Impresje

wtorek, 9 lutego 2010

ŻMIJA

Tytuł: Żmija
Autor: Andrzej Sapkowski
Pierwsze wydanie: 2009

Niezależna Oficyna Wydawnicza NOWA Sp. z o.o.
ISBN: 978-83-7578-021-5
Stron: 238

Ocena: 2+/5
 
Paweł Sławomirowicz Lewart, radziecki chorąży z polskimi korzeniami, już od kilkunastu miesięcy walczył dzielnie za swą ojczyznę w Afganistanie. W wąwozie położonym w pobliżu placówki, do której go skierowano, zauważył dziwną, złotą żmiję. Działała na niego niczym sam Kaszpirowski - hipnotyzowała i wprowadzała w trans, w czasie którego naszemu bohaterowi wydawało się niekiedy, że ma na imię Herpander i jest oficerem w armii Aleksandra Wielkiego, innym razem - że jest Edwardem Drummondem, podporucznikiem Sześćdziesiątego Szóstego Pułku Piechoty Jej Królewskiej Mości, który bierze udział w wojnie afgańsko - angielskiej w 1880 r. Wszyscy oni - Lewart, Drummond i Herpander - jako dzielni wojownicy zostali wybrani przez tajemniczą żmiję, która zamierzała ich wykorzystać w osiągnięciu swoich niecnych celów.
*** *** ***
Przypuszczam, że Andrzej Sapkowski skonstruował powieść w taki a nie inny sposób, żeby napomknąć o wcześniejszych konfliktach zbrojnych na terenie Afganistanu; żeby pokazać odwieczny bezsens i okrucieństwo wojny, która łamie psychikę i ofiar, i agresorów, w której również zwycięstwo oznacza klęskę. To mu się udało, ale z drugiej strony Ameryki nie odkrył.

Fabuła nie jest szczególnie rozbudowana i nie miałabym o to pretensji do autora, gdyby więcej miejsca poświecił np. charakterystyce powieściowych bohaterów. Tymczasem dominują bardzo szczegółowe wyliczenia uzbrojenia oraz dobre, plastyczne opisy starć radziecko - afgańskich.

"Ocalenia, o dziwo, nie przyniosły im "Krokodiły", szturmowe śmigłowce Mi-24, te zjawiły się później, niewiele zresztą wyprzedzając czołgi i BMP idącej z odsieczą broniegrupy spod Czarikaru. Ratunek przyszedł z najmniej spodziewanej strony - od konwoju. Od wydawałoby się do cna spalonej, ze szczętem rozbitej, unicestwionej już nitki. Zamykający kolumnę ural eskorty odstał na Salangu, na miejsce zasadzki dotarł z opóźnieniem. Ural na skrzyni wiózł zamontowaną zuszkę. Szybkostrzelne działko zenitowe ZU-23 o dwóch sprzężonych lufach. Dwudziestotrzymilimetrowe pociski z luf zuszki przeorały najpierw zbocze po prawej stronie drogi, szybko czyszcząc je z mudżahedinów z bazookami." [str. 18]

Zatem jeśli kogoś pociągają militaria i batalistyka, to na pewno doceni przygotowanie merytoryczne autora. Jeśli oczekuje ciekawej fabuły i, jak to się mówi, pełnokrwistych bohaterów, to mocno się rozczaruje. Owszem, w dialogach zwłaszcza, odnajdujemy charakterystyczną dla Andrzeja Sapkowskiego ironię i czarny humor, ale to za mało, żeby "Żmija" spodobała się wielbicielom jego wcześniejszych książek. 

I jeszcze jedno. W trakcie lektury najbardziej raziło mnie wplatanie rosyjskich i angielskich zwrotów i słów.

"Alosza Panin oderwał zakrwawiony policzek od kolby, splunął soczyście.
 - Chujowo, rebiata - podsumował zimno. - Jej Bogu, my w głubokoj żopie." [str. 18]

"- Drummond, old fellow! Poderwij żołnierzy! Marsz! By Jove! W tym tempie nie dotrzemy do Kwetty przed nocą!" [str. 87]

Rozumiem, że autor chciał wprowadzić odpowiedni koloryt do opisów dotyczących bohaterów różnych narodowości, żyjących w zupełnie innych epokach. Ale wyszło to trochę głupio i bez sensu.

Podsumowując: mnie się ta książka nie podobała, ale istnieje wąskie grono osób, które ocenią ją pewnie znacznie wyżej.

2 komentarze:

  1. "Żmija" zbiera same słabe lub średnie recenzje. Ja po nią na pewno nie sięgnę, coby nie psuć sobie dobrej opinii o kunszcie autora. :P
    A swoją drogą byłam na spotkaniu autorskim promującym tę książkę i styl bycia Sapkowskiego wywarł na mnie bardzo... ambiwalentne uczucia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka jest na pewno skierowana do węższego grona czytelników niż powieści o wiedźminie czy trylogia husycka. Ja się do tego targetu nie zaliczam, co też miało wpływ na taką a nie inną ocenę "Żmii". Dla mnie ważna jest informacja, kto do kogo strzela i dlaczego, a nie z czego. Może Sapkowski chciał się wykazać swoją erudycją i wiedzą, tylko trochę z tym przesadził i ucierpiała na tym fabuła.

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.