Impresje

wtorek, 25 maja 2010

CUDOWNI CHŁOPCY

Tytuł: Cudowni chłopcy
Autor: Michael Chabon
Pierwsze wydanie: 1995
Tłumaczenie: Andrzej Jankowski

Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 83-7301-356-3
Stron: 327

Ocena: 4-/5

Spodobała mi się ekranizacja, więc sięgnęłam po powieść. Film miał premierę w 2000 r., wyreżyserował go niejaki Curtis Hanson, autorem scenariusza był Steve Kloves, a główne role zagrali Michael Douglas, Tobey Maguire, Robert Downey Jr., Frances McDormand i Katie Holmes. Siłą rzeczy podczas lektury stale porównywałam książkę z filmem.

 Treść powieści i filmu jest bardzo zbliżona, przynajmniej jeśli chodzi o główne wątki, z tym że w książce cała ta historia jest jednak trochę bardziej gorzka. Profesor Grady Tripp pracuje na wydziale literatury angielskiej Uniwersytetu Pittsburskiego i prowadzi warsztaty pisania opowiadań. Jest autorem trzech powieści, za ostatnią otrzymał nawet nagrodę Pen Clubu. Po tym sukcesie wydawnictwo wypłaciło mu wysoką zaliczkę na poczet czwartej książki: "Wonder boys". Minęło jednak już kilka lat, a Trippowi nie udało się jej dokończyć. Nie chodzi o brak weny, można nawet mówić o jej nadmiarze - powieść liczy sobie już ponad dwa i pół tysiąca stron, wątki i opisy wciąż się mnożą, istnieje pięć alternatywnych wersji zakończenia. Być może w pisaniu Grady Tripp szuka ucieczki przed innymi problemami. Ewidentnie z jego winy rozpada się jego trzecie małżeństwo. Podkochuje się w jednej ze swoich uczennic. Nie stroni od marihuany. Ma romans z Sarą Gaskell, rektorką uniwersytetu, która jest jednocześnie żoną jego przełożonego i która właśnie mu oznajmiła, że jest w ciąży. Jego wydział organizuje Turniej Słowa, na który zjedzie sporo ludzi z branży (w tym pisarze, którym się powiodło). Wśród nich będzie Terry Crabtree - przyjaciel Trippa i jednocześnie jego redaktor, który będzie chciał rzucić okiem na "Wonder boys". Do tego wszystkiego Tripp martwi się o swojego najzdolniejszego studenta, Jamesa Leera - podejrzewa, że chłopak zamierzał popełnić samobójstwo.

Sporo tych nieszczęść, ale Grady Tripp nie jest żadnym współczesnym Hiobem, ani do tego miana nie pretenduje. Zdaje sobie sprawę, że za taki stan rzeczy odpowiada on sam, a sumienie ucisza kilka razy dziennie za pomocą jointa albo kodeiny. Towarzystwo Crabtreego i Leera sprawia, że jego sytuacja wydaje mu się jeszcze bardziej absurdalna niż zwykle i przez to mniej ponura.
Akcja powieści obejmuje kilka dni, w czasie których Tripp będzie musiał podjąć kluczowe decyzje dotyczące dalszego rozwoju jego kariery pisarskiej i życia osobistego albo na wieki pozostać "cudownym" chłopcem. 

Wątek problemów z pisaniem jest częściowo autobiograficzny. Michael Chabon po sukcesie swojej pierwszej powieści "The Mysteries of Pittsburgh", następną pisał przez 5 lat i nigdy jej nie ukończył. Połowę zaliczki musiał oddać żonie, która w tym okresie się z nim rozwiodła. Część swoich doświadczeń z pewnością przekazał profesorowi Trippowi.

***

"Cudowni chłopcy" to typowa amerykańska powieść obyczajowa. Ciekawa historia, dobrze skonstruowani i oryginalni bohaterowie. Główna postać ukazana w momencie dla siebie przełomowym, w którym może wszystko naprawić albo wszystko zepsuć. Mamy tutaj pierwszoosobową narrację; Grady Tripp opisuje siebie z dystansem i autoironią (w końcu jest przeważnie upalony), więc czytelnik nie popada w trakcie lektury w minorowy nastrój. 

Michael Chabon ma na pewno duży talent do opowiadania. Podobały mi się plastyczne opisy postaci i miejsc, zwłaszcza że autor niejednokrotnie stosował ciekawe metafory (żeby zrozumieć niektóre z nich, musiałam poszperać w słownikach). 

Podsumowując: polecam. I książkę, i film. Chętnie przeczytam też inne powieści tego autora, zwłaszcza "Związek żydowskich policjantów". 

***   ***   ***
Płaszcz był jego znakiem firmowym. Była to nieprzemakalna specjalność sklepu z używanymi rzeczami, z kraciastą flanelową podszewką i szerokimi klapami, i wyglądała, jakby przez wiele lat starała się chronić przed deszczem zgarbione plecy licznych ciężkich przypadków, włóczęgów i zwykłych meneli. Wydzielała odór dworca autobusowego tak wymarłego, że wystarczyło stanąć obok Jamesa Leera, aby poczuć, jak twój los zmienia się na gorsze. [str. 48]

Kiedy obaj mężczyźni kierowali swój ładunek ku męskiej toalecie, Crabtree spojrzał przypadkiem w moją stronę. Uniósł brwi i mrugnął do mnie. Chociaż była dopiero dziewiąta, wykonał już jeden obrót na farmakologicznym kole, do którego przywiązał się na ten wieczór, ukradł tubę i uraził transwestytę, a teraz jego kompani zaczynali, z radością i tupetem, rzygać. Był to z całą pewnością wieczór w stylu Crabtreego. [str. 80-81]

Uśmiechnąłem się. Przypuszczałem, że przejawia coś, co ludzie obecnie nazywają, z miażdżącą dezaprobatą, wyparciem. Zawsze trudno mi było odróżnić wyparcie od tego, co dawniej zwano nadzieją. [str. 161]

Szedłem do domu Gaskellów wzdłuż złowrogiego żelaznego ogrodzenia. Był chłodny wiosenny wieczór w nadrzecznym mieście u podnóża gór. W powietrzu unosiła się drobna mgiełka. Wszystkie światła lamp na ulicy otoczone były łagodnymi aureolami, jakby rozmazał je kciukiem sentymentalny pastelista. Nadal dźwigałem tubę, z tego tylko powodu, że w mojej ówczesnej sytuacji mogła ujść za dobrego kompana. To inny sposób powiedzenia, że była wszystkim, co miałem. [str. 314]

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że tu trafiłem. Recenzujesz sporo książek, które sam czytałem. "Cudownych chłopców" obejrzałem zanim przeczytałem i film tak mi się spodobał, właściwie to jest do dzisiaj w ścisłej czołówce moich ulubionych, że książka mnie, może nie rozczarowała, ale pozostawiła w kropce. Chociaż dawno ją czytałem, mój czytelniczy odbiornik nie był tak wyregulowany jak teraz, pewnych rzeczy mógł nie odebrać. Mocną stroną Chabona, to mimo wszystko wyłapałem, jest taka "swoista swojskość", niektórzy odbiorą to jako amerykańskość, połączona z odrobiną humoru, którą w filmie udało im się idealnie podkreślić. Do tego podoba mi się u niego, że jakby zna własne ograniczenia i nie sili się, żeby je koniecznie przełamywać, nie próbuje pisać uniwersalnych, wielkich powieści, tylko rzeczy, z których najlepszy smak dobywa się wtedy, kiedy zakonserwuje się je we własnym sosie,

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam podobny problem - najpierw urzekł mnie film, oglądałam go nawet kilka razy, natomiast dopiero niedawno przeczytałam tę powieść. Nie spodobała mi się aż tak bardzo jak jej ekranizacja, ale jednak. Nie czytałam innych książek Chabona, więc nie wiem, czy ta "swoista swojskość" i kameralność fabuły występują tylko w "Cudownych chłopcach" (powieści w pewnej mierze autobiograficznej), czy są cechą całej jego twórczości.
    W każdym razie lektura tej książki przekonała mnie, że Chabon pisać potrafi i na pewno na "Cudownych chłopcach" nie poprzestanę.

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.