Tytuł: Oni
Pierwsze wydanie: 1985
Autorka: Teresa Torańska
Wstęp: Krystyna Kersten
Wydawnictwo: Agencja Omnipress 1990
ISBN: 83-85028-26-9
Stron: 428
"Oni" nie wzbudzają już dzisiaj takiej sensacji jak w latach osiemdziesiątych, kiedy książka ukazała się po raz pierwszy w drugim obiegu. Rozmówcy Torańskiej - kilkoro komunistycznych prominentów - już nie żyją, a z ustrojem, w którego narzucaniu uczestniczyli, pożegnaliśmy się ćwierć wieku temu.
Pierwsze wydanie: 1985
Autorka: Teresa Torańska
Wstęp: Krystyna Kersten
Wydawnictwo: Agencja Omnipress 1990
ISBN: 83-85028-26-9
Stron: 428
"Oni" nie wzbudzają już dzisiaj takiej sensacji jak w latach osiemdziesiątych, kiedy książka ukazała się po raz pierwszy w drugim obiegu. Rozmówcy Torańskiej - kilkoro komunistycznych prominentów - już nie żyją, a z ustrojem, w którego narzucaniu uczestniczyli, pożegnaliśmy się ćwierć wieku temu.
PRL kojarzy się dziś przede wszystkim z brakami w zaopatrzeniu, powszechną siermiężnością, kolejnymi "wydarzeniami" i absurdami tak świetnie uchwyconymi w komediach i kabaretach z tamtych lat. Wszyscy wiedzą, że po papier toaletowy stało się w gigantycznych kolejkach, natomiast mniej osób zdaje sobie sprawę, jak mroczny był okres stalinizmu.
Do mnie dotarło to w pełni, szczerze mówiąc, dopiero teraz. Muszę przyznać, że w klasie maturalnej niezbyt przykładałam się do nauki historii, ale pod wpływem "Onych" sięgnęłam po stosowny pomocnik historyczny "Polityki", którego wcześniej nie chciało mi się czytać (nie trzeba kupować wersji papierowej - jeśli prenumeruje się tygodnik online, to ma się dostęp do tego rodzaju dodatków). Dobrze jest znać chociaż podstawowe fakty, bo rozmówcy Torańskiej przedstawiają, rzecz jasna, swoją wersję historii. Dziennikarka pytała przede wszystkim o lata 1944-1956; większość z nich usunęła się później - z własnej lub nie z własnej woli - w cień.
W książce znajdują się wywiady z Jakubem Bermanem, Edwardem Ochabem, Wiktorem Kłosiewiczem, Romanem Werflem, Leonem Chajnem, Stefanem Staszewskim i Julią Minc. Nowsze wydania (ja wypożyczyłam z biblioteki to z 1990 roku) poszerzone są jeszcze o zapis rozmów z Celiną Budzyńską i Leonem Kasmanem, a także wstęp autorki i kalendarium wydarzeń, od którego chyba najlepiej zacząć czytać tę książkę.
We wstępie do nowszych wydań Torańska pisze, że - co ją bardzo zaskoczyło - oni chcieli rozmawiać, odmówili tylko Zenon Kliszko i Stanisław Radkiewicz, a Berman zgodził się dopiero po namowach. Byli już w tym wieku, że niewiele mieli do stracenia, zyskiwali natomiast możliwość opowiedzenia o tamtych latach z własnej perspektywy, której - ich zdaniem - kolejne pokolenia już nie rozumiały. Podkreślali, że i oni żyli wtedy w strachu o własne bezpieczeństwo, bo kolejna czystka czy przetasowanie mogło uderzyć właśnie w nich.
We wstępie do nowszych wydań Torańska pisze, że - co ją bardzo zaskoczyło - oni chcieli rozmawiać, odmówili tylko Zenon Kliszko i Stanisław Radkiewicz, a Berman zgodził się dopiero po namowach. Byli już w tym wieku, że niewiele mieli do stracenia, zyskiwali natomiast możliwość opowiedzenia o tamtych latach z własnej perspektywy, której - ich zdaniem - kolejne pokolenia już nie rozumiały. Podkreślali, że i oni żyli wtedy w strachu o własne bezpieczeństwo, bo kolejna czystka czy przetasowanie mogło uderzyć właśnie w nich.
Wywiady były przeprowadzane zwykle w mieszkaniach rozmówców, chociaż z Ochabem Torańska spotykała się głównie w lesie, bo bał się podsłuchów. Nagrywała wszystko na kasety magnetofonowe, przepisywała na maszynie i dawała im do autoryzacji. Rozmawiała z tymi ludźmi wielokrotnie, np. z Bermanem spotykała się przez dwa lata. Wywiad z nim zajmuje ok. 40% książki (w wydaniu, które miałam), co jest zrozumiałe, bo był jedną z trzech najważniejszych osób w państwie, obok Bolesława Bieruta i Hilarego Minca.
Każdy wywiad jest poprzedzony krótką notką biograficzną. Losy tych ludzi są zaskakująco podobne, pod pewnymi względami oczywiście. Wszyscy urodzili się w pierwszej dekadzie XX wieku w dużych miastach (przede wszystkim w Warszawie, ale również we Lwowie, w Krakowie i Łodzi), przeważnie w zamożnych rodzinach, i już w młodości zostali komunistami, za co w Polsce międzywojennej siedzieli w więzieniach. Część wyjeżdżała do ZSRR jeszcze przed wojną, niektórzy spędzili tam większą jej część, więc doskonale wiedzieli, jak wygląda stalinizm w praktyce.
Najdotkliwiej przekonał się o tym chyba Staszewski, który najpierw wykładał w ZSRR historię ruchu robotniczego, po kolejnych czystkach został z partii wyrzucony, a w końcu w 1938 roku skazany na 8 lat obozu pracy na Kołymie. Zwolniono go stamtąd w 1945 roku, wrócił do Polski i z miejsca objął funkcję sekretarza propagandy Komitetu Wojewódzkiego PPR w Katowicach. Nie obraził się na komunizm jako taki - dość długo wierzył, że polski model tego ustroju będzie lepszy niż radziecki. Ostatecznie przejrzał, zdaje się, na oczy, zaczął nawet sympatyzować z KOR-em i Solidarnością.
"Oni" to dzisiaj przede wszystkim książka o tym, jak groźna jest bezkrytyczna wiara w ideologię - polityczną, religijną, ekonomiczną, każdą. Powrót komunizmu raczej nam w najbliższym czasie nie grozi, natomiast radykalny nacjonalizm może być znowu niebezpieczny, a wydaje mi się, że robi się u nas stanowczo zbyt mało, żeby egzekwować przestrzeganie prawa przez ultraprawicowców. Historia uczy nas, że niekiedy stosunkowo nieliczna grupka rodzimych fanatyków przy wsparciu fanatyków z zewnątrz jest w stanie przeorać krajową rzeczywistość.
Wiara w komunizm zupełnie oślepiała tych inteligentnych przecież ludzi, więc stosunkowo łatwo przechodzili do porządku dziennego nad przestępstwami i zbrodniami popełnianymi w imię ideologii. Kiedy Torańska pyta, czy wierzyli również w winę swoich aresztowanych przyjaciół, zasłużonych komunistów, odpowiadali, że tak, bo przecież dokumenty tę winę potwierdzały, a zresztą nawet jeśli w jakimś przypadku mieli wątpliwości, to nie mogli nic zrobić, bo nie mieli dowodów na ich niewinność. Czy słyszeli o tym, że zeznania wymuszane są przy pomocy tortur i gróźb? Tak, ale uważali, że to plotki, ewentualnie - pojedyncze przypadki, bo przecież do Bezpieczeństwa partia kierowała swoich najlepszych ludzi.
Po latach dostrzegali już "błędy i wypaczenia" tamtego okresu, ale większość nawet znacznie później nadal sądziła, że nie było alternatywy dla wprowadzenia w Polsce komunizmu. Zresztą, czy jakikolwiek inny ustrój mógł tak znacząco poprawić poziom życia społeczeństwa? Julia Minc, wdowa po Hilarym Mincu, jeszcze w 1983 roku była przekonana, że na Zachodzie wielu ludzi głoduje i śpi pod mostami - przecież widziała w telewizji.
Polacy powinni być wdzięczni. Ale jakoś nie byli.
Polacy powinni być wdzięczni. Ale jakoś nie byli.
Chyba kupię ten dodatek Polityki i to w wersji papierowej, bo mam wrażenie, że zdecydowanie za mało mówi się o tych czasach i o tych ludziach, a przez to za mało wyciągamy wniosków. Miałam styczność z paroma osobami, które pracowały w tamtych latach w aparacie bezpieczeństwa na szeregowych stanowiskach - mimo tego, że szereg czynników działało na ich korzyść (któż z młodych nie zmięknie na widok siwego jak gołąbek staruszka?), do tej pory myślę o nich z obrzydzeniem, głównie z uwagi na absolutny brak poczucia niestosowności własnego zachowania (mówiąc niezwykle oględnie).
OdpowiedzUsuńA "Onych" nie czytałam, choć znam niemal wszystkie przywołane przez Ciebie historie związane z ich powstawaniem (zamiast książki czytałam mnóstwo rozmów z Torańską). Ciekawe kto spośród współczesnych dziennikarzy byłby gotów zbierać materiały do jednej rozmowy aż przez dwa lata?
We wspomnianym dodatku czytałam, że do służb bezpieczeństwa trafiali przeważnie ludzie, których trudno by było zaliczyć do elit intelektualnych kraju. Wojna nie sprzyjała zdobyciu formalnego wykształcenia, za to wydobywała z ludzi najbardziej prymitywne instynkty i cechy. Jeśli ktoś właśnie wtedy dorastał, to to, co się działo po wojnie, mogło się wydawać tylko jej logiczną kontynuacją. Wtedy. Bo braku otrzeźwienia w późniejszym okresie już nie jestem w stanie zrozumieć.
UsuńDziś dziennikarze mają, jak większość, kredyty do spłacenia, więc muszą być bardziej efektywni. Współczesna technika bardzo im w tym zresztą pomaga. Torańska musiała nagrywać rozmowy na magnetofonie, przepisywać to potem na maszynie, zawieźć do autoryzacji, potem do wydawnictwa, grzebać w zakurzonych archiwach itd.
Kojarzę nazwisko, kojarzę tytuł a teraz powinnam go zapamiętać i przestać być ignorantką w dziedzinie historii. Im jestem starsza tym bardziej mi głupio, że tak mało wiem. A to jest książka napisania tak jakby z drugiej strony, komunizm od środka.
OdpowiedzUsuńAle już teraz nasuwa mi się pytanie, co to za ideologia, w której gnębi się, rani lub po prostu zabija drugiego człowieka, ot tak. Nie uwierzę, że nie byli oni choć częściowo bezwzględnymi i po prostu złymi ludźmi. Inteligentni i wykształceni powinni chyba bardziej doceniać i szanować życie.
Żeby nie być ignorantką w dziedzinie historii, trzeba przeczytać znacznie więcej książek;).
UsuńNie przepadam za ideologiami, bo nawet jeśli teoria brzmi jeszcze czasami sensownie, to praktyka ma się do niej nijak. Ideolog niekiedy dochodzi do wniosku, że dla dobra ludzkości ma prawo siłą narzucać jej swoje poglądy i rozwiązania. Jeśli ma do dyspozycji wojsko, robi się nieprzyjemnie.
Oni, z którymi rozmawiała Torańska, byli na samej górze, decydowali, a rozkazy wykonywał ktoś inny. W takiej sytuacji łatwo się wyzbyć poczucia odpowiedzialności i winy. Poza tym inteligencja i wykształcenie nie są równoznaczne z mądrością.
O czym najlepiej świadczy obecna prezydentura :))
OdpowiedzUsuńJeśli odniosłeś/aś się do ostatniego zdania mojego poprzedniego komentarza, to oczywiście masz rację, niestety. Na czele naszego państwa stoi człowiek, którego jedyną zaletą jako prezydenta jest umiejętność sprawnego posługiwania się długopisem. Nawet od sprzątaczek wymaga się nieco więcej.
OdpowiedzUsuń