Wspominałam w moim niedawnym cierpiętniczym wpisie o niezbyt elokwentnym tytule "Eeeee..." (kiedy go pisałam, byłam chora), że przeglądam tę książkę i że dochodzę do pewnych nieprzyjemnych (dla mnie) wniosków. Otóż wydaje mi się, że na ogół dostrzegam zaledwie część tego, co autor danego utworu w nim zawarł; oglądam fragment wnętrza przez dziurkę od klucza, a opisuję i oceniam cały pokój. Czytam nieuważnie i nie docieram do drugiego dna w obawie, że mogę się pomylić i dostrzec w książce coś, czego w niej nie ma - ze strachu przed nadinterpretacją unikam interpretacji. Dziełu, któremu autor poświęcił kilka miesięcy czy nawet kilka lat swojego życia, ja poświęcam kilka godzin i oceniam je w skali od 1 do 5. Usprawiedliwiam się tym, że przecież ja nie piszę recenzji, że to tylko taka moja blogowa grafomania, subiektywne impresje. Zwalniam się w ten sposób również z obowiązku wnikania w strukturę i konstrukcję utworu, choć ich analiza bywa istotna dla zrozumienia utworu. Niniejszym posypuję głowę popiołem.
A teraz połowę tego paskudztwa strząsam z włosów. Bo właściwie czego ja od siebie wymagam? Nie jestem krytykiem, moja przygoda z nauką języka polskiego zakończyła się na wypracowaniu maturalnym, więc silenie się na głębokie analizy literackie wypadałoby co najmniej śmiesznie. Nadal będę więc zaśmiecać internet moimi tekścikami, ale postaram się je pisać z trochę większą pokorą - przynajmniej dopóty, dopóki reszty popiołu nie wywieje czas.
Tytuł: Opowieść się rozpoczyna. Szkice o literaturze
Autor: Amos Oz
Tłumaczenie: (z angielskiego) Wacław Sadkowski
Pierwsze wydanie: 1996
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Seria: Biblioteczka Interesującej Prozy
ISBN: 83-7337-585-6
Stron: 144
Ocena: 3+/5
Teraz przejdę do książki, która skłoniła mnie do tych rozterek. "Opowieść się rozpoczyna" to zbiór dziesięciu esejów opartych na wykładach wygłoszonych przez Amosa Oza w latach 1995-1996. Autor analizuje w nich sposoby, w jakie różni pisarze rozpoczynali swoje opowiadania lub powieści. Początkowy fragment utworu nazywa kontraktem z czytelnikiem - pisarz w pierwszych akapitach zobowiązuje się do czegoś, coś czytelnikowi obiecuje lub sugeruje sposób interpretacji tekstu. Czytelnik musi jednak pamiętać, że w literaturze wszystkie chwyty są dozwolone.
Autor: Amos Oz
Tłumaczenie: (z angielskiego) Wacław Sadkowski
Pierwsze wydanie: 1996
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Seria: Biblioteczka Interesującej Prozy
ISBN: 83-7337-585-6
Stron: 144
Ocena: 3+/5
Teraz przejdę do książki, która skłoniła mnie do tych rozterek. "Opowieść się rozpoczyna" to zbiór dziesięciu esejów opartych na wykładach wygłoszonych przez Amosa Oza w latach 1995-1996. Autor analizuje w nich sposoby, w jakie różni pisarze rozpoczynali swoje opowiadania lub powieści. Początkowy fragment utworu nazywa kontraktem z czytelnikiem - pisarz w pierwszych akapitach zobowiązuje się do czegoś, coś czytelnikowi obiecuje lub sugeruje sposób interpretacji tekstu. Czytelnik musi jednak pamiętać, że w literaturze wszystkie chwyty są dozwolone.
"Zabawa w lekturę" wymaga od ciebie, czytelniku, czynnego udziału, wykorzystania twego doświadczenia życiowego i twej niewinności, a także uwagi i przebiegłości. Kontrakty wstępne bywają często ukryte, wymagają odnalezienia, niekiedy wyłożone są kawa na ławę, a czasami znów przypominają partię szachów albo rozgrywkę pokerową. Albo układanie puzzli. Albo sprytny figiel. Albo zaproszenie do labiryntu. Albo - do tańca. Albo podstęp oszusta, który coś obiecuje i nie dotrzymuje słowa lub też dostarcza niewłaściwy produkt, albo to, czego wcale nie obiecywał, bądź wreszcie poprzestaje na niespełnionej obietnicy. [str. 141]
Amos Oz analizuje dziesięć utworów: "Effi Briest" Theodora Fontanego, "U zarania jej życia" Samuela Y. Agnona, "Nos" Gogola, "Lekarz wiejski" Kafki, "Skrzypce Rotszylda" Czechowa, "Mikdamot" S. Yizhara, "La Storia" Elsy Morante, "Jesień patriarchy" Márqueza, "Nikt nie powiedział słowa" Raymonda Carvera i "Osobisty, bardzo lękliwy leopard" Yaakova Shabtaia. Żadnego z nich nie czytałam, o niektórych autorach nawet nie słyszałam, obawiałam się zatem, że mogą mnie te eseje nieco znudzić. Tak się jednak na szczęście nie stało, może dlatego, że Oz nie tylko cytuje początki wszystkich tych utworów, ale pisze również o ich treści i zakończeniach. Spoilerów tu co niemiara. (Pan Paweł Pollak dostałby zawału, gdyby Oz omówił w taki sposób którąś z jego powieści, a przynajmniej obrzuciłby izraelskiego pisarza kilkoma niewybrednymi epitetami). Rzadko czytam książki tylko dla ich fabuły (robię tak w przypadku kryminałów), więc Oz nie zniechęcił mnie do sięgnięcia po te utwory, a przeciwnie - przekonał np., że Czechow to zdecydowanie coś dla mnie.
Podoba mi się jego podejście do literatury. W Podsumowaniu pisze:
Mam nadzieję, że ta lektura wpłynie na jakość mojego czytelnictwa i moich blogowych wyn(at)urzeń;).
Podoba mi się jego podejście do literatury. W Podsumowaniu pisze:
Ogłoszenia prasowe zachęcają niektórych spośród nas do odbycia kursu szybkiego czytania: obiecują, że za niewygórowaną cenę nauczymy się oszczędzać cenny czas, przyswoimy pięć stron tekstu w ciągu minuty, "przebiegniemy" strony horyzontalnie, wyeliminujemy szczegóły i wychwycimy najważniejsze linijki tekstu. Sugestie zawarte w niniejszej książce, dziesięć spojrzeń na kontrakty wstępne dziesięciu powieści i opowiadań, mogą posłużyć za wstęp do kursu czytania powolnego: przyjemności lektury, podobnie jak inne przysmaki powinny być serwowane w małych porcjach. [str. 139]Zamieszczone w tym zbiorze eseje nie są naszpikowane terminami, których znaczenie nie jest zagadką tylko dla literaturoznawców. Oz analizuje wspomniane utwory z perspektywy czytelnika, który sięga po książkę przede wszystkim dla przyjemności.
Mam nadzieję, że ta lektura wpłynie na jakość mojego czytelnictwa i moich blogowych wyn(at)urzeń;).
Faktycznie Oz wybrał mało znane utwory.
OdpowiedzUsuńMnie ciekawi, kiedy ktoś zajmie się ostatnimi zdaniami z powieści. One też bywają interesujące;)
Przyczepię się do oceny: dlaczego tylko 3+? Choć wiem już, że to nie tak źle;)
No wlaśnie- też mnie to zaciekawiło- dlaczego 3,5? Skoro jest OK?
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś podejrzeć, kto jest autorem okładki? Nietuzinkowa, a takie lubię;)
OdpowiedzUsuńale skarb wynalazłaś! dzięki. tak samo jak ty od czasu matury czytam niepilnowana ;) ale czasem lubię poczytać o tym co w książkach znajdują uważniejsi czytelnicy ode mnie. mój ulubieniec to Nabokov i jego wykłady o literaturze, ale widzę że Oz też może być dla mnie.
OdpowiedzUsuńa jeśli mowa o tych, którzy krytyką zajmują się profesjonalnie, to ciekawą dyskusję na swoim blogu rozpoczęła właśnie litera-tour http://literatour2.wordpress.com/2011/02/11/murakami-i-prasa-polska/#comments tak jak przypuszczałam, najłatwiej pisać o książkach, których się nie czytało:D
Anno, o esejach na temat ostatnich zdań nie słyszałam, choć rzeczywiście mogłyby być interesujące. Dodam tylko, że Oz pisze nie tyle o pierwszych zdaniach, co raczej o pierwszych kilku akapitach.
OdpowiedzUsuńCo do okładki - autorem ilustracji jest David Shannon, natomiast nie wiem, kto projektował całość.
Anno, Izo, oceniłam tę pozycję na 3+ (co jest u mnie oceną jak najbardziej pozytywną), bo jednak są to tylko (albo aż) interpretacje cudzych dzieł, a nie oryginalne pomysły Oza.
porzadek_alfabetyczny, eee tam: wynalazłam, stała sobie ta książeczka na biblioteczne półce, no to wzięłam:).
Nabokova czytałam tylko "Lolitę" i to z dziesięć lat temu. Słyszałam o tych wykładach. Zastanawiam się tylko, czy nie za wcześnie dla mnie na tę książkę - może trzeba najpierw przeczytać omawiane tam książki?
Zaraz się wezmę za czytanie tej dyskusji:).
Dzięki za nazwisko, mimo że nic mi nie mówi;)
OdpowiedzUsuńMnie się wydaje, że nie trzeba koniecznie znać omawianych książek, czego dowodem jest Twoja powyższa notka;) A że warto - tu się zgodzę;)
Mam wykłady Nabokova i przyznam, że zapowiadają się wielce interesująco, choć chyba tylko jedną książkę tam omawianą znam;)
Z podobnych lektur, ale lżejszych, polecam "Książki najgorsze" Barańczaka - ubaw po pachy;)
wykłady Nabokova można czytać i przed i po czytaniu omawianych przez niego książek. to co napisał np.o 'samotni' dickensa przydaje się do uważniejszego czytania książek w ogóle. to trochę tak jak czytany przez Ciebie Oz chyba?
OdpowiedzUsuńA Barańczak faktycznie prześmieszny:D
dopiero teraz przeczytałam ten link do Pollaka. dzięki za tę piękną okazję do niewinnej szydery....to miód na moje serce
OdpowiedzUsuńNiby i Nabokov, i Barańczak w mojej bibliotece są, ale w katalogu internetowym "brak informacji o dostępności". Może dowiem się czegoś jutro na miejscu. Chociaż właściwie to mam teraz ochotę na jakieś nie za bzdurne czytadło;).
OdpowiedzUsuńA co do pana Pollaka - ja nie szydziłam, po prostu zaskoczyło mnie, że można mieszać ludzi z błotem z tak błahego powodu.
ja wiem ze ty nie szydzilas, mialam siebie na mysli....
OdpowiedzUsuńA ja nie miałam na myśli, że Ty mnie miałaś na myśli:). Po prostu uzasadniłam tutaj tamten mój komentarz:).
OdpowiedzUsuńok, wszystko jasne:) a wymiana komentarzy z panem Pollakiem robi się coraz bardziej przygnębiająca. powinnam to przewidzieć, w końcu sam wpis jest taki.
OdpowiedzUsuńNie chwaląc się, przewidziałam kierunek dyskusji, toteż postanowiłam zostawić jeden komentarz i dalej się w nią już nie angażować:).
OdpowiedzUsuńech
OdpowiedzUsuń