Impresje

sobota, 23 grudnia 2017

ZANIM POLSKA ZOSTAŁA POLSKĄ

Tytuł: Zanim Polska została Polską
Pierwsze wydanie: 2015
Autor: Przemysław Urbańczyk

Wydawnictwo Naukowe UMK
ISBN: 978-83-231-3399-5
Stron: 443

Obecnie rządzące naszym krajem ugrupowanie lubuje się w celebrowaniu wszelkich rocznic (w tym miesięcznic pogrzebu!), wychodząc prawdopodobnie z założenia, że Polki i Polaków można zjednoczyć tylko wokół jakiegoś pamiętnego wydarzenia z mniej lub bardziej odległej, ale oczywiście wyłącznie chlubnej przeszłości.

W przyszłym roku obchodzić będziemy stulecie odzyskania niepodległości (paski TVP Info wytłumaczą nam zapewne, dlaczego i za tamten przełom powinniśmy być wdzięczni braciom K. i "dobrej zmianie"), a w roku ubiegłym świętowano rocznicę chrztu Polski. Co jest o tyle zabawne, że tysiąc pięćdziesiąt lat temu o Polsce i Polakach nikt jeszcze nie słyszał, chrzest dotyczył zapewne tylko Mieszka I i może jeszcze osób z jego otoczenia, a nie całej krainy, którą władał, a poza tym wcale nie jest pewne, czy wydarzenie to miało miejsce rzeczywiście w 966 roku. Po prostu istnieje bardzo niewiele źródeł pisanych (i innych) dotyczących początków naszego państwa, a i te, które się zachowały, bardzo trudno niekiedy zinterpretować.

Dlatego - jak pisze prof. Urbańczyk we wprowadzeniu do swojej książki - niektórzy badacze poprzestają na katalogowaniu i drobiazgowym analizowaniu owych źródeł, natomiast inni "niechętnie schodzą poniżej wysublimowanych rozważań teoretycznych", niestety często w oderwaniu od twardych faktów. Autor uważa, że mediewiści powinni w swojej pracy szukać równowagi między tymi dwiema postawami, myśleć bardziej kompleksowo, interdyscyplinarnie, na nowo analizować niektóre utarte poglądy, wyciągać wnioski i przyznawać sobie prawo do błędnej (ale nie bezpodstawnej) interpretacji. Tylko w takich warunkach mediewistyka będzie mogła się rozwijać. 

Uświadomienie sobie takiego podejścia profesora do uprawianej przez niego dyscypliny jest o tyle istotne, że – jak się zdaje – niektóre jego hipotezy uchodzą w środowisku historyków i archeologów za (łagodnie mówiąc) bardzo kontrowersyjne, ale też sam autor bynajmniej nie uważa ich za ostateczne i jedynie słuszne.
   Analizuję, szukam i dociekam, mając świadomość własnej niedoskonałości; prowokuję, stawiając znaki zapytania nawet w kwestiach już dawno uznanych za rozstrzygnięte. Jest to bowiem obowiązek badacza myślącego! [str. 365]
Oczywiście ja nie mam absolutnie żadnych kompetencji, żeby ocenić słuszność tych hipotez lub je skrytykować, mogę jedynie opisać swoje własne wrażenia z tej lektury. Uważam, że książka jest niezwykle interesująca, wywód jest przeprowadzony logicznie i zrozumiale, nawet dla laika. Czyta się to świetnie, mimo że nie jest to raczej typowa pozycja popularnonaukowa. 

Na początku prof. Urbańczyk opisuje „procesy państwowotwórcze na terenach otaczających ziemie polskie” i w tym kontekście prezentuje potem swoje przypuszczenia co do tego, jak dynastia Piastów zdobyła władzę. Autor krytykuje przy okazji bezwzględne przekonanie większości mediewistów, jakoby na terenie dzisiejszej Polski istniały w czasach wcześniejszych (przedpiastowskich) plemiona słowiańskie „odznaczające się stabilną organizacją polityczną, kontrolujące konkretne terytoria i rozpoznawane przez jednoznaczne nazwy własne” [str. 97]. Na lekcjach historii w szkole uczyliśmy się wskazywać na mapie tereny zamieszkane przez poszczególne plemiona, a teraz się okazuje, że być może żadne z nich nie istniało… 
Może więc trzeba uznać (choćby czasowo), że w przypadku Polski przedmieszkowej mamy do czynienia z wielkim, względnie jednorodnym językowo i kulturowo regionem etnohistorycznym, charakteryzującym się dość jednolitym stylem życia ukształtowanym w drodze podobnych doświadczeń uwarunkowanego geograficznie rozwoju gospodarczego, z pewnością zróżnicowanym etnicznie i dynamicznym politycznie, ale nie w stopniu umożliwiającym zewnętrzną (archeologiczną, lingwistyczną czy historyczną) identyfikację trwałych stref etnopolitycznych. [str. 113]
W kolejnym rozdziałach prof. Urbańczyk porusza m.in. kwestię stosunków gospodarczych w czasach sprzed panowania Piastów i na początku ich epoki (prawdopodobnie wzbogacili się – przynajmniej częściowo – na handlu niewolnikami), pisze o najstarszych grodach – ich genezie i funkcji, o tym, jak trudno ustalić dokładny przebieg granic ówczesnego państwa, a nawet to, które ówczesne miasto (lub miasta) mogło uchodzić za stolicę. Autor twierdzi również, że nazwa naszego kraju bynajmniej nie wywodzi się od nazwy plemienia Polan, w którego istnienie - jak już wspomniałam - profesor wątpi.

Najciekawszy wydał mi się rozdział dotyczący tzw. zjazdu gnieźnieńskiego (choć przydałaby się ponowna redakcja tego akurat fragmentu publikacji, bo niektóre informacje powtarzają się w nim kilka razy zupełnie niepotrzebnie). Przeważnie czytamy o tym wydarzeniu z polskiej (a może raczej piastowskiej) perspektywy, a w takich opisach podkreśla się przede wszystkim to, że wizyta Ottona III była wyrazem szczególnego uznania dla Bolesława Chrobrego, że książę przyjął cesarza bardzo wspaniale i nawet podarował mu relikwie św. Wojciecha (konkretnie jedno ramię męczennika), a także swoich 300 wojowników, w zamian za co otrzymał kopię włóczni św. Maurycego, zwolnienie z trybutu i arcybiskupstwo w Gnieźnie

Przeciętny obserwator zauważyłby przede wszystkim tę wzajemną wymianę uprzejmości i prezentów, natomiast prof. Urbańczyk przypuszcza, że pielgrzymka Ottona III do grobu św. Wojciecha miała znacznie głębszy sens.
W tych działaniach priorytetem cesarza było nie wzmocnienie pozycji Bolesława Chrobrego, lecz przede wszystkim ideologiczne umocnienie swojej własnej władzy w skali wewnątrzkrajowej oraz potwierdzenie swojej pozycji w wymiarze międzynarodowym. Podkreślanie osobistego związku z najnowszym męczennikiem za wiarę mogło stać się ważnym argumentem propagandowym w walce o rząd dusz w wyimaginowanej wspólnocie chrześcijańskiej, która miała się zjednoczyć wokół cesarza rzymsko-niemieckiego. Manifestacją tego nowego otwarcia politycznego miał być majestatyczny przemarsz na trasie Rzym-Gniezno-Akwizgran-Rzym. Nie chodziło w nim o standardowe zademonstrowanie cesarskiego majestatu, ale o osiągnięcie transcendentalnej legitymacji w dążeniu do uzyskania niekwestionowanego autorytetu na kontynentalnej scenie współzawodnictwa z cesarstwem wschodniorzymskim. [str. 263]
Otto III planował – jak proponuje prof. Urbańczyk – uroczystą translację (czyli przeniesienie) całego ciała św. Wojciecha prawdopodobnie do Rzymu, dokąd być może chciał mimo sprzeciwu Kościoła przenieść wkrótce polityczne centrum imperium. Radzim-Gaudenty, brat św. Wojciecha, otrzymał jeszcze w Rzymie tytuł "arcybiskupa świętego męczennika Wojciecha", miał swoją osobą uświetniać pielgrzymkę cesarza i razem z nim (i z relikwiami) wrócić potem do Rzymu.

Nawet jeśli Otto III miał takie plany, to w Gnieźnie mu je pokrzyżowano – z nieznanego powodu otrzymał tylko ramię męczennika (zapewne również święte, ale już nie tak imponujące), a reszta została póki co na miejscu. Z tego też powodu – jak sugeruje autor – na miejscu pozostał też wtedy Radzim-Gaudenty, a cesarz mianował go arcybiskupem gnieźnieńskim, do czego jednak bez zgody papieża nie miał prawa - porządkowanie tej sprawy miało potrwać jeszcze kilkanaście lat, również dlatego, że Otto III zmarł na początku 1002 roku.

Oczywiście to tylko hipotezy, bo trudno dziś z całą pewnością stwierdzić, o co chodziło utytułowanemu dwudziestolatkowi tysiąc lat temu, ale niewątpliwie interpretacja zjazdu gnieźnieńskiego zaproponowana przez prof. Urbańczyka wypada bardzo ciekawie. I cała książka taka jest.

***

A poza tym uważam, że osoby odpowiedzialne za zdemolowanie polskiego systemu prawnego, politycznego, finansowego i społecznego powinny trafić co najmniej przed Trybunał Stanu. I życzę im wszystkiego najgorszego w Nowym Roku i w latach następnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.