Impresje

środa, 12 listopada 2014

Gosford Park

Właściwie zaczęłam pisać o "Pierwszym kroku w chmurach" Hłaski, przeczytałam jeszcze raz najlepszy utwór z tego zbioru, czyli "Pętlę", i obejrzałam na youtube fragmenty ekranizacji tego opowiadania, generalnie - zaczęłam się (znowu) zastanawiać nad tamtymi czasami, ale w międzyczasie przejrzałam najnowszy numer "Polityki" i po prostu muszę tu dać wyraz mojemu oburzeniu. Bardzo lubię, jak wiadomo, prezentować swoje opinie, a już zwłaszcza publicznie oburzać się i piętnować;).

Janusz Wróblewski napisał artykuł dotyczący m.in. Clive'a Owena i popełnił karygodny błąd rzeczowy we fragmencie traktującym o roli tego aktora w "Gosford Park". Nie będę tutaj wyjaśniać, na czym ten błąd polegał (zrobiłam to w komentarzu na stronie tygodnika), bo nie chcę nikomu popsuć przyjemności śledzenia fabuły, ale waga tej pomyłki sugeruje, że albo Wróblewski "Gosford Park" nie oglądał, albo ma postępującą sklerozę, albo zobaczył w swoim życiu już tyle filmów, że wszystkie mu się teraz mylą.

Helen Mirren
W tym przypadku rację na pewno mam ja, bo "Gosford Park" to jeden z moich ulubionych filmów i odświeżam go sobie co najmniej raz w roku. Świetny scenariusz, reżyseria, muzyka. Idealnie dobrani aktorzy. Przepadam za takim pomieszaniem, a właściwie współwystępowaniem gatunków: mamy tu kryminał, skomplikowane stosunki rodzinne i towarzyskie, relacje downstairs/upstairs, satyrę na Hollywood. (M.in. z tego samego powodu - miszmaszu - tak bardzo lubię "Imię róży" Eco). Bohaterów jest wielu i każdy z nich ma swoją własną historię, ale też przynależy do określonej społeczności, co w dużym stopniu determinuje jego postępowanie. Oczywiście to raczej klasa wyższa oddziałuje na niższą, ale w drugą stronę też to jednak działa, choć w mniejszym stopniu.

Michael Gambon

Akcja toczy się w Anglii w 1932 roku w posiadłości ziemskiej sir Williama McCordle i jego żony lady Sylvii. Na przyjęcie i polowanie przybywają mniej lub bardziej mile widziani przez gospodarzy goście. Większości z nich towarzyszy służba (pokojówka lub kamerdyner), bez której nie są w stanie się obyć. Hierarchia towarzyska (upstairs) i służbowa (downstairs) jest z góry ustalona i sztywna i nawet kilku parweniuszy i podejrzanych filmowców nie jest w stanie na dłuższą metę jej zakłócić. Byłoby to kolejne nudne spotkanie rodzinno-biznesowe, na które przybywa się raczej z konieczności niż dla przyjemności, gdyby nie doszło do morderstwa.


Maggie Smith
Więc niby nic takiego, a jednak. Zresztą wystarczy spojrzeć na obsadę. Helen Mirren fantastycznie zagrała niezwykle kompetentną gospodynię, która z pozoru jest równie uczuciowa jak Stevens z "Okruchów dnia". Maggie Smith jest jak zawsze genialna jako nieznośnie snobistyczna lady Trentham. Kristin Scott Thomas doskonale wcieliła się w rolę zimnej i zblazowanej lady Sylvii. Emily Watson znakomicie wypadła jako służąca Elsie, która w całym tym towarzystwie jest chyba najnormalniejszą postacią. Ona i Ivor Novello (w tej roli Jeremy Northam), członek mniej zamożnej gałęzi rodziny i znany aktor. Tak, panowie też zagrali świetnie. Michael Gambon, który kojarzy mi się przede wszystkim z rolą profesora Dumbledore'a i pana Woodhouse'a, tu jest bogatym panem domu i biznesmenem, który doskonale zdaje sobie sprawę, że to własnie on w tym towarzystwie rozdaje karty. Nie przepadam jakoś specjalnie za Clivem Owenem, ale w tym filmie zagrał bardzo dobrze trochę tajemniczego lokaja Parksa, który przyjechał do posiadłości McCordle'ów ze swoim chlebodawcą i załatwia przy tej okazji prywatne sprawy. Świetni są też Alan Bates i Derek Jacobi jako służący, Stephen Fry jako inspektor, który ma wyjaśnić okoliczności zbrodni. Poza tym, czy ktoś mógłby lepiej niż Richard E. Grant zagrać ironicznego George'a? 
Właściwie powinno się pochwalić całą obsadę, role drugo- i trzecioplanowe też są świetne i znaczące.

Spotkałam się w internecie z opiniami, że to film nudny i przegadany. Moi zdaniem tak nie jest. Rzadko wobec czegokolwiek jestem tak bezkrytyczna jak w stosunku do "Gosford Park".

Kristin Scott Thomas
Interesują mnie relacje między dawnymi służącymi i ich pracodawcami, bo z dzisiejszego punktu widzenia jest to już trochę egzotyczne, a poza tym nasza literatura i film jakoś nie podejmują tego tematu (może poza "Moralnością pani Dulskiej", "Granicą"). Nie fascynuje mnie ta problematyka aż tak, żeby oglądać kolejne sezony "Downton Abbey", ale "Gosford Park" nigdy mnie nie nudzi. Zdaje się, że współcześni pisarze i filmowcy próbują jakby wyrównać zaniedbania swoich poprzedników, którzy jeśli w ogóle dostrzegali służących, to nadawali im znaczenie porównywalne z umeblowaniem jadalni. Niedawno ukazała się na naszym rynku powieść "Dworek Longbourn", w którym autorka przedstawia wydarzenia z "Dumy i uprzedzenia" Austen właśnie z punktu widzenia służby. Czekam, aż pojawi się w bibliotece. Ciekawa też jestem, kiedy u nas ktoś napisze np. "Noce i dnie" z punktu widzenia serbinowskiego chłopa albo "Pana Tadeusza" okiem kucharki.


Mam nadzieję, że zawodowym krytykom literackim książki nie mylą się tak, jak niektórym filmy. Pamięć jest zresztą ulotna i to jest zrozumiałe, natomiast nie pojmuję, jak można opublikować w poważnym tygodniku artykuł z tego rodzaju błędem - w dzisiejszych czasach streszczenie każdej fabuły można znaleźć w internecie w ciągu kilku sekund.

8 komentarzy:

  1. Czasami takie piętnowanie i oburzanie się ma bardzo dobre rezultaty.

    Dzięki owej pomyłce (niekompetencji?) Janusza Wróblewskiego mogłam przeczytać Twój tekst i poznać film, którego jeszcze nie miałam okazji zobaczyć. A już wiem, że mi się spodoba!

    Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie wiadomo:). Nie wszystkim się podoba, ale moim zdaniem to majstersztyk. Czekam na Twoją opinię:).

      Usuń
  2. Bardzo Ci dziękuję za tą notkę. Kompletnie nie znam filmu, a ogromnie lubię tego typu tematy i w książkach i w filmach, no i Owena w sumie słabo znam, kojarzę go jedynie z roli Króla Artura (który to film bardzo mi się podobał). Muszę obejrzeć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazuje się, że mało osób o "Gosford Park" słyszało:). A Owen fajnie zagrał jeszcze np. w "Closer" ("Bliżej") - jeśli nie widziałaś, to też polecam.

      Usuń
  3. "Gosford Park" widziałam - znakomity! To rozwarstwienie, tu państwo, tam służba, ta sieć wzajemnych zależności, wszystko skomplikowane, podlegające niepisanym regułom - fascynujące. "Downton Abbey" obejrzałam kilka odcinków, nie powiem, niezłe, ale potem jakoś się rozmywa.

    Jeśli chodzi o "Dworek Longbourn", to dopiero co czytałam recenzję tej powieści, której autorka skarży się, że fajny temat rozmydlono w romansie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się doczytałam, że scenarzystą "Gosford Park" i "Downton Abbey" jest ta sama osoba: Julian Fellowes. Akcja serialu wydawała mi się jednak jakaś taka sztuczna i przestałam oglądać.

      Po "Dworku" nie spodziewam się nie wiadomo czego, więc może się bardzo nie rozczaruję. W ogóle nie lubię kontynuacji klasyki pisanych po latach przez kogoś zupełnie innego. Nie tak dawno temu oglądałam serial na podstawie powieści "Death Comes to Pemberley" - moim zdaniem nieudany. "Dworek" jest podobno nie tyle kontynuacją "Dumy i uprzedzenia", co raczej ukazaniem tych samych wydarzeń z innego punktu widzenia, więc dam mu szansę:).

      Usuń
  4. "Closer" to jeden z moich ulubionych filmów - faktycznie Owen tam gra :) zapomniałam jakoś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to nie grozi: jeśli szczególnie lubię jakiś film albo książkę, to czytam/oglądam na okrągło:).

      Usuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.