Autor: Mervyn Peake
Pierwsze wydanie: 1946
ISBN: 83-7150-903-0
Tłumaczenie: Jadwiga Piątkowska
Stron: 572
Ocena: 4/5
"Gormenghast" to druga powieść z tzw. trylogii Gormenghast Mervyne'a Peake'a, niezbyt popularna (w każdym razie w Polsce), ale zaliczana do różnych kanonów, np. fantasy, powieści gotyckiej. Dwóch pierwszych tomów z pewnością bym tak nie sklasyfikowała, ale przede mną jeszcze trzeci, więc kto wie?
Pierwszy tom trylogii, "Tytus Groan", po raz pierwszy został wydany w 1946 r., "Gormenghast" w 1950 r., a "Tytus sam" w 1959 r. Peake zamierzał kontynuować tę serię, ale plany pokrzyżowały mu choroba i śmierć.
Jeżeli ktoś ceni sobie w książkach przede wszystkim wartką akcję, to lektura "Gormenghastu" nie dostarczy mu zbyt wiele przyjemności. Natomiast jeżeli nad interesującą fabułę przedkłada wspaniałą galerię postaci i niezwykle plastyczne, pobudzające wyobraźnię opisy (mnóstwo opisów), to powinien sięgnąć po tę powieść.
Przeczytałam "Tytusa Groana" mniej więcej rok temu i zaraz potem wzięłam się za "Gormenghast". To był błąd - obie książki są dość grube (każda liczy sobie ponad 500 stron) i po ok. 800 stronach poczułam się przytłoczona tą prozą (opisy, opisy, opisy!). Zresztą w ogóle nie lubię czytać dwóch powieści tego samego autora pod rząd. Tym razem przyjęłam inną strategię: czytałam kilka rozdziałów i robiłam sobie przerwę; zalecam maksymalnie kilka takich "sesji" jednego dnia.
Jak wskazuje nazwa tego bloga, piszę na ogół o wrażeniach z lektur, dlatego siłą rzeczy skupię się tu na drugim tomie "trylogii". Ponieważ jednak chcę streścić jego fabułę, nie uniknę SPOILERÓW dotyczących "Tytusa Groana".
Miejsce akcji. Tytułowy Gormenghast to ogromne zamczysko, siedziba starożytnego rodu Groanów. Składa się ono z setek, jeśli nie tysięcy, pomieszczeń, ale nie ma osoby, która odwiedziłaby je wszystkie. Wiele komnat i korytarzy pokrywa wiekowy kurz.
Trudno powiedzieć, gdzie właściwie ono się znajduje - w powieści nie ma mowy o żadnych krajach czy miastach, a jeśli nawet takowe w tym świecie istnieją, to mieszkańcy Gormenghast nie utrzymują z nimi niemal żadnych kontaktów. Są wierni kamieniom, skałom i przede wszystkim - tradycji.
Rozkład dnia członków rodu Groanów i większości ich podwładnych wyznaczają sztywne reguły zawarte w opasłych księgach, a mistrz ceremonii, jedyna osoba, która potrafi właściwie je odczytać, jest jedną z najważniejszych osób na dworze. Źródła poszczególnych zwyczajów, a tym samym ich sens i znaczenie, zaginęły na przestrzeni wieków, ale to nie zwalnia nikogo z konieczności ich przestrzegania.
*** *** ***
Bohaterowie. Są groteskowi, maksymalnie przerysowani, wspaniali. Wszyscy, poza Tytusem, są mniej lub bardziej nienormalni - on wyróżnia się tylko fioletowymi oczami. Zachowanie wielu postaci jest tak doskonałą kwintesencją pewnych postaw lub cech, że można je uznać za archetypiczne lub symboliczne (do wykorzystania np. w wypracowaniach maturalnych;). Choćby Irma Prunesquaroll - świetna karykatura starej panny na wydaniu, albo Steerpike - uosobienie makiawelizmu. Ale po kolei.
Tytus Groan, siedemdziesiąty siódmy hrabia Gormenghast, ma siedem lat. Kilka lat wcześniej odziedziczył tron po swoim ojcu, hrabim Sepulchrave'ie, który pod wpływem tragicznego pożaru jego ukochanej biblioteki oszalał i zaczął myśleć, że jest sową. Wkrótce zginął zadziobany przez prawdziwe ptaki.
Matką chłopca jest hrabina Gertruda Groan, kobieta majestatyczna i władcza. Na ogół zupełnie ignoruje otoczenie (w tym własne dzieci), poświęcając swą uwagę i cały zasób uczuć stadku białych kotów i ptakom. Tylko katastrofa zagrażająca całemu Gormenghast i jej rodowi może ją (na pewien czas tylko) wyrwać z tego odrętwienia.
Fuksja Groan to siostra Tytusa, starsza od niego o kilkanaście lat. Rodzice nigdy jakoś specjalnie o nią nie dbali, ze względu na płeć to nie ona była dziedzicem tronu. Czuła się przeważnie samotna i opuszczona; nawet gdy już dorosła, pozostała niedojrzała i trochę egzaltowana. Przez większość swojego życia uczuciem darzyła tylko dwie osoby - Tytusa i nianię Slagg - niezbyt inteligentną karlicę, opiekunkę dzieci Groanów.
Do tej rodzinny należały również bliźniaczki Cora i Clarice Groan, siostry hrabiego Sepulchrave'a. Wiecznie rozczarowane i niedoceniane, "o tak słabych mózgach, że poczęcie jakiejś myśli oznacza dla nich ryzyko krwotoku" [str. 13]. Uważały, że tron Gormenghast należał się właśnie im. W "Tytusie Groanie" to właśnie one podpaliły bibliotekę swego brata, co miało pomóc im przejąć władzę w zamku. Oczywiście same nigdy by na to nie wpadły - podpuścił je Steerpike.
Cóż to była za kreatura! Na początku nic nie zapowiadało niebywałej kariery zwykłego kuchcika. Owszem, był wyjątkowo inteligenty i niebywale sprytny, ale w kuchni cechy te nie bardzo mu się przydawały, a mało było prawdopodobne, że kiedykolwiek ją opuści. W Gormenghast hierarchia społeczna była bardzo sztywna, stanowiska zwykle dziedziczono, kompetencje nie były najważniejsze. Steerpike skorzystał z okazji, jaka się nadarzyła: wyrwał się spod władzy obrzydliwego i brutalnego Sweltera i uciekł z kuchni. Przypadkowo zdobył sobie sympatię i protekcję Fuksji (co nie było trudne, wystarczyło okazać jej nieco uwagi) - za jej wstawiennictwem został pomocnikiem doktora Prunesquallora. Mierzył jednak wyżej. Dzięki swej inteligencji i umiejętności manipulowania ludźmi został wkrótce pomocnikiem mistrza ceremonii.
"Jeśli kiedykolwiek miał sumienie w mocnej, wąskiej piersi, dawno już wyrwał i wyrzucił ten niewygodny przedmiot - wyrzucił tak daleko, że gdyby go kiedyś potrzebował, nie byłby w stanie go odnaleźć." [str. 15]
"Istota, która już nie potrzebuje kompromisu, dla której intryga jest już martwą literą." [str.434]
Wspomniany już Prunesquallor był arystokratą i lekarzem. Ekscentrykiem, sybarytą, skorym do żartów, gadatliwym i wbrew pozorom - bardzo przenikliwym i godnym zaufania. Za to jego siostra, Irma...
"Próżna jak dziecko; chuda jak bociania noga i mimo czarnych okularów ślepa jak sowa we dnie. Powija jej się noga na drabinie towarzyskiej przynajmniej trzy razy na tydzień, więc zaczyna się wspinać znowu, kręcąc przy tym miednicą. Splata pod brodą martwe, białe dłonie w nadziei zasłonięcia płaskiej piersi." [str.14]
Ważną rolę w tej powieści odgrywa również pan Flay, osobisty sługa ojca Tytusa, hrabiego Sepulchrave'a, wierny i całkowicie oddany rodowi Groanów. W pierwszym tomie został wygnany z zamku przez hrabinę - rzucił jej kotem w Steerpike'a. Skrył się w pobliskich lasach i z daleka śledził wydarzenia w Gormenghast.
*** *** ***
Fabuła. Nie ma jej tu za wiele jak na ponad 500 stron. Tytus dorasta, chodzi do szkoły, ale zgodnie z tradycją do 10. roku życia jest traktowany tak jak jego rówieśnicy, a nie jak władca zamku. W odróżnieniu od nich musi jednak codziennie uczestniczyć w niekończących się, zapisanych w księgach, rytuałach i robi to z coraz większą niechęcią. Pewnego dnia ucieka nawet z Gormenghast do pobliskiego lasu, gdzie spotyka pana Flaya. Obaj nienawidzą Steerpike'a, choć nie podejrzewają go o nic konkretnego i nie mogą zaprzeczyć, że we wszystkim, co robi, jest bardzo kompetentny.
Za to Fuksja ma o nim jak najlepsze zdanie. Steerpike ma wobec niej pewne plany, więc stara się pozyskać jej sympatię. Aranżuje przypadkowe spotkania, okazuje jej dużo uwagi, opowiada o swej pracy, wydaje się się cenić jej towarzystwo. Ale przede wszystkim jako pomocnik mistrza ceremonii stale pogłębia swoją wiedzę dotyczącą rytuałów, które rządzą życiem mieszkańców Gormenghast. Kiedy uzna, że jest wystarczająca, pozbędzie się swojego przełożonego i przejmie jego urząd.
O dziwo, również hrabina Gertruda odczuwa jakiś nieokreślony niepokój, podejrzewa bunt, wie, że coś groźnego zakradło się do zamku. Swoimi przypuszczeniami dzieli się z doktorem Prunesquallorem, który obiecuje, że będzie miał oczy otwarte. Z kolei jego siostra Irma odnajduje w sobie niewykorzystywane do tej pory pokłady kobiecości i zamierza wydać przyjęcie, na które chce zaprosić czterdziestu potencjalnych kandydatów na męża.
Bliźniaczki, lady Cora i lady Clarice, od kilku już lat są zamknięte w komnacie, gdzieś w bardzo odległej części zamku. Umieścił je tam oczywiście Steerpike - bał się, że ujawnią swój i jego udział w podpaleniu biblioteki lorda Sepulchrave'a. Wmówił im, że w Gormenghast wybuchła epidemia i tylko całkowita izolacja może uchronić je od śmierci. Miały tam pozostać do czasu, gdy reszta członków rodziny umrze i one będą jedynymi Groanami.
Najważniejsze wątki to dorastanie i dojrzewanie Tytusa oraz knowania Steerpike'a.
*** *** ***
Opisy. W tej powieści dominują opisy, z wyjątkiem może końcówki książki (w każdym razie ja odnosiłam takie wrażenie). Wynika to zapewne z tego, że Mervyn Peake był nie tylko pisarzem i poetą, ale także malarzem i ilustratorem książek. W internecie można znaleźć również jego szkice postaci z "Gormenghastu". Przypuszczam, że bohaterów i wnętrza najpierw dokładnie sobie wyobraził, potem przeniósł na papier i na końcu na karty powieści.
"Fuksja opierała się na parapecie okna, wyglądając na położone w dole nierówne dachy. Jej szkarłatna suknia płonęła tą szczególną czerwienią, jaką się częściej spotyka na obrazach niż w przyrodzie. Rama okienna, która oprócz niej otaczała również niewyczuwalny mrok poza nią, zawierała arcydzieło. Nieruchomość dziewczyny podkreślała jej zjawiskowość, lecz nawet gdyby się poruszyła, wydawałoby się, że to raczej ożył obraz, niż że coś poruszyło się w przyrodzie. " [str. 25]
"Jego twarz posiadała zrezygnowany wyraz osoby, która wie, że jedyna różnica pomiędzy jednym dniem a drugim znajduje się na kartkach kalendarza. (...)
Nie miał w sobie siły, ale nie miał też słabości, a brakowało mu jedynie charakteru. Jego sflaczałość nie była zamierzona, chyba że meduzy są świadomie apatyczne.
To całkowite roztargnienie, puste i uprzejme wyobcowanie było niemal przerażające. Był to rodzaj niefrasobliwości upokarzającej ludzi żarliwych i namiętnych z natury, zmuszającej ich do zastanowienia się nad przyczyną, dla której zużywają tyle energii ciała i ducha, gdy tymczasem każdy dzień przybliża ich jedynie do robaków. Deadyawn, dzięki swemu temperamentowi czy też dzięki jego brakowi, osiągnął nieświadomie to, czego pożądają ludzie mądrzy: równowagę. W jego wypadku była to równowaga pomiędzy dwoma nie istniejącymi biegunami; niemniej trwał zrównoważony na urojonym punkcie podparcia." [str. 67]
Większość opisów, zwłaszcza tych stanowiących właściwie literackie karykatury, bardzo mi się podobała. Choć z mniejszym entuzjazmem podchodzę do zamieszczonych w powieści opisów przyrody (bo nigdy za nimi nie przepadałam), to i tak uważam, że są niezłe, nieprzesłodzone; udało mi się żadnego nie pominąć:) Oczywiście wiele miejsca autor poświęca omówieniu architektury zamczyska, trudno się zresztą dziwić - Gormenghast (czyli kamienie, skała i tradycja) w dużym stopniu determinuje postępowanie bohaterów, miażdży wszelkie przejawy indywidualizmu (który jest właściwie synonimem buntu), budzi podziw swą wiekowością i ogromem i budzi strach.
*** *** ***
Serial. Na podstawie "Tytusa Groana" i "Gormenghast" w 2000 r. nakręcono naprawdę dobry 4-odcinkowy serial. Zawiera wszystkie najważniejsze wątki obecne w powieściach i jest bardzo dobrze zagrany. Osobom, które nie czytały książek może się wydawać, że aktorzy nieco przeszarżowali, ale jak już wyżej wspomniałam, bohaterowie powieści to karykatury, więc wszelka przesada jest uzasadniona.
Najbardziej podobała mi się Neve McIntosh w roli Fuksji i Fiona Shaw jako Irma (w ekranizacjach powieści J.K. Rowling ta aktorka gra siostrę matki Harry'ego Pottera; a w tym serialu wypatrzyłam jeszcze troje aktorów występujących w "Harrym"). Nieźle w roli Steerpike'a wypadł też Johnatan Rhys Meyers; jego występ w tym serialu przypominał bardziej rolę Briana Slade'a w "Velvet goldmine" niż Henryka VIII w "The Tudors". Plus Christopher Lee jako Flay (w niektórych scenach bardzo przypominający Sarumana), Stephen Fry jako profesor Belgrove i Celia Imrie jako hrabina Gertruda.
Scenografia nie jest może wyjątkowo wybitna, ale bardzo ładna. Podobały mi się kostiumy, zwłaszcza Clarice i Cory.
Serial, choć nie wiem, czy cały, można znaleźć na youtube.
*** *** ***
Wróciłam do powieści "Gormenghast" akurat teraz dzięki steampunkowemu wyzwaniu. Pierwszą pozycją, jaką przerabiamy, jest "Dworzec Perdido" China'e Mielville'a. W krótkim wstępie autor ów napisał, że wiele zawdzięcza właśnie Mervynowi Peake'owi.
W przypadku obu książek podobny jest sposób kreowania rzeczywistości, w której rozgrywa się akcja - dobrze przemyślany i niezwykle szczegółowy (niekiedy za bardzo). Różnica między nimi polega na tym, ża Peake nie zapomina przy tym o swoich bohaterach.
*** *** ***
Podsumowanie. Teraz powiem krótko: warto.Edycja z dn. 09.01.2010
Chyba byłam nieprzytomna, kiedy publikowałam powyższy tekst. W dwóch sąsiednich zdaniach użyłam słowa "bardzo" w sumie trzy razy. Takie pomyłki i literówki będę wyłapywała chyba jeszcze przez tydzień:(
Teraz już wiem, po co pisarzom redaktorzy i korektorzy...
Bardzo ciekawa recenzja :-) Chyba dopiszę tę sagę do mojej listy lektur do przeczytania. Gdybyś kilka razy więcej użyła w tekście "powieść gotycka" pewnie byłoby to jeszcze szybciej. :-)
OdpowiedzUsuńDzięki:)
OdpowiedzUsuńOczywiście zacząć należy od "Tytusa Groana" - na allegro za dosłownie kilka złotych. Jak najbardziej polecam.
O cyklu "Gormenghast" można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że zalicza się on do powieści gotyckiej:)
Czytałem to 100 lat temu i wrażenia mam podobne. Ciężka lektura jednak bardzo "atmosferyczna". Moje wspomnienia z lektury są bardzo obrazowe. Mało czytałem książek które pamiętam jak miejsca a nie sekwencję zdarzeń.
OdpowiedzUsuńNiestety w bibliotece nie było trzeciej części, może zrobię drugie podejście w cudownych czasach allegro:). Recenzja przypomniała mi o tym co mi się tam podobało.
W mojej bibliotece mieli, o dziwo, trzecią część. Właśnie skończyłam czytać i jutro może na ten temat coś tu napiszę.
OdpowiedzUsuń