Autorka: Zadie Smith
Pierwsze wydanie: 2005
Tłumaczenie: Zbigniew Batko
Wydawnictwo Znak
ISBN: 978-83-240-0751-6
Stron: 600
Ocena: 3+/5
Jeżeli ktoś w wieku 25 lat pisze taką powieść jak "Białe zęby", to można się tylko zastanawiać, co dalej? czy kolejne powieści dorównają debiutowi? Postanowiłam to sprawdzić:)
"O pięknie" to trzecia powieść Zadie Smith. Coś w rodzaju "Howards End" Forstera, przeniesione w amerykańskie kręgi uniwersyteckie, zróżnicowane kulturowo i etnicznie. W Podziękowaniach autorka wyznaje: "zawsze byłam jego [E.M. Forstera - przyp. Elenoir] dłużniczką i to pod wieloma względami, tym razem chciałam mu w podzięce złożyć hołd".
W "Guardianie" zdaje się, określono tę książkę jako "transatlantycką sagę komiczną", z czym ja się jednak do końca zgodzić nie mogę. Komizmu nie dostrzegłam tu wcale, a i ironii, której w "Białych zębach" było całkiem sporo, nie znalazłam tu zbyt wiele. To klasyczna powieść obyczajowa o dwóch rodach, "równą odzianych godnością", ale krańcowo się od siebie różniących. Belseyowie są wyluzowani, liberalni, tolerancyjni. Kippsowie to bardzo zamożni, głęboko wierzący katolicy i konserwatyści, zwłaszcza jeśli chodzi o sferę obyczajową. Głowy rodów, Howarda Belseya i sir Monty'ego Kippsa, łączy jednak uprawianie tej samej profesji - obaj są wykładowcami uniwersyteckimi, zajmującymi się czymś w rodzaju historii malarstwa czy w ogóle sztuki. Szczególnie fascynuje ich Rembrandt, choć na temat jego twórczości mają zupełnie odmienne zdanie. Oczywiście się nienawidzą.
Jak na złość najstarszy syn Howarda zakochuje się w córce Monty'ego (raczej bez długotrwałej wzajemności), a ponadto Monty zaczyna wykładać na tej samej uczelni, co Howard. To nie może się dobrze skończyć.
Akcja książki toczy się przeważnie w USA, niedaleko Bostonu, wokół fikcyjnego uniwersytetu. Oprócz problemów rodzinnych typowych dla małżeństw z dużym stażem (zdrada, dojrzewanie dzieci), autorka porusza również kwestie dyskryminacji rasowej oraz powszechnej i dojmującej potrzeby przynależności do jakiejś grupy, wywołanej poczuciem samotności i wyobcowania, odczuwanymi przez większość bohaterów, bez względu na ich wiek i zajęcie. Zadie Smith kąśliwie opisuje uniwersytecki światek (sama jest wykładowcą) jako hermetyczny, zbiurokratyzowany krąg zadowolonych z siebie intelektualistów, egoistów i hipokrytów, którzy jednak popełniają błędy typowe dla tzw. zwykłych zjadaczy chleba, ale w ich wykonaniu stają się one bardziej groteskowe i rażące.
Autorka wykreowała ciekawych bohaterów, których losy śledziłam z zainteresowaniem. Co ciekawe, żaden z nich nie jest rówieśnikiem Zadie Smith - podobnie jak w "Białych zębach" mamy tutaj starsze pary z dorastającymi dziećmi (może na swoje pokolenie trudniej spojrzeć obiektywnie?). Nie są to generalnie przyjemni ludzie - polubiłam tylko Kiki, żonę Howarda Belseya.
W pewnym momencie zaczynamy się domyślać zakończenia, może dlatego, że Zadie Smith nie uniknęła paru fabularnych schematów. Ponadto postawy i poglądy bohaterów wydają się trochę za mocno spolaryzowane, ale być może był to celowy zabieg autorki - w każdym razie nie wpłynęło to na mój odbiór książki i jej ocenę.
Podsumowując: dobra, wciągająca, klasyczna powieść obyczajowa, może bez tej świeżości wyróżniającej "Białe zęby", ale za to bez ich dłużyzn:) Książka nagrodzona Orange Prize for Fiction i nominowana do Nagrody Bookera.
Ja właśnie zaczęłam "Białe zęby". :)
OdpowiedzUsuńŻyczę udanej lektury:) Ja przekonałam się do tej powieści - sama nie wiem, dlaczego - dopiero przy drugim podejściu.
OdpowiedzUsuń