Autor: Maximilian Rudwin
Pierwsze wydanie: 1931
Tłumaczenie: Jacek Illg
Wydawnictwo Znak
Seria Mity, Obrazy, Symbole
ISBN: 83-7006-873-1
Stron: 370
Ocena: 4/5
Podobnie jak wielu Polaków nie wierzę w piekło, jednak w przeciwieństwie do większości z nich nie wierzę też w tę drugą stronę (choć, przyznaję, nie zawsze tak było). Nie mogłam jednak pozostać zupełną ignorantką w sprawach boskich i diabelskich, skoro wychowywałam się i mieszkam w kraju europejskim, w którym religia odgrywa tak znaczną rolę. Spora część naszej kultury ma chrześcijańskie korzenie. Wielu wybitnych artystów, pisarzy, poetów było osobami wierzącymi albo religię kontestującymi; w każdym razie trzeba poznać ich poglądy na te sprawy, aby właściwie interpretować ich dzieła. Dzięki Maximilianowi Rudwinowi możemy się dowiedzieć, jak zmieniał się literacki wizerunek diabła na przestrzeni wieków, do 1931 roku, w którym ta książka została opublikowana. Łatwo znaleźć w internecie informacje o innych dziełach pana Rudwina, ale o nim samym dowiedziałam się niewiele ponad to, że był doktorem na Uniwersytecie Illinois. Opisuje przede wszystkim literaturę angielską, francuską i niemiecką, ale sięga też czasami po wierzenia semickie, a i parę "polskich" wstawek się tu znalazło. W kilku miejscach sygnalizuje swoje osobiste przekonania (był osobą wierzącą), ale generalnie pisze dość obiektywnie, a wiele absurdalnych relacji dotyczących "demonów ciemności" przedstawia wyraźnie z przymrużeniem oka, nawet jeśli ich autorami były osoby duchowne czy konsekrowane.
Książkę czytało mi się przeważnie bardzo dobrze, choć utknęłam na trochę w rozdziałach dotyczących paktów z diabłem. W całym dziele, a w tych rozdziałach szczególnie, autor streszcza lub wymienia utwory zapewne dobrze znane w jego czasach, ale dla dzisiejszego czytelnika już niekoniecznie takie interesujące.
Maximilian Rudwin przytacza mnóstwo ciekawostek - dowiedziałam się, kim była Walpurgia; dlaczego na dachach gotyckich kościołów umieszczano rzeźby potworów; że ani Marlowe, ani tym bardziej Goethe nie wymyślili legendy o Fauście itd. Teraz jeszcze bardziej podzielam zdumienie Mistrza, który nie mógł zrozumieć, dlaczego Berlioz nie rozpoznał Wolanda.
Kilka zdań o polskim wydaniu. Zapomniano chyba o indeksie omówionych utworów literackich, o którym Maximilian Rudwin wspomina w przedmowie. Szkoda. Myślę, że bardzo by się przydał osobom, które głębiej interesują się tą tematyką. W paru miejscach kilka słów pod rząd jest źle wydrukowanych (nie ma polskich znaków). Nie rozumiem też, dlaczego nie podaje się polskich tytułów omawianych utworów, przynajmniej tych, które ukazały się w Polsce. Dolne marginesy są wystarczająco szerokie i choćby tam można było umieścić stosowne przypisy. Pochwalę wydawnictwo za dobrą jakość reprodukcji, zwłaszcza kolorowych.
***
Wybrałam parę interesujących cytatów - zachęcam do lektury. Pogrubienia są mojego autorstwa.
W istocie, Diabeł jest równie stary jak sam człowiek. Może on być wywodzony z animistycznej koncepcji Natury, dostrzegającej za naturalnymi zdarzeniami aktywne, twórcze duchy. Dla człowieka pierwotnego myślenie o siłach Dobra i Zła oznaczało ich personifikację. Dobre wydarzenia przypisywał on dobrym duchom, złe zaś - duchom złym. Na późniejszym etapie rozwoju myśli ludzkiej demony stojące za dobrymi czynami podporządkowane zostały dobremu bóstwu, a demony stojące za złymi czynami podporządkowano złemu duchowi. W ten sposób Diabeł wkroczył w ludzką myśl i pozostał w niej po dzień dzisiejszy. Szatan jest więc wcieleniem ludzkiego szaleństwa. Ludzki umysł padł ofiarą własnego strachu. (str. 12-13)
***
Maximilian Rudwin cytuje wypowiedź Williama Blake'a o Miltonie (w odniesieniu do "Raju utraconego"):
Milton pisał skrępowany o aniołach i Bogu, swobodnie zaś o diabłach i piekle, dlatego, iż był on prawdziwym poetą i należał do partii Diabła, nawet o tym nie wiedząc". (str.19)
***
Diabeł nie powinien być ludzki, lecz musi mieć wystarczająco dużo wspólnego z ludzką naturą, żeby grać rolę zrozumiałą dla ludzkich istot. (str. 23)
***
Próbując pogodzić ze sobą dwa przeciwstawne fragmenty, odnoszące się do ukarania zbuntowanych aniołów (Ap 12,9 i 20,3), kilku Ojców Kościoła sądziło, że nie wszyscy zwolennicy Szatna zostali strąceni razem z ich przywódcą do piekła i zakuci w łańcuchy. Część z nich pozostała na ziemi, żeby kusić człowieka. To mogło sugerować, że ci aniołowie, którzy nie zostali strąceni na dno piekieł, lecz wygnani na naszą ziemię, zajęli neutralne stanowisko w rywalizacji pomiędzy Panem i Lucyferem. Nie jest rzeczą powszechnie wiadomą, że podczas wojny domowej w niebie nie wszyscy aniołowie podzielili się na dwa przeciwstawne obozy. Było wiele duchów, które oparły się stronniczej pasji, trzymając się z dala od całego konfliktu, i odmówiły włożenia munduru. Domagały się respektowania ich prawa do nieuczestniczenia w wojnie, której nie wywołały i w której nie miały żadnego interesu. Gdy Pan pokonał swego nieprzyjaciela i strącił go i jego legionistów w otchłań, nie wypędził przy tym neutralnych aniołów do piekła, lecz chcąc dać im jeszcze jedną okazję do dokonania wyboru pomiędzy Nim i Jego przeciwnikiem, strącił ich na zmienię, gdzie przeniosła się scena walki. Z tych aniołów, którzy poślubili śmiertelne niewiasty, rozwinęła się rasa wyraźnie kontrastująca z rodziną ludzką. Ona to dostarczyła ludzkości proroków i poetów, reformatorów i rewolucjonistów. Wszyscy wielcy ludzie w każdym czasie i w każdym miejscu należeli do owej tajemniczej rasy, do której przynależność nie była dziedziczna, jak w przypadku innych ras, lecz jej cechy pojawiały się to tu, to tam, w regularnych odstępach czasu, w rodzinach ludzkich. Potomkowie tego związku synów Boga i córek człowieka byli zawsze w pierwszych szeregach tych, którzy pragnęli pokoju i czuli odrazę do zbrodni. Spośród nich rekrutowali się dzielni wojownicy w odwiecznym konflikcie pomiędzy Dobrem i Złem o panowanie nad światem. Nie było walki toczonej w obronie ludzkiej godności, w której by nie uczestniczyli; nie było więzienia, w którym trzymano więźniów sumienia, gdzie by ich nie było. Sami dawno już dostąpili zbawienia, ale nie wrócą do nieba, dopóki nie zbawią wszystkich ludzi. (str. 29)
Ładna teoria, prawda?
***
Diabeł, jako upadły anioł, jest naturalnie "duchem w formie i treści" - ale otrzymał moc ukazywania się oczom człowieka w materialnej postaci już od pierwszego stulecia ery chrześcijańskiej. Jako przeciwnik cielesnych świętych, stał się w sposób konieczny i niewątpliwy bardziej materialny, niż był jako niewidzialny przeciwnik duchowych aniołów. Chociaż w rzeczywistości bezcielesny, może on, swą wewnętrzną mocą, powołać do życia każdy rodzaj ciała, w jakim spodoba mu się zamieszkać albo jaki najlepiej przyczyni się do powodzenia każdego zamierzonego zła. (str. 48)
***
Wiara w diaboliczny charakter kota przetrwała do dzisiaj i podzielało ją nawet wielu współczesnych poetów. Goethe, niemiecki poeta i myśliciel, powiedział otwarcie, że wierzy w to, iż w czarnych kotach kryje się Zły. Francuscy sataniści Baudelaire i Huysmans uwielbiali to zwierzę. Verlaine w poemacie Femme et chatte (1866) przedstawia kota jako personifikację Diabła, a kobietę jako bardzo blisko z oboma spokrewnioną. “Kot”, jak pisze Théophile Gautier w eseju o Baudelairze (1868), “wygląda na takiego, co zna ostatnią sabatową kronikę i chętnie otrze się o chromą nogę Mefistofelesa”. (str. 54)
***
Hugo van der Goes, Grzech pierworodny, lewa część tryptyku, przed 1470 |
Wyobrażenie Diabła w scenie kuszenia Ewy jako węża z głową kobiety sięga nie dalej niż do Średniowiecza. Według Bedy Czcigodnego, Lucyfer postanowił kusić Ewę właśnie za pośrednictwem węża posiadającego kobiecą głowę, ponieważ “podobieństwa się przyciągają”. (str. 56)
***
Według polskiej książki Witolda Bunikiewicza Żywoty Djabłów polskich (1930), można odbyć podróż do piekła nawet z Polski. W Warszawie pewien dominikanin znalazł wejście zatarasowane ogromnym głazem. Zakonnik ten odsunął kamień i wgramolił się do ciemnego otworu, lecz nie dotarł zbyt daleko, gdyż wyziewy piekielne ogarnęły go i pozbawiły przytomności. Dlaczego tak się stało? Ponieważ ów braciszek, pewny siebie i pyszny, nie wyznał przedtem swoich grzechów i nie powiedział swemu przeorowi o planowanej wyprawie, za co został słusznie ukarany. Być może, zobaczył on coś w dolnych regionach, i dlatego mnisi i misjonarze rozmaitego autoramentu, w Polsce i w innych krajach, mają tak wiele do powiedzenia o piekle. (str. 67)
***
Wierzono, że piekło zlokalizowane jest gdzieś na dalekiej Północy (Jb 26, 6-7)*. Położenie piekła na scenie średniowiecznej było generalnie na północy. W didaskaliach do sztuki The Castle of Perseverance, najstarszego angielskiego moralitetu, platforma Beliala wyraźnie umieszczona jest po stronie północnej. Milton w Raju utraconym (689) idzie wyraźnie w tym względzie śladami tradycji średniowiecznej.
Wiara w to, że Północ jest władztwem Diabła, wydaje się tłumaczyć kościelną zasadę, że północna strona przykościelnego cmentarza jest uważana za teren nie poświęcony i zarezerwowana jest dla samobójców. Jeżeli wejście do kościoła jest od strony zachodniej, jako że znajdujący się naprzeciw ołtarz musi być po stronie wschodniej, wierni wchodzący do kościoła mają północ po prawej ręce. Dlatego lewa strona była zawsze miejscem opozycji i stała się praktycznie jej synonimem. (str. 74)
*Przypuszczam, że autorowi chodziło tu o Księgę Hioba.
***
Wielu współczesnych pisarzy, którzy z pewnością nigdy nie zostaną kanonizowani, to ludzie bezwzględnie wierzący w Diabła. E.T.A. Hoffmann, najbardziej znany twórca beletrystyki fantastycznej w Niemczech, mocno wierzył w Belzebuba. Pisarz ten posiadał ustalone przeświadczenie, że kiedy coś dobrego przydarzy się człowiekowi, zła moc zawsze czai się w tle, by udaremnić dobroczynne działanie. "Diabeł", zwykł mawiać Hoffmann, "położy swoje kopyta na wszystkim, jakkolwiek dobre byłoby to na początku". Ów pisarz żył w ciągłym strachu przed Diabłem. Wierzył, że w rezultacie jakiejś transakcji Zły uzyskał władzę nad jego duszą, która nie może już uniknąć wiecznego potępienia. Biedak był przekonany, że nieprzyjaciel ludzkości stał za nim w trakcie pisania i spoglądał mu przez ramię. Tak bardzo bał się Diabła, że często budził w nocy żonę i błagał ją, by czuwała razem z nim i chroniła go, kiedy pracuje nad swym dziełem. (str. 130)
***
Podobieństwa pomiędzy wiarą a obrządkiem pogańskim i chrześcijańskim Ojcowie Kościoła tłumaczyli jako diabelską trawestację boskich prawd. Kiedy wczesnochrześcijańscy misjonarze odkryli, że pogańskie obrzędy i ceremonie były identyczne z ich własnymi, mogli wytłumaczyć ten fakt jedynie przyjmując, że Diabeł w swych staranich o wypaczenie prawdy naśladuje dokładnie szczegóły boskich sakramentów w misteriach ku czci bożków. Doktorzy Kościoła zakładali, iż na długo przed nadejściem chrześcijaństwa Szatan umieścił idee chrześcijańskie w głowach pogan, aby skołować wiernych. Ojcowie Kościoła przyjęli, że podsłuchawszy słowa natchnionych proroków, Przeciwnik poznał zamiary Wszechmogącego i uprzedził je, dokonując serii bluźnierczych imitacji (Justyn Męczennik, Apologia, I, 54). (str. 142)
***
Głównym obrzędem przy poświęcaniu kościoła jest wypędzenie z niego Diabła. Demony wygnane w ten sposób z wnętrza świątyni sadowią się na jej dachu. Ten pomysł wyjaśnia obecność gargulców na średniowiecznych katedrach. (str. 156)
***
Dominacja kobiet nad mężczyznami w kulcie czarownic jest łatwo wytłumaczalna przez fakt, że kobiety są bardziej konserwatywne od mężczyzn i mocniej trzymają się dawnych wierzeń i tradycji. Jednakże Jules Michelet twierdzi, iż tak wiele przedstawicielek słabszej płci w Średniowieczu oddawało się Szatanowi dlatego, że Szatan podnosił kobietę z niskiej pozycji, w jakiej utrzymywał ją Kościół. Jego portret średniowiecznej czarownicy zawiera więcej poezji niż historii. Według opinii Micheleta, jest ona zwiastunem współczesnego reformatora i przyrodnika. Nie ma ojca, ani matki, ani syna, ani męża, ani rodziny. Była fenomenem, aerolitem niewiadomego pochodzenia. Jej mieszkaniem były niedostępne miejsca, gęstwy jeżyn, dzikie wrzosowiska, gdzie cierniom i ostom zabraniano się zbliżać. Nocowała pod starym kromlechem. Jeśli ktoś ją tam znalazł, czuła się odeń odseparowana obopólnym strachem; otaczał ją pierścień ognia, a jednak była kobietą. Jej prawdziwe życie, choć wydawało się straszne, napinało i wzmacniało jej kobiecą energię. "Możesz zobaczyć ją obdarzoną dwoma darami. Jednym z nich jest inspiracja czystym szaleństwem, które na pewnym stopniu staje się poezją, jasnowidzeniem, głębią intuicji, zręczną łatwością mowy, mocą szczególnej wiary w siebie pomimo wszystkich rozczarowań. [...] Z tego daru wypływa inny - wspaniała moc poczęcia bez niczyjej pomocy". Lecz obecnie czarownica nie ma nic do powiedzenia. "Jej prochy zostały rozrzucone na wietrze". Zginęła głównie na skutek postępu tych nauk, które od niej biorą początek, za sprawą lekarza, przyrodnika, dla którego tak się kiedyś namęczyła. (str. 178-179)
***
Wiciana, Johann Jakob Wick |
Główne zgromadzenie czarownic miało miejsce w wigilię maja (30 kwietnia), który to dzień nazywany był czasem Toodmas w Wielkiej Brytanii, a w Niemczech Nocą Walpurgii [20], oraz w wigilię listopada (31 października), zwaną Halloween. (str. 181)
[20] Walpurgia była angielską świętą, która towarzyszyła swojemu wujowi, św. Bonifacemu, w podróży do Niemiec w VIII wieku, by pomóc mu w założeniu domów zakonnych. Jej święto przypada na 1 maja, który jest również wielkim pogańskim świętem wiosny, oczernianym przez pierwszych chrześcijan jako oddawanie czci Diabłu. W rezultacie dziwnej ironii tego zbiegu okoliczności imię dobrej świętej zaczęto kojarzyć z tym "bezbożnym karnawałem", w który chrześcijańska wyobraźnia przekształciła pierwszomajowe obrzędy.
***
Wierzono, że wyznawcy Diabła spotykają się w czwartki, by uprzedzać mahometan, którzy gromadzili się na adoracji swego boga w piątki, Żydów, obchodzących swój dzień odpoczynku w soboty, oraz chrześcijan, którzy oddawali cześć Bogu w niedziele.
Główna część obrzędu sabatu czarownic składała się z hymnów i modlitw skierowanych do Diabła. Kiedy kończyły się obrzędy religijne, zaczynała się uczta, na której spożywano najwyborniejsze wina i najwyśmienitsze mięsiwa. Podczas uroczystości nigdy nie używano soli. Diabeł, będący spadkobiercą starożytnych demonów śmierci, pojawiał się w całym europejskim folklorze jako śmiertelny wróg soli, czynnika konserwującego. Sól używana była w Średniowieczu do egzorcyzmów. W Kościele katolickim dziecku w dalszym ciągu daje się sól przy chrzcie, aby odpędzić Diabła. "Gdy siedzę przy stole i nie czuję głodu", powiada Richalmus, mnich z zakonu cystersów, opat Schoenthalu w Württemberdze, żyjący w pierwszej połowie XIII wieku, "jak tylko wezmę trochę soli, apetyt, którego pozbawił mnie Diabeł, powraca; kiedy po chwili apetyt znowu znika, znowu biorę sól i znów jestem głodny". (str. 182)
***
W pierwszych wiekach ery chrześcijańskiej Kościół ignorował tę tajemniczą pozostałość starożytnego pogaństwa i nie dawał wiary pogmatwanej masie zabobonów nagromadzonych wokół czarnej magii jako ich zaczątka. Biskupi dokument z IX wieku gani za rozpowszechnioną wśród naiwnego ludu wiarę w nocne podróże powietrzne podejmowane przez wyuzdane kobiety na rozkaz Diabła. Dopiero kilka wieków później Kościół w pełni uwierzył w te zabobony i prześladował wszystkich podejrzewanych o uczestnictwo w biesiadach, które wcześniej uznawał za zwykłe urojenia. (str. 182-183)
***
Każde odkrycie naukowe, każdy wynalazek materii, służące człowiekowi, dokonywane były - jak sądzono w Średniowieczu, a w krajach katolickich jeszcze przez długie wieki - z pomocą Diabła. (str. 275)Duchowni zaliczali do diabelskich sztuczek także siłę parową. Papież Grzegorz XV nazwał parę wynalazkiem Szatana. Księża bez trudu szerzyli nieufność wobec odkryć naukowych wśród mas biednego i ciemnego ludu wiejskiego. (str. 277)Polscy wieśniacy nazywają radio "diabelską skrzynką". Pewien posiadacz odbiornika radiowego w tym kraju został niedawno zamordowany przez swych wiejskich sąsiadów, którzy na swe usprawiedliwienie twierdzili, że radio zniszczyło ich plony. Nawet urządzenia sanitarne przypisywano Diabłu. Piotr, sługa Boży, opat Cluny, żyjący w XII wieku, widział Lucyfera czającego się w ustępach. (str. 278)
***
Alfred Rethel, Taniec Śmierci III, Śmierć grająca na skrzypcach |
Diabłu przypisywano powszechnie wynalazek muzyki. (str. 282)
Chociaż Diabeł gra równie dobrze na wszystkich instrumentach, wydaje się, że preferuje skrzypce. w średniowieczu mówiono o nim, że posiada własne skrzypce, za pomocą których zmuszał całe miasta, dziadków i wnuków, mężczyzn i kobiety, dziewczęta i chłopców, do tańczenia - tańczenia dopóty, dopóki nie padali martwi z wyczerpania. (str. 283)
Śmierć, najbliższa kuzynka Diabła, jeśli nie jest alter ego, także przedstawiana jest, w Tańcu Śmierci, jako odprowadzająca dusze do piekła przy akompaniamencie wesołych dźwięków diabelskich skrzypiec. (str. 285)
***
John William Waterhouse, Magiczny krąg |
Ojcowie Kościoła wierzyli, że Szatan doprowadził do upadku ludzi za pomocą kobiecych wdzięków. Wszystkie kobiety uważano za córki Diabła, a wszystkich mężczyzn za omamionych przez te czarodziejki Szatana. Św. Paweł wyraził przerażenie wdziękami kobiet. Wyznał, iż tylko dzięki najsilniejszej praktyce wiary mógł przebywać w ich towarzystwie i pozostawać bezgrzesznym. Ponieważ Szatan jest wiecznym kusicielem, więc i kobieta jest w oczach Kościoła wiecznym narzędziem pokusy - instrumentum Diaboli, najskuteczniejszym z "płaszczyków", pod którymi Diabeł poluje na nieśmiertelne ludzkie dusze. Św. Cyprian powiedział: "Kobieta jest instrumentem wykorzystywanym przez Złego do opanowania naszych dusz", a św. Tertulian zwracał się do płci pięknej w następujących słowach: "Kobieto, powinnaś chodzić w czerni i popiołach, z bladymi oczami pełnymi łez żalu, abyśmy mogli zapomnieć, że byłaś destrukcją człowieka. Kobieto, ty jesteś bramą piekielną". (...)
Wielu myślicieli i pisarzy podziela, jak się zdaje, opinie Ojców Kościoła o kobiecie. Wiara w to, iż kobieta stanowi instrument Szatana w jego dziele kuszenia, jest niemal powszechna wśród współczesnych. Niemiecki poeta i dramatopisarz Lessing w XVIII wieku twierdzi: "Ręka kobiety jest często rękawiczką, w której Szatan ukrywa swój pazur". (...)
Naturalną kobiecą skłonność do zła wyraził Goethe w następujących wersach:Gdybym żyła w tamtych czasach, bez wątpienia byłabym czarownicą.
Bo gdy do czarcich bieżym wrót,
Kobiecy nas wyprzedza ród. (Faust, I, 3994-3995)
(str. 294)
***
Diabeł nigdy nie opuszczał świata literatury, tak jak nigdy nie brakowało go w sferze polityki. Chociaż tematyka literatury może się ciągle zmieniać, ten Demon był obecny na każdym etapie literackiej ewolucji. Wszystkie szkoły literackie w różnych okresach i językach nastawiały się, świadomie czy nieświadomie, na przedstawianie i interpretowanie Diabła, a każda z tych szkół traktowała go w charakterystyczny dla siebie sposób. Musimy pamiętać, że Diabły podlegają modzie tak samo jak stroje; i to, czym jest Diabeł w danym stuleciu czy wdanym kraju, może nie zdać egzaminu w innym. Każda generacja i każdy naród mają specjalnego i odmiennego Diabła, odpowiedniego do swego temperamentu. Szatan odzwierciedla wiarę i filozofię danego okresu, narodu i osobowości. (str. 304)
***
Diabeł popiera rozwój cywilizacji, ponieważ jest tym, czym uczynili go ludzie. Skorzystał w charakteryzacji ze współczesnej tendencji niwelującej. Obecnie postaci nadprzyrodzonych, tak jak ich ludzkich twórców, nie maluje się ani całkowicie biało, ani całkiem czarno, lecz w różnych odcieniach szarości. Diabeł, jak trafnie zauważył Renan, głównie czerpie korzyści z relatywistycznego punktu widzenia, który przeważa dziś w ocenach etycznych i który nie dopuszcza już sztywnych interpretacji dobra i zła ani ścisłego podziału ludzi na świętych i grzeszników. Duch Zła jest lepszy, niż był, ponieważ zło nie jest już takie złe jak kiedyś. (str. 309)
I to jest to, na co będę polować w bibliotekach:)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie czytam boga urojonego Dawkinsa
OdpowiedzUsuńale wybrane fragmenty książki, które wybrałaś, bardzo ciekawe. Autor ma chyba bardzo ładny styl.
Przed lekturą obawiałam się właśnie, że styl autora może być niestrawny, jak to często bywa z książkami pisanymi dawno temu i chyba dla nieco innego rodzaju odbiorców niż ja. Tymczasem czytało mi się to naprawdę dobrze.
OdpowiedzUsuńWybrałam fragmenty, które wydały mi się ciekawe, a to jest zawsze kwestia gustu, tutaj - również przekonań.
Nie czytałam jeszcze żadnej książki Dawkinsa, choć na podstawie tego, co o nim słyszałam, podzielam wiele jego poglądów. Profil Twojego bloga jest trochę inny, ale mam nadzieję, że opiszesz u siebie wrażenia z lektury:)
niestety profil mojego bloga to ostateczne kryterium.
OdpowiedzUsuńMogę napisać, że książka mi sie podoba, chociaż jak na mój gust nieco łopatologiczna. Ale ona w sumie nie jest chyba dla zdeklarowanych ateistów, ale dla tych nie-zdeklarowanych (jeszcze) ;-)