Impresje

piątek, 4 czerwca 2010

MIĘDZY NAMI DOBRZE JEST

Tytuł: Między nami dobrze jest
Autorka: Dorota Masłowska
Pierwsze wydanie: 2008
Ilustracje: Marcin Nowak
Wydawnictwo: Lampa i Iskra Boża
ISBN: 978-83-89603-61-6
Cena z okładki: 26 zł
Stron: 88

Ocena: 4/5

Do biblioteki wybrałam się właściwie po kolejne "Patrole" Łukjanienki, ale był tylko "Nocny", toteż musiałam wyszukać sobie coś innego. Zastanawiałam się nad "Historynką" Lucy Maud Montgomery, ale to może za moją następną wizytą; w końcu zdecydowałam się na "Między nami dobrze jest" i "Kobietę w podróży" Romy Ligockiej.

Długo udawało mi się nie przeczytać żadnej książki Doroty Masłowskiej. Nie miałam na to ochoty, również dlatego, że wszyscy to robili. Od jej debiutu minęło już jednak wystarczająco dużo czasu, abym nie mogła być posądzona o konformizm z powodu tej lektury [autoironia].

Krótko: podobała mi się, nawet bardzo. Dłużej poniżej. Będą spoilery.

Sztuka składa się z trzech aktów, podzielonych na sceny. Fabuły prawie nie ma, jakichś skomplikowanych relacji między postaciami - też nie, dominuje publicystyka i szyderstwo, i kpina, i szyderstwo. I publicystyka.

Głównymi bohaterkami są trzy kobiety w bardzo różnym wieku, których nie łączy absolutnie nic poza więzami krwi i gnieżdżeniem się w tym samym jednopokojowym mieszkaniu. Babcia - Osowiała Staruszka na wózku inwalidzkim - żyje tylko wspomnieniami sprzed wojny, bo wtedy była młoda, a potem już nic dobrego czy ciekawego w jej życiu się nie wydarzyło. Córka - Halina (51 l.) - pracuje jako "specjalistka przemieszczeń palet towarowych w przestrzeni sklepowej klasyczną metodą fizyczną". Wnuczka - Mała Metalowa Dziewczynka - w niczym nie przypomina swoich antenatek. O ile babcia żyje przeszłością, o tyle ją obchodzi tylko tu i teraz. Uważa się za Europejkę, wypiera się polskości, przy czym uzasadnione jest podejrzenie, że to raczej postawa zapożyczona z internetu, a nie jej własna. Oprócz nich w sztuce pojawiają się także:
- wielkogabarytowa Bożena, która stara się nie "szwędać innym ludziom po ich polu widzenia, mają prawo wyboru powodów, dla których rzygają";
- Edyta, która odczuwa "wdzięczność do Boga, że inni mają jednak gorzej, a życie jest takie prawdziwe";
- Mężczyzna, autor scenariusza do filmu "Koń, który jeździł konno", "o którym było bardzo głośno i zebrał wszystkie nagrody", koneser "stylowych rodowych obrazów z Ikei";
- Prezenterka, która przeprowadza wywiad 
                    z Aktorem: "Codziennie wypijam litr prawdziwej regularnej wody płynnej, jem też owoce i warzywa z naturalnych owoców i warzyw". (...) Mam samochód jeden zwykły do jeżdżenia samochodem i jeden terenowy, do jeżdżenia po terenie, i mam mieszkanie i żonę, z którą połączyła nas oboje wielka miłość do mnie (...);
           oraz z Moniką, która "jeszcze przed chwilą grzebała w pikselach na hołdzie, dziś jest wielką gwiazdą. Sprzedała spróchniały gołębnik, postawiła wszystko na jedną kartę, dziś szczerze przedstawia nam zawartość swojej torebki". 

Jak widać pogarda goni tu szyderstwo i odwrotnie, posługując się przy tym bardzo przerysowanymi stereotypami. Ale dopiero w ostatniej scenie okazuje się, kto i z czego tak naprawdę szydzi
Osowiała Staruszka, Halina, Mała Metalowa Dziewczynka, Bożena i Edyta są postaciami ze scenariusza autorstwa Mężczyzny. To właśnie ten "artysta" stworzył karykaturę starej, sentymentalnej, nikomu niepotrzebnej kobiety, wyśmiał codzienność i przyziemność (a może raczej praktyczność?) ludzi niewykształconych i mniej zamożnych, maksymalnie spłaszczył pojęcie Generacji Nic. Między nim i nimi jest przepaść, a strona, której się udało, nie ma zamiaru jej zasypywać - musi istnieć jakieś tło, na którym zawsze wypadnie lepiej. 
Z kolei z takiej postawy drwi Dorota Masłowska (czyli szyderstwo w szyderstwie). Nie oszczędza też pseudogwiazdek telewizyjnych, pseudoaktorów, pseudodziennikarzy, prasy tzw. kobiecej, głupich reklam, nacjonalistycznych mediów. Między nami wcale nie jest dobrze.

Sztuka powstała na zamówienie TR Warszawa i Schaubühne am Lehniner Platz w Berlinie, gdzie pokazywano ją na Międzynarodowym Festiwalu Dramatopisarzy "Digging Deep and Getting Dirty". Dlatego zastanawiam się, czy autorka przy tej okazji nie zakpiła też trochę z Zachodnich wyobrażeń na temat Polski i Polaków. Przecież nadal zdarza się, że tamtejsze artykuły o polskim rolnictwie ilustruje się zdjęciami chłopa z furmanką...

Dorota Masłowska nie mówi tu właściwie niczego nowego, ale przypadł mi do gustu sposób, w jaki to robi. Baaardzo lubię takie eksperymenty językowe. Każda postać ma odrębny styl wypowiedzi - Osowiała Staruszka jakby cytowała przedwojenne romansidła, Halina posługuje się językiem gazetek hipermarketowych i tanich tygodników dla pań, jej córka częściowo też, ale dokłada do tego frazesy zaczerpnięte z internetu, podwórka i czegoś w rodzaju Radia Maryja, pozostałe postaci - patrz cytaty podane przy ich omawianiu. 
Na pewno bardzo trudno dobrze przetłumaczyć tekst tego utworu.

***
Książka została bardzo ładnie wydana: ma nietypowy format (kwadrat), szycie, twardą okładkę, przejrzysty układ tekstu i kolorowe ilustracje.

Ciekawy wywiad z Dorotą Masłowską: Przekrój.


***   ***   ***
[Halina czyta magazyn "Nie dla Ciebie", z kwietnia zeszłego roku, wygrzebany ze śmietnika - przyp. E.]
HALINA: Już zakwitły pierwiosnki i pełną parą nadeszła wiosna, kusząc nas swoją piękną aurą.
Chętniej wybierasz się na dotleniający spacer, do łask wraca też rower. Chętniej nie wybierasz się na dotleniający spacer, do łask nie wraca też rower, którego nie posiadasz. Słoneczne popołudnia sprzyjają aktywności fizycznej i spotkaniom z przyjaciółmi, z którymi się nie spotykasz, bo ich nie masz i wspólny wyjazd z miasta i wypad z restauracji, if you know what I mean. Najwyższy czas na porządki w wiosennej garderobie!
Na wieszak nie wędrują szarości, brązy, grube rajstopy, ciężkie swetry, palta i jesionki.
Chętniej nie wkładasz też tych lekkich sukienek, których nie masz i cienkich rajstop, których również nie masz. Na pewno nie masz też lżejszych żakietów, ale na ten jeden co masz, to na pewno jesteś zbyt gruba. Nie szkodzi. Oto nasze zeszłoroczne propozycje, które nie pozwolą ci zlądować twardo na marginesie wszystkiego z ręką w nocniku wiosennych trendów. [str. 20-21]
***
MAŁA METALOWA DZIEWCZYNKA (do Staruszki, udając, że też czyta): W kwietniu zeszłego roku wszystko będzie jak było. Otrzymasz tajemniczy list, to może być upomnienie z gazowni! Dni znaczące: piętnasty. Wysypią ci się kulki na mole. Dni nieznaczące: wszystkie pozostałe. Twój szczęśliwy kolor: przezroczysty. Twój szczęśliwy kamień: nerkowy. [str. 23]
***
BOŻENA: Ja od kiedy właściwie od zawsze obejmuję to stanowisko specjalisty usuwania zanieczyszczeń sanitarnych w przestrzeniach prywatnych własnych, kompletnie nie mam czasu na takie rzeczy. Praca niewymagająca, ale męcząca i niesatysfakcjonująca.

HALINA: Doskonale to rozumiem. Ja jako specjalistka przemieszczeń palet towarowych w przestrzeni sklepowej klasyczną metodą fizyczną, muszę wstawać wcześniej niż się położę i wracam z pracy dużo później niż znowu do niej wstałam. W braku przyszłości mają mnie jednak awansować na menedżerkę do spraw elektronicznego ustalania wagi realnej obiektów sektoru owoców i warzyw i myślę: a dlaczego właściwie nie spróbować?

BOŻENA: A pewnie, a kto jak nie ty? Języki - obce, doświadczenie jako dyspozytorka materiałów reklamowych w kolportażu bezpośrednim ręcznym, ambasadorka zapachu "Stara Baba" w Polsce w promocji bezpośredniej w autobusach i tramwajach z dominującą nutą potu i delikatnie sekundującymi jej echami piżma, naftaliny i starej zupy... [str. 28-29]
***
[Mężczyzna jest scenarzystą filmowym - przyp. E.]
MĘŻCZYZNA: Przedostatnia scena: mieszkanie rodziców Jaśka, zaduch, typowa polska ciasnota i ciemnota. Matka Jaśka myje nogi w zlewie, nieletnie siostrzyczka, jeszcze niemowlę, bawi się szkieletem od ryby zawiniętym w zatłuszczoną polską flagę. Kamera mija wstrząsanego delirium ojca, który leży na tapczanie przeciągnąwszy sobie szlauch z gąsiorka, pije z niego brudny płyn hamulcowy i jak najęty wymiotuje krwią wprost na wyliniałą wykładzinę, przejazd do okna. Na brudnej, niezmienionej na PCV szybie drga samotny, zagubiony promień światła słonecznego. Komputerowy przejazd kamery przez szybę. W osiedlowym kuble z makulaturą przesympatyczny kundelek - młode szczenię - figluje z wyrzuconym przez kogoś magazynem, przykładowo "Dla Ciebie", z którego okładki uśmiecha się śliczna, młoda, kobieca twarz. Już mi jeden z drugim krytyk z koziej pałki nie powie, że zostawiam widza bez żadnej nadziei. [str. 44]
***
EDYTA: Boże, jak ja się bałam, patrząc dzisiaj na kasjerkę w Tesco, Boże jak ja się bałam, że można się było tak zaniedbać, Boże, jak ja się bałam, że przecież wystarczyłoby tylko parę drobnych zmian, dobry fryzjer, dyskretny makijaż i przynajmniej pięć godzin snu zamiast dwóch, i wyglądałaby zupełnie jak normalny człowiek. Boże, jak ja się bałam, że to by jednak może nie wystarczyło, Boże, jak ja się bałam, że niezbędny byłby jednak przeszczep włosów i może jeszcze twarzy, względnie całego ciała i całej osoby, wymiana wszystkich przodków do czwartego pokolenia wstecz i całej garderoby, zmiana daty, a przede wszystkim kraju urodzenia na inny, a wyglądałaby zupełnie jak normalny człowiek. Więcej to się bałam tylko na Freddim Krugerze i roller-coasterze, więcej to się bałam tylko na Crittersach. [str. 55-56]
***
RADIO: W dawnych czasach, gdy świat rządził się jeszcze prawem boskim, wszyscy ludzie na świecie byli Polakami. Każdy był Polakiem, Niemiec był Polakiem, Szwed był Polakiem, Hiszpan był Polakiem, Polakiem był każdy, po prostu każdy każdy każdy. Pięknym krajem była podówczas Polska; mieliśmy wspaniałe morza, wyspy, oceany, flotę, która po nich pływała i odkrywała wciąż nowe, również przynależące do Polski kontynenty, był między innymi znany polski odkrywca Krzysztof Kolumb, którego potem oczywiście przechrzczono na Christophera czy innego Chrisa czy Isaaka. Byliśmy wielkim mocarstwem, oazą tolerancji i multikulturowości, a każdy nieprzybywający tu z innego kraju, bo ówcześnie jak już wspominaliśmy ich nie było, był tu gościnnie witany chlebem... (...)

RADIO: ...i solą... Ale skończyły się dobre czasy dla naszego państwa. Najpierw odebrano nam Amerykę, Afrykę, Azję i Australię. Niszczono polskie flagi i domalowywano na nich inne paski, gwiazdki i inne esy-floresy, język polski urzędowo pozmieniano na frymuśne obce języki, których nikt nie umie i nie zna, a jedynie ludzie, którzy nimi mówią tylko po to, żebyśmy my Polacy go nie znali i nie rozumieli, i czuli się jak ostatnie szmaty... [str. 70-71]
***

Inne zwroty do zapamiętania lub "wręcz" użycia: "gdy aż tu nagle", "za darmo, więc mówię: a kupię, a co, a stać mnie", "wysiłek żaden, a i efekt proporcjonalnie nie większy", "i tak jest lepiej dla nich wszystkich, a zwłaszcza dla wszystkich innych wszystkich", "przedrażać", "zjadłam, bo nie wyrzucę", "wyrwać się z braku perspektyw".

6 komentarzy:

  1. Cieszę się, że nie tylko mi ta książka się podobała. Język Masłowskiej jest genialny, jej zwroty kaleczące poprawną polszczyznę mają swój niezaprzeczalny i niepowtarzalny urok! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nie nazwałabym tego kaleczeniem. Wydaje mi się, że to raczej inteligentna zabawa językiem, poszukiwanie nowych, zaskakujących związków między słowami, umieszczanie ich w nowych kontekstach, co nadaje im czasami nieoczekiwane znaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do kaleczenia, to myślę, że są to zlepki zasłyszanych tekstów, bo autorka często o swojej pasji podsłuchiwania języka wspomina.
    Tekst znam tylko ze spektaklu Jarzyny, który moim zdaniem jest świetny. Ostatni monolog ścisnął mnie - dosłownie - za gardło;) No i oczywiście od tamtej pory obiecuję sobie, że książkę zakupię i będę się nią raczyć. Chyba pora wprowadzić plany w czyn;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podsłuchiwanie to też swego rodzaju sztuka i trzeba wiedzieć, kiedy, gdzie i jak ją praktykować;) Na przykład ja tego nie potrafię - kiedy przysłuchuję się ukradkiem rozmowom ludzi "na mieście", nigdy nie zdarza mi się usłyszeć niczego ciekawego.

    "Między nami dobrze jest" wypożyczyłam z biblioteki, ale jeśli interesuje Cię zakup, to warto chyba w podobnej cenie nabyć "Dwa dramaty zebrane". Zawierają również inną sztukę Masłowskiej - "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku".

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, widziałam tę książkę w księgarni.

    Co do podsłuchiwania, to raczej zdarza mi się usłyszeć ciekawe historie, teksty niż osobę o niecodziennym idiolekcie;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po lekturze 'Wojny...' i 'Pawia' nie byłam zachwycona Masłowską. Przy wielu walorach tych utworów, generalnie oceniam je raczej średnio. Ale 'Między nami dobrze jest' to doskonały dowód na to, jak genialnie dziewczyna operuje słowem, kreuje bohaterów i świat przedstawiony. Chylę czoła dla Masłowskiej i dołączam do listy jej miłośników :) Niech dowodem tego będzie moja ukończona przed paroma dniami praca dyplomowa: 'Między nami dobrze jest, Doroty Masłowskiej - próba odczytania' :)

    Pozdrawiam,
    http://kreatywa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.