Impresje

piątek, 8 lipca 2016

Dolinki krakowskie, Dubie - Bębło

W pewien czerwcowy dzień wybraliśmy się na małą wycieczkę do Dolinek Krakowskich. Nie do wszystkich, rzecz jasna, a tylko do dwóch. Wyprawa była bardzo przyjemna, zwłaszcza że spora część trasy wiodła przez las, gdzie upał aż tak nie doskwierał. 

środa, 6 lipca 2016

Kobieta w literaturze XXXV

Źródło cytatu: "Kopiec wspomnień", rozdział "Kraków wczorajszy w anegdocie" autorstwa Stanisława Broniewskiego,  Wydawnictwo Literackie 1964


   Rys zgryźliwości czy malkontencji, przypisywany rdzennym "krakauerom", ma swe źródło - poza malarycznym mikroklimatem miasta - również w charakterze ówczesnego, śródmiejskiego budownictwa. Jakże zdobyć się na radość życia w kamienicy czynszowej, w której wygódka znajduje się na półpiętrze lub na końcu ganku okalającego podwórze, a w wąskich i głębokich pokojach słońce potyka się już w oknach o kremowe firanki, a dalej, krok za krokiem, gęstnieje półmrok aż do przeciwległego kąta pokoju, gdzie rozpiera się przykryte aksamitną kapą łoże małżeńskie, uzbrojone po bokach w "nachkastliki" z marmurowymi płytami; a obok, z takąż płytą umywalnia, na niej zaś miednica porcelanowa i dzbanek - zdobne w liście winogradu lub różowe chryzantemy. Wieczorem rozświetla ten zakątek naftowa lampa, wisząca na mosiężnych łańcuszkach. Różowa umbra, kształtu fantazyjnego baniaka, stwarza nastrój kuszący i grzeszny, jak z operetek Offenbacha.

piątek, 1 lipca 2016

OLIVE KITTERIDGE

Tytuł: Olive Kitteridge
Pierwsze wydanie: 2008
Autorka: Elizabeth Strout
Tłumaczenie: Ewa Horodyska

Wydawnictwo Nasza Księgarnia
ISBN: 978-83-10-12833-1
Stron: 341

 
Czytając tę książkę, wciąż miałam przed oczami (oczywiście metaforycznie) jej wybitną ekranizację. Nie potrafię rozpatrywać tych dwóch dzieł osobno, Olive zawsze będzie miała dla mnie spojrzenie Frances McDormand, a Henry - twarz Richarda Jenkinsa.

Gdyby nie serial, prawdopodobnie wcale nie zwróciłabym uwagi na te opowiadania. Niedawno zdałam sobie sprawę z tego, że częściej sięgam po pozycje autorstwa panów, a jeśli już decyduję się na przeczytanie beletrystyki napisanej przez kobietę, robię to na ogół dopiero wskutek czyjejś rekomendacji. Gdybym zobaczyła tę książkę w bibliotece lub księgarni, wyobraziłabym sobie niechybnie, że to coś w rodzaju "Olive Kitteridge wśród lawendy" albo "nad rozlewiskiem" i ominęłabym cały regał szerokim łukiem. Preferuję mniej - jakby to powiedzieć - emocjonalny rodzaj narracji niż ten charakterystyczny dla tzw. literatury kobiecej. I między innymi właśnie dlatego opowiadania Elizabeth Strout bardzo mi się spodobały.