny:
Głośne czytanie, prysznic, kochanie się, a później leżenie obok siebie przez chwilę — to był rytuał naszych spotkań.
Czytał zawsze Michael.

Skończyło się tak samo nagle jak się zaczęło. Po prostu pewnego dnia nie zastał Hanny w domu. Zwolniła się z pracy i wyprowadziła, nie zostawiając nowego adresu.

Ponownie spotkał ją po latach w sądzie. Studiował prawo, a profesor prowadzący seminarium prosił studentów o sporządzanie protokołów z procesu dotyczącego obozów koncentracyjnych. Hanna była jedną z oskarżonych. W 1943 r. wstąpiła dobrowolnie do SS i była strażniczką w Oświęcimiu i jeszcze innym obozie. Tam wybierała małe dziewczynki, którym kazała głośno czytać sobie książki; potem praktycznie wysyłała je na śmierć. Ponadto była współodpowiedzialna za nieudzielenie pomocy zamkniętym w płonącym kościele więźniarkom. Skazano ją na dożywocie. Nie tylko ona była winna, ale tylko ona spośród oskarżonych nie umiała czytać i pisać. Podpisywała to, co jej podsunięto, przez lata ukrywała fakt, że jest analfabetką. Nie przyznała się do tego nawet podczas procesu, choć to znacznie skróciłoby wymiar jej kary.

Głównym bohaterem utworu jest Michael, narrator opowieści, tytułowy lektor. Dorasta w powojennych Niemczech i tak jak wszyscy jego rówieśnicy buntuje się przeciw pokoleniu rodziców, którzy jeśli nawet nie przyczynili się bezpośrednio do wybuchu wojny i eskalacji cierpień milionów jej ofiar, to przeważnie nie zrobili też nic, żeby powstrzymać winnych.
Chciałem zrozumieć zbrodnię Hanny, potępiając ją równocześnie. Na to była ona jednak zbyt potworna. Kiedy próbowałem ją zrozumieć, miałem uczucie, że nie potępiam jej w takim stopniu, w jakim należałoby to właściwie zrobić. Kiedy potępiałem ją tak jak należy, nie było już miejsca na zrozumienie. Chciałem także zrozumieć Hannę; niezrozumienie jej oznaczało ponowną zdradę wobec niej. Nie mogłem sobie z tym poradzić. Chciałem stawić czoło i jednemu, i drugiemu: zrozumieniu i potępieniu. Jednak obie te rzeczy na raz były niemożliwe.
Łatwiej obwiniać o coś ogół niż jednostkę. Trudno znaleźć usprawiedliwienie lub choćby wytłumaczenie dla ogółu (zresztą ogół jest nam na ogół i tak obojętny), łatwiej identyfikować się z kimś konkretnym (zwłaszcza, jeśli to osoba nam znana), próbować postawić się na jego miejscu. Ten problem miał Michael, ale nie tylko on. Podczas procesu Hanna zapytała sędziego, co on by zrobił, gdyby znalazł się w jej sytuacji. Odpowiedział wymijająco.

Sądzę, że ciekawszą postacią jest Hanna. Można tylko zgadywać, dlaczego wdała się w romans z nastolatkiem (co prawda chyba cały czas myślała, że jest o 2 lata straszy niż był w rzeczywistości - Michael raczej nie wyprowadził jej z błędu), panowie w tym wieku raczej nie są specjalnie pociągający;)
Może dlatego, że lubiła mieć wszystko pod kontrolą, a na pewno łatwiej jej było ustalać reguły w związku z chłopcem niż z dorosłym mężczyzną. Nie lubiła się tłumaczyć ani rozwodzić nad swoją przeszłością, nikogo nie dopuszczała do siebie zbyt blisko. Nic w jej życiu nie było na zawsze - zmieniała pracę, miejsce zamieszkania, pewnie też partnerów, kiedy tylko jej tajemnice były zagrożone.

Nie wiem, czy bardziej bała się, że wyjdzie na jaw jej analfabetyzm czy przynależność do SS, myślę, że jednak bardziej wstydziła się tego pierwszego.
Na pewno pochodziła z ubogiej rodziny, raczej nie chodziła do szkoły. Może ktoś ją kiedyś z tego powodu wyśmiał i poniżył tak bardzo, że nigdy więcej nie chciała się do tego przyznać. Takie rzeczy zapadają w pamięć i wpływają na psychikę, powodują, że człowiek nie postępuje racjonalnie.
Z kolei podczas wojny większość jej rodaków miała coś na sumieniu (mniej lub bardziej), wielu należało do SS czy innych formacji, a jeśli nie oni, to ktoś z rodziny lub znajomych. Po wojnie wcale nie zostali wyrzuceni na margines społeczeństwa. Hanna nie była tu wyjątkiem.
Potrafiła zresztą zrelacjonować spalenie się żywcem wielu kobiet, za co była współodpowiedzialna, ale nie umiała się przyznać do swojego analfabetyzmu, za który nie ponosiła winy, o ile można tu mówić o winie. Dopiero po latach uświadomiła sobie, co zrobiła, a pomogła jej w tym umiejętność czytania, którą nabyła w więzieniu. Ale w drugą stronę to nie działa - brak tej umiejętności nie usprawiedliwia jej uczynków.

Trudno mi ocenić prawdopodobieństwo istnienia w rzeczywistości takiej Hanny Schmitz. Do tej pory czytałam książki dot. II wojny światowej i holocaustu pisane przed drugą stronę, przez ofiary.

"Lektor" raczej nie pozostawi nikogo obojętnym, zmusi czytelnika do zastanowienia. Autor prowokuje nas do tego, ale niczego nie ułatwia - interpretacja i ocena zachowań bohaterów należy wyłącznie do nas.

Choć za arcydzieło go nie uważam, to jest to na pewno dobra i interesująca książka. Podobała mi się również jej ekranizacja, a Hanna zawsze będzie miała dla mnie twarz Kate Winslet.

2 komentarze:

  1. Dla mnie w tej książce ciekawe było to, że niby jest krótka, niewiele się w niej dzieje a porusza masę ważnych tematów.
    - związek a la lolita tylko z odwróconymi rolami (swoją drogą ciekawe, że wtedy mniej razi) i jego wpływ na życie młodocianej osoby
    - obozy koncentracyjne z innej perspektywy
    - wstyd jako czynnik wpływający na podejmowanie życiowych decyzji
    - rozterki Micheal a propos przebiegu rozprawy

    Zgadzam się też, że ekranizacja była świetna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie, jest krótka, ale daje do myślenia, podczas gdy wodolejstwo o niczym jest obecnie bardzo popularne i świetnie się sprzedaje.

    Rzeczywiście związek młodego chłopaka ze starszą kobietą wydaje się mniej kontrowersyjny niż odwrotny. Może dlatego, że wciąż silny jest stereotyp kobiet jako tzw. słabej płci, a dziewcząt jako symbolu niewinności. Aha, no i jeszcze przekonanie, że mężczyźni są mniej wrażliwi niż my. Takie poglądy uważam oczywiście za błędne, poza tym nie lubię uogólnień. Silna lub słaba psychika, stopień wrażliwości, dojrzałości nie są kwestią płci, ale wychowania i środowiska. Może się zdarzyć i tak, że 15letnia panna uwiedzie i bez skrupułów wykorzysta 36letniego konduktora...

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.