Impresje

czwartek, 2 kwietnia 2020

Epidemia w literaturze V

Źródło cytatu: "Silva rerum II" Kristiny Sabaliauskaitė, tłumaczenie Izabeli Korybut-Daszkiewicz, Wydawnictwo Literackie 2018, str. 216-219


Wiosną, gdy w mieście dopiero zaczęły umierać pierwsze ofiary, padając wprost na ulicach, mieszkańcy oburzali się na włóczęgów, kieszonkowców i maruderów okradających zwłoki, a teraz już nikt się temu nie dziwił, bo dookoła działy się o wiele straszniejsze rzeczy, ulice zamieniły się w prawdziwe piekło, a ludzie już tylko zewnętrznym kształtem przypominali człowieka, gdyż to, czego się dopuszczali, przechodziło ludzkie pojęcie; tak, w Wilnie było teraz jak w piekle - w dzień żar lał się z nieba, a wokół unosiła się dziwna mgła, przez którą z trudem docierały promienie słońca, lecz gdy nadchodził zmierzch, mgła się rozpraszała i niebo o zachodzie płonęło, jakby objęte piekielną pożogą, w dymie palonych ognisk, w blasku płomieni całe miasto nabierało różowoczerwonej barwy, niczym ciało ofiary złożonej na ołtarzu dla samego szatana, i tylko czarne krzyże dzwonnic i miedziane piersi kopuł sterczały ponad miastem cuchnącym słodkawo, tego zapachu nie sposób było z czymkolwiek pomylić - smród palonego ludzkiego mięsa mieszał się z odurzającą wonią mirry i olibanum, bo w kościołach dniem i nocą odprawiane były teraz msze, podczas których obficie używano kadzideł, żeby chronić się przed zarazą, ale to nie pomagało, ludzie zdychali na dziedzińcach kościołów, na progach, na marmurowych posadzkach, na tureckich kilimach u złotych ołtarzy, z których święci i aniołowie ze smutkiem patrzyli na tę agonię; i zdychali nie pojedynczo, lecz w kupie, całymi dziesiątkami, odchodzili do swojego Stwórcy w mieszanym towarzystwie, wiek, płeć, pochodzenie, dochody, przekonania polityczne nie grały roli, jednego dnia trzydziestu pod kościołem Dominikanów, drugiego dnia siedemnastu przy Świętym Kazimierzu, czterdziestu dwóch na Przedmieściu Rybaczym, pod kościołem Świętych Piotra i Pawła, gdzie się modlili przed obrazem Matki Bożej Łaskawej, Obrończyni od Zarazy, trzeciego dnia nad ranem pięćdziesięciu przed katedrą, ośmiu przy Bazylianach, dziewięciu pod Ostrą Bramą, sześciu u Świętej Teresy i karmelitanek bosych; i poprzez różową zasłonę dymu, przez mgłę kadzideł, przez mury budynków przebijał się dźwięk kościelnych dzwonów i jak w dniu Sądu Ostatecznego rozbrzmiewał we wszystkich krętych uliczkach, we wszystkich zaułkach miasta, a tuż przy ziemi wtórowały mu chórem jęki i rzężenia konających, przerywane niekiedy donośnym płaczem osieroconego niemowlęcia, które jeszcze żyło albo właśnie oddawało swą duszyczkę Bogu; a więc nawet muzyki nie zabrakło, całe miasto przypominało teraz wielką, skąpaną w czerwonej poświacie ucztę, na której żarła, piła do upadłego i tańczyła, podkasawszy spódnicę, sama Śmierć. O Ha-Szem! Byli nawet i tacy szaleńcy, co w jakimś obłędnym przerażeniu przypisywali sobie wątpliwą zasługę rozniecenia morowej pożogi, przeważnie włóczędzy albo ludzie niespełna rozumu, jak ten Jakub Szumilas, którego nie udało się schwytać, bo uciekł z Wilna, ale przedtem chwalił się, że zaraził niejedno miasto w Koronie i w Wielkim Księstwie, i na rynku przed ratuszem głośno rozpowiadał o tym, jak to ze swoim towarzyszem Marcinem Morawskim, za poduszczeniem czarownicy Reginy z warszawskiego Nowego Miast, wyrabiali maść z mózgu i kiszek nieboszczyków, dosypywali proszku z uschniętych ropuch i tą mazią smarowali próg i framugę drzwi w domach mieszczan, rozprzestrzeniając w ten sposób zarazę, a jeszcze wołali przy tym, rechocząc jak wariaci: "Szatan jest z nami!", jakby ich dybuk opętał. Na takich opętanych Aaron Gordon mógł się teraz napatrzeć do woli; dziwne, że w tym strasznym nieszczęściu goje nie trzymali się razem przeciwko chorobie, ale jeszcze bardziej wzajemnie sobie szkodzili, i Gordon chyba nigdy nie zapomni tamtego wstrętnego, pokrytego dymienicami człowieka, który na jego oczach, ot tak, na rogu Dominikańskiej i Niemieckiej, ni z tego, ni z owego rzucił się na przechodzącą obok, Bogu ducha winną kobietę, mieszczankę, brzemienną w dodatku, i przewróciwszy ją na ziemię, darł na niej suknie, całował ją w usta i śmiejąc się, krzyczał: "Ja umrę, więc i ty zdychaj!"; ale cóż, temu, że w zadżumionym choroba w późnym stadium mąciła rozum i rozpalała w nich żądze, już od dawna nie należało się dziwić, i jako pierwsi oddali się rozpuście wysoko urodzeni, ci, co nie zdążyli uciec ze swych rezydencji w zamkniętym już mieście, i ojcowie rodzin gwałcili domowe służące, a niektórzy nawet własne córki, siostry zaczęły sypiać z rodzonymi braćmi, a zacne matrony oddawały się parobkom lub współżyły rozpustnie jedna z drugą, i nawet niektórzy księża jak poganie wykorzystywali biednych ministrantów, a wszyscy mówili przy tym: "I co z tego, i tak pomrzemy, i tak pójdziemy do piekła, już teraz piekło się przed nami rozwarło", i nawet ci najpobożniejsi, ci najbardziej wstrzemięźliwi po kryjomu pozwalali sobie na rozwiązłość, co prawda szczerze tego później żałując; a co tu mówić o włóczęgach i plebsie - ci parzyli się na oczach wszystkich, jak psy, w podcieniach rynku, w ślepych zaułkach, w bramach, i Aaron Gordon  - który kilka razy, idąc ciemną ulicą, omal nie nadepnął na te brudne, spółkujące ciała w zdartych łachmanach, wydające z bezzębnych ust charkotliwe jęki ni to agonii, ni to rozkoszy - patrząc na to wszystko, myślał sobie, że najprawdopodobniej dżuma niszczy nie tylko ciało, ale i rozum odbiera, a jednym z jej objawów jest wzrost pożądliwości.

8 komentarzy:

  1. Całe fragmenty o Wilnie podczas epidemii to majstersztyk. W ogóle książki pani Kristiny Sabaliauskaitė, w tłumaczeniu Izabeli Korybut-Daszkiewicz to najlepsze rzeczy jakie zdarzyło mi się przeczytać w ostatnim roku. Po prostu kawał dobrej literatury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że w Polsce ukażą się też kolejne tomy. Jakoś nie mogę znaleźć informacji na ten temat.

      A tak poza tym, to dopiero w trakcie przepisywania tego fragmentu uświadomiłam sobie, jak DŁUGIE są poszczególne zdania:).

      Usuń
    2. W zeszły piątek miałem w ręku, ale właśnie te zdania mnie odstraszyły i odłożyłem. A tu widzę kawał dobrej prozy! Będzie czytane :)

      Usuń
    3. Niewątpliwie warto:). Chociaż ja dla odmiany poczytałabym sobie teraz coś lżejszego, bo ograniczenia związane z pandemią i stan polskiej polityki tak mnie dobijają, że już naprawdę nie mam siły na nic ambitniejszego:(.

      Usuń
    4. Ja, wzorem kolegi Piotra, rzuciłem się w odmęty młodzieżówek rodem z PRL :)

      Usuń
    5. Ja mam w domu tylko dwie książki Ożogowskiej, więc pozostaje mi chyba tylko kontynuowanie wrzucania tu coraz bardziej dołujących cytatów:(. Albo może się wreszcie wezmę za uporządkowanie książek na półkach, bo odkładam to już chyba od roku - to by mi zajęło co najmniej cały jeden dzień. Ale co potem? Ech...

      Zazdroszczę kolegom przezorności!:)

      Usuń
  2. ja też za bardzo się przejmuję tym całym bagnem chociaż to jest szkodliwe dla zdrowia psychicznego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nic na to poradzić nie można. Poziom życia publicznego osiągnął - wydawałoby się - dno, a przecież z dnia na dzień i tak pogrążamy się jeszcze bardziej.

      Ja obmyślam, jak bezpiecznie, efektywnie i efektownie spalić swoją kartę do głosowania na balkonie.

      Usuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.