Impresje

sobota, 27 lutego 2010

JA, ELŻBIETA

Tytuł: Ja, Elżbieta
Autorka: Rosalind Miles
Pierwsze wydanie: 1993

Wydawnictwo Da Capo
Tłumaczenie: Teresa Komłosz, Bożena Kucharuk
ISBN: tom I 83-7157-188-7, tom II 83-7157-196-8
Stron: tom I 383, tom II 543

Ocena: 2/5

Tytuł wyraźnie nawiązuje do powieści "Ja, Klaudiusz" Roberta Gravesa. Była ona stylizowana na alternatywną - w stosunku do oficjalnej - autobiografię rzymskiego cesarza Klaudiusza, która miała zostać odnaleziona przez bardzo odległą potomność. Z kolei w książce Rosalind Miles Elżbieta I snuje opowieść o swoim życiu, również niczego nie zatajając. Niestety robi to w dużo gorszym stylu niż Klaudiusz u Gravesa.


Królowa rozpoczyna swoją "spowiedź" nocą z 24 na 25 lutego 1601 r. i kończy ją o świcie. Rano ma nastąpić egzekucja lorda Essexa, ostatniego z jej faworytów. Elżbieta ma ponad 68 lat, panuje od przeszło 40 i zdaje sobie sprawę, że wkrótce podąży za Robertem Devereux, a Anglią będzie rządził Jakub, syn znienawidzonej przez nią Marii Stuart, która z jej królewskiego rozkazu kilkanaście lat wcześniej została ścięta. Wie, że różnie będzie się o niej mówić i pisać, ale w relacjach tych niewiele będzie prawdy. Trudno się dziwić - Elżbieta była świetną aktorką i postronni wiedzieli o niej to, co zechciała im pokazać. Jednak tej szczególnej nocy królowa postanowiła opowiedzieć, "jak to było naprawdę", choć nie jest dla mnie do końca jasne, do kogo te wyznania są skierowane.
Poznajemy historię Elżbiety począwszy od kulisów związku Henryka VIII z Anną Boleyn aż po rok 1601. Tom pierwszy obejmuje dzieciństwo i młodość królowej, walkę o życie i o tron, drugi opisuje jej panowanie. W obu obok znanych wydarzeń historycznych poznajemy prywatne i wewnętrzne życie Elżbiety.
Od strony merytorycznej Rosalind Miles całkiem nieźle przygotowała się do stworzenia tej powieści - większość opisanych tu wydarzeń faktycznie miała miejsce. Co prawda na niektóre autorka kładzie większy nacisk, na inne mniejszy, a wszystkie pokazuje z perspektywy Elżbiety - więc np. żony Henryka poza jej matką i może Katarzyną Parr to paskudne megiery, Maria Stuart to przebiegła niewdzięcznica, William Cecil jest uosobieniem uczciwości, a Anglia to najwspanialsze imperium na świecie. No ale cóż - przecież nawet historycy rzadko bywają obiektywni.

Oczywiście obraz Elżbiety prywatnie musi być zmyślony i jako taki zawsze wzbudzi pewne kontrowersje. Mam trochę pretensji do autorki o to, że w pierwszym tomie ukazała swoją bohaterkę jako egzaltowaną i nieco pretensjonalną pannę, której przeżycia bardziej pasują do współczesnej nam gimnazjalistki niż do XVI-wiecznej, bardzo dobrze wykształconej dziedziczki tronu Tudorów. Co gorsza styl tej opowieści, zwłaszcza gdy mowa o pierwszych miłościach księżniczki, też jest "pensjonarski", co trochę dziwi, gdy sobie przypominamy, że historię tę snuje prawie siedemdziesięciolatka! Trochę mnie to wyprowadzało z równowagi. W drugim tomie jest pod tym względem nieco lepiej, ale styl nadal nie zachwyca. Zresztą czy naprawdę kobieta, która miała tak fascynujące i niełatwe życie, na około dziewięciuset stronach opowiadałaby tylko o polityce, miłostkach i starzeniu się? Żadnych oryginalnych myśli, żadnych dobrych rad dla potomności, żadnych proroctw i przepowiedni dla Anglii? Brakowało mi tego.

Zaletą książki są zamieszczone w tomie I drzewa genealogiczne rodu Plantagenetów, Tudorów, Boleynów i Howardów.

Podsumowując: nie polecam tej książki. Owszem, wciąga, szybko się czyta, ale styl opowieści o Elżbiecie jest, moim zdaniem, okropny. Istnieje mnóstwo o niebo lepszych biografii tej postaci, o jednej z nich nawet na tym blogu kiedyś pisałam.

PS. Ostatnio mam problem z formatowaniem postów na bloggerze, więc wyglądają jak wyglądają.

2 komentarze:

  1. Jedna noc i ponad 900 stron tekstu... No nieźle;) A swoją drogą, Ty to dopiero masz przerób kobieto...:)
    A jeśli chodzi o samą powieść, nie czytałam, za to znam wydawnictwo, które wydawało (bo chyba już padło) głównie romanse, więc po powieści historycznej od nich też bym się wiele nie spodziewała, jak widzę z Twojej recenzji, słusznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja czytałam tę powieść aż przez 5 dni, to Elżbieta snuła ją tylko przez kilka godzin:)

    W bibliotece popatrzyłam na okładkę z reprodukcją portretu Elżbiety, a nie na nazwę wydawnictwa. Zresztą i tak czytam na jej temat wszystko, co mi wpadnie w ręce. Ale na przyszłość czuję się ostrzeżona;)

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.