Tytuł: Między prawem a sprawiedliwością
Autor: Paweł Pollak
Pierwsze wydanie: 2010
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza BRANTA
ISBN: 978-83-61668-26-8
Stron: 377
Ocena: 3+/5
Ostatnio regularnie przysypiam w trakcie lektury "Srebrnych orłów" Parnickiego. P. (znów będzie marudził, że o nim piszę;)) przeczytał kilka powieści tego autora, więc zawzięłam się, że ja przebrnę przez choćby jedną. Ale jestem dopiero w połowie... W tej sytuacji szczególnie ucieszyła mnie przesyłka od pewnego blogera, który chce pozostać anonimowy;) (dzięki!!!). Jeszcze na poczcie sprawdziłam, co jest w środku (zawsze tak robię w przypadku nieoczekiwanych listów), i przygotowałam się (mentalnie) na wieczór z literaturą rozrywkową. Co za ulga po tych mrokach średniowiecza...
"Między prawem a sprawiedliwością" to zbiór czterech opowiadań, których akcja toczy się we współczesnym Nowym Jorku. W każdym z nich dwaj doświadczeni policjanci: McWane i Sheppard we współpracy z prokuratorem Harrisonem i jego asystentką Amandą Cooper rozwiązują zagadkę jakiegoś morderstwa. Oczywiście są to sprawy dość nietypowe, nawet jak na Nowy Jork (nie napiszę jednak jakie - w końcu w kryminałach zwłaszcza istotne jest zaskoczenie czytelnika). Konstrukcja wszystkich utworów jest bardzo podobna: morderstwo, śledztwo, sprawa w sądzie. O wspomnianych policjantach i prawnikach nie dowiadujemy się zbyt wiele, raczej tyle, żeby odróżnić jednego od drugiego. Choć są to bohaterowie szablonowi, to jednak niepozbawieni uczuć i własnego zdania - owszem, postępują zgodnie z przepisami, ale czasami żałują, że system prawny nie jest trochę bardziej elastyczny i nawet wielokrotny morderca może się wywinąć dzięki temu, że stać go na dobrego prawnika, który wykorzysta wszystkie możliwe kruczki i drobne potknięcia policjantów.
Wcale się nie dziwię, że autor umieścił całą akcję w USA - u nas śledztwa toczą się latami i trudno je ująć w jednym opowiadaniu. No i rozprawy w polskich sądach nie są chyba aż tak widowiskowe i emocjonujące. W każdym razie tak przypuszczam - nigdy na żadnej nie byłam.
Wcale się nie dziwię, że autor umieścił całą akcję w USA - u nas śledztwa toczą się latami i trudno je ująć w jednym opowiadaniu. No i rozprawy w polskich sądach nie są chyba aż tak widowiskowe i emocjonujące. W każdym razie tak przypuszczam - nigdy na żadnej nie byłam.
Opowiadania Pawła Pollaka nie porażają może oryginalnością, ale są bardzo wciągające (poszłam spać po pierwszej) i czyta się je przyjemnie. Autor skupia się na zagadce morderstwa, nie epatuje nadmiernie makabrą, co się chwali. Nie wydaje mi się, żeby nawet w Ameryce śledztwo i proces szły tak gładko, jak to tutaj przedstawiono, ale to taka konwencja, a nie podręcznik dla studentów Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Zresztą autor inspirował się serialami, a tego rodzaju seriale to... wiadomo: z rzeczywistością nie mają za dużo wspólnego.
Nie mogę nie wypomnieć błędów stylistycznych. Na nieliczne pomyłki interpunkcyjne czy literówki (tu ich nie zauważyłam) gotowa jestem zwykle przymknąć oko, ale na styl zwracam zawsze szczególną uwagę. Tego rodzaju potknięć nie było w tej książce zbyt dużo, ale jednak...
Gdybym stała, tobym upadła. Gdybym siedziała, to spadłabym z krzesła. Na szczęście leżałam, kiedy na stronie 275 przeczytałam takie oto zdanie:
Kurtkę ubierał już na schodach.
W dialogu ten regionalizm aż tak bardzo by nie raził, ale w narracji...
Albo takie zdanie z blurba:
Opowiadania toczą się w realiach Nowego Jorku.
Powinno być chyba: "Akcja opowiadań toczy się w realiach Nowego Jorku".
***
Polecam ciekawy wywiad Matyldy z Pawłem Pollakiem.
ooo podobały mi się te opowiadania, wciągające. Przyjemna lektura
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w nowym roku :)
Pozdrawiam i odwzajemniam życzenia!:)
OdpowiedzUsuń