Tytuł: Lirael
Autor: Garth Nix
Pierwsze wydanie: 2001
Tłumaczenie: Rafał Śmietana
Wydawnictwo Literackie
ISBN: 83-08-03616-3
Stron: 485
Ocena: 4/5
Rzadko czytam dwie pozycje jednocześnie, ale tym razem zmogły mnie siły piekielne emanujące z książki Maximiliana Rudwina ;) - podoba mi się, ale zachciało mi się zmienić na chwilę tematykę. Postanowiłam więc przeczytać początek "Lirael", żeby sprawdzić, czy rozpoczyna się ciekawiej niż "Sabriel" i czy nastawiać się na coś dobrego, czy odwrotnie. Zaczęłam czytać chyba ok. godz. 17, skończyłam ok. godz. 1. Książka wciąga i jest o wiele lepiej napisana niż pierwsza powieść o Starym Królestwie. Osobom, które twórczość Gartha Nixa mają jeszcze przed sobą, mogę powiedzieć tylko tyle, że warto (moim zdaniem) pomęczyć się trochę z "Sabriel", żeby przeczytać jej kontynuację. To bardzo dobra fantasy przede wszystkim dla młodzieży, ale nie tylko. Osoby, którym "Sabriel" się nie podobała i które zastanawiają się, czy w takim razie sięgnąć po "Lirael", zapraszam do lektury reszty wpisu. (Uwaga: spoilery dotyczące "Sabriel").
Autor: Garth Nix
Pierwsze wydanie: 2001
Tłumaczenie: Rafał Śmietana
Wydawnictwo Literackie
ISBN: 83-08-03616-3
Stron: 485
Ocena: 4/5
Rzadko czytam dwie pozycje jednocześnie, ale tym razem zmogły mnie siły piekielne emanujące z książki Maximiliana Rudwina ;) - podoba mi się, ale zachciało mi się zmienić na chwilę tematykę. Postanowiłam więc przeczytać początek "Lirael", żeby sprawdzić, czy rozpoczyna się ciekawiej niż "Sabriel" i czy nastawiać się na coś dobrego, czy odwrotnie. Zaczęłam czytać chyba ok. godz. 17, skończyłam ok. godz. 1. Książka wciąga i jest o wiele lepiej napisana niż pierwsza powieść o Starym Królestwie. Osobom, które twórczość Gartha Nixa mają jeszcze przed sobą, mogę powiedzieć tylko tyle, że warto (moim zdaniem) pomęczyć się trochę z "Sabriel", żeby przeczytać jej kontynuację. To bardzo dobra fantasy przede wszystkim dla młodzieży, ale nie tylko. Osoby, którym "Sabriel" się nie podobała i które zastanawiają się, czy w takim razie sięgnąć po "Lirael", zapraszam do lektury reszty wpisu. (Uwaga: spoilery dotyczące "Sabriel").
Fabuła. Przypuszczałam, że akcja "Lirael" rozpocznie się bezpośrednio po ujarzmieniu Kerrigora przez Sabriel, a głównymi bohaterami będą nowa Abhorsen i jej ukochany Touchstone. No cóż, Clayra ze mnie żadna.
Na początku powieści przenosimy się o 14 lat w przyszłość, na północne rubieże Starego Królestwa, gdzie wśród lodowców znajduje się siedziba Clayrów. Kobiety tego rodu mają dar Widzenia przyszłości, zwykle kilku jej wariantów. Czternastoletnia Lirael trapi się bardzo brakiem tej umiejętności, którą jej rówieśnice dawno już posiadły. Przypadkowo staje się świadkiem wizyty Sabriel i Touchstone'a, którzy przybyli do Clayrów, aby w wizjach przyszłości szukać sposobu rozwiązania aktualnych problemów Królestwa. Źródłem tych problemów jest potężny nekromanta i towarzysząca mu tajemnicza kobieta w masce, którzy tworzą kolejnych Zmarłych. Niestety okolice Czerwonego Jeziora, rejon ich działalności, są dla Clayrów niewidoczne.
Lirael nie mogła brać udziału w Czuwaniach, więc pozwolono jej wybrać sobie jakieś zajęcie. Zdecydowała się na pracę w bibliotece, bo dawała ona mnóstwo okazji do milczenia i samotności. Była też, jak się okazało, miejscem tajemniczym, niebezpiecznym i fascynującym, idealnym do pogłębiania znajomości Magii Kodeksu.
Za kilka lat dziewczynka odegra istotną rolę w dziejach Starego Królestwa, tymczasem jednak przenosimy się do Ancelstierre, które też ma swoje kłopoty - stało się celem ucieczki mieszkańców innych krajów, w których wybuchły konflikty zbrojne. Obozy dla 200 tys. uchodźców zlokalizowano w pobliżu Muru i mówi się nawet o przeniesieniu ich wszystkich na północ.
Okazuje się, że za problemy po obu stronach Muru jest odpowiedzialna ta sama osoba i ma naprawdę bardzo złe zamiary.
***
"Lirael" naprawdę mnie wciągnęła. Na szczęście Garth Nix uniknął tutaj większości błędów, które przeszkadzały mi w lekturze "Sabriel". Przede wszystkim fabuła jest mniej schematyczna, a postaci bohaterów znacznie ciekawiej skonstruowane. Widać, że autor świetnie się czuje w narracji prowadzonej z perspektywy dziecka - udało mu się znakomicie oddać smutki i marzenia czternastoletniej Lirael. Narzekałam na brak opisów przyrody w poprzedniej powieści, a ta właśnie w ten sposób się rozpoczyna, choć później autor wcale nimi zbyt szczodrze nie szafuje. Co z tego, skoro wykreował i roztoczył przed czytelnikami oryginalną i plastyczną wizję siedziby Clayrów, położonej wśród lodowców i skał, z ich niesamowitą biblioteką.
Biblioteka miała kształt muszli nautilusa, tunelu, pnącego się ku górze coraz węższą spiralą. Główna była bardzo długim krętym pomostem, który schodził z najwyższego poziomu góry, o kilka tysięcy stóp w dół poniżej dna doliny.Od tej głównej spirali odchodziła niezliczona ilość pomniejszych korytarzy, komnat, sal, pokojów i najdziwniejszych pomieszczeń. W wielu z nich znajdowały się pisane świadectwa Clayrów, przeważnie dokumentujące proroctwa i wizje wielu pokoleń wróżbitów, a także księgi i dokumenty z całego Królestwa. Księgi magii i tajemnic, starożytne i nowe. Zwoje, mapy, zaklęcia, przepisy, listy, opowieści, historie prawdziwe i Kodeks wie, co jeszcze.Oprócz ksiąg i tekstów w Bibliotece przechowywano również inne rzeczy. Na jej terenie znajdowały się stare zbrojownie, a w nich - broń i zbroje nie używane od wieków, lecz nadal lśniące jak nowe. Były tam magazyny pełne różnego sprzętu, którego nikt nie umiał używać. Były sale z manekinami krawieckimi ubranymi od stóp do głów według mody Clayrów sprzed wieków lub zupełnie odmienne stroje barbarzyńców z Północy. Były szklarnie doglądane przez posłańców. gdzie znaki Kodeksu rzucały światło jasne jak słońce, a także sale pogrążone w całkowitej ciemności, połykające każdy promień światła i tego, kto ośmieliłby się do nich wejśc nie przygotowany. (str. 58-59)
Biblioteka kryła też bardzo rzadkie lub niebezpieczne pozycje, po które należało iść osobiście lub nawet całą grupą uzbrojonych bibliotekarzy. (str. 68)
Otrzymujemy również kolejne sugestywne opisy wkraczania w Śmierć.W trakcie wykonywania zwykłych obowiązków często mijała tajemnicze korytarze przegrodzone czerwonymi sznurami i drzwi, które przyzywały ją: "Jak możesz codziennie przechodzić obok nas i nie chcieć wejść do środka?"Bez wyjątku, każde obiecujące wejście było zamknięte na klucz, poza zasięgiem pierwszego zaklęcia w szmaragdzie na bransolecie Lirael. (str. 69)
Tymczasem Sam przyjął postawę obronną boksera i zamknął oczy. Szybko odnalazł granicę między Życiem i Śmiercią, przez chwilę czując jak krople deszczu przedostają mu się za kołnierz. Po chwili jego twarz ogarnął straszliwy chłód Śmierci.
Całą siłą woli Sam odepchnął się w stronę zimna, każąc swojemu duchowi wejść w Śmierć. Nagle bez ostrzeżenia znalazł się tam. Zimno odczuwał całym ciałem, nie tylko na twarzy. Otworzył oczy, ujrzał popielatą poświatę Śmierci i poczuł na nogach parcie rwącego nurtu rzeki. W oddali usłyszał huk wodospadu Pierwszych Wrót i zadrżał. (...)
Poza łoskotem wodospadu oznaczającego Pierwsze Wrota w Śmierci panowała zupełna cisza. Sam stał spokojnie, pozostając blisko granicy Życia nasłuchując i rozglądają się. Lecz pośród osobliwej szarości, spłaszczającej wszystko i zniekształcającej perspektywę, widział tylko otaczającą do rzekę. Woda była zupełnie ciemna, oprócz białej piany wokół jego kolan, gdzie przyspieszała biegu.
Ostrożnie zaczął iść samą krawędzią śmierci, walcząc z prądem, który starał się wciągnąć go na głębię i unieść ze sobą. Domyślał się, że nekromanta musi być gdzieś w pobliżu granicy z Życiem, lecz nie było gwarancji, że on sam idzie we właściwym kierunku i że go odnajdzie. Nie miał wystarczających umiejętności, żeby stwierdzić, w której części Śmierci się znajdował w stosunku do Życia. Pamiętał tylko miejsce, gdzie powinien wrócić po swoje ciało. (str. 155-156)
***
Na marginesie dodam jeszcze, że tłumaczenie "Lirael" jest chyba nieco lepsze niż "Sabriel", w której to książce napotkałam kilka niezbyt zrozumiałych zdań.
***
Powieść nie ma jakiegoś zdecydowanego finału, wydarzenia przedstawione w "Lirael" są prawdopodobnie tylko prologiem do kolejnej powieści pt. "Abhorsen", po którą sięgnę na pewno w najbliższym czasie, chyba że jakaś wredna osoba wypożyczy ją przede mną i będzie przetrzymywała w nieskończoność.
Ciekawe, czy między drugą i trzecią częścią jest taka sama jakościowa różnica jak między pierwszą i drugą?
Tak opisujesz te książki fantasy, że załączam kolejne do schowka "do przeczytania". Tylko że nie wiem kiedy przeczytam. Może w przyszłym życiu?
OdpowiedzUsuńNie jestem koneserką tego akurat gatunku, co oddaje liczba postów z etykietą "fantasy". Ale mam swoich faworytów, których mogę polecić każdemu, nawet jeśli od zawsze uważa, że literatura fantasy jest przeznaczona tylko dla dzieci. Wiedźmin. Pieśń lodu i ognia. Mgły Avalonu. Jonathan Strange i pan Norrell. Władca Pierścieni.
OdpowiedzUsuńPieśń lodu i ognia mam już za sobą. Rzeczywiście rewelacja i byłam zachwycona. Teraz czekam na kontynuację.
OdpowiedzUsuńMgły Avalonu mam zamiar przeczytać od dawna, tylko jak zwykle - czasu brak.
Władcę pierścieni też już przeczytałam, bardzo dobre, ale nie - rewelacyjne.
A Jonathana Strange przeczytam po Twojej recenzji - to też właśnie Ty zwróciłaś na to moją uwagę:)