Impresje

piątek, 29 grudnia 2017

Kobieta w literaturze XLVIII

Źródło cytatu: "Gombrowicz. Ja, geniusz" Klementyny Suchanow, Wydawnictwo Czarne 2017, str. 281-284.
Uwaga: fragment zawiera słowa niecenzuralne...

Prostytutki - Warszawa, ul. Marszałkowska, 1925 rok (NAC)


Wciąż istnieją w Gombrowiczu dwa nurty, hetero- i homoseksualny. Kronos, prywatne notatki pisarza, wskazuje na sporą liczbę kobiet w rachunkowości erotycznej z tego czasu. W okresie do 1939 roku jest ich dominująco więcej: a to "służąca w jakimś pensjonacie", "kelnerka z Zodiaku"²⁶, "2 kurwy", "ta z nogami w pantoflach gumiennych" oraz pensjonarki itp.²⁷. Jak widać, nie są to panny z jego klasy.
   Młodych prostytutek gminnego pochodzenia jest w ówczesnej Warszawie bardzo dużo. Jako student Witold opowiadał kuzynowi Mieciowi Skibniewskiemu, że "dziewczynki" ma już za sobą, i namawiał na spróbowanie. "Czuje się potem do dziewczyny wielki wstręt - mówił - lecz trzeba to przeżyć"²⁸. Przyjeżdżają do stolicy sieroty, półsieroty lub nieślubne dzieci w poszukiwaniu pracy i zderzają się z brutalną rzeczywistością. Takie młode dziewczyny stanowią 59 procent prostytutek. Janka, która zaczęła pracę na ulicy w wieku czternastu lat, dwunastoletnia Zosia, sierota, czy siedemnastoletnia Stasia - nieślubne dziecko z Lubelskiego, która pracowała od dziesiątego roku, a od wieku lat piętnastu na ulicy. Znalazła się oszołomiona w wielkim mieście, "chodziła po ulicy, oglądając wystawy [...], nieraz chodziła z ››gościem‹‹ do kina i w ten sposób zawierała znajomości, aż wreszcie poszła na ››lekki chleb‹‹"²⁹. Dziewczyny trafiają na ulicę także z winy pośredników pracy, którzy okazują się sutenerami, a nawet gdy udaje im się znaleźć posadę w mieszczańskim domu na poziomie, gwałci je na przykład syn gospodyni, jak zdarza się siedemnastoletniej Władzi. Po utracie ciąży i zdrowia Władzia znajduje się na ulicy, bo "nie miała się gdzie podziać, tułała się po różnych zakamarkach, wreszcie sprzedała się, by móc gdzieś noc spędzić". Prostytucja jest plagą - na drodze z Ziemiańskiej do domu "chustkowe", tanie prostytutki z ulicy, zwane tak od chust, którymi okrywają się w bramach, "ciągną się" od placu Napoleona przez Szpitalną po Chmielną, potem wzdłuż Kruczej. Tu i - jeśli iść trasą przez Marszałkowską - na przydworcowej ulicy Widok, dalej wzdłuż samej Marszałkowskiej dziewczęta nachalnie krzyczą: "Dziedzicu, zabawimy się?". Ich usługi warte 1,50 złotego stanowią równowartość "pięciu kilogramów śledzi, trzech kilogramów cebuli, kilograma mięsa wołowego z kością i dokładką podrobów, 2,5 kilograma grochu, 25 sztuk sprzedawanych luzem papierosów lub litra śmietany"³⁰. Korzysta się więc z nich równie często, jak skacze do kiosku po papierosy. Jest to tak popularne, tanie i zanurzone w specyficznie "męskich" obyczajach, że Gombrowicz nie stanowi żadnego wyjątku wśród męskiej populacji tych czasów. Język, jakiego używa w Kronosie ("kurwa z tryprem", "histeryczna kurwa z Hali" albo "ta jakaś, której nie mogłem zgwałcić"³¹), zdradza rzeczywistość, odbija powszechnie obyczaje, które najrzadziej docierają do potomności przesiane przez cenzorskie sita pamięci. Tak się rzecz ma w wypadku Ginczanki. Opisana przez kolegów na wesoło scena o Zuzi, która wyznaje, że jest dziewicą, znajduje taką puentę:
   "Uniłowski sięga po leżące przed nim zapałki, zapala jedną i zwraca się do Ginczanki:
   - Zuziu, otwórz usta.
   Ginczanka spełnia jego prośbę, a Zbyszek przysuwa płomyk do jej warg. Po chwili zdmuchuje zapałkę i oświadcza:
   - Zgadza się. Jesteś naprawdę patentowana dziewica.
   - Co to ma do rzeczy? - dziwi się Ginczanka.
   - Gdybyś nią nie była - objaśnia Uniłowszczak - zapałka zgasłaby od przeciągu"³².
   To sytuacja rozgrywająca się między przyjaciółmi, podana w ramach żartu towarzyskiego. Kawiarniani koledzy rozchodzą się do domów, Zuzia mieszka teraz z drugiej strony placu Napoleona koło kawiarni Wedla, przy Szpitalnej 5 w mieszkaniu numer 15. Przy placu wszyscy się żegnają, ale inny kolega wraca jeszcze do tematu:
   "- Słuchajcie! - Eryk [Lipiński] odzywa się do Zbyszka i do mnie: - A możebyśmy tak zgwałcili Ginczankę? Odegralibyśmy w ten sposób żywy obraz Cnotliwa Zuzanna i starcy.
   - Za zimno - stwierdzam. - Zaczekajmy z tym do wiosny" - odpowiada Wittlin.


²⁹ Historie dziewcząt za: Magda Langerowa, Drogi do nierządu, "Opiekun Społeczny" 1939, nr 3, s. 47-55. Podobnie następne.
³º Monika Piątkowska, Życie przestępcze w przedwojennej Polsce. Grandesy. Kasiarze. Brylanty, Warszawa 2012, s. 275
³² Tadeusz Wittlin, Ostatnia cyganeria, Warszawa 1989, s. 245. Następny s. 246.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.