Impresje

piątek, 30 listopada 2012

W międzyczasie

Nie przypuszczam, żeby moja blogowa absencja kogokolwiek specjalnie zmartwiła, więc tylko gwoli informacji: czytam, owszem, ale nie mam czasu, żeby o tym pisać. I tak będzie pewnie co najmniej do końca stycznia, kiedy to, mam nadzieję, przestaną mnie pochłaniać sprawy związane z urządzaniem naszej klitki na obrzeżach Krakowa. Obecnie pochłaniają takie mało fascynujące sprawy jak stelaże podtynkowe, klasy ścieralności paneli podłogowych, kolor dekorów do łazienki, rozmiar zlewu. Itd. Przeraża mnie bliska perspektywa podjęcia wielu ostatecznych decyzji, bo nie lubię ich podejmować, zwłaszcza gdy konsekwencją jest pozbywanie się pieniędzy.


À propos. Nie żałuję 14 złotych wydanych na "Atlas chmur" w kinie Kijów. Wizualnie - bardzo ładny. Aktorsko - niezły, podobali mi się zwłaszcza: Jim Broadbent, Ben Whishaw i James D'Arcy. Przypadł mi też do gustu pomysł, żeby aktorzy zagrali kilka różnych postaci, choć w niektórych scenach pracę utrudniała im (zbyt) skomplikowana charakteryzacja.
Natomiast fabuła... Jasne, twórcy musieli tę powieściową skrócić, to i owo wyciąć, a jednak to, co pozostało, wydało mi się zbyt schematyczne, podane na tacy. Książka była bardziej zaskakująca, może dlatego, że wątki nie przeplatały się ze sobą tak często.




Ciekawa jestem, jak wypadnie ekranizacja innej brytyjskiej powieści: "Jonathana Strange'a i pana Norrella" Susanny Clarke (podobno pisze kontynuację!). W przyszłym roku przymierza się do tego przedsięwzięcia BBC. Sześć godzinnych odcinków. Obejrzę na pewno.
Książkę wydało u nas parę lat temu Wydawnictwo Literackie, a w styczniu będzie wznowienie w MAG-u, w serii Uczta Wyobraźni.
Autorka: Portia Rosenberg


PS. Ten krakowski SMOG mnie dobija. Stolica kulturalna. Akurat. W piecach palą, czym popadnie. I nie sprzątają po psach.