Impresje

wtorek, 14 października 2014

PRZEŚNIONA REWOLUCJA. ĆWICZENIE Z LOGIKI HISTORYCZNEJ

Tytuł: Prześniona rewolucja. Ćwiczenie z logiki historycznej
Autor: Andrzej Leder
Pierwsze wydanie: 2014

Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Seria historyczna
ISBN: 978-83-63855-61-1
Stron: 207



Kilka miesięcy temu prawie za każdym razem, kiedy włączałam TOK FM, słyszałam o tej właśnie książce - niezmiennie w samych superlatywach. Kupiłam i przeczytałam.
Fakty zaprezentowane w "Prześnionej rewolucji" i omówione w niej procesy nie były dla mnie zupełną nowością, bo na początku tego roku dokształciłam się trochę przy okazji czytania "Onych" Teresy Torańskiej. Profesor Leder z faktów historycznych wysnuwa jednak pewne tezy odnoszące się do - powiedzmy - kondycji społecznej współczesnych Polaków - tezy ciekawe i warte przemyślenia. 

Tytułowa rewolucja najintensywniej rozgrywała się w latach 1939-1956 (czyli w trakcie II wojny światowej i w okresie stalinizmu), a zakończyła się ostatecznie w 1989 roku. Przeorała strukturę społeczną zastaną na terenach dawnej II RP w 1939 roku, "tworząc warunki do dzisiejszej ekspansji klasy średniej, czyli po prostu mieszczaństwa. To zaś oznacza, że utorowała drogę do, najgłębszej być może od wieków, zmiany mentalności Polaków - odejścia od mentalności określonej przez wieś i folwark ku zdeterminowanej przez miasto i miejski sposób życia" [str. 7]. Część społeczeństwa w wyniku tej rewolucji straciła wszystko, ale zdecydowana większość dużo zyskała: status społeczny i materialny ubogich chłopów i prostych robotników znacznie się poprawił; stało się to kosztem ziemiaństwa i Żydów. 

Profesor Leder podkreśla istotny aspekt tych przemian: zostały Polakom narzucone z zewnątrz przez Niemców i Rosjan, przeprowadzone głównie ich rękami, ale duża część społeczeństwa nawet jeśli aktywnie tej rewolucji nie popierała, to przynajmniej milcząco ją akceptowała. Więcej: odczuwała (nie zawsze do końca świadomie) swego rodzaju Schadenfreude i satysfakcję z upadku warstw i społeczności, którym przed wojną musiała się nisko kłaniać, od których musiała kupować i z którymi musiała konkurować na rynku pracy. 

Beneficjenci tych przemian najczęściej niechętnie przypominają sobie o ich genezie i przebiegu, nie powstały w związku z tą rewolucją symbole czy idee zdolne w dłuższej perspektywie zjednoczyć Polaków, zbudować temu nowemu społeczeństwu jakąś wspólną tożsamość, wytworzyć wzajemne zaufanie. Nie wiemy, dokąd teraz zmierza Polska, bo zapomnieliśmy, skąd przychodzimy. 
polska "prześniona rewolucja" nie była zdolna do tworzenia jakiegokolwiek własnego systemu wyobrażeń. Opierająca się na masowym awansie ludności wiejskiej, często tej najbiedniejszej, a więc mającej też dość ubogie "zasoby symboliczne", w dużym stopniu upowszechniła ów "folwarczny" model kultury, który ci ludzie reprezentowali. Typ kultury, w którym miejsce "pana" było puste, bo dawni ziemianie, ścigani przez aparat bezpieczeństwa i piętnowani w setkach kartoteki formularzy personalnych, do owego miejsca nie aspirowali. [str. 182]
Tak naprawdę zdecydowana większość z nas zna dzieje swoich przodków tylko do pokolenia dziadków albo ewentualnie pradziadków. Bo zdecydowana większość z nas wywodzi się z chłopów, a wśród tej warstwy nie było zwyczaju (i nie było możliwości) prowadzenia kronik rodzinnych i gromadzenia pamiątek. Można dziś się zaczytywać opisami "życia elit II RP", zachwycać ziemiańską kulturą i tradycjami, ale trzeba przy tym pamiętać, że te elity mogły sobie tak barwnie poczynać tylko dlatego, że przodkowie większości z nas przez wieki pracowali dla nich najpierw jako pańszczyźniani niewolnicy, potem za głodowe pensje; pogardę dostawali gratis.

W okresie międzywojennym mimo poważnych zmian we wszystkich właściwie dziedzinach życia nadal kluczowe znaczenie miało pochodzenie. Do najbardziej prestiżowych i najlepiej opłacanych stanowisk mogli pretendować potomkowie arystokracji, ziemiaństwa, urzędników czy wojskowych, ale na pewno nie ludzie pochodzący z chłopskich czy robotniczych rodzin. Zresztą w takich zwykłych codziennych sytuacjach zupełnie inaczej traktowano przedstawicieli poszczególnych klas. Szczerze mówiąc, już od jakiegoś czasu wydaje mi się, że w tamtych czasach ludzie myślący i przyzwoici musieli być socjalistami albo przynajmniej powinni sympatyzować z tym ruchem. 

W każdym razie żadne znaki na niebie i ziemi nie zapowiadały, że w strukturze i mentalności polskiego społeczeństwa w krótkim okresie nastąpią - np. pod kierunkiem warstw światlejszych - jakieś rewolucyjne zmiany. A jednak do nich doszło, z tym że rzeczywiście nie jest to fakt jakoś szczególnie eksponowany przez historyków czy polityków. 
Trzeba więc to wypowiedzieć: dla bardzo wielu ludzi wejście w "przygodę" z nowoczesnością odbyło się po żydowskim trupie. To zresztą nadaje nowoczesności w Polsce siną, niezbyt zachęcającą barwę. Sądzę jednak, że obowiązkiem dorosłych Polaków wobec samych siebie jest zadanie sobie pytania: co moi rodzice, co moi dziadowie wtedy robili? [str. 92]
Andrzej Leder upatruje przyczyn tej wybiórczej amnezji m.in. w wypieranym ze świadomości poczuciu winy i wstydu. Mnie się wydaje, że o winie można mówić tylko w odniesieniu do konkretnych osób (np. tych, którzy byli odpowiedzialni za Jedwabne czy nie chcieli zwrócić majątku, który na czas wojny powierzyli im wcześniejsi właściciele), ale raczej nie w stosunku do całego społeczeństwa czy grup społecznych, nie mówiąc już o kolejnych pokoleniach. Człowiek jest pod tym względem autonomiczną jednostką i nie odpowiada ani za winy, ani za zasługi swoich przodków. 

Natomiast wstyd to zjawisko niekoniecznie racjonalne, pojawia się w związku z wydarzeniami, na które jednostka nie zawsze ma jakikolwiek wpływ. Ludzie wstydzą się patologicznych krewnych, biedy, swojego wyglądu itd., ale nigdy nie słyszałam, żeby ktoś się wstydził tego, że jego rodzina uwłaszczyła się na żydowskim albo ziemiańskim majątku. O tym się po prostu nie mówi. 

Chrzest Polski, Grunwald, Rzeczpospolita szlachecka, rozbiory, powstania, odzyskanie niepodległości, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa, komunizm, transformacja - te wydarzenia uchodzą za cezury w naszej historii. Powinno się do nich też zaliczyć wypuszczenie wreszcie chłopów ze wsi wskutek reform zatwierdzonych w Moskwie i zupełną zmianę struktury własności, do której przyczynili się niemieccy i rosyjscy okupanci. Te wydarzenia zadecydowały o kształcie rzeczywistości, w której żyjemy, a jednak chyba faktycznie mniej się o nich mówi niż np. o bitwach sprzed setek lat. 

Czy wprowadzenie do powszechnej świadomości informacji o przebiegu i skutkach "prześnionej rewolucji" zmieniłoby coś w mentalności współczesnych Polaków? Trudno powiedzieć. Może schłodziłoby nieco radykalizm ludzi, którzy postrzegają świat w czarno-białych barwach. Może odebrałoby trochę pewności siebie współczesnym nacjonalistom, którzy chętnie głoszą chwałę oręża polskiego, ale zapominają o istnieniu głębokich podziałów klasowych i wystąpieniach antysemickich, które miały miejsce wcale nie tak dawno - w okresie międzywojennym, wojennym i powojennym.


Książka nosi podtytuł "Ćwiczenie z logiki historycznej" - autorowi "chodzi o to, by z powszechnie znanych faktów, obecnych w kanonicznych pracach historyków, wyprowadzić konsekwencje narzucające się w sensie logicznym, ale nieoczywiste dla potocznej świadomości, a następnie zapytać, dlaczego są one niewidoczne" [str. 9]. Wymaga to, jego zdaniem, odpowiednich narzędzi opisu - w tym przypadku psychoanalizy, przede wszystkim Lacanowskiej (pierwsze słyszę). 
Już we wstępie pojawiły się pojęcia z tej dziedziny i mimo że profesor Leder podaje ich definicje, trudno mi było przez te fragmenty przebrnąć podczas pierwszego czytania, więc je pominęłam i przeszłam od razu do kolejnych rozdziałów. Do psychoanalizy od dawna podchodzę bardzo sceptycznie, najwyraźniej w odróżnieniu od autora i cytowanych przez niego intelektualistów, ale wydaje mi się, że mimo tego uchwyciłam sens książki. 


Często bywa tak, że jedna lektura zachęca do sięgnięcia po kolejną. Po "Prześnionej rewolucji" nabrałam chęci na przeczytanie "Wyprawy w Dwudziestolecie" Czesława Miłosza, pracy Marcina Zaremby pt. "Wielka Trwoga. Polska 1944-1947. Ludowa reakcja na kryzys" i może jakiejś książki Daniela Beauvois. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.