Miało być o Media Markt, więc będzie. Na billboardach tej firmy chyba od zawsze goszczą jakieś dziwne osoby albo mało finezyjne teksty, więc niby nie powinnam się dziwić, a jednak.
Niskie ceny to nasz psi obowiązek
Popatrzyłam, przeczytałam, zamyśliłam się...
Media Markt od zawsze kieruje swoje reklamy do osób o raczej niskiej samoocenie, promując się hasłem "Nie dla idiotów". Potencjalny klient ma sobie najwyraźniej pomyśleć, że robiąc zakupy w tej sieci, automatycznie trafi do elitarnego klubu inteligentnych i sprytnych konsumentów, dysponujących tajemną wiedzą o tym, gdzie kupować tanio i mądrze. Nie, on nie jest takim idiotą jak ci, którzy kupują, dajmy na to, w avansie.
Może w czyjeś gusta i potrzeby to rzeczywiście trafia, nie wiem.
Ale ten "psi obowiązek" to już przesada. Tego zwrotu używają osoby mocno zakompleksione i pozbawione elementarnego wychowania w stosunku do swoich podwładnych albo innych osób im podległych. Tak, pies najlepszym przyjacielem człowieka, ale mimo wszystko jest to wyrażenie bardzo pogardliwe.
Media Markt maksymalnie płaszczy się przed klientem. Kup u nas, kup, towar przyniesiemy ci w zębach, jeśli rzucisz nam piłeczkę, to zaaportujemy, a naszym pracownikom możesz w każdej chwili urządzić pokazową tresurę.
Żenujące jest to odwoływanie się do najniższych instynktów potencjalnych klientów. A przecież można inaczej: "Kupuj taniej w Tesco" albo "Codziennie niższe ceny" (Biedronka). Można? Można. Sens tych haseł jest taki sam, ale nie ma w nich tej odpychającej agresji.
(Nie dysponuję zdjęciem billboardu, ale w gazetce jest to samo).
Obawiam się, że do wielu klientów ten agresywny ton może przemawiać. W końcu nie od dziś wiadomo, że polski nabywca / odbiorca reklam do wyrafinowanych nie należy;( A reklamy MM faktycznie biją po oczach: kolory, hasła, wykrzykniki, podkład muzyczny w spotach. Myślę, że twórcy robią badania społeczne i na tej podstawie wymyślają takie dziełka. Słuchając ludzi na bazarkach w stolicy jakoś mnie to nie dziwi;(
OdpowiedzUsuńA mnie to hasło tak bardzo nie razi. "Psi obowiązek" jest chamską odzywką, gdy kierujemy ją do kogoś innego, ale jeśli powiem to o sobie samym ("Taki jest mój psi obowiązek"), w dodatku z uśmiechem na ustach, to po prostu wyraz dystansu do siebie samego - pod warunkiem, że potraktuje się to z poczuciem humoru, a nie śmiertelnie poważnie. Inna sprawa, że reklamy MM nigdy do mnie nie przemawiały - mieli już oni większe wpadki na koncie niż to hasło.
OdpowiedzUsuńAnno, odbiorczynią reklam staję się na ogół przypadkowo i niechcący, z pewnością daleko mi do wyrafinowania w jakiejkolwiek dziedzinie, a jednak mniej więcej 95% reklam do mnie nie trafia. Irytują mnie zwłaszcza te, w których sensem życia kobiety jest nakarmienie rodziny oraz pranie. Nie chcę przez to powiedzieć, że jestem jakaś wyjątkowa, przeciwnie - chyba sporo osób ma podobne zapatrywania, ale widocznie żaden z nas target:)
OdpowiedzUsuńsnoopy, to jest zawsze kwestia gustu:) Ja myślę, że używanie tego zwrotu w stosunku do siebie samego jest, w pewnym sensie, o wiele gorsze, niż mówienie w ten sposób do kogoś. (A może jestem zbyt dosłowna?)
Dodam jeszcze, że okropna reklama nie zniechęca mnie do danego produktu czy sklepu (a dobra - nie zachęca). Liczą się przede wszystkim użyteczność, jakość oraz cena.
Pewnie masz rację z targetem - ostatnio brałam udział w ankiecie nt. reklam i wyszło na to, że prawie wcale robię zakupów pod wpływem spotów itp. Natomiast reklamy jak o takie nawet śledzę, lubię spojrzeć na nie pod kątem np. stereotypów. Ręce opadają, ale co robić. Ostatnio zadziwiają mnie spoty tv Lidla, które są dla mnie "od czapy" - mam na myśli wstępne historyjki. Lubię czasem reklamy w tygodnikach i miesięcznikach, tu już autorzy muszą się chyba bardziej wysilić.
OdpowiedzUsuńDobra reklama nie jest zła:) Rzadko widuję reklamy w tv (dlatego nie znam spotów Lidla), bo bardzo irytuje mnie przerywanie filmów czy programów blokami reklamowymi.. W przeglądarce internetowej większość reklam (i wszystkie wyskakujące okienka) mam zablokowane, a kiedy np. czytam gazetę w pdf-ie automatycznie przewijam strony z reklamami i nie potrafię nawet potem powiedzieć, o jakie produkty czy firmy chodzi. Docierają do mnie niestety reklamy radiowe:(
OdpowiedzUsuńNie o reklamach, ale z ostatniej chwili: właśnie w na portalu gazeta.pl pojawiła się wiadomość http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80276,8582553,Dyrektor_Morawinska__Muzeum_Narodowe_w_Warszawie_ma.html
OdpowiedzUsuńpo tytułem "Kobieta szefem Muzeum Narodowego w Warszawie". I tu moje pytanie: czy kobieta to takie dziwo, że szefem nie może zostać i trzeba w tytule płeć nagłaśniać? ;))))
Gazeta.pl trochę się od jakiegoś czasu tabloidyzuje. Zauważ, że większość tekstów nie jest nawet podpisana imieniem i nazwiskiem autora, przeważają jakieś dziwne nicki czy pseudonimy. I oto efekty.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o muzeum i nasz wspaniały język... Polecam tekst, w którym przytoczono list pani Zofii Gołubiew, dyrektorki Muzeum Narodowego w Krakowie, która stanowczo domaga się
nienazywania jej dyrektorką, ponieważ to jej uwłacza.
B. ciekawy tekst. Rzeczywiście na moje ucho końcówka -ka obniża nieco rangę stanowiska:) A czasami prowadzi do tworzenia zabawnych form - muzyk/muzyczka;)
OdpowiedzUsuńA ja uważam obie formy: "dyrektor" i "dyrektorka" za równie nobliwe i list pani Gołubiew wydał mi się trochę śmieszny i nie na miejscu. Fakt, nie zawsze istnieją stosowne żeńskie formy nazw zawodów czy stanowisk, ale mam nadzieję, że kiedyś zaistnieją takowe w potocznej polszczyźnie.
OdpowiedzUsuńJa jednak różnicę widzę, a raczej wyczuwam;) Inna para: profesor - profesorka.
OdpowiedzUsuńAle listu bym nie pisała, to raczej niewiele zmieni.
Rodzynek z dzisiejszej prasówki w internecie (podkreślenie moje;):
OdpowiedzUsuńJuż NIE TYLKO KOBIETY i GEJE będą chodzić do teatru. Nowa oferta zainteresuje wszystkich, a zwłaszcza inżynierów.
Może nie absurd językowy, ale nonsens w ogóle;(
Więcej... http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,8772824,Rusza_pierwszy_na_swiecie_Teatr_Robotyczny.html#ixzz17Jif2qsF
Rzeczywiście - żenada. Oj, Wybrocza schodzi na psy. Dobre artykuły, analizy sąsiadują z takimi gniotami. Tak jak piszesz - nonsens, od pierwszego do ostatniego słowa.
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi o tym cyklu, więc może niedługo coś znów na ten temat napiszę.
Osobiście poczułam się jak przedstawicielka mniejszości społecznej, bo chodzę do teatru;)))
OdpowiedzUsuńA ja nie chodzę, choć jestem kobietą:). Nie czuję potrzeby, może częściowo dlatego, że nikt we mnie takiej potrzeby nigdy nie rozbudził (wycieczki klasowe do wielkiego miasta na - w najlepszym razie - średnie przedstawienia to jednak za mało).
OdpowiedzUsuńMiałam szczęście, że wychowawczyni zaszczepiła we mnie zainteresowanie teatrem. Ale wyjść klasowych nie wspominam zbyt miło;)
OdpowiedzUsuńA idę m.in. jutro;)
We mnie żaden nauczyciel niczego pozytywnego nie zaszczepił, przeciwnie - do dziś nie przepadam za fizyką, chemią i biologią.
OdpowiedzUsuńMoże zamieścisz na blogu recenzję spektaklu;)?
Co do chemii i fizyki - mam podobne odczucia. Niestety historyków też miałam kiepskich (pamięciówka);(
OdpowiedzUsuńNaprawdę chciałabyś przeczytać o spektaklu? W zasadzie piszę tylko o książkach;). Co prawda "Judaszek" jest inscenizacją powieści i kwalifikuje się do wyzwania rosyjskiego, więc może się skuszę;)
No właśnie, ja też nigdy nie lubiłam uczyć się na pamięć mnóstwa dat, ale historię dosyć lubię, o ile sama wybieram sobie książki z tej dziedziny.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że relacje z inscenizacji znanych powieści czy dramatów mogą być ciekawe. Czasami reżyserom i aktorom udaje się pewnie wydobyć z nich jakieś nowe treści czy przesłania, które większości czytelników umknęły.
"Judaszek (adaptacja książki "Państwo Gołowlewowie" Michaiła Sałtykowa – Szczedrina) okazał się sztuką przeciętną, jak dla mnie wystawioną zbyt tradycyjnie. Gra aktorów nieco przerysowana, dość nachalne odniesienia do symboliki katolickiej (Pieta, ukrzyżowanie, ostatnia wieczerza). Najlepsza była scenografia;)
OdpowiedzUsuńObiecuję, że jeśli coś mnie w teatrze zachwyci, to napiszę o tym na blogu;)
Z literaturą rosyjską to ja jestem na bakier. Np. o tym utworze nigdy nie słyszałam, a okazuje się on, jak wyczytałam, jednym z ważniejszych w literaturze rosyjskiej. Tematyka, jak rozumiem, zahacza o religię, co może być interesujące;). Szkoda, że przedstawienie takie sobie, ale może powieść okaże się lepsza?
OdpowiedzUsuńPrzed spektaklem nawet o tym autorze nie słyszałam;) Ponoć Dostojewski b. go chwalił.
OdpowiedzUsuńTematyka niezbyt zahacza o religię (ale cerkiew naturalnie pojawia się;), to historia jak z Balzaca - skąpa matka, schedę przejmuje jeden z synów, który okazuje się człowiekiem bez serca itp. W międzyczasie kilka osób z rodziny popełnia samobójstwo.
Z czystej ciekawości zajrzałabym do powieści, faktycznie może być lepsza;)
Wracając do Media Markt...
OdpowiedzUsuńOstatnio ktoś mi powiedział, że hasło "Nie dla idiotów" ma oznaczać, że w tym sklepie ważne jest łapanie okazji i zamiast kupić produkt, który normalnie kosztuje sporo (a umówmy się, MM nie jest najtańszym sklepem na świecie), trzeba zaczekać na promocje i wtedy można wiele zaoszczędzić...
Na ile to jest prawda, nie wiem. Ale jak dla mnie to dosyć pokrętna logika, a specjaliści od reklamy w tej firmie raczej się nie popisali. O czym zresztą świadczy Twój post.
Pozdrawiam