Impresje

piątek, 8 maja 2015

Wybory



Kilka dni temu po zmroku obejrzałam w telewizji tzw. debatę prezydencką. Akurat odwiedzałam wtedy rodziców, więc nie miałam wyjścia.

W "Debacie" dominowały wyuczone na pamięć slogany i podpowiedziane przez specjalistów od wizerunku sztuczne gesty. Plus trochę oszołomstwa. Obiecano złote góry, ale nie powiedziano, kto za nie zapłaci. Nie, nie korporacje i milionerzy, ale my, szarzy obywatele. 

W niedzielę będę więc musiała wybrać między dżumą a cholerą, w następnej turze zdecyduję, co jest mniejszym złem. Jakość kandydatów wynika, niestety, wprost z jakości naszego społeczeństwa. Nie chodzi mi tu o poszczególnych obywateli, ale o zbiorowość. Albo nie chcą nas reprezentować ludzie poważni, albo ludziom poważnym nie dajemy tej szansy. Polityków uważa się w Polsce za oszustów z definicji, więc ludzie uczciwi jakoś się do rządzenia nie garną, w każdym razie nie na szczeblu krajowym. Czy to się kiedyś zmieni? Chyba nieprędko.

I jeszcze okolicznościowy cytat z "Dziewczyny z Kamienia":
  Zrozumieć, co to jest patriotyzm w czasie wojny, okupacji, stalinizmu i istotę tego pojęcia w czasach pokoju i stabilizacji, to zrozumieć wymóg naszej historii. Pojęcie patriotyzmu jest zmienne. Patriotyzm to nie żadne tam deklarowanie gorących narodowych uczuć, wykrzykiwanie, jak to pięknie jest zginąć dla Ojczyzny, i licytacja na miłość i wierność przeszłości. Patriotyzm to nieustanne, nieefektowne, ale wytrwałe robienie czegoś dla kraju. Dla ludzi, którzy w nim mieszkają, niezależnie od tego, czy są z jednego, czy z wielu narodów, i bez względu na to, jaką wiarę czy światopogląd wyznają. Nie mówię tego teraz jako były minister, mówię jako obywatel, bo żyję już bardzo długo i wiem z własnego doświadczenia, że w różnych chwilach dziejowych kraj oczekuje od nas odmiennych postaw, innych form zaangażowania. Nie zawsze walka jest słuszna i potrzebna. Czasami ważniejsza jest praca i myślenie. Raz słowa, innym razem tylko czyny, kiedy indziej wystarczy wyłącznie pamięć o tych czynach. Bo ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie. Ale czy wszystko z naszej przeszłości trzeba z równą determinacją upamiętniać? Nie sądzę. Zawsze uważałam, że klęsk i porażek narodowych nie powinniśmy zbytnio eksponować w naszym świętowaniu i pamiętaniu przeszłości. Co w takim razie zrobić z ostatnimi dwoma stuleciami, w których głównie przegrywaliśmy? Ja jestem cała z Gombrowicza. Uciekłam z jego "Transatlantyku". Ale nie "od Polski", tylko "do innej Polski". Racjonalnej. Pozbawionej złudzeń, zabezpieczonej przed trującymi mitami. Może dlatego, że ukształtowały mnie czasy Peerelu, zmuszające nas, mnie, do życia w kłamstwie. Żyłam wtedy z jednej strony w bezkrytycznym kulcie Dwudziestolecia, a z drugiej mocowałam się z upaństwowionym patriotyzmem. (...) Patriotyzm był takim dyżurnym skłamanym słowem-hasłem, które zbierało pod wspólny mianownik kilka innych mniejszych kłamstw. Był elementem powszechnej paranoi! Ale moje pokolenie - a przynajmniej jego część, jednak jakoś to wytrzymało, odzyskało to skradzione słowo. I dziś za patriotyzm w czasie pokoju, a nie wojny (nigdy nie przestanę podkreślać tej różnicy!) uznaje uczciwą pracę, terminowe płacenie podatków, solidarność w chwilach dla ojczyzny trudnych i... odrzucenie postawy roszczeniowej: "bo mi się należy!", "bo zostaliśmy skrzywdzeni!", bo "oni o nas zapomnieli!". Napisałam z rozpędu "odzyskaliśmy skradzione słowo - <<patriotyzm>>". Niestety, na krótko. Bo ostatnio ukradła je nam część Polaków uważających się za tych "prawdziwych" i "lepszych", obywateli i synów Ojczyzny. Naród podzielony na lud smoleński i całą resztę ma znowu dwa patriotyzmy. [str. 179-180]

7 komentarzy:

  1. Ach, te wybory. Dobrze, że mimo tego, że nie masz na kogo wybierać, idziesz na wybory. Niestety większość Polaków wybory nie interesują.

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że czasami za politykę biorą się porządni ludzie, ale żeby coś w tej dziedzinie osiągnąć, trzeba ciągle decydować się na różne kompromisy, co ujemnie odbija się na charakterze. Nie da się wspiąć na szczyt i nie pobrudzić sobie rąk - takie są realia, więc nie można spodziewać się po kandydatach, że będą to ludzie kryształowi. Trzeba wybrać tego, który najmniej nas w danej chwili irytuje:).

      Usuń
  2. Ja właśnie doszłam do wniosku, że głosować nie będę. Zawsze na wybory chodziłam, byłam jedną z tych, która uważała, że trzeba. Teraz stwierdzam, że to nie ma sensu, skoro i tak żaden z kandydatów mnie nie reprezentuje. Na kogo w takim razie mam głosować? Nie chcę po raz kolejny - tak jak piszesz i jaką logiką kieruje się większość Polaków - wybierać między dżumą, a cholerą. Nie chcę wybierać oszustów i oszołomów. I nie chcę słyszeć potem haseł: nie głosowałaś - nie narzekaj, bo do tej pory miałam powody do narzekania mimo tego, że głosowałam. Mogłabym odpowiedzieć: nie narzekam właśnie dlatego, że to nie ja wybrałam tych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie tym razem wybór jest prosty: w pierwszej turze zagłosuję na Palikota, bo mamy zbliżony światopogląd, a w drugiej na Komorowskiego, bo nie znoszę PIS-u. Udział w głosowaniu to w jakimś sensie próba uciszenia moich wyrzutów sumienia, że wcale nie angażuję się w sprawy społeczne, publiczne. Wszyscy chcielibyśmy, żeby politycy na wszystkich szczeblach byli uczciwi i kompetentni, ale nic w tej sprawie nie robimy. Idę na wybory, żeby chociaż te najgorsze oszołomy nie wygrały:).

      Usuń
    2. Ale przecież chcesz głosować na najgorszego kandydata? Może i nie znosimy PISu, a jednak to Komorowski podwyższył wiek pracy, dzięki Komorowskiemu będziesz pracowała o kilka lat dłużej i emerytury nie doczekasz. Wybacz ze ci to napiszę ale wydajesz mi się po prostu głupia choć pozujesz na inteligentkę. I nie mówię tu tylko o tym wpisie, ale i o tym najnowszym na przykład. Cytujesz jakieś głupie teksty o gwałceniu niemek, nie przemyślałaś niczego i popisujesz się, ale przed kim? W dodatku sama ze sobą pisujesz jako Krzysztof hahaha. Były o tobie niedawno dosyć szydercze komentarze u kreatywy.
      aneta

      Usuń
    3. Żenująca wypowiedź, Aneto. Z pewnością nie jestem Krzysztofem, to raz. Nie zacytowałam głupiego tekstu, tylko pracę naukową wydaną przez Znak oraz Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, cytowaną w innych książkach i nagradzaną - to dwa. Udowodnij, że się popisuję i że pozuję - to trzy. Zresztą naprawdę nie wiem, po co miałabym to robić.

      Co do emerytur - jestem świadoma tego, że obecnie rządząca koalicja podniosła wiek emerytalny, a czy Ty jesteś świadoma tego, co by było, gdyby tego nie zrobiono? Była to decyzja wyjątkowo niepopularna, a jednak politycy ją podjęli. Nie zastanowiłaś się, dlaczego? Oczywiście należy jeszcze w systemie emerytalnym dużo zmienić, np. pozabierać większość przywilejów, ale tego na razie nie obiecuje nikt, niestety. Budżet nie jest z gumy - polityk może nam obiecać złote góry, ale żeby więcej dać jednym, to najpierw musi zabrać drugim. Dopiero po wyborach okazuje się, kim są ci drudzy i zwykle jakoś mało wśród nich tych najbogatszych.

      Usuń
    4. Aneto,
      a jakie to niby komentarze? Bo przeglądam wszystkie i coś nie kojarzę ;)

      Usuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.