Impresje

piątek, 30 października 2009

CAŁY CZAS

Tytuł: CAŁY CZAS
Autor: JANUSZ ANDERMAN
Pierwsze wydanie: 2006

Wydawnictwo: WYDAWNICTWO LITERACKIE
Rok: 2006
Stron: 310

Ocena: 2/5

Nie wierzę, że może istnieć człowiek, który nigdy nie pozwolił sobie (albo jemu nie pozwolono) na żadne pozytywne uczucia i emocje, któremu pojęcie empatii jest całkowicie obce i który, mimo że brutal i krańcowy egoista, potrafi poderwać niemal każdą kobietę i to zawsze w ten sam sposób. A właśnie taki jest bohater tej powieści, A.Z. (te inicjały nie są nigdzie w powieści rozwinięte), i dlatego myślę, że autor posunął się trochę za daleko w obrzydzaniu go czytelnikom, uważam to za niepotrzebne przerysowanie.

A.Z. (49 l.) podróżuje wspólnie ze sporo starszą od siebie aktorką z Gdańska do Warszawy. W pewnym momencie zauważa pędzącego pod prąd, wprost na ich samochód, tira; zderzenie jest nieuchronne. Czas prawie staje w miejscu, nadchodzi pora na refleksje.
A.Z. wspomina i zastanawia się, jak też będzie zapamiętany przez potomność i czy w ogóle. A może teraz, po jego tragicznej śmierci, wyjdą na jaw wszystkie jego machlojki i oszustwa?

"Jakoś sobie radziłem w tym skurwysyńskim świecie. Musiałem sobie radzić i tak, i tak, i jeszcze inaczej; to nie moja wina, że on jest w ten sposób urządzony. Gdyby był urządzony inaczej, działałbym inaczej. Musiałem się dostosować do reguł." [str. 308]

Chciał być poetą i pomóc mu w tym miało studiowanie filologii polskiej. Po tym, jak udało mu się opublikować w jakiejś "branżowej" gazetce kilka wierszy wpisujących się w nurt poezji konkretnej, zaczęto się z nim liczyć w literackim światku. Bywał w modnych kawiarniach, podlizywał się znanym pisarzom, imponował polonistkom. W końcu wyrzucili go ze studiów i dostał powołanie do wojska. Uniknął go dzięki pobytowi w szpitalu psychiatrycznym. Kiedy pacjent z sąsiedniego łóżka zmarł, A.Z. zabrał rękopis jego powieści i później bez skrupułów opublikował pod swoim nazwiskiem; swego czasu była nawet dość znana. Oprócz tych kilkunastu wierszy nigdy już właściwie niczego nie stworzył; po prostu kradł pomniejsze cudze utwory.

Trudno powiedzieć, czy miał jakieś swoje poglądy polityczne. W jego środowisku wypadało być w opozycji, więc pozował na prześladowanego i znajomego Bujaka i Wałęsy, ale nigdy nie zaangażował się naprawdę w jakieś realne działania Solidarności. Cóż, miał skąd czerpać wzorce. Jego ojciec zawsze wiedział, skąd wieje wiatr - żołnierz AK, ubek, działacz partyjny; jako dyrektor zakładu założył w nim Solidarność i zapisał do niego wszystkich pracowników; podlizywał się i kościołowi.
A.Z. wiodło się całkiem nieźle aż do 1989 r. - nie dość szybko zareagował na zmiany. Trzeba przyznać, że samego siebie obwiniał za tę porażkę - widocznie (uznał) nie podlizywał się wystarczająco odpowiednim ludziom, nie przespał się z właściwymi kobietami, a inne porzucił zbyt pochopnie.

Nieprzyjemnie czyta się tę książkę. Jedynym szerzej scharakteryzowanym bohaterem jest A.Z. Oprócz jego rodziców poznajemy (ale nie za bardzo i z perspektywy A.Z.) tylko kobiety, które bez skrupułów (i bez trudu) wykorzystywał. Brakowało mi jakiejś interesującej, niejednoznacznej postaci, choćby z drugiego planu.
Oczywiście że czasy były trudne, ludzie kombinowali jak mogli, starali się znaleźć trochę stabilizacji i normalności w rzeczywistości, jaką zastali, jaką im dano. Nie każdy był bohaterem i ja się temu wcale nie dziwię. Ale przecież ludzie się też bawili, działały świetne kabarety, powstawały znaczące filmy. A w tej powieści nie tylko PRL przedstawia się wyłącznie w czarnych barwach, tak samo (no, niektórzy może z odrobinką szarości) pokazani są ludzie. Zabrakło mi bardziej całościowego spojrzenia na tamte czasy. Żadne zdanie nie wywołuje uśmiechu, żadna postać - sympatii.

Może to, co moim zdaniem, nie udało się w książce lepiej wypadnie w filmie? Na podstawie tej powieści powstał niedawno obraz pt. "Mniejsze zło" w reż. Janusza Morgensterna. Ciekawa jestem zwłaszcza Janusza Gajosa i Anny Romantowskiej w rolach rodziców A.Z.

2 komentarze:

  1. Mnie ta książka b. się podobała, właśnie ze względu na głównego bohatera, którego lubić się nie da. Poza tym dynamika akcji świetnie współgra z motywem rozpędzonego samochodu.
    Film niestety rozczarował mnie, wypadł po prostu blado. Może za sprawą Lesława Żurka, który niezbyt pasował do tej roli - ale to moje b. subiektywne zdanie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja takich czarno-białych postaci nie lubię, bo wydają mi się po prostu zupełnie niewiarygodne. Lubię czytać o prawdziwych ludziach. Są wyjątki od tej reguły, ale akurat "Cały czas" do nich nie należy.
    Filmu jeszcze nie widziałam, ale jeśli będzie kiedyś w tv (na którymś z tych kilku kanałów, które mamy), to nie omieszkam.

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.