Impresje

wtorek, 16 grudnia 2014

KATARZYNA ARAGOŃSKA. HISZPAŃSKA KRÓLOWA HENRYKA VIII

Tytuł: Katarzyna Aragońska. Hiszpańska królowa Henryka VIII (Catherine of Aragon: Henry's Spanish Queen)
Pierwsze wydanie: 2010
Autor: Giles Tremlett
Tłumaczenie: Emilia Skowrońska

Wydawnictwo Astra 2013
ISBN: 978-83-89981-61-0
Stron: 108


Czytałam "Królowe: sześć żon Henryka VIII" Davida Starkeya, "Sześć żon Henryka VIII" Antonii Fraser i kilka jeszcze innych książek o tym władcy i jego córkach, ale kiedy trafiam na kolejny tytuł o Tudorach, nie mogę się powstrzymać i kupuję. Giles Tremlett nie poszerzył jakoś znacząco mojej dotychczasowej wiedzy o Katarzynie Aragońskiej (Starkey i Fraser poświęcili jej w swoich pracach bardzo dużo miejsca), ale jego książkę również czytałam z dużym zainteresowaniem.

Autor nie jest historykiem, jest dziennikarzem, jego sposób opowiadania o Katarzynie jest bardziej narracyjny, ale ta metoda nie jest obca innym autorom (również tym wyżej wymienionym) - tak się teraz pisze prace popularnonaukowe. Tremlett pisze o domniemanych emocjach postaci historycznych, ale absolutnie nie pozwala sobie na fabularyzowanie.

Stosunkowo sporo miejsca poświęcił pochodzeniu i dzieciństwu Katarzyny i okresowi między jednym i drugim małżeństwem. Zaciekawiły mnie zwłaszcza opisy hiszpańskiego dworu, który dzięki wpływom kultury islamskiej stał wtedy na znacznie wyższym poziomie cywilizacyjnym niż w większości innych państw europejskich.

Księżniczka zapewne pozostałaby najchętniej w niedawno zdobytej przez rodziców Alhambrze, ale nie dano jej wyboru - z księciem Arturem zaręczono ją, kiedy miała trzy lata, więc kiedy osiągnęła stosowny wiek, musiała udać się w niebezpieczną podróż do dżdżystej i mniej wyrafinowanej Anglii, żeby wyjść za mąż i przedłużyć dynastię Tudorów. Opowieść o jej dalszych losach chyba nie może nie być interesująca i taka właśnie jest praca Gilesa Tremletta.

Autor często cytuje korespondencję i ówczesne kroniki, co bardzo lubię w tego rodzaju książkach. Przedstawia kolejne wydarzenia szczegółowo, ale przystępnie, bez przytaczania faktów, które zainteresować mogą już tylko historyka specjalizującego się w tej epoce.


***

Oto opis stroju królowej Izabeli, w jakim wystąpiła na zaręczynach swojej córki z angielskim księciem:
Para królewska ubrana była w stroje "utkane w całości ze złota". Szaty króla poszyto najkosztowniejszym sobolim futrem, jednak to strój królowej wprawił Machada (herolda angielskiej delegacji - przyp. E.) w prawdziwy zachwyt. Wspaniała kreacja i biżuteria, które miała na sobie tego wieczoru, oraz pozostałe suknie, zakładane przez nią w ciągu następnych dni wizyty ambasadorów podczas wystawnych biesiad, potyczek, walk byków i tańców, były jego zdaniem warte szczegółowego opisu.
   Na złotą szatę Izabela przywdziała "kaptur jeździecki z czarnego aksamitu z otworami, przez które przebijało złoto", ozdobiony linią grubości palca składającą się z prostokątnych bloków ze złotej nici, inkrustowanych klejnotami "tak wspaniałymi, że ludzkie oko takich dotąd nie widziało". Biały, skórzany pas z sakwą, wyglądający zdaniem Machada na męski, został ozdobiony "czerwonym spinelem [z Persji] o rozmiarach piłki tenisowej, pięcioma wybornymi diamentami oraz innymi drogimi kamieniami wielkości fasoli".
   Biżuteria królowej wywoływała podobny zachwyt. "Na szyi miała piękny złoty naszyjnik, złożony z białych i czerwonych róż, a każda z nich zdobiona dużym klejnotem; poza tym dwie wstęgi, zawieszone po obu stronach piersi, upiększone wielkimi diamentami, spinelami oraz rubinami, perłami i wszelkimi innymi kamieniami szlachetnymi w liczbie stu lub więcej. Na suknię założyła przepiękny krótki płaszcz ze szkarłatnej satyny, podszyty gronostajowym futrem. Został on zarzucony [niedbale] ukośnie na lewe ramę. Równie okazale prezentował się stroik z tyłu głowy (oryg. coiffe de plaisance)". Machado, który potrafił ocenić wartość odzieży i biżuterii, oszacował, że złoto królowej było warte około 200 tys. koron (tyle miał być wart posag Katarzyny - przyp. E.)
   Każdy rubin, diament i fragment drogocennej tkaniny czy futra podkreślał przewagę Izabeli nad uczestnikami doniosłych wydarzeń. W rzeczywistości ustalone prawa antyzbytkowe zabraniały osobom ze ściśle określonego otoczenia królowej przewyższania jej w dostojeństwie. Nakazy te regulowały wszystko: od stosowania jedwabiu i brokatu, aż po posrebrzanie lub pozłacanie ostróg. Nikt nie mógł przyćmić rodziny monarszej. [str. 27-28]

A tak wyglądała w 1494 roku Grenada według norymberskiego humanisty Hieronymusa Münzera"
"Nie ma piękniejszego miasta w naszym kontynencie", oznajmił z zachwytem. Dla mieszkańca Europy Północnej był to egzotyczny świat fig, szafranu, purpurowych wiśni, karczochów, migdałów, rodzynek, dzikich zielonych palm, oliwek, granatów, pomarańczy, cytryn, jabłek, gruszek i niezrównanego w smaku pstrąga. Kozy, owce i woły - obok dzików, saren i kuropatw - zapewniały duże ilości pożywnego mięsa.
   W piątki rozbrzmiewało w mieście nawoływanie  do modlitwy. (...)
   Według szacunków Münzera w mieście, w którym przy wąskich uliczkach sytuowały się małe domki, mieszkało niewiele ponad 50 tys. osób. "Niemal wszyscy mogli cieszyć się [bieżącą] wodą i zbiornikami", relacjonował. "Są dwa rodzaje rur i akweduktów: jednymi płynie czysta woda do spożycia, drugie zaś zbierają nieczystości, ekskrementy etc [...]. Na każdej z ulic znajdują się specjalne kanały, aby mieszkańcy domów , nie mających dostępu do rur , mogli nocą wylewać do nich brudną wodę". Wokół głównego meczetu znalazł - oprócz standardowych miejsc do ablucji - pisuary i kompleksy toalet tureckich, połączonych bezpośrednio z podziemnym kanałem. (...)
   Alhambra ujrzana przez Münzera, w której mieszkała Katarzyna, była znacznie większa i wytworniejsza niż obecnie. "Widzieliśmy niezliczone pałace, pokryte wspaniałym białym marmurem, przepiękne ogrody, pełne drzew cytrynowych i mirtów, z marmurowymi basenami oraz misami", pisał Münzer. Sypialnie były okazałe, a w każdym pałacu znajdowały się miednice z białego marmuru z krystalicznie czystą wodą. Lśniący marmur był niemal wszędzie, zarówno we wnętrzu, jak i na zewnątrz budowli, wznoszono z niego kolumny, tworzono podłogi z wielkich płyt o długości czterech i pół metra. Woda była dostępna w ogrodach i pokojach dzięki systemom rur i kanałów, których często podróżujący Münzer nigdy wcześniej nie widział. "A łaźnia - cóż to za cudo! - ze sklepionym dachem", relacjonował pełen zachwytu. W łaźniach znajdowały się sale z gorącą, ciepłą i zimną wodą - o wiele wspanialsze aniżeli renesansowe pałace imitujące Alhambrę, zamówione w XVI wieku przez cesarza Karola V. (...)
   "We wszystkich pałacach budziły zachwyt kasetonowe sufity ze złota, lapis lazuli, kości słoniowej i drewna cyprysowego odznaczające się tak wielką różnorodnością stylów. iż nie da się tego wyjaśnić ani opisać" - nie mógł wyjść z podziwu Münzer. (...)
   Dziedziniec Mirtów wyłożono białym marmurem. Nocą biło od niego łagodne, a zarazem zjawiskowe światło. W księżycowym i gwiezdnym blasku lśnienie marmuru wzmacniały błyszczące tafle czystej wody w basenach. [str. 50-51]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.