Impresje

środa, 8 lipca 2015

Jane Austen: Zaloty i flirty


Uwaga: tekst, który napisałam dla siebie, ewentualnie innych admiratorów twórczości Jane Austen. Zawiera mnóstwo spoilerów, ale nie chciało mi się zaznaczać, z której powieści czy ekranizacji pochodzą konkretne cytaty i zdjęcia, bo koneserzy i tak doskonale to wiedzą:).

Co mu powiedziała? Oczywiście to, co powinna była powiedzieć. Dama tak zawsze czyni.
Idealna dama - owszem, ale bohaterki powieści Jane Austen nie zawsze postępowały tak, jak powinny. Zresztą trudno się dziwić, skoro ówczesny savoir-vivre wymuszał hipokryzję i udawanie, zwłaszcza w sprawach matrymonialnych, a więc kluczowych.


Powieści Austen niezmiennie kończą się co najmniej jednym ślubem. O ile opis samej ceremonii jest zawsze bardzo lakoniczny, o tyle etap starań, podchodów i flirtów stanowi zawsze główny wątek książki. Wydawałoby się, że dwieście lat temu wszystko sprowadzało się co najwyżej do nieśmiałych uśmiechów i tłumionych westchnień, tym głębszych, im wyższy był posag panny lub roczny dochód kawalera, a jednak jeśli czytamy uważnie, zaczynamy dostrzegać pewne rysy na postępowaniu bohaterów.

Na rynku matrymonialnym w cenie były przede wszystkim uroda i majątek, niektórzy ekscentrycy brali pod uwagę również charakter i wykształcenie potencjalnej drugiej połowy. Oczywiście ideałem była osoba posiadająca wszystkie te zalety, ale odpowiedni posag lub spadek dodawał blasku niejednej szarej myszce, a nawet "paskudnemu, piegowatemu stworzeniu".

Najczęściej na małżeństwo wyrazić zgodę musieli rodzice (jeśli jeszcze żyli) lub opiekunowie, którzy kierowali się dobrem młodych oraz troską o pozycję rodziny. Dzieci albo podopieczni mogli się ich woli sprzeciwić i np. uciec do Szkocji, ale to było ryzykowne.

Panią Ferrars tak oburzyły zaręczyny Edwarda z Lucy Steele zamiast z córką lorda Mortona i jej trzydziestoma tysiącami funtów, że wykluczyła go z rodziny, pozbawiła nadziei na pomoc finansową, a nawet zobowiązała się, że będzie mu przeszkadzać na drodze zawodowej, którą by sobie wybrał, żeby się jakoś w tych warunkach utrzymać.
Ojciec pułkownika Brandona tak długo separował od towarzystwa i wszelkich rozrywek swoją krewną i podopieczną, że w końcu doprowadził do jej ślubu ze swoim najstarszym synem, mimo że panna kochała z wzajemnością młodszego. Chodziło o to, żeby posag dostał się w ręce spadkobiercy i pomógł spłacić długi rodziny.
Kiedy krewni Mary King zauważyli, że jej dziesięcioma tysiącami zainteresował się nieposiadający majątku pan Wickham, wysłali ją do wuja do Liverpoolu. Panna nie miała nic do gadania, mimo że Wickham pewnie jej się podobał. Sir Walter Elliot zagroził Anne, że "nic dla niej nie zrobi", jeśli poślubi ona kapitana Wentwortha - człowieka, który dopiero zamierzał się wzbogacić. Generał Tilney zezwolił córce na małżeństwo z wybrankiem jej serca dopiero wtedy, gdy ten niespodziewanie odziedziczył tytuł i majątek wicehrabiego.


Niekiedy młodzi sami rezygnowali z romantycznych porywów na rzecz zdobycia niezależności finansowej.
Zadłużony po uszy pan Willoughby porzucił piękną, oryginalną, ale niezamożną Mariannę Dashwood dla panny Grey, "eleganckiej, szykownej, ale nieurodziwej" panny z pięćdziesięcioma tysiącami funtów (to chyba najwyższy posag u Austen). Charlotta Lucas wyszła za niedorzecznego pana Collinsa, bo miała już dwadzieścia siedem lat i inna okazja mogłaby jej się nie trafić. Z kolei Maria Bertram poślubiła majątek i głupotę pana Rushwortha w wyniku chłodnej kalkulacji - po prostu znudziła ją już surowość ojca. Jej brat Edmund zdobył uczucie, ale nie rękę Mary Crawford, która wzdragała się zostać żoną młodszego (a więc uboższego) syna, w dodatku pastora, który to zawód wydał jej się nieszczególnie nobilitujący. Pułkownik Fitzwilliam jasno dał do zrozumienia Elżbiecie, że jako młodszy syn lorda nie może ożenić się z panną bez posagu. Pieniądze skłoniły pana Elliota do poślubienia kobiety wprawdzie pięknej i wykształconej, ale będącej tylko córką hodowcy bydła i wnuczką rzeźnika. Dopiero jako bogaty wdowiec zaczął szukać żony ze swojej sfery.

Czasami górę nad rozsądkiem brały jednak uczucia. Pan Darcy mógł znacząco się wzbogacić, poślubiając swoją kuzynkę Annę de Bourgh, ale miłość do Elżbiety (a pewnie też powierzchowność córki lady Katarzyny) sprawiła, że zrezygnował z dużego posagu i nawet jakoś przełknął to, że został szwagrem Wickhama (kuzynka musiała być naprawdę okropna). Również panowie Bingley, Brandon, Tilney, Wentworth, Churchill, Edmund Bertram i wspomniany już Edward Ferrars mogli zrobić lepszy interes, wybierając inną małżonkę, ale kierowali się przede wszystkim własnym sercem (powierzchowność heroin nie była - jak podejrzewam - bez znaczenia).
Panie też nie zawsze były interesowne. Elżbieta Bennet odrzuciła oświadczyny pana Collinsa i - za pierwszym razem - pana Darcy'ego, a Anne Elliot była zdecydowana odmówić swojemu kuzynowi, choć w tym przypadku zgoda oznaczałaby, że zostanie żoną przyszłego baroneta i będzie kiedyś panią w Kellynch Hall.

Powszechnie wiedziano, jakie są dochody krewnych i znajomych, jaki posag przysługuje danej pannie i "ile zyskuje córka w osobie wielbiciela". Sytuacja materialna i rodzinna nowego sąsiada była wszystkim dobrze znana jeszcze zanim wprowadził się do nowej siedziby. Trudno było na dłuższą metę udawać osobę znacznie bogatszą niż w rzeczywistości. Ludzie bardzo dobrze sytuowani mieli co najmniej jeden powóz, odpowiednią siedzibę na wsi, dom w Londynie i koligacje. Łatwiej można się było pomylić co do charakteru drugiej osoby, zwłaszcza panny na wydaniu, czyli dziewczęcia w wieku lat siedemnastu czy dwudziestu. Pozory mogły mylić, szczególnie jeśli towarzyszyła im uroda - tak zwiedziony został m.in. pan Bennet, pan Palmer i Edward Ferrars (przez Lucy Steele). 
(...) na sto osób obu płci nie znajdzie się jednej, która by nie dała się zwieść, wstępując w związek małżeński. Gdziekolwiek spojrzę, widzę, że to prawda. I niewątpliwie tak być musi, skoro ze wszystkich transakcji w tej ludzie najwięcej oczekują od innych, sami będąc najmniej szczerzy.
Młodzi spotykali się najczęściej w domach krewnych i znajomych lub w miejscach publicznych. Z zasady w towarzystwie osób trzecich, co teoretycznie utrudniało bliższe poznanie drugiej osoby. Na przykład państwo Campbell przestrzegali, żeby córka nie spacerowała sama z panem Dixonem - przed ślubem towarzyszyła im zawsze Jane Fairfax (ich kontrola nad samą Jane była najwyraźniej słabsza).


Panny nie podróżowały ani nie mieszkały same (ba, na ogół nawet same nie spacerowały). Katarzyna Morland mogła się wybrać do Bath tylko w towarzystwie państwa Allen, a odesłanie jej bez opieki z Northanger Abbey do domu było świadomą zniewagą ze strony generała Tilneya. Eleonora i Marianna wybrały się do Londynu na zaproszenie pani Jennings (nie mogły liczyć na podobną propozycję ze strony bratowej); kiedy ich opiekunka zajmowała się Charlottą, która właśnie urodziła dziecko, pannom Dashwood szaperonowała lady Middleton. Georgianę Darcy do Ramsgate musiało eskortować - oprócz pani Younge - co najmniej dwóch służących, mniejsza ich liczba byłaby niestosowna. Nie na wiele się to jednak zdało, skoro dziewczyna prawie uciekła z Wickhamem.

Tak, mimo wszystko panny i kawalerowie bywali na ogół wystarczająco sprytni i zdeterminowani (albo naiwni), żeby znaleźć się sam na sam z obiektem swoich uczuć. Charlotta Lucas miała bardzo niewiele czasu, aby oczarować sobą pana Collinsa i nie chciała ryzykować, że pastor wróci do Hunsford, zanim go sobie "zapewni". "Panna Lucas zobaczyła go z okna na piętrze i natychmiast postanowiła spotkać go przypadkowo na ścieżce". Spotkanie okazało się owocne, tego samego dnia para się zaręczyła.


Marianna Dashwood kierowana uczuciem do pana Willoughby'ego pojechała z nim do dworu pani Smith, żeby obejrzeć swoją przyszłą siedzibę, choć było to poważne wykroczenie przeciwko temu, co wypada. Elżbieta Bennet spacerowała sam na sam z panem Darcym lub pułkownikiem Fitzwilliamem, jej siostra Jane - z panem Bingleyem, a Izabella Thorpe przesiadywała w pijalni wód tylko z kapitanem Tilneyem. Lidia musiała przed ucieczką odbyć kilka tête-à-tête z Wickhamem, a Jane Fairfax na pewno spotykała się z Frankiem Churchillem w Londynie albo "u wód". Potem Jane w czasie pobytu w Highbury codziennie rano chodziła na pocztę po listy, żeby jej korespondencja z narzeczonym się nie wydała, ale publicznie twierdziła, że spaceruje tam dla zdrowia.
Idealne warunki do pączkowania romansów stworzył wyjazd sir Thomasa z Mansfield Park. Najpierw pozostawiona sama sobie młodzież wybrała się do Sotherton, majątku pana Rushwortha, i spacerowała tam do woli w różnych konfiguracjach towarzyskich, a potem postanowiła wystawić sztukę "Przysięgi kochanków", której pewne fragmenty krępowały nawet nieco libertyńską pannę Crawford. Nie wszyscy byli aż tak przewrażliwieni - Maria Bertram i Henry Crawford wytrwale ćwiczyli choreografię i podczas prób obejmowali się zdecydowanie częściej i czulej niż to było naprawdę konieczne, zwłaszcza kiedy w pokoju nie było nikogo innego.

Nawet obecność osób trzecich nie zawsze krępowała zakochanych. Jestem pewna, że kiedy Frank Churchill rzekomo naprawiał okulary pani Bates i korygował ustawienie pianina, zdołał wymienić z Jane kilka znaczących spojrzeń, a może i słów. Willoughby obciął Mariannie pukiel włosów, mimo że Małgorzata była w pokoju. "(...) i pocałował je, i zawinął w kawałek białego papieru, i schował do pugilaresu". Zdaje się zresztą, że był to popularny zwyczaj wśród zakochanych - Edward Ferrars nosił pierścionek z puklem włosów swojej pierwszej narzeczonej.


Jeśli jednak młodzi okazywali się nie dość przedsiębiorczy, zyskiwali niekiedy pomoc rodziny lub przyjaciół. Nieoceniona i pomysłowa pani Bennet kazała Jane jechać do Netherfield konno, a nie powozem, bo zanosiło się na deszcz, a gdyby panna zmokła, musiałaby zostać w posiadłości Bingleya na noc. Okazywała potencjalnemu zięciowi "wyraźną i niepotrzebną atencję", proponując, żeby polował na kuropatwy na ziemiach jej męża (wątpię, żeby panu Bennetowi przyszła do głowy taka propozycja). Dobrze znała starą jak świat prawdę, że najkrótsza droga do serca mężczyzny prowadzi przez jego żołądek, więc kiedy Bingley i Darcy złożyli w Longbourn niezapowiedzianą wizytę, nie zaprosiła ich na obiad, "choć jednak prowadziła bardzo dobrą kuchnię, uważała, że co najmniej ryba i pieczyste muszą być podane młodzieńcowi, koło którego tak usilnie zabiegała, i tylko takie menu może zadowolić dumę człowieka o dziesięciu tysiącach rocznego dochodu". Pod koniec tej historii robiła wszystko, żeby Jane i pan Bingley zostali sami - kiedy porozumiewawcze mruganie na pozostałe córki nie pomogło, wyszła z pokoju i wywołała dziewczęta pod pozorem, że musi z nimi nagle pomówić. Nie sposób odmówić panie Bennet skuteczności.

Harriet Smith nie miała tak zapobiegliwej matki, ale mogła liczyć na oddaną przyjaciółkę. Emma Woodhouse bardzo zabiegała o to, żeby pan Elton zakochał się w dziewczynie. Podczas spaceru udawała, że poprawia sznurowadło, żeby trochę zostać w tyle i stworzyć pastorowi i Harriet okazję do wyznań. Posunęła się nawet do zerwania sznurowadła tylko po to, żeby uzasadnić wizytę na plebanii koniecznością pożyczenia zastępczego sznurka. Ciekawa jestem, czy panna Smith rzeczywiście zrobiło się niedobrze u "Astleya", czy może - idąc za przykładem Emmy - chciała mieć pretekst, żeby wesprzeć się na ramieniu pana Martina...

A skoro już o drobnych podstępach mowa. Kapitan Wentworth udał, że zapomniał rękawiczek, żeby wręczyć Anne Elliot list z wyznaniem swoich uczyć. Izabela Thorpe ruszyła w pościg za dwoma panami, którzy przyglądali jej się w pijalni wód - jak tylko wyszli, postanowiła nagle udać się do domu, żeby pokazać Katarzynie swój nowy kapelusz - wcale nie dlatego, że w tym samym kierunku zdążali ci bezczelni panowie. Rodzeństwo Crawfordów ukartowało między sobą podarowanie naszyjnika Fanny Price.

W jaki sposób panny Bennet zawarły znajomość z Wickhamem? Kitty i Lidia zobaczyły go spacerującego po Meryton w towarzystwie pana Denny'ego i "przeszły przez ulicę pod pretekstem, że szukają czegoś w sklepie naprzeciwko, i udało im się wejść na chodnik akurat w chwili, gdy dwaj panowie, zawracając, właśnie tam się znaleźli". Spryciary.


Cóż, kiedy brakowało i urody, i pieniędzy, panna mogła się jeszcze łudzić, że zaimponuje płci przeciwnej intelektem, muzykalnością albo pracowitością.
- Zawsze mnie zdumiewa - wtrącił Bingley - skąd wszystkie młode damy biorą cierpliwość na zdobycie tylu kunsztów.
- Wszystkie młode damy, twoim zdaniem, są w posiadaniu tylu kunsztów? Ależ, drogi Karolu, cóż chcesz przez to powiedzieć?
- Wszystkie. Tak mi się wydaje. Wszystkie malują na drewnie, haftują parawaniki przed kominki i szydełkują woreczki na pieniądze, Nie znam chyba panny, która by tego wszystkiego nie umiała. Jestem też pewien, że nikt mówiąc mi po raz pierwszy o jakiejś młodej damie nie zapomniał nigdy nadmienić, że jest bardzo wykształcona.

Tu, jak pamiętamy, wtrącił się pan Darcy, którego natychmiast poparła panna Bingley:
- Oczywiście! - zawtórowała wiernie jego popleczniczka. - Nie można cenić za wykształcenie kogoś, kto nie wyszedł daleko poza wszystko, co pospolite. Kobieta powinna posiąść dogłębnie muzykę, śpiew, rysunek, taniec i języki nowożytne, wówczas dopiero zasługuje na nazwę posiadającej kunszta. Poza tym w jej sposobie bycia, chodzeniu, w brzmieniu głosu powinno być coś, bez czego nie może w pełni zasługiwać na to określenie.
- Wszystko to winna posiadać - rzekł Darcy a prócz tego rozwijać swój umysł czymś bardziej istotnym: jak najczęstszą lekturą.
Jeśli sytuacja finansowa rodziny na to pozwalała, zatrudniano guwernantki, nauczycieli rysunku, muzyki, francuskiego lub umieszczano dziewczęta na pensji. Wydaje mi się, że najlepiej wykształconymi bohaterkami Austen były Anne Elliot (znała m.in. język włoski) i Jane Fairfax. Mary Bennet się starała, ale wytrwałość nie wystarczy, jeśli brakuje zdrowego rozsądku. Zresztą w Longbourn przykładano stosunkowo niewielką wagę do profesjonalnej edukacji, zatrudniano preceptorów kształcących tylko w dziedzinach, którymi panny Bennet były zainteresowane. Lady Katarzyna była niemile zaskoczona informacją, że tylko dwie z nich grają i śpiewają.


Na pewno wiele dziewcząt szczerze nienawidziło muzyki. Egzercytowały się tylko do czasu, kiedy mogły tego uniknąć, wymawiając się obowiązkami pani domu - mam tu na myśli lady Middleton i panią Suckling. Pani Elton też chyba nie za często popisywała się swoją "wirtuozerią", od kiedy już zdobyła swojego caro sposo - w "Emmie" mowa jest tylko o grze tytułowej bohaterki i Jane Fairfax.

O ile nie wszystkie panny były muzykalne, to chyba wszystkie umiały (i musiały) szyć. Stale miały pod ręką robótkę (cokolwiek to było - może jakiś haft?), która w razie potrzeby mogła pomóc ukrywać uczucia. Elżbieta skupiła się na szyciu, żeby ukryć przygnębienie i rozbawienie podczas oświadczyn pana Collinsa i niepokój w czasie wizyty pana Darcy'ego w Longbourn, już po ślubie Lidii i Wickhama. Emma pochylała się nad robótką, żeby ukryć radość z powodu ostatecznych zaręczyn Harriet i pana Martina. Eleonora dopytywała się o zdrowie pani Edwardowej Ferrars, "biorąc jakąś robótkę ze stołu" (Edward w tym czasie niszczył nożyczki). Przypuszczam, że większość mężczyzn (może oprócz Henry'ego Tilneya) nie potrafiła właściwie ocenić jakości ściegów, ale musiała zauważyć pracowitość panien. Nie wiem, czy do obowiązków żony należało wtedy szycie mężowi koszul, ale np. Katarzyna Aragońska wykonywała je dla Henryka VIII, nawet kiedy król zaangażował się w związek z Anne Boleyn. Poczytywała to sobie za przywilej.


Flirt mógł być etapem znajomości poprzedzającym narzeczeństwo, ale wcale nie musiał. Obyci w świecie młodzi ludzie zachowywali się niekiedy ze swobodą, którą na prowincji interpretowano jako deklarację uczuć. Obie panny Bertram łudziły się, że to właśnie one zostały wybrankami Henry'ego Crawforda, podczas gdy on po prostu postanowił miło spędzić czas, podsycając nadzieje to jednej, to drugiej panny, by ostatecznie przerzucić się na Fanny Price. Również Willoughby długo nie miał poważnych zamiarów wobec Marianny - ot, nudził się w domostwie kuzynki, a panna Dashwood była śliczna, więc sporo czasu spędzał w Barton Cottage. Wickham chyba z zasady schlebiał wszystkim pannom, nawet córkom małomiasteczkowych kupców, z których kredytu korzystał.
Frank Churchill sekretnie związany słowem z Jane Fairfax zachowywał się wobec Emmy tak przyjaźnie, że wszyscy, również panna Woodhouse (przez jakiś czas), byli przekonani o jego poważnych planach. W podobną pułapkę wpadł kapitan Wentworth: tak długo asystował pannom Musgrove, że zaczęto go postrzegać jako narzeczonego jednej z nich, co było mu bardzo nie na rękę, bo zdał sobie sprawę z tego, że nadal kochał Anne.
Niekiedy mylnie oceniano również postępowanie dam: pan Elton ośmielił się sądzić, że zdobył serce Emmy (i zaczął liczyć na trzydzieści tysięcy funtów), podczas gdy ona chciała go ożenić z Harriet - nieślubną córką nie wiadomo kogo.
Z kolei jedyny w swoim rodzaju, szlachetny Edward Ferrars zdołał zwieść samego siebie: był przekonany, że jako człowiek już zaręczony nie zakocha się w innej kobiecie, a jeśli nawet by do tego doszło, to tego nie okaże, a więc jej nie zrani. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło: żyli długo, szczęśliwie i oszczędnie.


Być może ciąg dalszy kiedyś nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.