TYTUŁ: Ethan Frome
AUTORKA: Edith Wharton
PIERWSZE WYDANIE: 1912
WYDAWNICTWO: Czytelnik
ROK: 1976 (wydanie I)
STRON: 143
OCENA: 4/5
Napisano mnóstwo książek na temat samotności, straconych szans, nieszczęśliwej miłości. Większość z nich ma wartość tylko jako surowiec wtórny, ale "Ethan Frome" do nich zdecydowanie nie należy.
Co prawda wiele opowiadań Edith Wharton dotyczy życia wyższych sfer w XIXwiecznym Nowym Jorku, ale akcja tej powieści toczy się w małej mieścinie w Massachusetts (w którym to stanie zresztą autorka jakiś czas mieszkała). Cóż, i biedni i bogaci mają mniej więcej podobne problemy, inna jest tylko sceneria.
[SPOILER]
Tytułowy Ethan Frome przeżył już 52 lata, z czego około 30 w cichej rozpaczy. Jako młody człowiek był inteligentny, ciekawy świata i głodny wiedzy. Rozpoczął nawet studia, ale wkrótce wydarzyła się pierwsza tragedia - zmarł jego ojciec i Ethan musiał wrócić do Starkfield, aby zająć się farmą i niewielkim tartakiem. I matką, która ciężko zachorowała. W opiece nad nią pomagała mu kuzynka Zeena. Po śmierci matki nie chciał zostać sam, więc oświadczył się kuzynce, a ona się zgodziła. Początkowo planowali sprzedać farmę i osiedlić się w jakimś większym mieście, ale najpierw nie było nabywcy, potem żona straciła ochotę, a w końcu zaczęła "słabować". Kolejne choroby i komplikacje miały ją wyróżniać spośród sąsiadów i przydawać jej znaczenia. Nie była przyjemną towarzyszką życia, łagodnie mówiąc.
Po 7 latach małżeństwa na farmie Frome'ów zamieszkała Mattie Silver, kuzynka Zeeny, która po stracie rodziców nie miała się gdzie podziać. Pomagała w gospodarstwie w zamian za mieszkanie i jedzenie. Miała dwadzieścia lat, była ładna i miła, choć nieco nieporadna (ale mężczyźni przecież lubią pomagać ślicznym dziewczętom), w każdym razie tak różna od żony Ethana, że aż ten się w niej zakochał. Zeena zorientowała się, co się święci i znalazła pretekst, żeby pozbyć się Mattie ze swojego domu. Nie udało jej się to. Ethan już odwoził Mattie na stację kolejową, ale wydarzyła się tragedia, wskutek której dziewczyna straciła władzę w nogach, a Ethan ledwo mógł potem chodzić. Do końca życia mieli razem, we troje, mieszkać na tej farmie.
Wyobraźmy sobie długi zimowy wieczór, 20 lat po wypadku, który spędzają wspólnie w kuchni, aby zaoszczędzić na ogrzewaniu innych pomieszczeń. Zapewne nie pada zbyt wiele słów, oprócz zwyczajowych o pogodzie czy sąsiadach. Każde z nich cierpi na swój sposób, ale w milczeniu, bo nie mają komu się zwierzać, a zresztą chyba by nawet nie umieli. Najbardziej żal mi Ethana - jego samotność jest przejmująca. Wystarczy pomyśleć kim był, kim mógł zostać i kim się stał.
Surowa jest zimowa sceneria, w jakiej rozgrywa się ta powieść, surowy jest język w niej użyty, prości bohaterowie. Sama proza ciężkiego, nieszczęśliwego życia na prowincji, bez najmniejszej nadziei na nic lepszego, choćby w odległej przyszłości.
Nie czytałam książki. Ale ogładałam film i zakochałam się w nim. To tylko film zrobił na mnie takie wrażenie, a przecież każdy wie, ze książki są zawsze lepsze, niż ich adaptacje. Dlatego wyobrażam sobie, jaka niesamowita jest ta powieść. Pozdrawiam, Skryptorium
OdpowiedzUsuńJa również widziałam ten film, ale lata temu i już go prawie nie pamiętam, dlatego po książkę sięgnęłam raczej ze względu na "Wiek niewinności" niż na tę ekranizację. Nie twierdzę, że książka jest jakimś wielkim arcydziełem; po prostu podobał mi się jej klimat i konsekwencja, z jaką autorka tworzyła bohaterów.
OdpowiedzUsuńKsiążkę można kupić dosłownie za kilka złotych na allegro.