Impresje

wtorek, 23 czerwca 2009

OSKAR WILDE I BOSIE, Fatalna namiętność

TYTUŁ: Oskar Wilde i Bosie, Fatalna namiętność
AUTOR: Trevor Fisher
PIERWSZE WYDANIE: 2002

WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Książkowe Twój Styl
ROK WYDANIA: 2004
STRON: 352

OCENA: 4/5


Chyba każdy, kto przynajmniej raz przeczytał "Portret Doriana Graya" (choć uważam, że to jedna z tych książek, do których się wraca), na pewno zastanawiał się, kim mógł być autor takiej historii.
Oczywiście większości z nas coś tam się obiło o uszy o wtrąceniu Wilde'a do więzienia za homoseksualizm i niektórych, być może, skłoniło to do ubolewań nad losem mniejszości w dawnych, strasznych czasach. Ja np. wyobrażałam sobie, że został aresztowany po przyłapaniu go na "gorącym uczynku" czy coś w tym rodzaju.

Ta książka traktuje właśnie o tym fragmencie biografii Oscara Wilde'a, o jego związku z lordem Alfredem Douglasam (zwanym Bosie) i skutkach tego romansu. Autor przybliża nam również trochę tamtą epokę.
Wilde - esteta, ale i znawca filologii klasycznej - świadomie tworzył swój wizerunek inteligentnego, elokwentnego dandysa, który wzbudzał sensację już samym swoim strojem, nie wspominając  o jego antyfilisterskich wypowiedziach (społeczeństwo wiktoriańskie na pewno go do tego prowokowało, to oczywiste). Ta sława miała mu pomóc w uzyskiwaniu dochodów z działalności literackiej. Z pewnością był postacią charyzmatyczną, otaczał go przeważnie wianuszek młodych mężczyzn (z czasem z niektórymi połączyło go coś więcej).
Jednym z nich był Alfred Douglas - młody nieodpowiedzialny arystokrata z aspiracjami poetyckimi i redaktorskimi, egoista i materialista o wybuchowym charakterze, a do tego całkiem ładny chłopiec. Fascynował Wilde'a, choć podobno nie od pierwszego wejrzenia.

Monogamia nie była w tym środowisku szczególnie modna, obaj korzystali też z usług męskich prostytutek i uwodzili żołnierzy czy marynarzy... Tak, i takie rzeczy miały miejsce w tamtych pruderyjnych czasach, ale nie należało się z nimi nie obnosić.

Do skazania Wilde'a przyczynił się przede wszystkim właśnie ojciec Bosiego, markiz Queensberry, który nie mógł pogodzić się z tym związkiem. Sprowokował Wilde'a do wytoczenia mu procesu o zniesławienie, który Wilde przegrał . Wkrótce to jemu wytoczono proces z publicznego oskarżenia o obrazę moralności "z licznymi osobami płci męskiej". Skazano go na dwa lata ciężkich robót. Co ciekawe, markiz starał się podczas procesów chronić reputację syna i robił to na tyle skutecznie, że o nic Bosiego nie oskarżono.

Z drugiej strony Wilde miał dużo czasu, żeby przed procesem uciec za granicę i wymknąć się wymiarowi sprawiedliwości. Owszem, byłoby to jednoznaczne z przyznaniem się do winy, ale uniknąłby najgorszego. Trudno powiedzieć, dlaczego tego nie uczynił.

Więzienie zrujnowało mu zdrowie. "Kiedy Wilde zaczął życie skazańca, zdał sobie sprawę z tego, jak nonsensowne było jego idealistyczne przekonanie, że nawet w więzieniu człowiek może być wolny".

W konsekwencji tego on, esteta lubujący się w wytwornych, kosztownych drobiazgach, mieszkający w drogich hotelach (na które nie zawsze go było zresztą stać), obracający się przeważnie w najlepszym towarzystwie (bywał, jak już wspomniałam, i w mniej wytwornych kręgach) "spał na pryczy bez materaca, co w nieunikniony sposób prowadziło do bezsenności, tym gorszej, że nie wolno było mieć zegarka i czas płynął z bolesną powolnością. Więzienne pożywienie wywoływało wymioty i biegunki. Cele zamykano na całą noc, a więźniowie mieli o dyspozycji tylko małe nocniki, co z kolei sprzyjało brudowi i ogólnemu brakowi higieny".

Z książki dowiadujemy się też o jego dalszych losach, ale może nie będę już więcej spoilerować:)


Poznajemy Oscara Wilde'a u szczytu powodzenia i widzimy, jak zmierza na samo dno, a potem jakiś czas utrzymuje się jeszcze na powierzchni. Kontrowersyjny za życia, nie mniej fascynujący do dzisiaj. Szokowałby i teraz. Warto przeczytać jego biografię.

Uwagi:
1. Cytaty pochodzą z omawianej książki.
2. Zdjęcie na okładce podobno nie przedstawia wcale Oscara Wilde'a, ale lorda Alfreda Douglasa z jego bratem. Pomyłka wydawnictwa?

1 komentarz:

  1. Czekam z niecierpliwością na kolejne recenzje, bo ta zapowiada, że dalej będzie ciekawie. :)

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.