Gustaw
(...)
(Mocniej, gniewny)
Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!
Postaci twojej zazdroszczą anieli,
A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!...
Przebóg! tak ciebie oślepiło złoto!
I honorów świecąca bańka wewnątrz pusta!
Bodaj!... Niech, czego dotkniesz, przeleje się w złoto;
Gdzie tylko zwrócisz serce i usta,
Całuj, ściskaj zimne złoto!
Ja, gdybym równie był panem wyboru,
I najcudniejsza postać dziewicza,
Jakiej Bóg dotąd nie pokazał wzoru,
Piękniejsza niźli aniołów oblicza,
Niźli sny moje, niźli poetów zmyślenia,
Niźli ty nawet... oddam ją za ciebie,
Za słodycz twego jednego spojrzenia!
Ach, i gdyby w posagu
Płynęło za nią wszystkie złoto Tagu,
Gdyby królestwo w niebie:
Oddałbym ją za ciebie!
Najmniejszych względów nie zyska ode mnie,
Gdyby za tyle piękności i złota
Prosiła tylko, ażeby jej luby
Poświęcił małą cząstkę żywota,
Którą dla ciebie całkiem poświęca daremnie!
Gdyby prosiła o rok, o pół roka,
Gdyby jedna z nią pieszczota,
Gdyby jedno mgnienie oka,
Nie chcę! nie! i na takie nie zezwolę śluby.
(Surowo)
A ty — sercem oziębłym, obojętną twarzą,
Wyrzekłaś słowo mej zguby
I zapaliłaś niecne ogniska,
Któremi łańcuch wiążący nas pryska,
Które się wiecznym piekłem między nami żarzą,
Na moje wieczne męczarnie!
Zabiłaś mię zwodnico! Nieba cię ukarzą!
Sam ja... nie puszczę bezkarnie,
Idę, zadrżyjcie odmieńce!
(Dobywa sztylet i ze wściekłą ironią)
Błyskotkę niosę dla jasnych panów!
Ot, tym wina utoczę na ślubne toasty...
Ha! wyrodku niewiasty!
Śmiertelne ścisnę wkoło szyi twojej wieńce!
Idę jak moję własność do piekła zagrabić,
Idę!...
(Wstrzymuje się i zamyśla)
O nie, nie... nie... żeby ją zabić,
Trzeba być trochę więcej niż pierwszym z szatanów!
Precz to żelazo!
(chowa)
niech ją własna pamięć goni,
(Ksiądz odchodzi)
Niech ją sumienia sztylety ranią!
Pójdę, lecz pójdę bez broni,
Pójdę tylko spojrzeć na nią.
W salach, gdzie te od złota świecące pijaki
Przy godowym huczą stole,
Ja w tej rozdartej sukni, z tym liściem na czole,
Wnijdę i stanę przy stole...
Zdziwiona zgraja od stołu powstała,
Przepijają do mnie zdrowiem,
Proszą mnie siedzieć: ja stoję jak skała,
Ani słowa nie odpowiem.
Plączą się skoczne kręgi przy śpiewach i brzęku,
Prosi mię w taniec drużba godowa,
A ja z ręką na piersiach, z listkiem w drugiem ręku,
Nie odpowiem ani słowa!
Wtem ona z swoim anielskim urokiem,
"Gościu mój, rzecze, pozwól! niech się dowiem,
Skąd przychodzisz, kto jesteś?" - Ja nic nie odpowiem;
Tylko na nią cisnę okiem,
Ha! okiem! okiem jadowitej żmije,
Całe piekło z mych piersi przywołam do oka;
Niech będzie ślepą, martwą jak opoka,
Na wskróś okiem przebiję!
Wgryzę się jak piekielny dym pod jej powieki
I w głowie utkwię na wieki.
Będę jej myśli czyste przez cały dzień brudził,
I w nocy ją ze snu budził.
(Powolniej, z czułością)
A ona tak jest czuła, tak łacno dotkliwa,
Jako na trawce wiosenne puchy,
Które lada zefiru zwiewają podmuchy
I lada rosa obrywa.
Każde wzruszenie moje natychmiast ją wzruszy,
Każdy przyostry wyraz zadraśnie;
Od cienia smutku mego jej wesołość gaśnie:
Tak znaliśmy nawzajem czucia wspólnej duszy,
Co jedno pomyśliło, już drugie odgadło.
Całą istnością połączeni ścisło,
Spojrzawszy tylko na twarzy zwierciadło,
Serce nasze jak w czystym widzieliśmy stoku.
Jakie tylko uczucie na mych oczach błysło,
Natychmiast lotem promyka
Aż do jej serca przenika,
I na powrót błyszczy w oku.
Ach tak! tak ją kochałem! pójdęż teraz trwożyć
I na kochanka larwę potępieńca włożyć?
Po co? czego chcę od niej? o zazdrości podła!
I jakież są jej grzechy?
Czyli mię słówkiem dwuznacznym podwiodła?
Czy wabiącymi łowiła uśmiechy?
Albo kłamliwe układała lice?
I gdzież są jej przysięgi, jakie obietnice?
Miałemże od niej choć przez sen nadzieję?
Nie! nie! sam urojone żywiłem mamidła,
Sam przyprawiłem jady, od których szaleję!
Po cóż ta wściekłość? jakie do niej prawa?
Co za moją wzgardzoną przemawia osobą?
Gdzie wielkie cnoty? świetne czyny? sława?
Nic! nic! ach, jednę miłość mam za sobą!
Znam to; nigdym śmiałemi nie zgrzeszył zapędy,
Nie prosiłem, ażeby była mnie wzajemną:
Prosiłem tylko o maleńkie względy,
Tylko żeby była ze mną,
Choćby jak krewna z krewnym, jak siostrzyczka z bratem,
Bóg świadkiem, przestałbym na tem.
Gdybym mówił: widzę ją, widziałem ją wczora,
I jutro widzieć będę;
Z nią z rana, w dzień koło niej, koło niej z wieczora,
Oddam pierwszy dzień dobry, u stołu z nią siędę -
Ach, jak byłbym szczęśliwy!
(Po pauzie)
Zapędzam się marnie.
Ty pod zazdrośnych oczu, chytrych żądeł strażą!
Ani obaczyć nie wolno bezkarnie.
Pożegnać, porzucić każą...
Umrzeć!...
(Z żalem)
Kamienni ludzie! wy nie wiecie,
Jak ciążka śmierć pustelnika!
Konając patrzy na świat, sam jeden na świecie!
Dłoń mu przychylna powiek nie zamyka!
Żałobne grono łoża nie otoczy,
Nikt nie pójdzie za trumną do wieczności domu,
Garsteczki piasku nie rzuci na oczy,
Zapłakać nie masz komu!
O, gdybym mógł choć przez sen pokazać się tobie,
Gdybyś na mojej pamiątkę męki
Jeden przynajmniej dzionek chodziła w żałobie,
Przypięła jedną czarną wstążkę do sukienki!...
Może spojrzysz ukradkiem... i łezka boleści...
I pomyślisz westchnąwszy: ach, on mię tak kochał!
(Z dziką ironią)
Stój, stój, żałosne pisklę!... precz wrzasku niewieści!
Będęż, jak dziecko szczęścia, umierając szlochał?
Wszystko mi, wszystko niebiosa wydarły,
Lecz reszty dumy nie mogą odebrać!
Żywy, o nic przed nikim nie umiałem żebrać,
Żebrać litości nie będę umarły!
(Z determinacją)
Rób co chcesz, jesteś woli swojej panią.
Zapomnij!... ja zapomnę!
(Pomieszany)
wszak już zapomniałem?...
(Zamyślony)
Jej rysy... coraz ciemniej... tak, już się zatarły!
Już ogarniony wieczności otchłanią,
Doczesnym pogardzam szałem...
(Pauza)
Ach, wzdycham! czegóż wzdycham? ha! westchnąłem za nią,
Nie! nie mogę zapomnieć o niej i umarły.
Wszakże ją widzę, wszak tu, o, tu stoi,
Płacze nade mną... jaka łezka szczera!
(Z żalem)
Płacz, moja luba, twój Gustaw umiera!
(Z determinacją)
No, dalej, śmiało, Gustawie!
(Podnosi sztylet)
(Z żalem)
Nie bój się, luba, on się nic nie boi!
Czego żałujesz? on nic z sobą nie zabiera!
Tak! Wszystko! wszystko tobie zostawię,
Zostawię życie, i świat, i rozkosze,
(Z wściekłością)
I twego!... wszystko... o nic... ani łzy nie proszę!
(Do księdza, który wchodzi ze służącymi)
Słuchaj ty... Jeśli [cię] kiedy obaczy...
(Z wzmagającą się gwałtownością)
Pewna nadludzka dziewica... kobieta,
I jeśli ciebie zapyta,
Z czego umarłem? nie mów, że z rozpaczy;
Powiedz, że byłem zawsze rumiany, wesoły,
Żem ani wspomniał nigdy o kochance,
Że sobie grałem w karty, piłem z przyjacioły...
Że ta pijatyka... tańce...
Że mi się w tańcu... ot
(uderza nogą)
skręciła noga...
Z tego umarłem...
(Przebija się)
*** *** ***
Gustaw
Są kosztowne bronie,
Których ostrze przenika i aż w duszy tonie:
Przecież widomie nie uszkodzą ciału.
Taką bronią po dwakroć zostałem przebity...
(Po pauzie z uśmiechem)
Taką bronią za życia są oczy kobiety,
(Ponuro).
A po śmierci, grzesznika cierpiącego skrucha!
*** *** ***
Tytuł: Dziady - część IV
Autor: Adam Mickiewicz
Pierwsze wydanie: 1823
PS.1. Podkreślenia - moje.
PS.2. Zapewne można było skrócić te cytaty, ale nie chciałam przytoczyć fragmentów bez kontekstu. Zresztą - to Mickiewicz.
Mickiewicz był wielki! Z racji wykształcenia (polonistyczne!) przerobiłam twórczość wieszcza wzdłuż i wszerz. I wiem jedno, że drugiego takiego artysty długo nie będziemy mieć. Zresztą chyba nie potrzeba. Bo Mickiewicz był geniuszem. A "Dziady" są rewelacyjne, co jakiś czas sięgam i czytam jakąś część. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam romantyzm, jednak zdecydowanie wolę zachodnich autorów (Goethe, Lord Byron). Dla mnie ich teksty mają jakiś większy przekaz. Bardziej się skupiają się na emocjach, uczuciach. Polscy twórcy sporą część swych dzieł poświęcali myślom niepodległościowym - nie mówię, że to jest złe, wręcz przeciwnie, jednak po prostu czego innego szukam w literaturze tego okresu. Choć przyznam - Dziady to jedna z ciekawszych pozycji ojczystego romantyzmu :)
OdpowiedzUsuńNiespecjalnie lubię Mickiewicza. Może dlatego, że z literatury polskiej cenię nade wszystko młodopolską i wojenną. A może dlatego, że sam klimat w romantyzmie rozmija się z moimi odczuciami...
OdpowiedzUsuńChociaż muszę przyznać, iż prawdą jest, że "Dziady" są utworem genialnym, ponadczasowym. Tylko ja jakoś nie mogę się do nich przekonać.
Ale to już kwestia jedynie gustu.
Pozdrawiam :)
Matyldo, ja sięgnęłam po "Dziady" pod wpływem "Niesamowitej Słowiańszczyzny" Marii Janion. Wcześniej, poza kilkukrotną lekturą "Pana Tadeusza", moja znajomość z twórczością Mickiewicza ograniczała się do przerobieniu kilku jego utworów w liceum. W najbliższym czasie przeczytam na pewno "Ballady i romanse" (niektóre powtórnie), a potem może sonety.
OdpowiedzUsuńMateuszu, ja (wstyd się przyznać) o zachodnim romantyzmie nie wiem zbyt wiele. "Cierpienia młodego Wertera" trochę mnie swego czasu zmęczyły, a i "Giaur" jakoś mi nie podszedł... (znowu same lektury).
Idea mesjanizmu była chora, no ale cóż, takie czasy. W każdym razie o wiele przyjemniej czytało mi się "Dziady", kiedy nie musiałam szukać w tekście tych wszystkich politycznych i narodowych odniesień.
Claudette, ja jestem całkowitym przeciwieństwem bohatera romantycznego (o ówczesnych heroinach nie wspominając), obce mi są podobne wzruszenia i emocje, ekstrawertyzm tych postaci. Może właśnie dlatego ta literatura tak mi się podoba?:) Wielka improwizacja może się wydawać monologiem obłąkanego poety i megalomana, ale nie mamy wątpliwości, że mimo wszystko jest on też geniuszem. Bardzo duże wrażenie robiła też na mnie zawsze opowieść Jana Sobolewskiego z części III o wywożeniu kibitkami młodych chłopców na Sybir i klimatyczne sceny z udziałem Guślarza. Tu zacytowałam akurat inne fragmenty, bo właśnie one pasowały do mojego "cyklu", w którym zamierzam prezentować różne portrety kobiet w literaturze.
Literatura wojenna (zwłaszcza obozowa) za bardzo mnie przygnębia, ale bardzo chciałabym przeczytać coś Primo Leviego, choć on akurat nie jest Polakiem.