Impresje

sobota, 16 stycznia 2010

AMERICAN PSYCHO

Tytuł: American psycho
Autor: Bret Easton Ellis
Pierwsze wydanie: 1991

ISBN: 83-911378-5-6
Tłumaczenie: Jędrzej Polak
Stron: 367

Ocena: 3/5

" - Jestem zaradny - mówi Price - jestem twórczy, jestem młody, pozbawiony skrupułów, posiadam olbrzymią motywację i nieprzeciętne zdolności. Mówiąc krótko społeczeństwa nie stać na to, żeby mnie stracić. Jestem zbyt c e n n y." [str. 17]

Pokazanie od środka środowiska nowojorskich yuppies to tylko jeden z wątków tej powieści. Jej główny bohater, Patrick Bateman, poza zajmowaniem się bankowością inwestycyjną bywa też (zwykle po pracy) mordercą, gwałcicielem, sadystą, nekrofilem, kanibalem i już sama nie wiem, kim jeszcze, bo kilku akapitów nie zdołałam przeczytać do końca. Zatem drugi wątek to losy młodego psychopaty, pogrążającego się coraz bardziej w swoim szaleństwie. Trzeci, wynikający niejako z poprzednich, to Nowy Jork w latach 80tych, który tu jawi się jako ponure miasto zamieszkane przez milionerów, żebraków, irańskich taksówkarzy, kelnerów i prostytutki.
Szyderczy portret środowiska młodych i ambitnych bankierów z Wall Street udał się chyba autorowi najbardziej. Przy czym nie dowiadujemy się zbyt wiele o ich działalności zawodowej - Ellis pokazuje ich raczej "po godzinach".
Są okropni. W życiu prywatnym, tak jak w pracy, wciąż starają się potwierdzać swoją wartość, a przy okazji wzbudzić zazdrość w znajomych. Wszystko: ubrania, kosmetyki, sprzęt rtv, wyposażenie domu musi pochodzić od znanego projektanta albo z dobrego sklepu.

"Stoję w sklepie Paula Smitha i rozmawiam z Nancy i Charlesem Hamiltonami oraz ich dwuletnią córką Glenn. Charles jest ubrany w dwurzędowy (cztery guziki) lniany garnitur od Redaelli, popelinową koszulę Ascot Chang, wzorzysty jedwabny krawat od Eugena Venanziego i półbuty od Brooks Brothers. Nancy ma na sobie jedwabną bluzkę z cekinami z macicy perłowej, jedwabno - szyfonową spódnicę od Valentino, a w uszach srebrne kolczyki od Reeny Pachochi. Ja włożyłem dziś dwurzędowy (sześć guzików) wełniany garnitur w tenisowy prążek, wzorzysty wełniany krawat - całość od Louisa z Bostonu - i koszulkę z oksfordzkiego płótna od Luciana Barbery. Glenn ubrana jest w dżinsowy kombinezon od Armaniego, a na głowie ma maleńką klubową czapeczkę Metsów." [str. 210]

(Polecam również fragment ekranizacji powieści, tzw. business card scene.)

Kluczowe jest dla nich obracanie się w odpowiednim towarzystwie, bywanie w modnych restauracjach i klubach, otaczanie się luksusowymi gadżetami oraz znajomość najnowszych trendów, bo tak wypada. Znamienna jest tu scena w restauracji, kiedy to Patrick częstuje swoją narzeczoną wyjętą z publicznego pisuaru kostką zapachową, którą wcześniej oblał tanim syropem czekoladowym i zapakował do pudełka po drogich truflach. Evelyn trochę się krzywi, zjada dwa kęsy i nie kończy "ciasteczka", bo jej zdaniem dodano za dużo mięty... Luksusowe słodycze nie mogą być przecież ohydne.

Yuppies traktują wszystkich i wszystko bardzo powierzchownie. Opowieść jednego ze znajomych Patricka o wycieczce na Karaiby brzmi tak, jakby czytał folder reklamowy biura turystycznego, a nie jakby tam rzeczywiście był. W ten sam sposób Patrick szeroko opisuje zalety swojego najnowszego sprzętu rtv. Nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam fragmenty, w których Bateman zachwyca się Genesis albo Whitney Houston, ale ja odbieram je jako jawne szyderstwo autora z ówczesnego gustu muzycznego.

Wszyscy wyglądają podobnie, zachowują się podobnie, więc zwykle nikt nie ma pewności, z kim tak naprawdę przed chwilą rozmawiał. Indywidualiści muszą czuć się źle w takim środowisku. 
***
"Czuję ciągły, ostry ból i nie życzę nikomu życia w lepszym świecie. W istocie rzeczy pragnę, by mój ból przeniósł się na innych. Nie chcę, by komukolwiek było to oszczędzone. Lecz nawet przyznając się do tego przed samym sobą - a robiłem to nieskończenie wiele razy, choćby przez moje złe uczynki - i stając twarzą w twarz z niezaprzeczalną prawdą, nie przeżywam katharsis. Nie zdobywam wiedzy na swój temat, moja świadomość nie staje się źródłem samozrozumienia." [str. 345]

Patrick mówi o bólu, ale tym, co popycha go do zbrodni jest raczej nuda niż cierpienie. Początkowo zarabianie pieniędzy, rywalizacja dawały mu pewną satysfakcję, ale stała się ona niewystarczająca. Zbrodnia (obok gimnastyki) była jego sposobem na relaks, źródłem energii. W stosunku do innych ludzi był w najlepszym razie obojętny, traktował ich przedmiotowo, w skrajnych przypadkach - jak zwierzęta. Zadawał ból w najbardziej wymyślny sposób, a w chwilę potem myślał już tylko o tym, że musi oddać kasety do wypożyczalni video. Nigdy nie miał sobie nic do zarzucenia. Empatia nie była jego mocną stroną.

"Dochodzę do wniosku, że ta egzystencjalna pustka ma pewien związek ze sposobem, w jaki potraktowałem Evelyn w Bacardii któregoś wieczoru, chociaż równie dobrze jej przyczyną może być urządzenie regulujące odczyt ścieżki w moim magnetowidzie." [173]

"Pusta w środku głowa z resztkami mózgu i wyłupanymi oczyma, leży w rogu salonu pod fortepianem: mam zamiar zrobić z niej lampion na Halloween - oszczędzę na dyni." [str. 280]

Opisy jego zbrodni były naprawdę... szczegółowe. Ellis niczego nam nie oszczędził. Zaliczam się do osób, które zamykają oczy, gdy im się pobiera krew lub robi zastrzyk, więc ta lektura nie była dla mnie łatwa, a kilku akapitów nie mogłam dokończyć. Pojawiły się dopiero w drugiej połowie książki, w przeciwnym razie w ogóle nie przebrnęłabym przez tę powieść.
Bret Easton Ellis twierdził, że drobiazgowe relacjonowanie zbrodni przez Patricka (który jest narratorem powieści) jest naturalną konsekwencją charakteru tej postaci, która w równie obsesyjnie szczegółowy sposób opisuje wszystko inne, że wszelkie przemilczenia byłyby nieuczciwe wobec czytelników. Nie do końca mnie to przekonuje, bo np. o genezie jego postępowania, jego stanu dowiadujemy się zaskakująco niewiele.
***
Wreszcie trzeci wątek - Nowy Jork, Ameryka i w ogóle świat pod koniec lat 80tych, pod koniec wieku. Dominuje materializm i nieopanowany konsumpcjonizm, trywialność, powierzchowność, kłamstwo, zdrada, obojętność. To musiały być straszne czasy, a ja na szczęście byłam wówczas zbyt młoda, żeby wiele zapamiętać.
Oczywiście pewne rzeczy autor świadomie przerysował, ale czy żeby opowiedzieć o tamtych czasach trzeba było koniecznie głównym bohaterem czynić psychopatę? Moim zdaniem drugi wątek zbyt słabo splata się z pozostałymi i to uważam za główną wadę tej powieści.
***
Książka wzbudziła ogromne kontrowersje jeszcze przed publikacją, przypuszczam, że głównie z powodu sposobu przedstawienia kobiet w tej powieści. To materialistki, które dla pieniędzy zrobią niemal wszystko, które są głupie, naiwne - bez wyjątków godne pogardy. A bogaci mężczyźni z Wall Street mogą zrobić z nimi wszystko. Naprawdę wszystko.
***
Powieść została w 2000 r. przeniesiona na ekran, a rolę Patricka Batemana otrzymał Christian Bale. Podobno film jest niezły, ale ja mam już dość i tej postaci i tej całej historii. Mimo wszystko powieść przeczytać można, ale niekoniecznie. Polecam tylko tym, których nie zniechęcił powyższy opis.

13 komentarzy:

  1. Książki nie czytałam, ale z pewnością film nie jest tak brutalny i szczegółowy, chociaż ma swoje momenty. Wg mnie film jest genialny, a rola Bale'a jako psychopaty porównywalna z Jakiem Nicholsonem w Lśnieniu, chociaż oba filmy różnią się w wyrazie (American Psycho to groteskowa parodia raczej niż thriller czy horror). Z tego co piszesz film dość wiernie oddaje książkę, równoważy wątek bohatera z obrazem amerykańskiego społeczeństwa biznesu, bo to raczej nie byli yuppies (nie zmieniali pracy).

    OdpowiedzUsuń
  2. Film nie może być tak szczegółowy. W książce jest np. dość długi akapit, którego pierwsze zdanie mówi o tym, że Patrick obdziera dziewczynę ze skóry. Potem robi jej jeszcze gorsze rzeczy. A w następnym akapicie jeszcze gorsze rzeczy robi jej koleżance, która wcześniej była zmuszona do oglądania tortur zadawanych tej pierwszej.
    Bardzo ciężko mi się to czytało.

    Widziałam dwa fragmenty filmu: ten z wizytówkami, do którego linkowałam we wpisie i scenę zabójstwa Paula Owena. Ta pierwsza jest w miarę wierna, a ta druga... No cóż, w książce dowiadujemy się dokładnie jak umarł i co z niego zostało. Może za kilka lat zdecyduję się na seans, ale na pewno nie prędko.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, tak wierna z pewnością nie jest, bo wtedy film musiałby trwać o wiele dłużej;) Szczerze mówiąc, nie lubię zbytniej szczegółowości ani w filmie, ani w książce, bo nie zostawia pola do wyobraźni. Ale wydaje mi się, że "duch" książki został oddany wiernie, na pewno nie musisz obawiać się bardzo krwawych scen:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widząc okrojone sceny na ekranie, przypominałabym sobie ich detale opisane w książce.

    Jeśli chodzi o szczegółowe opisy, to ja je doceniam, gdy dotyczą np. psychiki, motywacji bohatera, ale odczuwam czasami przesyt z powodu zbyt wielu informacji o miejscach czy wnętrzach (o ile nie są kluczowe dla zrozumienia fabuły).

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak, sugestywny opis robi swoje:) Z szczegółowością mam podobnie, opisy widoczków na kilka stron nie pochłaniają mnie specjalnie, ale też podoba mi się, kiedy autor potrafi w kilku zdaniach oddać stan uczuć bohatera albo psychikę kogoś mniej ważnego, zamiast rozpisywać się na cały monolog wewnętrzny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam książki, a po obejrzeniu filmu miałam wrażenie, że możliwe są dwie interpretacje: pierwsza oczywista - tzn. wszystko podane na tacy, druga - zbrodnie zachodziły wyłącznie w głowie młodego psychopaty. Batemanowi wszystko uchodziło na sucho - stąd ten wniosek. Rozumiem, że powieść nie dopuszcza takiej ewentualności...

    Scena z wizytówkami - the best!

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. SPOILER SPOILER SPOILER

    Właściwie dopuszcza, ale nie pisałam o tym powyżej, żeby nie spoilerować. Skoro jednak już o tym wspomniałaś...:)
    Właśnie to dwuznaczne zakończenie sprawiło, że oceniłam książkę troszkę wyżej niż początkowo zamierzałam. Nie wiem, jak to wyglądało w filmie, ale w książce było tak (jeszcze nie oddałam do biblioteki, więc mogę dokładnie to opisać):

    Bateman spotyka w klubie Harolda Carnesa, swojego adwokata. Kiedyś nagrał mu na automatycznej sekretarce wiadomość, w której przyznawał się do popełnianych zbrodni. Pyta Carnesa, czy jej wysłuchał. Carnes bierze go za jakiegoś Daviesa i gratuluje mu udanego żartu. Dziwi się tylko, że Davies bohaterem dowcipu uczynił akurat nieskazitelnego Batemana, który według niego jest wobec kobiet bardzo nieśmiały. Batemana trafia szlag, że tak powiem, i jeszcze raz wykrzykuje swoje zbrodnie. Carnes nadal mu nie wierzy i twierdzi, że Bateman nie mógł zabić Paula Owena, bo Carnes osobiście jadł z Owenem obiad w Londynie kilka dni temu. Po czym Carnes żegna się z Batemanem zwracając się do niego per Donaldson...

    A zatem albo Carnes rzeczywiście widział się z Owenem w Londynie, co oznacza, że Bateman wszystko zmyślił, albo jadł obiad z kimś, o kim myślał, że jest Paulem Owenem i wtedy Bateman faktycznie popełnił te wszystkie zbrodnie, o których mówił.

    Pomyłki w identyfikowaniu osób występują w tej powieści nagminnie i popełniają je wszyscy. Dziwi jednak pomyłka Carnesa co do Batemana, który był jego klientem. Może osobom postronnym Patrick wydawał się taki nijaki, że nawet ci, którzy go znali, mylili go z innymi osobami? Błąd Carnesa może też sugerować, że pomylił się i co do Owena.
    Z drugiej strony może i łatwo nie rozpoznać Batemana, ale trudniej było pomylić Paula Owena z kimś innym. Więc wątpliwości pozostają.

    Jest też scena (pod koniec książki), kiedy Patrick przychodzi do mieszkania Paula Owena i zastaje tam pośredniczkę handlu nieruchomościami i potencjalnych nabywców, ale nie ma żadnego śladu po jego rzekomych zbrodniach. Tymczasem takie jatki w ekskluzywnym apartamencie raczej nie przeszłyby bez echa, choć pewności co do tego nie mamy. Zresztą wiarygodność relacji Patricka z tej wizyty jest dość wątpliwa (reklama margaryny).

    W książce jest jeszcze kilka takich scen czy aluzji, które mogą sugerować, że Bateman kłamał albo miał jakieś zwidy. Myślę, że tak było, ale niejasności pozostaję i za to dużo plus dla autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. No właśnie! Ulżyło mi... :) Bo faktycznie dzięki tej interpretacyjnej dowolności film wydał mi się bardziej wartościowy.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm, chyba po filmach typu Fight Club, Mr. Brooks i American Psycho właśnie mam dość książek o pustym życiu japiszonów i marzeniach o 'wyżyciu się' Czuję się ostrzeżony przed lekturą:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie film "Fight club" podobał się bardzo. Nie będę może jakoś bardzo rozglądała się za książką, ale jeśli wpadnie mi w ręce, to chyba przeczytam.
    "American psycho" nie jest książką złą, ale moim zdaniem trochę męczącą.

    OdpowiedzUsuń
  11. ....żeby ją zrozumieć wypadałoby przeczytać chociaż 2 razy.
    jak ktoś widział tylko film a wypowiada się o interpretacji historii (książkowej/filmowej) to powodzenia. film został nakręcony dla forsy i to nie ulega wątpliwościom, więc ciężko doszukiwać się w nim głębi. co do książki to ma ona głęboki wymiar społeczny i może być wzorcem dla wielu różnych zachowań zachodzących między ludźmi, brutalność opisów i wszystkie te sytuacje mają być metaforycznym ale dobitnym odzwierciedleniem ludzkich działań nawet jeśli są one niewspółmiernie "szkodliwe". przemoc nie zostawia również miejsca na współczucie dla Pata, jednak u kogoś kto rozumie tę książkę powinno się ono pojawić. Ogólnie to chcę Wam tylko powiedzieć że ocena american psycho poprzez pryzmat mordu gwałtu i krwi to nie jest droga do zrozumienia tej powieści. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. to jeszcze raz ja :)
    wybaczcie ale po prostu mierzi mnie wprowadzanie potencjalnych czytelników w błąd i szarganie naprawdę porządnej pozycji... książka jest być może "ciężka" i faktycznie chwilami trudno jest znieść jej treść ale trik w tym właśnie żeby nie pozwolić się zmanipulować temu co społecznie jest tak potępiane. książka a właściwie autor i reszta jego pozycji to klasyka ale wymagająca odrobiny dystansu i inteligencji a nie poruszenia z naruszenia tabu.
    ps rozdziały muzyczne nie są wg mnie szyderą. stanowią raczej kontrast, uwydatniają podział osobowości, są pytaniem czy bohater robi to co robi bo jest zły, czy to rzeczywistość wokół niego jest zła.
    ps2 po prostu przeczytać Z DYSTANSEM

    OdpowiedzUsuń
  13. Dwa razy? O nie, dziękuję bardzo. Mnie odrzucają szczegółowe opisy makabrycznych zbrodni. Twoim zdaniem świadczy to o niedostatku inteligencji i o braku dystansu, a ja uważam, że po prostu mamy inne typy wrażliwości.

    Nigdy nie twierdziłam, że oceniam książki obiektywnie, przeciwnie - kieruję się zawsze subiektywnymi odczuciami i własnym gustem, zresztą nie da się inaczej. Każdy czytelnik - i ja, i Ty - ma prawo do własnej interpretacji tej powieści. Żaden czytelnik nie powinien twierdzić, że jego opinia jest jedynie słuszna, a inni się mylą. Rzeczywiście, ta książka nie wywarła na mnie takiego wrażenia, jak na Tobie. Nie rozumiem jednak, dlaczego tak Cię to zadziwiło.

    Zauważ również, że w moim wpisie nie skupiłam się na zbrodniach Batemana, większość miejsca poświęciłam dywagacjom o społeczeństwie, w którym żył. Ale bez względu na to, w jakim środowisku się obracał, musiało być z nim coś bardzo nie tak, skoro popełniał sadystyczne morderstwa i torturował ludzi (albo nawet jeśli tylko to sobie wyobrażał). Zatem nie, nie współczuję mu.

    Jakie niby tabu jest w tej książce naruszane? Bo nie zauważyłam niczego takiego.

    Fragmenty dotyczące muzyki można interpretować bardzo różnie. Ja uznałam je za szyderstwo z ówczesnych trendów i gustów. Twoim zdaniem miały uwydatniać złożoność osobowości głównego bohatera. Uważam jednak, że zachwycanie się piosenkami Whitney Houston niekoniecznie musi świadczyć na korzyść Batemana. W końcu Hannibal Lecter uwielbiał muzykę klasyczną, a Hitler malował kolorowe pejzaże i wiedeńskie widoczki.

    Zalecasz mi przeczytanie "American psycho" z dystansem. A ja radzę Tobie nabranie nieco dystansu do siebie i swoich opinii.

    Również pozdrawiam:).

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.