Tytuł: Dożywocie
Pierwsze wydanie: napisano, że 2015, więc może są jakieś zmiany w stosunku do wersji z 2010 roku?
Autorka: Marta Kisiel
Wydawnictwo: Uroboros
ISBN: 978-83-280-2138-9
Stron: 347
Przedzierałam się ostatnio przez "Skrawione ziemie" Snydera, uznałam więc, że zasłużyłam sobie na wieczór z książką czysto rozrywkową. Wszystkie znaki w internetach wskazywały na to, że powieść Marty Kisiel właśnie taka będzie. I była.
Oczywiście, żeby się dobrze bawić czytając tego rodzaju książkę, trzeba na czas lektury wyłączyć logikę i - w innych sytuacjach automatyczne - krytyczne myślenie. Tak jak w przypadku większości powieści fantasy (zresztą nie tylko fantasy), z "Harrym Potterem" na czele. Albo akceptuje się uniwersum Lichotki z całym dobrodziejstwem jej zróżnicowanego gatunkowo inwentarza, albo nie. Mnie czerwona lampka zapaliła się dość szybko (hipster w tico? dwustuletni gotyk? serio?), ale zanim się wzięłam do czytania, w ramach rozgrzewki obejrzałam "The Man from U.N.C.L.E." i po dwugodzinnym seansie przymykanie oka na nieprawdopodobieństwa szło mi już całkiem sprawnie.
Dla tych nielicznych, którzy jeszcze nie wiedzą, o czym jest ta powieść: młody obiecujący pisarz Konrad Romańczuk otrzymał w nieoczekiwanym spadku dom o nazwie Lichotka, znajdujący się na najbardziej prowincjonalnej prowincji, zamieszkany - o czym biedak dowiedział się dopiero na miejscu - przez anioła stróża, widmo, krakena, cztery utopce i jednego wrednego kota, do którego wkrótce dołączył jeszcze wredniejszy królik. To posiadłość all inclusive: anioł sprząta, kraken gotuje, widmo jest niezłe w robótkach ręcznych, prąd, woda i internet gratis. Idealne - wydawałoby się - miejsce, żeby dokończyć Dzieło Życia i zapomnieć o obiekcie źle ulokowanych uczuć. Wydawałoby się.
Nie ma tu jakiegoś głównego wątku, to raczej ciąg zabawnych epizodów. Humor słowny i sytuacyjny. Nie ze wszystkim w moim guście, ale kilka razy roześmiałam się na głos, a to już jest coś.
No dobrze, ale czemu wszystkie kobiety w tej książce są tak karykaturalnie nieprzyjemne, despotyczne, głupie i brzydkie? Jedyna niewredna istota płci żeńskiej nie jest nawet człowiekiem, a hamadriadą, która ni z tego, ni z owego zjawia się naga w łóżku Konrada i w dodatku nic nie mówi, w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych pań występujących w "Dożywociu", które do powiedzenia mają irytująco wiele. Nawet wyjątkowo niebezpieczny królik okazał się ostatecznie królicą. Moja feministyczna natura zupełnie nie rozumie tej nadreprezentacji babsztyli. Widziałam autorkę na targach w Krakowie - oczywiście z daleka - i nie wyglądała mi na wojującą mizoginkę. No cóż, może sytuacja wyjaśni się w "Nomen Omen", którą to powieść trochę z rozpędu zamówiłam po okazyjnej cenie na Allegro.
Ilustracje Elwiry Pawlikowskiej mi nie podeszły. Konrada wyobrażałam sobie raczej jako kogoś w rodzaju Georgijsa Osokinsa, a nie to pajęczonogie chuchro na okładce. Z czym do czytelniczek?;)
Zauważyłam, że Marta Kisiel czyta blogowe recenzje. Jeśli jakimś cudem trafi tutaj, to za pośrednictwem internetu ślę podziękowania za udany wieczór z "Dożywociem" i gratuluję autoironii;).
PS. "Dożywocie" (oraz nowy przekład "Rękopisu znalezionego w Saragossie") można obecnie kupić po naprawdę atrakcyjnej cenie na stronie internetowej "Świata Książki": 23,91 i 38,20 zł.
Przy tej powieści ubawiłam się jak przy mało której. Mnie "uniwersum Lichotki" odpowiada w stu procentach i nie mogę się już doczekać kontynuacji. :)
OdpowiedzUsuńÀ propos uniwersum, cały czas się zastanawiałam, co to za "siła wyższa", bo jej opisy nijak mi nie pasowały do jakichś chrześcijańskich wyobrażeń. Anioł też nie, zwłaszcza że genderowo bezpłciowy. Więc co: Fatum? Parki? Mojry?
UsuńCzytałam już dawno i byłam rozczarowana, mnie książka nie ubawiła, miałam poczucie, że autorka przedobrzyła. "Nomen omen" także promocyjnie nabyłam ale jeszcze nie przeczytałam.
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga - w książce, która ma być zabawna, nie każde zdanie musi śmieszyć.
UsuńNic dodać, nic ująć.
UsuńRobię donos w kwestii zasadniczej: https://www.facebook.com/KisielzKlulika/posts/875056375896188?__mref=message_bubble
OdpowiedzUsuńEj, wyprzedziłeś mnie! :(
UsuńMuahahahaha :D
UsuńO, Latający Potworze Spaghetti!!! Już teraz sama nie wiem, gdzie się mam tłumaczyć: na blogu, czy na nielubianym przeze mnie facebooku.
UsuńPrzecież nie musisz się tłumaczyć :)
UsuńAle lubię dyskutować, zwłaszcza że autorka najwyraźniej też;).
UsuńNo to chyba wszystko jedno, gdzie się debata odbędzie :)
UsuńRozpisałam się na facebooku i w ten sposób o 1 procent zmniejszyłam zawartość słitaśności w atmosferze fanpage'a. Dobrze, że Lingas-Łoniewska nie miała swego czasu tak oddanych fanów;),
UsuńIdę czytać.
UsuńBardzo ładna i merytoryczna wymiana opinii :)
UsuńCzyżbyś spodziewał się czegoś innego?:)
UsuńBynajmniej. Aż przyjemnie było poczytać.
UsuńW "Nomen Omen" ilustracje lepsze. Jest też tam dużo postaci kobiecych, ale nie jakoś skrajnie w jedną, czy drugą stronę przedstawionych. // Generalnie, uważam, że "Dożywocie" jest urokliwe i lepsze niż "Nomen Omen" (zgrabna powieść, ale do zapomnienia). A i tak pani Kisiel mojej ulubionej Mileny Wójtowicz nie pobije - a to te same klimaty ;)
OdpowiedzUsuńSię okaże. Na okładce "Nomen Omen" napisano, że w książce jest fabuła, co wydaje mi się obiecujące;).
Usuń