Po Jarosławie Kaczyńskim spodziewałam się wszystkiego najgorszego, a mimo to zadziwia mnie bezpardonowość, z jaką rozprawia się z władzą sądowniczą. Po wygranych przez PiS wyborach jedynym (bardzo słabym) pocieszeniem było to, że przecież ta partia nie zdobyła większości umożliwiającej zmianę konstytucji. Spieprzą pięć lat, ale w tym czasie Polacy ochłoną i drugi raz ich nie wybiorą. Jesteśmy członkiem UE i NATO, wiążą nas międzynarodowe umowy i europejskie prawo. Co się może wydarzyć w ciągu tych pięciu lat?
JK nie potrzebował nawet tyle, żeby przeprowadzić pełzający zamach stanu, znieść trójpodział władzy, a tym samym zmienić ustrój Polski. TO SIĘ DZIEJE WŁAŚNIE TERAZ. Zasypiamy w mocno poturbowanej III RP, a możemy się obudzić już w PRL PiS. Polacy mają powstać z kolan, ale tylko po to, żeby z większej wysokości paść przed prezesem na twarz.