Mnie się wydaje, ze poza ścisłym centrum Kraków jest takim samym miastem, jak każde inne podobnej wielkości, tzn. niezbyt ładnym i niezbyt czystym, z bezładną zabudową i korkami, bardzo zatłoczonym. Rozumiem jednak Twój sentyment:) Również pozdrawiam:)
Och, Elenoir wydaje mi się, że jednak Kraków poza ścisłym centrum jest dużo bardziej ciekawy i nie jest tożsamy z żadnym innym miastem. Socrealistyczny krajobraz Nowej Huty, żydowsko-katolicki Kazimierz, zielono-blokowy Ruczaj, leśne Kliny, przestrzenny Kurdwanów, odludny Bieżanów, młodopolskie Bronowice, spokojna Wola Justowska, przytulne Bielany, przemysłowe Zabłocie na czele z Emalią Schindlera... długo mogłabym jeszcze tak wymieniać. Dlatego znajomych przybywających do mnie z innym miast zawsze wywożę poza centrum :)
Jeśli chodzi o podziemne muzeum to jestem dosyć sceptycznie nastawiona do tego pomysłu (choćby przez strefę "komercyjną", którą tam niepostrzeżenie wepchnięto), ale chciałabym zobaczyć, co też tam wymodzili, poczekam jednak na to aż kolejka którą dziś widziałam od kwiaciarek do Sukiennic zniknie. Twoje zdjęcia jednak bardzo mnie zachęciły.
Nie jestem rodowitą krakowianką, ale mieszkam tu już dość długo, żeby wyrobić sobie zdanie, choć oczywiście nie każdy musi się z nim zgadzać. Półtora roku mieszkałam w Nowej Hucie, choć nie w tej najstarszej części, tylko w okolicy szpitala Rydygiera (Bieńczyce). Krajobraz krajobrazem, ale wieczorami było tam po prostu niebezpiecznie. Przekonałam się o tym (nie jeden raz) może nie na własnej skórze, ale za to na własne oczy. Blokowiska, tereny fabryczne i spokojne osiedla są w każdym mieście, a w niektórych jest znacznie więcej terenów zielonych i rekreacyjnych niż w Krakowie. Np. moja rodzinna mieścina jest strasznie brzydka, ale za to do lasu mam dziesięć minut piechotą:) Owszem, fajnie się tu mieszka, są tu niepowtarzalne zabytki i miejsca, ale z drugiej strony w porównaniu np. do Wiednia...
Strefa "komercyjna" podziemi chyba jeszcze nie działa, nie włączono też jeszcze niektórych instalacji multimedialnych, ale rozejrzeć się tam warto. Dziś była kolejka, bo zwiedzanie było bezpłatne:)
To widzę Elenoir, że byłyśmy sąsiadkami, gdyż mieszkam całkiem niedaleko Rydygiera, również w Bieńczycach :) Niebezpiecznie, zgadzam się było i być może nadal jest, ale ja jakoś zawsze czułam się pewnie (do czasu, aż kilka dni temu usłyszałam o napadzie na znajomą na obok Zalewu - wyrwano jej torebkę, uderzono pałką w głowę - która wróciwszy do domu straciła przytomność i zmarła). Jednak sama nie chodzę po zmroku zbyt często, jak już coś to wracam autem.
Wiedeń to rzeczywiście cudo, ale jeśli chodzi o architekturę, budowle to po prostu czysty, zadbany, non-stop finansowany Kraków. Niestety u nas co druga kamienica się rozwala, na większości ulic brakuje latarni, komunikacja kuleje, brudno jest niebotycznie i aż dziw bierze, że turyści chcą tu jeszcze przyjeżdżać, bo pod względem zadbania o dobro narodowe to jesteśmy 100 lat za murzynami. Byłam świadkiem, jak przed pogrzebem Pary Prezydenckiej sprzątano całe Planty, sadzono rabaty fiołków, bratków, róż, tulipanów, czyszczono wszystkie ulice wokół Rynku, porządkowano wystawy - więc jak się chce to widocznie można, ale niestety zwykle się nie chce. Terenów rekreacyjnych w samym Krakowie nie ma rzeczywiście zbyt dużo, ale rzut beretem jest ich już znaczna liczba - choćby Pogórze Tynieckie, czy cała Jura Krakowsko-Częstochowska. Jak ktoś nie mieszka na przedmieściach, czy w Hucie bądź na Kurdwanowie to ciężko o większe tereny zielone, ale też trudno zasadzić las w centrum dużej metropolii. Ja sama obecnie szukam rejonów bardziej zielonych i chyba postawię jednak na podkrakowskie miasteczka typu Michałowice.
Niestety kolejka do muzeum nadal się utrzymuje, ale już wyczaiłam rezerwację internetową, więc poczekam jeszcze troszkę na spadek emocji i chęci potencjalnych zwiedzających ;)
Zgadzam się - z Krakowa stosunkowo łatwo dojechać w wiele interesujących miejsc. Natomiast samo miasto lubię najbardziej wtedy, gdy pustoszeje przy okazji długich weekendów czy świąt i zmienia się nie do poznania.
Myślę, że akurat tutejsza komunikacja nie jest taka zła, natomiast dobijają mnie te śmieci. Są dosłownie wszędzie. Już kilka razy wieczorem przechodziłam przez odremontowane Sukiennice. Znajdujące się tam kosze są ZAWSZE przepełnione, więc część śmieci leży po prostu obok i brudzi ściany. Ale to jeszcze nic. W budynku Sukiennic mieszczą, oprócz muzeów, różnego rodzaju punkty usługowo-handlowe. Po ich zamknięciu pracownicy czy właściciele wystawiają worki na śmieci obok drzwi, pewnie ktoś je rano zabiera. Niemniej jednak leżą tam te worki cały wieczór i całą noc. To wygląda naprawdę okropnie i skandalicznie.
Wybiorę się na pewno jeszcze raz do tych podziemi, kiedy wszystko już tam będzie działało.
"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.
Kraków, bajeczne miasto z moich studenckich czasów. Pozostał sentyment. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMnie się wydaje, ze poza ścisłym centrum Kraków jest takim samym miastem, jak każde inne podobnej wielkości, tzn. niezbyt ładnym i niezbyt czystym, z bezładną zabudową i korkami, bardzo zatłoczonym.
OdpowiedzUsuńRozumiem jednak Twój sentyment:)
Również pozdrawiam:)
Och, Elenoir wydaje mi się, że jednak Kraków poza ścisłym centrum jest dużo bardziej ciekawy i nie jest tożsamy z żadnym innym miastem.
OdpowiedzUsuńSocrealistyczny krajobraz Nowej Huty, żydowsko-katolicki Kazimierz, zielono-blokowy Ruczaj, leśne Kliny, przestrzenny Kurdwanów, odludny Bieżanów, młodopolskie Bronowice, spokojna Wola Justowska, przytulne Bielany, przemysłowe Zabłocie na czele z Emalią Schindlera... długo mogłabym jeszcze tak wymieniać. Dlatego znajomych przybywających do mnie z innym miast zawsze wywożę poza centrum :)
Jeśli chodzi o podziemne muzeum to jestem dosyć sceptycznie nastawiona do tego pomysłu (choćby przez strefę "komercyjną", którą tam niepostrzeżenie wepchnięto), ale chciałabym zobaczyć, co też tam wymodzili, poczekam jednak na to aż kolejka którą dziś widziałam od kwiaciarek do Sukiennic zniknie. Twoje zdjęcia jednak bardzo mnie zachęciły.
Pozdrawiam :)
Nie jestem rodowitą krakowianką, ale mieszkam tu już dość długo, żeby wyrobić sobie zdanie, choć oczywiście nie każdy musi się z nim zgadzać. Półtora roku mieszkałam w Nowej Hucie, choć nie w tej najstarszej części, tylko w okolicy szpitala Rydygiera (Bieńczyce). Krajobraz krajobrazem, ale wieczorami było tam po prostu niebezpiecznie. Przekonałam się o tym (nie jeden raz) może nie na własnej skórze, ale za to na własne oczy.
OdpowiedzUsuńBlokowiska, tereny fabryczne i spokojne osiedla są w każdym mieście, a w niektórych jest znacznie więcej terenów zielonych i rekreacyjnych niż w Krakowie. Np. moja rodzinna mieścina jest strasznie brzydka, ale za to do lasu mam dziesięć minut piechotą:)
Owszem, fajnie się tu mieszka, są tu niepowtarzalne zabytki i miejsca, ale z drugiej strony w porównaniu np. do Wiednia...
Strefa "komercyjna" podziemi chyba jeszcze nie działa, nie włączono też jeszcze niektórych instalacji multimedialnych, ale rozejrzeć się tam warto.
Dziś była kolejka, bo zwiedzanie było bezpłatne:)
Również pozdrawiam:))
To widzę Elenoir, że byłyśmy sąsiadkami, gdyż mieszkam całkiem niedaleko Rydygiera, również w Bieńczycach :)
OdpowiedzUsuńNiebezpiecznie, zgadzam się było i być może nadal jest, ale ja jakoś zawsze czułam się pewnie (do czasu, aż kilka dni temu usłyszałam o napadzie na znajomą na obok Zalewu - wyrwano jej torebkę, uderzono pałką w głowę - która wróciwszy do domu straciła przytomność i zmarła). Jednak sama nie chodzę po zmroku zbyt często, jak już coś to wracam autem.
Wiedeń to rzeczywiście cudo, ale jeśli chodzi o architekturę, budowle to po prostu czysty, zadbany, non-stop finansowany Kraków. Niestety u nas co druga kamienica się rozwala, na większości ulic brakuje latarni, komunikacja kuleje, brudno jest niebotycznie i aż dziw bierze, że turyści chcą tu jeszcze przyjeżdżać, bo pod względem zadbania o dobro narodowe to jesteśmy 100 lat za murzynami.
Byłam świadkiem, jak przed pogrzebem Pary Prezydenckiej sprzątano całe Planty, sadzono rabaty fiołków, bratków, róż, tulipanów, czyszczono wszystkie ulice wokół Rynku, porządkowano wystawy - więc jak się chce to widocznie można, ale niestety zwykle się nie chce.
Terenów rekreacyjnych w samym Krakowie nie ma rzeczywiście zbyt dużo, ale rzut beretem jest ich już znaczna liczba - choćby Pogórze Tynieckie, czy cała Jura Krakowsko-Częstochowska. Jak ktoś nie mieszka na przedmieściach, czy w Hucie bądź na Kurdwanowie to ciężko o większe tereny zielone, ale też trudno zasadzić las w centrum dużej metropolii.
Ja sama obecnie szukam rejonów bardziej zielonych i chyba postawię jednak na podkrakowskie miasteczka typu Michałowice.
Niestety kolejka do muzeum nadal się utrzymuje, ale już wyczaiłam rezerwację internetową, więc poczekam jeszcze troszkę na spadek emocji i chęci potencjalnych zwiedzających ;)
Pozdrawiam :)
Zgadzam się - z Krakowa stosunkowo łatwo dojechać w wiele interesujących miejsc. Natomiast samo miasto lubię najbardziej wtedy, gdy pustoszeje przy okazji długich weekendów czy świąt i zmienia się nie do poznania.
OdpowiedzUsuńMyślę, że akurat tutejsza komunikacja nie jest taka zła, natomiast dobijają mnie te śmieci. Są dosłownie wszędzie. Już kilka razy wieczorem przechodziłam przez odremontowane Sukiennice. Znajdujące się tam kosze są ZAWSZE przepełnione, więc część śmieci leży po prostu obok i brudzi ściany. Ale to jeszcze nic. W budynku Sukiennic mieszczą, oprócz muzeów, różnego rodzaju punkty usługowo-handlowe. Po ich zamknięciu pracownicy czy właściciele wystawiają worki na śmieci obok drzwi, pewnie ktoś je rano zabiera. Niemniej jednak leżą tam te worki cały wieczór i całą noc. To wygląda naprawdę okropnie i skandalicznie.
Wybiorę się na pewno jeszcze raz do tych podziemi, kiedy wszystko już tam będzie działało.