Impresje

niedziela, 29 listopada 2009

GNÓJ

Tytuł: Gnój
Autor: Wojciech Kuczok
Pierwsze wydanie: 2003

Wydawnictwo: W.A.B.
Rok: 2004
Stron: 213

Ocena: 4/5

Powieść ma trzy części. "Przedtem" to opis przedwojennych dziejów śląskiej rodziny K., do której należało wielu ekscentryków, toteż ten fragment powieści obfituje w barwnych bohaterów i humorystyczne sceny. Takie historyjki opowiada się przy okazji rodzinnych zgromadzeń, kiedy to starsi objaśniają młodzieży, kim byli ich przodkowie - wybierają co ciekawsze, co bardziej zabawne wydarzenia. W drugiej części (najdłuższej), "Wtedy", przenosimy się w lata 70te i 80te, kiedy rodzi się i dorasta kolejny potomek rodziny K., narrator. Opowiada o tym okresie już jako dorosły człowiek, a swoje wspomnienia rozpoczyna, co znamienne, od opisu t e g o pejcza, który był tak uniwersalnym i efektywnym środkiem wychowawczym, że jego ojciec (narrator mówi o nim zawsze "stary K.") lał nim i syna i psa.

Pytał:
- Bedziesz jeszcze? - (cios) - Bedziesz jeszcze ? - (cios) - Bedziesz? - (cios) - Bedziesz? - (cios) - Bedziesz jeszcze? - (cios).
I choć nie do końca byłem pewien, o co mu chodzi, o to, czy będę jeszcze, jak to mawiają rodzice do swych dzieci, "niegrzeczny" (co w jego wypadku oznaczało bycie niezupełnie absolutnie i niezbyt bezwarunkowo podległym), czy też może chodziło mu o to, czy w ogóle jeszcze będę - a wtedy, kiedy t e n ból się we mnie mościł, kiedy się rozmnażał i zadomawiał, niezmiennie byłem przekonany, że nie będę; że nie będę już wcale: jadł, pił, oddychał, istniał, żeby tylko przestał bić. Krzyczałem więc "Nie!" lub też czasem, kiedy miałem jeszcze siły na wymówienie dwóch słów, jednego po drugim, "Nie bede!", tak na wszelki wypadek nie chcąc go urazić poprawną dykcją. [str. 66-67]

Nieszczególnie sielskie miał dzieciństwo. Żadna jego wina nie była zapominana, każdy jego krok był kontrolowany, kara mogła być co najwyżej odłożona w czasie. Ojciec na swój sposób kochał syna, nie chciał tylko dopuścić do tego, żeby jego jedyna latorośl wyrosła na "zdechlaka". Może tak objawiały się jego kompleksy, niespełnionego malarza, niespełnionego mężczyzny; może w ten sposób próbował stać się dla syna autorytetem. Matka jeszcze wtedy nie odważała się kłócić z mężem i mogła synkowi tylko ukradkiem współczuć.

- Czemuś go zbił?!
pytała matka, z czasem coraz głośniej, czas jej dodawał odwagi, lecz i ujmował nadziei, toteż beznadziejność biorąc za podstawowy doping , z czasem pytała coraz wyraźniej, już bez łez przełykanych, już bez drżenia w głosie, z przebiśniegami przekleństw, jeszcze pod nosem, na stronie, do siebie, potem już całkiem oficjalnie miotanych, potem już jedyną tarczę i rapier stanowiących. [str. 87]

Chłopiec dorastał, a rodzice się starzeli. "Nie mieli pomysłu na starość, tak jak wcześniej nie mieli pomysłów na życie". [str. 191] Matka oglądała latynoskie telenowele, a wiecznie niedoceniony stary K. czekał, aż los mu się odmieni, bo przecież każdemu kiedyś musi być lepiej, a on tym bardziej na to zasługiwał. Oboje ugrzęźli w t y m domu, postawionym przez ojca starego K., pamiątce po lepszych czasach, który już zawsze miał rzucać swój cień na K. Trzecia część powieści, "Potem", to oniryczna i symboliczna wizja jego upadku.

Lektura tej powieści zajmuje tylko kilka godzin i choć temat jest trudny, czyta się nie bez przyjemności ze względu na styl, w jakim opisane są wydarzenia, a który dobrze oddają powyższe cytaty (na końcu tego wpisu pozwolę sobie na jeszcze kilka). Powieść ma podtytuł "antybiografia", autor zastrzega też, że wszystkie wydarzenia i postaci są fikcyjne, a ewentualne podobieństwa przypadkowe. Z drugiej strony nigdzie w książce nie rozwija skrótu K. To wszystko wręcz każe czytelnikowi przypuszczać, że jakieś wątki autobiograficzne Wojciech Kuczok jednak tutaj zawarł, choćby nie wiadomo jak się zarzekał, że nie. Zazwyczaj nie sięgam po książki, w których główną bohaterkę (zwykle jest to kobieta) dotykają wszystkie nieszczęścia znane ludzkości - każdy ma swoje problemy i nie widzę sensu w zaczytywaniu się jeszcze na temat cudzych i zmyślonych. Ale ta powieść mi się podobała i szczerze ją polecam. Chętnie przeczytam też inne utwory tego autora.

A teraz jeszcze dwa cytaty:
Myślałem: kiedy to się dzieje, dlaczego tego nie można przyłapać, dlaczego dopiero z czasem się sobie uświadamia, że się dorosło? Domyśliłem się, że ta granica musi tkwić tam, gdzie nagle przestaje się tęsknie wyczekiwać przyszłości. Tej, w której już się będzie mężczyzną z wąsami, żoną i samochodem. Tej, w której będzie się mogło w uroczystości rodzinnej uczestniczyć z prawem do kieliszka. Tej, w której się w ogóle będzie już takim starszym, imponującym. [...] Słowem: gdy nagle się przestaje wyczekiwać przyszłości, bo już się dojrzeje do tego, żeby "im wszystkim pokazać". Ni stąd, ni zowąd za przeszłością tęsknić się zaczyna; a im odleglejsza, tym tęskni się bardziej, choćby i najgorsze to były wspomnienia, choćby i udokumentowane w młodzieńczym dzienniku jako czas udręki. Bo już się wie, że przeszłość to jedyne, czego nigdy nie będzie można dostąpić, kupić, przekupić, ubłagać, przeżyć ponownie. Bo się wie, że już się jest w tym wieku, do którego tęskniło się w młodości, ale nikomu niczego się nie pokazało. Wąs wyszedł z mody, na samochód nie stać, a żona niedoszła odeszła. [str. 182-183]
Kiedyś, jeszcze jako dziecko zapytałem ją, jak jest w piekle. Matka odpowiedziała mi wtedy zadziwiająco pewnie, jakby już tam była, jakby to była autopsja, a nie wyobrażenie:
- Synku, w piekle na powitanie pokazują ci wszystkie twoje niewykorzystane szanse, pokazują, jak wyglądałoby twoje życie, gdybyś we właściwym czasie wybrał właściwe wyjście. A potem pokazują ci wszystkie te chwile szczęścia, które straciłeś śpiąc, wiesz, synuś, że my przesypiamy połowę życia? I tym wszystkim śpiochom takim jak ty pokazuje się w piekle, co mogli w życiu osiągnąć, gdyby budzili się w porę.
- A potem? Mamusiu, co się dzieje potem, kiedy już to wszystko pokażą?
- Potem, synku, zostawiają cię samego z twoimi wyrzutami sumienia. Na całą wieczność. Nie ma już nic ani nikogo. Tylko ty i twoje wyrzuty sumienia...  [str. 199]

3 komentarze:

  1. Większy ładunek emocjonalny odnalazłam w ekranizacji tej książki, w której przeszkadzał i właśnie ten oniryzm.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie była właściwie ekranizacja książki, Wojciech Kuczok pisząc scenariusz zaczerpnął z niej tylko niektóre motywy, dlatego ja traktuję i film i powieść oddzielnie. Moim zdaniem książka jest mimo wszystko lepsza, bardziej oryginalna właśnie ze względu na sposób opowiedzenia tej historii. Film był niezły, zwłaszcza aktorsko, ale to tylko jeszcze jedna opowieść o przemocy w rodzinie i jej konsekwencjach.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja się zbieram do lektury bo mam film (eh, znowu to film napędza mój dobór lektur :P)

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.