Impresje

poniedziałek, 21 marca 2016

Kobieta w literaturze XXXIV

Źródło cytatu: "Kobieta epoki wiktoriańskiej. Tożsamość, ciało i medykalizacja" Agnieszki Gromkowskiej-Melosik, Oficyna Wydawnicza "Impuls" 2013

   Przedstawiona wyżej krótko debata między J.S. Millem i J. Ruskinem stanowi dobre wprowadzenie do zaprezentowania poglądów innych myślicieli epoki wiktoriańskiej na kształcenie kobiet oraz rozwijanie ich możliwości w sferze intelektualnej. Znakomitego przykładu w tej dziedzinie dostarcza książka Sex in Education ("Płeć w edukacji") z 1875 roku, autorstwa Edwarda Hammonda Clarke'a, członka Towarzystwa Medycznego w Massachusetts oraz American Academy of Arts and Science, a także profesora Harvard College. Clarke przekonywał w niej, że choć mężczyźni i kobiety są równi wobec siebie [...], to jednak "nie oznacza to, że te płcie są takie same; one są inne [...]". Wyrażał też zaniepokojenie działaniami na rzecz poszerzenia edukacji kobiet, które "wydają się ignorować wszelkie różnice płciowe i traktować ją [kobietę] jakby była identyczna z mężczyzną [...], jakby jej organizacja, a w konsekwencji również funkcjonowanie były męskie, a nie kobiece". [...]
   Cytowany autor przekonywał, że z uwagi na specyficzną fizjologię i anatomię kobiet szczególnie wyższe wykształcenie jest dla nich nieodpowiednie i wręcz szkodliwe. "Kobieta może się nauczyć wszystkiego, czego nauczy się mężczyzna, nie w tym tkwi problem" - pisał Clarke; "trzeba jednak pamiętać, że nie pozostanie to bez wpływu na jej zdrowie i nie uchroni jej to przed zachorowaniem na neuralgię, schorzenia macicy, histerię i inne zaburzenia układu nerwowego". W innym miejscu kontynuował: "Cera kobiet od nauki blednie, szarzeje, włosy kołtunieją, pojawia się anemia i neuralgia, deformacje kręgosłupa, upławy, zaburzenia cyklu menstruacyjnego, bolesne miesiączkowanie, chroniczne lub ostre zapalenie jajników, w końcu wypadnięcie macicy, histeria [...]". Dlatego przestrzegał przed obciążaniem dojrzewających dziewcząt nauką, która nie tylko rujnuje ich urodę i zdrowie, ale prowadzi do "inwalidyzmu" i destrukcji kobiecości. Okres dojrzewania u dziewcząt to "czas bardzo specyficzny"  - pisał Clarke - ponieważ "buduje się wówczas delikatny i rozległy mechanizm wewnątrz organizmu - dom wewnątrz domu, mechanizm wewnątrz mechanizmu". Powinno się więc zwrócić szczególną uwagę na sposoby kształcenia kobiet w tym okresie, może ono bowiem zahamować wzrost i rozwój organów rozrodczych. Przy czym, jak dowodził E.H. Clarke, zaburzenia miesiączkowania - wskutek obciążenia organizmu kobiety nauką - mogą się pojawić na każdym etapie jej życia [...]. "Znamy przecież - konkluduje Clarke - przypadki kobiet, u których mechanizm reprodukcji pozostał w stanie zalążkowym [...]. Te kobiety kończą szkołę lub koledż jako doskonałe uczennice, ale ich jajniki pozostają nierozwinięte. Później niż inne dziewczęta wychodzą za mąż i pozostają bezpłodne". Jest to wynikiem organizacji systemu (organizmu i jego fizjologii), który "nie jest w stanie zrobić dwóch rzeczy dobrze w tym samym czasie". Dlatego też "należy pamiętać, że do osiemnastego - dwudziestego roku życia rozwój systemu rozrodczego oraz ustalenie funkcji menstruacyjnych jest priorytetem", a jeśli obciąży się wówczas kobietę pracą umysłową, "machina reprodukcji" nie wykształci się już nigdy, a kobieta pozbawiona cech właściwych jej płci przekształci się w hermafrodytę" [...]. (str. 143-145)
Study of a Girl Reading, Valentine Cameron Prinsep (źródło)

10 komentarzy:

  1. Myślę, że czytając to, dostałabym szału. I jeszcze by ktoś nazwał to atakiem histerii :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś wiedziała, jak wtedy leczono kobiecą "histerię", to byś się powstrzymała;).

      Usuń
  2. Mnie wystarczyły cytaty w poście - za resztę dziękuję. Kołtun, deformacja kręgosłupa i wypadniecie macicy murowane po takiej lekturze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorka porusza nieprzyjemny temat, ale książka jest bardzo ciekawa, o czym będzie można przeczytać w następnym wpisie;).

      Usuń
  3. Dobrze, że mi się Żona zreprodukowała przed trzecim fakultetem, który właśnie kończy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może powinieneś ją powstrzymać: histeria i inne niebezpieczeństwa nadal jej zagrażają.

      Usuń
    2. To na pewno, bo jest na etapie zbierania materiałów do pracy, a terminy gonią :)

      Usuń
    3. Dziewiętnastowieczni mężczyźni wiedzieli, jak nie dopuszczać do takich sytuacji;).

      Usuń
  4. Ach, ta histeria... Ostatnio moja grupa omawiała „W sieci” Kisielewskiego w kontekście ewentualnej histerii głównej bohaterki i prowadząca, która naukowo zajmowała się kiedyś jej badaniem pod względem socjologicznym podała nam XIX-wieczne definicje histerii, objawy tej „choroby” (to było najlepsze!), sposoby jej leczenia oraz zdjęcia ówczesnych histeryczek. Cóż mogę napisać? Chyba tylko to, że w XIX wieku najprawdopodobniej skończyłabym na stosie, nawet jeśli urodziłabym się jako Wiktoria Hanowerska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dramatyzujmy: na stosie chyba nie, co najwyżej w psychiatryku:).

      Usuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.