AUTOR: Walter Scott
PIERWSZE WYDANIE: 1819
WYDAWNICTWO: Nasza Księgarnia
ROK WYDANIA: 1984
STRON: 540
OCENA: 4/5
Blogi o książkach traktują zwykle o nowościach wydawniczych. Czasami jednak warto wrócić do klasyki i ja często to robię.
Jedną z moich ulubionych powieści historycznych jest "Ivanhoe" Waltera Scotta. Książka powstała prawie 200 lat temu, opowiada o czasach jeszcze dawniejszych, ale czyta się ją bardzo dobrze - po prostu autor miał pomysł na interesującą fabułę - rzadkość i kiedyś, i dziś.
Duże znaczenie ma tło historyczne. Akcja powieści rozgrywa się w dwunastowiecznej Anglii, dokładniej w 1194 r., ale żeby lepiej orientować się w relacjach między bohaterami, musimy cofnąć się do 1066 r. Wówczas miała miejsce bitwa pod Hastings, w której Normanowie pod wodzą Wilhelma Zdobywcy pokonali Anglosasów i rozpoczęli podporządkowywanie sobie kraju. Anglosasi w ogromnej większości zostali pozbawieni majątków i urzędów, gnębiono ich podatkami, podporządkowywano Normanom.
Pod koniec XII wieku ostało się jeszcze paru bogatych i dumnych Saksonów, którzy nie do końca ulegli najeźdźcom. Jednym z nich był Cedryk Sakson (tu wkraczamy już oczywiście w strefę fikcji literackiej). Jego krewną i podopieczną była lady Rowena, "pochodząca w prostej linii od króla Alfreda". Marzeniem Cedryka było odzyskanie niepodległości kraju i wyrwanie się spod normańskiej dominacji. Chciał to osiągnąć poprzez małżeństwo lady Roweny z Athelstanem, również wywodzącym się z królewskiego rodu. Taki związek zjednoczyłby "rodowitych Anglików" wokół wspólnego wodza, który poprowadziłby ich do walki.
Cóż, kiedy wszystko sprzysięgło się przeciwko tym planom. Lady Rowena zakochała się z wzajemnością w synu Cedryka, Wilfrydzie z Ivanhoe, natomiast - również z wzajemnością - nie przepadała za Athelstanem. Cedryk wygnał więc syna z domu, licząc, że pod jego nieobecność, uda mu się skłonić lady Rowenę do poślubienia właściwej osoby. Rycerz Ivanhoe udał się do Palestyny, by pod wodzą króla Ryszarda wziąć udział w krucjacie.
Pod nieobecność króla (nawiasem mówiąc chyba najbardziej przecenianego angielskiego władcy) jego brat Jan, który również pojawia się w tej powieści, starał się przejąć władzę. Ryszard w drodze powrotnej został uwięziony w Austrii, ale książę Jan i jego poplecznicy wciąż obawiali się powrotu prawowitego króla.
Naturalnie wiadomo z lekcji historii, jaki był wynik ich rywalizacji o koronę. Czytelnik może też słusznie podejrzewać, że piękna i dumna lady Rowena nie zrezygnuje tak prędko z dzielnego Ivanhoe, a i on, mimo rodzicielskich zakazów i trudów wojennych, pozostanie wierny damie swego serca.
Nie mniej, jeśli nie bardziej interesujące są losy postaci drugoplanowych. Moja ulubiona to Rebeka, córka bogatego Żyda Izaaka z Yorku, kobieta piękna i wykształcona, zwłaszcza w sztuce leczenia. W Anglii panował wówczas brutalny antysemityzm, a Żydów tolerowano tylko jako źródło pożyczek i jako kupców, choć nawet tymi otwarcie pogardzano. I któż to zakochał się w pięknej Rebece? Próżny, bezwzględny, gwałtowny templariusz, również bohater krucjaty, Brian de Bois-Guilbert. Dla niej poświęciłby nawet swoją dumę. Ta para jest o wiele bardziej interesująca niż Rowena i Ivanhoe, nie jest taka przewidywalna.
Oprócz już wymienionych bohaterów w powieści Scotta przewijają się Ryszard Lwie Serce, książę Jan, Robin Hood, brat Tuck, Żyd Izaak, Wamba (wierny błazen Cedryka), Gurt (jego świniarek), szlachta normańska i saksońska.
To moja ulubiona powieść Waltera Scotta, czytam ją zawsze z przyjemnością i mogę polecić każdemu. Zresztą to jedna z tych książek, które wypada znać - klasyka.
Pani Elenoir z Krakowa
OdpowiedzUsuńJakbyś Moja Pani miała wybrać 10 najważniejszych tekstów dla Polaka w XXI w. - napisz listę (może być dłuższa) i dla Europejczyka - osobna lista, ciekaw jestem nazwisk i tytułów?
Serdeczne pozdrowienia!
PS. też lubię tę powieść ale to chyba zasługa TVP i Rogera Moora... miałem wtedy 8 albo 9 lat... każde Czwartkowe popołudnie...
Nie zwykłam bez upoważnienia wypowiadać się w czyimś imieniu, zwłaszcza na temat, na który można mieć tylko subiektywny pogląd, a do takich niewątpliwie należą książki. Nie znam preferencji czytelniczych ok. 700 milionów osób.
OdpowiedzUsuńPoza tym właściwie rzadko sięgam po nowości. Czekam, aż zrobią to inni, odrzucą najgorsze książki, po które nie warto zupełnie sięgać, i z tych pozostałych wybieram te najbardziej mnie interesujące. W ten sposób nie tracę czasu na bzdury.
Dlatego też wolę się nie wypowiadać o literaturze tego wieku - jak dla mnie to zbyt wcześnie, żebym mogła mieć jakieś zdanie.
PS.Jeśli chodzi o ekranizacje "Ivanhoe" - widziałam tylko część filmu z 1952 r. z Elizabeth Taylor i nie podobała mi się za bardzo. No ale cóż, tak wtedy wyglądały wszystkie tzw. filmy przygodowe.
Właśnie twój osobisty pogląd jest ciekawy, ludzi którzy wiedzą lepiej niż inni można słuchać i czytać wszędzie - to nie jest ani zabbawne ani ciekawe.
OdpowiedzUsuńMasz wrażliwość potrzebną czytelnikowi,żeby się nie nudził. Od apodyktycznych sądów jest albo religia albo filozofia, obie zajete sobą bardziej niż słuchaczami.
PS. Każde pokolenie ma swoje "plastikowe" wersje klasyków... Pamietam komiksy, rzadkie na przełomie lat 60tych i 70tych, które kupowałem u Gebertnera i Wolfa na Pradze w Warszawie zanim ich zamknęli... nigdy później nie podobały mi się komiksy bardziej niż wtedy.
Dlatego bardzo interesujące jest jak to się teraz zmieniło.
Przyjmij przeprosiny - jeśli cię uraziłem i pozdrowienia...
Nie ma za co przepraszać, warto natomiast popracować nad precyzją wypowiedzi:) Mam tu na myśli ten pierwszy komentarz.
OdpowiedzUsuńJak widać po opisywanych przeze mnie książkach mało czytam nowości, najnowsza z nich została napisana w latach 90tych. Stąd nie mogę wydać nawet subiektywnego sądu o literaturze XXI wieku.
Pozdrawiam:)