- No więc pomówmy o Casaubonie. Nie ma pośpiechu, ma się rozumieć, to znaczy, jeśli idzie o ciebie. Bo jeśli idzie o niego, to teraz już każdy rok będzie na nim znać. Ma przeszło czterdzieści pięć lat, wiesz o tym. Powiedziałbym: dobre dwadzieścia siedem lat starszy od ciebie. Co prawda, jeśli cenisz uczoność, poważanie i tak dalej, no cóż, nie można mieć wszystkiego naraz. Dochód ma dobry. Ale młody nie jest i nie wolno mi przed tobą ukrywać, moja droga, że, w moim przekonaniu, nie cieszy się najlepszy, zdrowiem. Nic więcej przeciwko niemu powiedzieć nie mogę.
- Nie chciałabym mieć męża bliskiego wiekiem - oświadczyła z głębokim przekonaniem Dorotea. - Pragnęłabym mieć męża, który przewyższałby mnie rozumem i wiedzą we wszystkim.
Pan Brooke powtórzył swoje przyciszone "co?".
- Sądziłem, że masz własne poglądy na większość spraw, nie tak jak inne dziewczęta. Myślałem, że lubisz mieć własne poglądy, lubisz, że tak powiem.
- Nie mogę sobie wyobrazić, bym mogła żyć bez jakichś poglądów, ale powinnam pragnąć, by wspierały się na rzetelnych podstawach; mądry mężczyzna mógłby mi wskazać te, które są najwłaściwsze, i pomógł żyć wedle nich.
- Bardzo słusznie, nie można tego lepiej ująć, nie można tego lepiej, że tak powiem, ująć. Ale życie nie jest takie proste. - Sumienie nakazywało panu Brooke zrobić w tym wypadku dla bratanicy wszystko, co możliwe. - Życie nie jest odlewane z formy: nie toczy się wedle z góry przyjętych reguł i przepisów. Nigdy się nie ożeniłem, co wyszło na korzyść tobie i twojej rodzinie. Ale rzecz w tym, że nigdy nie kochałem nikogo na tyle, żeby dla niego zakładać sobie stryczek. Bo to jest stryczek. Na przykład usposobienie. Jest coś takiego - usposobienie. I mąż lubi być panem.
- Wiem, że nie ominą mnie trudności, stryjaszku. Małżeństwo to stan wyższych obowiązków. Nigdy nie myślałam o nim jak o osobistej przyjemności jedynie - mówiła biedna Dorotea.
- No cóż, nie gustujesz w wystawności, wytwornym domu, przyjęciach i tak dalej. Widzę, że bardziej może ci odpowiadać sposób życia Casaubona niż Chettama. I postąpisz, moja droga, jak będziesz chciała. Nie będę się sprzeciwiał Casaubonowi; powiedziałem to od razu, bo nigdy nie wiadomo, jak się sprawy potoczą. Gusta masz inne, moja droga, niż wszystkie młode damy, więc duchowny, uczony, który może zostać biskupem, i tak dalej... może się okazać bardziej dla ciebie odpowiednią partią niż Chettam. Chettam to porządny człowiek, porządny, dobry człowiek, ale nie pociągają go szczególnie żadne idee. Mnie w jego wieku pociągały. Ale, ale, te oczy Casaubna. Myślę. że je nadwerężył, czytając zbyt wiele.
- Będę, stryjaszku, tym szczęśliwsza, im bardziej mu się okażę pomocna - oświadczyła żarliwie Dorotea.
Autorka: George Eliot (Mary Ann Evans)
Pierwsze wydanie: 1874
Tłumaczenie: Anna Przedpełska-Trzeciakowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.