Impresje

sobota, 17 października 2009

PELAGIA I BIAŁY BULDOG

TYTUŁ: Pelagia i biały buldog
AUTOR: Boris Akunin

PIERWSZE WYDANIE: 2000 r.


WYDAWNICTWO: Noir sur Blanc

ROK: 2007

STRON: 330


OCENA: 3/5


Niepozorna i niezręczna siostra Pelagia z rozkazu biskupa wytrwale i efektywnie tropi przestępstwa i zbrodnie w okolicy Zawołżska.

Zawołżsk to prowincjonalna gubernia, gdzieś w carskiej Rosji. Władzę świecką sprawują tam: baron Antoni Antonowicz von Hagenau (nim z kolei rządzi żona), jego zaufany doradca Matwiej Bencjonowicz Berdyczowski - podprokurator izby sądowej oraz ambitny policmajster Feliks Stanisławowicz Lagrange. Do biskupa Mitrofaniusza należy rząd dusz, ale w praktyce gubernator we wszystkim zasięga jego rady. Konsekwencją tej współpracy jest: spadek przestępczości (również korupcji), większe wpływy podatkowe, lepsze nastroje społeczne.

Idylla ta została przerwana przybyciem ze stolicy Włodzimierza Lwowicza Bubiencowa, rewizora Świętego Synodu.
O jego przeszłości wiedziano sporo i nie były to przyjemne sprawki - skandale, uwiedzenia, pojedynki, w końcu pobyt w więzieniu i nagłe nawrócenie. Towarzyszyli mu sekretarz guberialny Tichon Jeremiejewicz Zbawieny, całkowicie oddany Bubiencowowi i służący Marud, o wyglądzie i zachowaniu rozbójnika. Z ich przyjazdem zbiegło się w czasie odkrycie nad rzeką dwóch bezgłowych ciał oraz otrucie dwóch ukochanych psów ciotki biskupa Mitrofaniusza.

Sprawę buldogów władyka Mitrofaniusz powierza zakonnicy Pelagii, kŧóra udaje się do Drozdowki, majątku generałowej Tatiszczewej, aby rzecz wyjaśnić. Biskup na miejscu próbuje pozbyć się Bubiencowa, który o wspomniane morderstwo i dekapitację oskarża działającą jakoby w tej guberni sektę i burzy błogi spokój prowincji. Wkrótce okaże się, że obie sprawy mają ze sobą wiele wspólnego. Ginie kolejny pies, giną ludzie, wybuchają towarzyskie skandale. Ale, oczywiście, siostra Pelagia nie zawiedzie pokładanej w niej nadziei.

Książka całkiem zabawna, akcja stopniowo nabiera rozpędu, a zakończenie jest zaskakujące i trudno się go domyślić (mnie się nie udało). Boris Akunin zrobił też wszystko, żeby czytelnicy polubili siostrę Pelagię: jest ruda, piegowata, niezręczna, wysportowana, uparta, inteligentna, ciekawska, ale... Nie mogłam, no nie mogłam ze spokojem czytać o jej pokorze wobec zwierzchnika, biskupa Mitrofaniusza, któremu była bezwzględnie posłuszna i traktowała niemal jak samego Boga, a którego poglądy na rolę kobiety w społeczeństwie wyglądały tak:

"Mitrofaniusz zawsze powtarzał, że mężczyznę żona czyni, i myśl swoją objaśniał obrazowo z pomocą matematycznej alegorii. Mężczyzna to niby jedynka, a kobieta – zero. Kiedy każde żyje z osobna, to on wart jest niewiele, ona zaś w ogóle nic, ale wystarczy, by wzięli ślub, i powstaje pewna nowa liczba. Jeśli żona jest udana, to staje za jedynką i jej siłę powiększa dziesięciokrotnie. A jeśli kiepska, to pcha się naprzód i tyleż razy mężczyznę osłabia, zamieniając go w zero i jedną dziesiątą."

Wiem, jestem skrzywiona, ale przeszkadzało mi to w polubieniu Pelagii. Tak jak zaślepienie Wokulskiego Izabelą bardzo utrudniało mi dokończenie szkolnej lektury. Ja po prostu już tak mam - nie lubię patrzeć, jak ktoś się błaźni. Z drugiej strony władyka to też w sumie ciekawa postać. Były asceta, obecnie sybaryta, charyzmatyczny kapłan, świetny zarządca, człowiek inteligentny, tolerancyjny i szanowany. Jednocześnie odrobinę próżny, z czego sam zdaje sobie sprawę. Gdyby nie ta dyskryminacja kobiet nawet bym go polubiła. Bubiencow to już na pierwszy rzut oka obłudna szuja, dążąca po trupach do kariery - także i ta postać się autorowi udała.

Podczas lektury tego kryminału cały czas przypominał mi się film "U Pana Boga za piecem". Tam też rzecz działa się na prowincji, którą twardą ręką rządził miejscowy ksiądz. Z tym, że w powieści Akunina wszystko odbywa się na nieco większą, gubernialną w końcu, skalę. No i dotyczy raczej wyższych, głównie szlacheckich sfer. A zamiast księdza mamy biskupa, i to prawosławnego.
Drugie skojarzenie to "Kroniki braciszka Cadfaela" Ellis Peters, o których kiedyś tu pisałam; tam też śledztwo prowadził zakonnik. W "Imieniu róży" również, ale to nie ta klasa literatury.

Podsumowując - fajna książka, gdy akurat mamy ochotę na coś lżejszego i na poprawę humoru. Powstały jeszcze dwie powieści o zakonnicy Pelagii, nie wykluczam, że kiedyś po nie sięgnę.

3 komentarze:

  1. A ja bym ten cytat i podobne uwagi potraktowała jako ironię, bo z tego co pamiętam Akunin był raczej prześmiewcą niż moralizatorem:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Pelagia jest pokorna w całej tej książce i w dwóch następnych pewnie też, a jest to postawa, której ja nie mogę wybaczyć:) Nawet taka Jane Eyre potrafiła się postawić Rochesterowi w romansie, dlaczego Akunin nie pozwolił na to zakonnicy w "kryminale prowincjonalnym"? Mnie takie "ironie" jakoś nie śmieszą...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli będę miała okazję, przeczytam tę książkę i sama się przekonam, bo tej akurat nie miałam nawet w ręku, więc nie zamierzam dalej hipotetyzować;-)

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.