Boli mnie brzuch. Boli mnie gardło. Boli mnie głowa. Mam nadzieję, że to nie atak jakichś tajemniczych rotawirusów, które kilka dni temu napadły na moją chrześnicę. Nawet ciesząc się doskonałym zdrowiem bywam niemiła, a kiedy coś mi dolega, to... no cóż, lepiej nie wchodzić mi w drogę - potrafię zamarudzić takiego śmiałka niemal na śmierć. Wydaje mi się wtedy (tzn. na przykład dzisiaj), że cały świat powinien robić wszystko, aby ulżyć mym cierpieniom. P. już dość się dziś nasłuchał, więc postanowiłam powylewać swoje żale jeszcze tutaj.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Potrzebowałam pokrzepiającej lektury, więc ponownie sięgnęłam po "Jonathana Strange'a i pana Norrella" Susanny Clarke. Nie pamiętam już teraz, dlaczego kiedyś oceniłam tę powieść tylko na 4+; obecnie wydaje mi się, że zasługuje na 5.
Wciąż nie mogę się zabrać za omówienie "Atlasu chmur" Mitchella, ostatnio przeczytałam też "Przekleństwo Adama" Sykesa (ciekawa książka, nie powiem) i zaczęłam "Marsz Polonia" Pilcha (średnio mi się podoba). Przejrzałam też początek książki "Opowieść się rozpoczyna" Oza i dochodzę do wniosku, że ja chyba nie umiem czytać tak naprawdę, więc tym bardziej pisać o czytaniu nie powinnam.
W międzyczasie obejrzałam "Jak zostać królem" i "Prawdziwe męstwo". Oba filmy mi się podobały, nawet bardzo, choć żadnego z nich nie nazwałabym arcydziełem. "Jak zostać królem" jest świetnie zagrany, ale scenariusz wydał mi się trochę za schematyczny, uładzony, polukrowany, wyzbyty wszelkich niejasności. W "Prawdziwym męstwie" zauroczyły mnie przede wszystkim zdjęcia. W najbliższym czasie mam zamiar zobaczyć jeszcze "Czarnego łabędzia".
Życzę przede wszystkim szybkiego powrotu do pełni sił :* Mam nadzieję, że nie było konieczne umieszczać chrześnicy w szpitalu? Z bratankiem przerabiałam rotawirusy latem i na parę dni musiałam osiedlić się z nim w szpitalu :(
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę! U mnie w domu, dla odmiany, panuje bakteria (wirus?) wywołujący zapalenie krtani. Więc cierpimy w milczeniu, od czasu do czasu odkasłując. A wydawało mi się, że po szczepieniu na grypę nic mnie już złego nie spotka...
OdpowiedzUsuń"Black Swan" polecam gorąco! Strasznie mną wstrząsnął ten film. Oniemiałam. Oczywiście z zachwytu.
Pozdrawiam :)
Klaudyno, dzięki:). Niestety, biedaczka trafiła do szpitala, mam jednak nadzieję, że wszystko będzie w porządku. Pech chciał, że rozchorowała się dzień przed pierwszymi urodzinami. Przyjęcie się odbyło, bo jeszcze nie wiedzieliśmy wtedy, że to coś tak poważnego. W szpitalu jej nie odwiedzam, bo to ponad sto kilometrów stąd. Ja się na małych dzieciach w ogóle nie znam, ale wydaje mi się, że chorują częściej niż, powiedzmy, osoby z mojego pokolenia. A może diagnostyka jest lepsza.
OdpowiedzUsuńClaudette, dzięki:). Może i ja mam zapalenie krtani? Nie wiem, bo oczywiście z samym bólem gardła nie chodzę do lekarza:). A właśnie boli mnie tylko gardło, nie towarzyszy temu katar, gorączka ani kaszel. W ubiegłym tygodniu pomogło mi podjadanie miodu, ból zniknął, ale dziś wieczorem wrócił:(.
O "Czarnym łabędziu" słyszałam różne opinie. Np. mojemu P. średnio się podobał. Będę musiała przekonać się sama:)
Również pozdrawiam:).
Zdrowiej szybko;) A jak wyzdrowiejesz, to poproszę o komentarz do stwierdzenia:
OdpowiedzUsuń"ja chyba nie umiem czytać tak naprawdę" ;))))
Mnie zaniepokoił komentarz- "to i pisac nie powinnam", ale zrzucę to na karb choroby:).
OdpowiedzUsuńCzy ja wczoraj wieczorem pisałam, że nie mam gorączki? Dwie godziny później już miałam i usnęłam dopiero po trzeciej. Wiecie, to moja pierwsza gorączka od co najmniej trzech czy czterech lat, więc przechodzę ją z pełną celebrą, na którą składają się: spojrzenie zbitego psa, żałosne westchnienia, zbolały głos (gardło nadal boli) i jęki oraz ogólne robienie z siebie ofiary. Nastrój mam niewesoły, więc zaraz poczytam sobie jakąś bajkę.
OdpowiedzUsuńAnno, napiszę o tym przy okazji omówienia tego Oza. Izo, pocieszę Cię: odczuwam, póki co, silną potrzebę dzieleniem się ze światem moimi grafomańskimi popisami, więc blog będzie kontynuowany, mimo że nie stać mnie, niestety, na żadną oryginalną myśl:(.
Elenoir, bardzo mi przykro. Nie wiem, jak w innych miastach, ale tutaj gdzie leżał bratanek dzieci wzajemnie się na tym oddziale zarażały. Mnie zresztą też to nie ominęło i ostatnią noc z małym spędzał w tym ponurym szpitalu już ktoś inny, bo ja nie dałam rady. Coś okropnego to wszystko, co czepia się teraz tych dzieci. Mam wrażenie, że podatność na choroby z jakichś przyczyn jednak wzrasta - dawniej naprawdę się tyle nie męczyło...
OdpowiedzUsuńMoja chrześnica nie zaraziła się w szpitalu, tylko właśnie wcześniej. Mój brat cioteczny (jej tata) mówił, że na oddziale jest teraz mnóstwo chorych dzieci.
OdpowiedzUsuńCzy podatność na choroby jest większa - nie wiem, nie znam żadnych statystyk. Może mamy takie wrażenie, bo więcej się o takich sprawach mówi i dostęp do informacji jest lepszy? Ja nie zagłębiam się na ogół w artykuły o tej tematyce, bo zaraz zaczęłabym szukać symptomów u siebie i niewątpliwie jakieś bym znalazła, a przynajmniej tak by mi się zdawało. Dołująco działa na mnie każda wizyta w szpitalu, nawet gdy tylko kogoś odwiedzam.
Zdrowia życzę :)
OdpowiedzUsuńDzięki:). Już prawie wyzdrowiałam, tylko gardło mnie jeszcze ciutek boli. Pomogły mi: Fervex, tabletki do ssania LaryngUp (suplement diety polecony przez panią w aptece) oraz miodzik;). A i chrześnica już w domu.
OdpowiedzUsuńdo objawów (gardło, brzuch, głowa) dopisałabym jeszcze niezadowolenie ze swojego bloga;) mam nadzieje ze to nie przewlekłe, widać wirusy podniosły ci poprzeczkę blogową jeszcze wyżej, a przecież jest dobrze
OdpowiedzUsuńNo nie wydaje mi się, żeby jakoś szczególnie dobrze było:). Może dlatego, że staram się pisać konkretnie, o literackość wpisów mniej dbając.
OdpowiedzUsuń