Wielbicielką stylu Elizabeth Gaskell na pewno nie zostanę, ale muszę pochwalić dwie ekranizacje jej twórczości, dokładniej: dwa seriale. Oba powstały w ubiegłej dekadzie i może wszyscy oprócz mnie już dawno je widzieli, ale dla mnie to było małe odkrycie:).
Najpierw obejrzałam "Cranford", mimo że książek jeszcze nie czytałam. W moim przypadku to kolejność trochę nietypowa. Są dwa sezony: pierwszy składa się z 5 odcinków, a drugi z dwóch dłuższych. Pierwszy podobał mi się o wiele bardziej, kolejny wydał mi się kręcony trochę na siłę. W serialu gra plejada fantastycznych aktorów: Judy Dench, Eileen Atkins, świetna Imelda Staunton... właściwie powinnam wymienić całą obsadę.
Fabułę można streścić następująco: małe angielskie miasteczko (plus dwór) w obliczu nieuchronnie zbliżającej się nowoczesności, której najbardziej sugestywną, bliską i groźną emanacją staje się kolej. Bywa wzruszająco i bywa zabawnie. Nie wiem, jak się ma serial do powieści, ale bardzo mi się spodobał.
Fabułę można streścić następująco: małe angielskie miasteczko (plus dwór) w obliczu nieuchronnie zbliżającej się nowoczesności, której najbardziej sugestywną, bliską i groźną emanacją staje się kolej. Bywa wzruszająco i bywa zabawnie. Nie wiem, jak się ma serial do powieści, ale bardzo mi się spodobał.