W środowisku blogerów książkowych wrze, na wierzch wypływają - dotąd ukryte, a może podświadome - wewnętrzne podziały. Burzę wywołał artykuł Mileny Rahid Chehab pod zgrabnym i obiecującym tytułem "Reckę napisałaś miodzio - kim są polscy blogerzy książkowi?"
Jedni tekst chwalą, inni krytykują. Można dostrzec wyraźną linię frontu: entuzjazm i wdzięczność wyrażają ci blogerzy, których niedawno zaszczycono zaproszeniem do redakcji magazynu "Książki", natomiast ci pominięci zarzucają autorce, że jej artykuł jest powierzchowny, bo wymieniła w nim tylko niektórych blogerów piszących o książkach, a powinna wymienić wszystkich.
Ja zaliczam się niestety do tych wzgardzonych i brutalnie pozbawionych możliwości zrobienia sobie selfie na ściance "Książek" czy fotki z Karpowiczem. Staram się być obiektywna, ale artykuł rzeczywiście wydaje mi się nieco nieprecyzyjny: nie wyjaśnia - a bardzo na to liczyłam - czy jestem frajerką, czy może potencjalną celebrytką i trendsetterką, która już niebawem będzie zasypywana przez wydawnictwa lukratywnym propozycjami? Mam inwestować w licówki czy nie?
Postanowiłam podzielić się moimi wątpliwościami z panią Beatą Walewską, szefową działu sprzedaży renomowanego Wydawnictwa, a pani Walewska łaskawie zgodziła się ze mną spotkać i udzielić mi wywiadu.
E: Kim, Pani zdaniem, są blogerzy książkowi: frajerami czy przedstawicielami coraz bardziej liczącego się nurtu krytyki literackiej?
B.W.: Zdecydowanie ta druga opcja. Współpraca z blogerami pomaga nam promować literaturę ambitną i specjalistyczną, którą recenzenci z tradycyjnych mediów zwykle nie są zainteresowani, mimo że wydawane przez nas tytuły to potencjalne bestsellery. Dzięki blogerom świetnie sprzedała się na przykład głęboka i demaskatorska praca historyczna pt. "Czy Putin to przyrodnia siostra Tuska?" i kanoniczna dla weterynarzy pozycja pt. "Najnowsze trendy w stylizacji chomiczych pazurków".
E: Rzeczywiście, w mediach głównego nurtu rzadko omawiane są równie wartościowe tytuły. Blogerzy podejmują się jednak tego trudnego zadania, w dodatku robią to za darmo, dlatego czują się czasami trochę niedoceniani.
B.W.: Moim zdaniem niesłusznie. Ci najlepsi mogą przecież pisać o książkach bez konieczności ich kupowania! Wybranym wysyłamy "szczotki" na długo przed premierą. Bez takiego wsparcia ich blogi nie miałyby racji bytu - któż by zaglądał na ich strony, żeby poczytać o wyżebranych w bibliotece odgrzewanych kotletach sprzed roku czy - o zgrozo! - dwóch lat? Nikt. Pozwalamy im również na umieszczanie u siebie logo naszego Wydawnictwa, co dla blogerów jest przecież niezwykle nobilitujące!
E: W środowisku mówi się - choć mnie wydaje się to nieprawdopodobne - że niektórzy domagają się dosyłania po premierze ostatecznych wersji książek.
B.W.: Niestety, w każdym środowisku trafiają się od czasu do czasu pazerne czarne owce. Słyszałam, że niektóre wydawnictwa zgadzają się na takie bezczelne żądania, ale my nie. Nie zamierzamy profanować szlachetnego poświęcenia blogerów poprzez wystawianie ich na pokusę łatwego zarobku. Pełnowartościowa książka zostałaby przez nich sfotografowana w stosiku i natychmiast sprzedana z zyskiem. Ich miłość do literatury powinna pozostać bezinteresowna.
E: Ciekawa jestem, jakie kryteria stosują Państwo przy wyborze blogowych recenzentów?
B.W.: Ten proces jest bardzo przejrzysty. Wysyłamy propozycję otrzymania egzemplarza recenzenckiego do wszystkich i wybieramy do współpracy tych, którzy odpowiedzą najszybciej i zwrócą się do nas w sposób najbardziej uniżony.
E: Jakość blogu, osobowość blogera - czy to nie ma dla Państwa żadnego znaczenia?
B.W.: Chcemy dać szansę każdemu! Tzn. każdemu z przyzwoitymi statystykami, kto dodatkowo zobowiąże się do przestrzegania szczegółowego regulaminu współpracy z naszym Wydawnictwem.
E: Co zawiera ów regulamin?
B.W.: Przewiduje na przykład wysokie kary finansowe za spóźnioną publikację recenzji na blogu, zakaz wyrażania negatywnych opinii o naszych tytułach, obowiązek zamieszczania recenzji dodatkowo na stronach księgarni internetowych i portalach społecznościowych. Standard.
E: Jaka będzie przyszłość blogosfery książkowej?
B.W.: Myślę, że będzie to jeszcze ściślejsza współpraca z nami, wydawcami. W mojej firmie powstaje właśnie projekt, który umożliwi blogerom udział w przygotowywaniu książki do druku. Tym najlepszym zaoferujemy udział w korekcie i redakcji książki: będą obcować z esencją literatury, surowymi, świeżymi tekstami bezpośrednio spod piór autorów. Większość blogerów posługuje się w jakimś tam stopniu językiem polskim, więc spokojnie zastąpią część naszych dotychczasowych pracowników. I to bez dodatkowych opłat!
E: To bardzo hojna oferta!
B.W.: Prawda? A to jeszcze nie wszystko! Dla najbardziej zaangażowanych blogerów przewidujemy moc atrakcji: raz w roku wyślemy im bezpłatną zakładkę!
E: Niesamowite! Nie zna Pani może jakiegoś specjalisty od licówek?
Chyba pojechałaś ;)
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem. Dużo w tym wpisie autoironii:).
UsuńPojechałaś, ale z klasą :)
UsuńI ubawiłaś mnie bardzo na dodatek :) Miałam mieszane uczucia co do artykułu, ale to jednak był pierwszy tego artykuł o licznej przecież grupie blogerów. Szafiarki też nie mają łatwo ;) A sama inicjatywa mi się podobała, dobry ruch i dla blogerów i dla magazynu.
UsuńZ pewnością. Przestałam po kilku numerach kupować ten magazyn, bo duża część artykułów i rubryk nie za bardzo mnie interesowała. Podobno coś pozmieniali - może kiedyś znowu sprawdzę.
UsuńTak, szafiarki to dopiero mają trudno:). Ja nie potrafiłabym na temat ciuchów wydukać nic poza wymienieniem ubrań, które mam na sobie, przy czym od razu zostałabym przez to środowisko wyśmiana, bo to przeważnie ubrania z sieciówek albo z targu;).
No chyba, że stworzyłabym kolejny wpis z cyklu "Girls Just Want to Have Fun"...
El! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zobaczymy się na targach :)
Jest na to szansa, bo wybieram się w sobotę:). Chyba że dostanę jakieś pogróżki w związku z tym wpisem:).
UsuńNie ma opcji :P Widzimy się :)
UsuńNa pewno będę na tym sobotnim "zjeździe", gdzieś w tłumie blogerów. Ciekawa jestem, o czym będzie mowa. Chętnie zobaczyłabym też wręczenie eBuki, ale termin mi zupełnie nie pasuje. Szkoda, bo chciałabym się na własne oczy przekonać, jak wygląda najlepszy bloger książkowy w Polsce;))).
UsuńDo zobaczenia:).
Uśmiałam się porządnie :)
OdpowiedzUsuńPS. Ja wpisuję się w obie grupy chyba - bo i zaproszenie do redakcji dostałam, i artykułem jestem mocno zniesmaczona. Szkoda, że jak już się o nas wpisze, wychodzi to w taki sposób...
Dobrze, że się uśmiałaś:). Mam nadzieję, że wszyscy się tym razem zorientują, że wpis od początku do końca jest żartem.
UsuńWcale nie uważam, że spotkanie samo w sobie było czymś złym. Przeciwnie, to był fajny pomysł - zaproszonym blogerom było miło, a magazyn się rozreklamował. Obie strony na tym skorzystały.
Natomiast sam artykuł wywołał we mnie mieszane uczucia. Może jego autorka chciała poruszyć zbyt wiele spraw w tekście o narzuconej z góry długości i to się właśnie nie udało. Może czyjeś wypowiedzi skrócono i stąd ten ich nieprzyjemny wydźwięk. Bo nieprzyjemny to on był.
W każdym razie od tej pory już chyba nie mam co liczyć na darmowe książki:))). No chyba, że ludzie z promocji specjalnie nie wnikają w to, co tam jakiś bloger u siebie napisze, o ile nie dotyczy to bezpośrednio książek, którymi się zajmują;).
hehe, może będą dawać zakładki w formie licówek ;) Akcja będzie się nazywała tylko Wydawca da Ci medialny uśmiech ;)
OdpowiedzUsuńJa chyba jednak jestem wredną i niewdzięczną osobą, bo przecież w końcu kilka darmowych egzemplarzy od różnych wydawnictw dostałam (tylko raz nie była to ostateczna wersja), ale po prostu nie mogłam się powstrzymać po przeczytaniu tego artykułu;). Zdaję sobie sprawę, że zabieram głos w tej sprawie o wiele za późno jak na internetowe standardy, ale wcześniej nie miałam czasu - tylko to mnie usprawiedliwia:).
UsuńPrzednie!
OdpowiedzUsuńCo do gazetowego artykułu - już tytuł nie dawał wielkiej nadziei, ale postanowiłam przeczytać, bo skoro nie powinno oceniać się książki po okładce, to pewnie nie wypada również osądzać artykułu po tytule. No, ale dużego zaskoczenia nie było.
Mnie zaskoczyło to, że artykuł o blogerach książkowych w ogóle został w GW opublikowany. Na następny pewnie poczekamy znowu kilka lat:).
Usuńrany jak się uśmiałam :D !!!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się:). A wybierasz się może na targi książki do Krakowa?
Usuńraczej nie :)
OdpowiedzUsuń