Do tej pory targi książki w Krakowie kojarzyły mi się z tłokiem, zaduchem i rozczarowującymi promocjami przygotowanymi przez wystawców. Tak było, kiedy impreza odbywała się przy ul. Zapolskiej, i tak samo było przy Centralnej. W tym roku targi przeniesiono w nowe miejsce przy ul. Galicyjskiej, więc pod względem organizacyjnym może być chyba tylko lepiej. Pomyślano przy tym o blogerach i zaoferowano nam darmowe wejściówki na wszystkie dni targów (po uprzedniej rezerwacji). W sobotę odbędzie się ponadto "zjazd" blogerów połączony, jak się zdaje, z ogłoszeniem zwycięzców tegorocznej edycji nagrody eBuka. Spotkanie będzie trwało tylko godzinę, więc niewiele czasu pozostanie na dyskutowanie o "liternecie, o problemach i szansach, jakie stoją przed blogosferą książkową", ale i tak się wybiorę - z ciekawości:).
Mniej formalne spotkanie blogerów odbędzie się jeszcze po południu na Kazimierzu.
Pozwolę sobie coś doradzić osobom spoza Krakowa, które zamierzają dotrzeć z centrum na Galicyjską publicznymi środkami transportu. Na szczęście w poniedziałek zakończył się jeden z etapów remontu Ronda Czyżyńskiego i tramwaje jeżdżą już Aleją Pokoju, ale i tak wygodniejsza będzie chyba podróż Expobusem, który będzie odjeżdżał z ulicy Pawiej, w pobliżu dworca, a właściwie Galerii Krakowskiej. Bilet kosztuje 4 zł (normalny bilet MPK 3,8 zł) i wysiada się bliżej celu.
A jeśli zostanie komuś trochę wolnego czasu, to warto odwiedzić krakowskie księgarnie - czasami w związku z targami proponują fajne rabaty. Polecam też tzw. tanią książkę (Dedalus) przy ul. Grodzkiej, między Rynkiem i Wawelem.
Tyle tytułem przydługiego wstępu;). Ale tak naprawdę chciałam dziś napisać o pewnym zjawisku, które można zaobserwować właśnie między innymi na targach książki i które mnie trochę intryguje. Mam na myśli łowienie autografów. Ludzie stoją w kolejce po podpis pisarza jak za mięsem w PRL-u. Niektórzy chcą z bliska zobaczyć lubianego autora, inni kolekcjonują autografy. Mnie nie pociągało nigdy ani jedno, ani drugie. Na ogół nieszczególnie interesuje mnie osoba pisarza. Można świetnie pisać, ale być nieprzyjemnym człowiekiem, o czym postronny czytelnik może nie wiedzieć. Po co mi podpis takiego autora?
Zresztą ja do takich spraw podchodzę może nieco zbyt poważnie. Nigdy na przykład nie nosiłam koszulek z podobiznami zespołów czy muzyków (albo Che Guevary!), bo dla mnie obnoszenie się w ten sposób z czyjąś fotografią oznaczałoby identyfikowanie się z poglądami tych ludzi i aprobatę ich postępowania. Zabieganie o podpis jakiegoś pisarza byłoby z mojej strony wyrazem uwielbienia dla jego twórczości i charakteru, a ja nie nadaję się przecież w ogóle na bezkrytyczną fankę kogokolwiek - wszak nie ma ludzi doskonałych.
Co można wynieść z trwającej minutę czy dwie rozmówki z pisarzem (o ile w ogóle do wymiany sensownych zdań dojdzie)? Pamiątkowe zdjęcie i podpis. Autorowi, o ile nie jest zatwardziałym mizantropem, będzie pewnie bardzo miło, ale jeśli należy do tych najbardziej obleganych, to nie zapamięta nawet jednej dziesiątej osób, które przypielgrzymują do jego stolika.
Oczywiście niektórzy czytelnicy uważają, że własnoręczna dedykacja podnosi wartość książki; niekoniecznie wartość rynkową, ale może przede wszystkim pamiątkową, sentymentalną. Dla mnie taki wpis miałby znaczenie, gdyby nie był jednym z tych okazyjnych, hurtowych, ale jeśli wynikałby z mojej osobistej znajomości z autorem. (Z taką skłonnością do dzielenia włosa na czworo powinnam chyba zostać teolożką albo tworzyć przepisy podatkowe).
Koszulek z niczyimi podobiznami nosić nie zamierzam, ale autografy, zdjęcia i choćby kilka wymienionych zdań, to dla mnie duży plus takich spotkań.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio czytam praktycznie same starocie, na rozmowę z ich autorami nie ma raczej szans:).
UsuńTak jak ty nie zbieram autografów, ale myślę, że jeśli czyjeś pisarstwo szczególnie cenimy czy lubimy, to dobrze jest to temu pisarzowi powiedzieć, podziękować za książki. Przypuszczam, że pisarz też człowiek i dowody sympatii są dla niego ważne.
OdpowiedzUsuńDowody sympatii - oczywiście, ale ja wyraziłam swoje zdanie (bardzo lubię to robić) o autografach. Można - ostatecznie - mieć inne:)
UsuńPewnie dla wielu prośba o autograf to właśnie dowód sympatii. To miałam na myśli.
UsuńOgólnie obyczaj jest dość głupkowaty, ale są wyjątki. Mam tomik z autografem Czesława Miłosza i cenię to sobie. Jakoś mnie cieszy, że Poeta skreślił tych parę słów własną reką.
Ja po prostu mam skłonność do dzielenia włosa na czworo, szukania wszędzie drugiego dna, podtekstów i kontekstów, czyli generalnie - czepiam się:).
UsuńMam jedną książkę z autografem Adama Zagajewskiego, którą promowali kiedyś w radiu i kilka egzemplarzy wysłali słuchaczom, którzy się zgłosili. Ale jeszcze jej nie przeczytałam.
Właśnie się nad tym zastanawiałam - jeszcze zbieranie autografów rozumiem (choć w sumie - mam kilka i co z tego?), ale robienie sobie zdjęć z pisarzami? Tak jak Ciebie, mnie osoby pisarzy niespecjalnie interesują - ktoś może pięknie pisać, a być nieciekawym człowiekiem. I ma do tego prawo. Pisarz nie musi być celebrytą - niestety w naszych czasach wszystko tak wygląda.
OdpowiedzUsuńTeoretycznie pisarz nie musi być celebrytą, ale realia są takie, że czasami w pewnych okolicznościach musi, nawet jeśli wcale nie ma ochoty. Żeby książka się sprzedała, konieczne są działania promocyjne, m.in. spotkania z czytelnikami, również na prowincji, które zwykle wiążą się też z rozdawaniem autografów czy robieniem sobie zdjęć z obcymi ludźmi. Kilka lat temu mój P. ustawił się w kolejce po podpis Dukaja właśnie na targach książki w Krakowie i wydawało mi się, że pisarz traktował składanie autografów jako dopust Boży. Słyszałam też, jak mówił do kogoś, że zdjęcia można mu robić, ale on specjalnie do nich nie będzie pozował - wcale mu się nie dziwię. No ale Dukaj może sobie na to pozwolić.
UsuńWe wpisie nie wyraziłam się może do końca jasno. Mnie interesują niektórzy pisarze, ale dotyczy to raczej autorów, o których życiu napisano rzetelne biografie, a więc generalnie chodzi o twórców już fizycznie martwych od jakiegoś czasu. Ciekawią mnie ich postaci na tle epoki, w której żyli i tworzyli. Czasami sięgam po biografię czy bardziej zwięzłe informacje z sieci, jeśli nie potrafię zinterpretować tekstu - tak było np. kiedy czytałam "Orlanda" Virginii Woolf albo "Dziennik 1954" Tyrmanda. Informacji o współczesnych pisarzach coraz częściej należy szukać w serwisach plotkarskich:).
Właściwie trudno dzisiaj zaistnieć debiutującemu autorowi w świadomości czytelników i krytyków, a potem tam pozostać. Konkurencja jest ogromna, więc próbują na różne sposoby. Czasami nie wystarczy po prostu dobrze pisać.
No tak, biografie pisarzy tez mnie interesują, ale już wywiady (z żyjącymi) niekoniecznie. Piszesz o tym, ze trzeba się promować i ja to wiem, wiem ze pisarze musza tez się temu poddawać (jakbyś widziała minę osaczonego Stasiuka...), ale mnie raczej chodzi o czytelników, czy tez raczej zbieraczy tych celebryckich odruchów.
UsuńPo co robić zdjęcie pisarzowi na targach? Przecież autor na targach chyba nie jest jakimś ewenementem, a jego zdjęcia mogę sobie znaleźć w sieci lub w prasie. Chyba tylko po to, żeby zamieścić na blogu...
UsuńW przyszłym roku wynajmę sobie na tych targach stoisko i ustawię tabliczkę "Znana pisarka" albo "Autorka bestsellera Szukaj mnie wśród porzeczek" - na pewno ktoś się zgłosi po autograf i zdjęcie:).
UsuńW tamtym roku zbierałam autografy, ale w tym już nie chcę. Nie zawsze to ma sens. Szczególnie gdy pisarz jest takim nieciekawym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńNie da się ocenić, czy jest ciekawy, czy też nie, jeśli się go osobiście jakiś czas nie zna. Trudno wypaść interesująco w trakcie dwuminutowej rozmowy z obcą osobą, która przyszła po autograf:).
UsuńFakt, ale jakoś tak się zniechęciłam... No i te kolejki kilometrowe, nawet się nie da pogadać. Więc po co taki podpis?
UsuńEch, dopada mnie jakaś depresja przez tą inżynierkę. A w pierwszym komentarzu źle się wyraziłam. Czasem fajnie jest pójść do autora, z którym miało się jakikolwiek kontakt. Np. zostawił komentarz po recenzją. Tak miałam z panią Łaciną. I od razu wszystko inaczej wygląda.
Ja prawie nie czytam nowości, więc do mnie się pisarze nie odzywają (z jednym wyjątkiem;)).
UsuńA to na tych targach w ogóle jacyś pisarze są? Bo jak czytałam program to widziałam tylko celebrytów, dziennikarzy i felietonistów. I stwierdziłam, że szkoda się pchać, nawet jak tym razem klimę włączają.
OdpowiedzUsuńCelebrytów faktycznie zawsze jest sporo (w końcu oni też podobno parają się literaturą), ale pisarze też się zjawią, choć może nie będą aż tak się rzucać w oczy jak np. niezmiennie Cejrowski:).
UsuńW zeszłym roku nie byłam na tych targach, ale w tym się wybieram.