Źródło cytatu: "Madame, wkładamy dziecko z powrotem! Subiektywny przyczynek do dziejów kolebki polskiej medycyny", Katarzyna Siwiec, Mieczysław Czuma, Leszek Mazan, Oficyna Wydawnicza Anabasis 2009
1895, 16 lutego
Ludwik Rydygier miał brodę |
Kobieta nie może być lekarzem, bo nie ma brody. W "Przeglądzie Lekarskim" ukazuje się obszerny artykuł kierownika krakowskiej Katedry Chirurgii profesora UJ Ludwika Rydygiera, ostro protestujący przeciw przyjmowaniu kobiet na studia medyczne. Lekarzy - stwierdza światowej sławy chirurg - jest w Polsce dosyć. Poza tym kobieta jest istotą słabą fizycznie, umysłowo niezbyt lotną, powołaną jedynie do małżeństwa i macierzyństwa. Nie sposób pominąć również względy przyzwoitości - przecież na studiach panie będą musiały uczyć się np. o chorobach wenerycznych. Stanowczo lepiej się stanie, jeśli nadal słynąć będzie chwała kobiet naszych, którą tak pięknie głosi poeta - pisze profesor i konkluduje: Dopóki w Mydlnikach słowik śpiewa i żer przynosi samicy w gniazdku siedzącej, dopóty ja w równouprawnienie nie uwierzę. Profesor znajduje wielu popleczników, m.in. w osobie JM Rektora UJ hrabiego Stanisława Tarnowskiego. Prasa krakowska odnotowuje również opinię nie wymienionego z nazwiska luminarza medycyny z Petersburga, że kobieta nie może być lekarzem, bo nie ma brody.
Protesty nie zdają się na nic. Dwa lata później austriackie władze dopuszczają trzy studentki do studiów medycznych, ściślej - farmaceutycznych.
***
Ludwik Rydygier nigdy nie pogodzi się z niewiastami w medycynie. W latach późniejszych, u szczytu swojego powodzenia, chirurg używał będzie wszystkich możliwych argumentów natury fizjologicznej, psychicznej czy socjalno-ekonomicznej, aby uzasadnić swoje najgłębsze przekonanie zawarte w często wypowiadanych słowach: Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza. Do końca swoich dydaktycznych zajęć nie przestanie uprzykrzać studiowania nauk medycznych kobietom. Kiedy podczas wykładu przyjdzie mu przedstawić słuchaczom pacjenta z rakiem odbytnicy lub hemoroidami, zawsze zawezwie do badań którąś z obecnych na sali pań. Wobec potrzeby oszczędzania rzadkich i drogich rękawiczek gumowych, do badań odbytnicy wystarczyć musi smarowanie palca wazeliną. Kiedy zmieszana i zapłoniona studentka starać się będzie jak najdłużej zbierać wywiad od chorego, aby odsunąć w czasie nieprzyjemną dla siebie chwilę, zawsze usłyszy wypowiedziane zdecydowanym tonem ponaglenie: - Moja pani, włóż pani palec do dupy i zaraz pani będzie wiedzieć, co choremu dolega. [str. 298]
Polecam do cyklu przemyślenia na temat kobiet Jorge'go z Burgos z "Imienia róży", dobrze by się weń wpisywały ;-).
OdpowiedzUsuńA mogą być uwagi Hubertyna?:).
UsuńOczywiście, bo to o niego mi chodziło :-)
UsuńZastanawiałam się, którą wypowiedź Jorgego o kobietach miałeś na myśli, ale kojarzyłam tylko opinie Hubertyna i Wilhelma;). Dla mnicha z Burgos panie stanowiły zapewne temat zbyt błahy, żeby dla niego przerywać regułę milczenia.
UsuńSwoją drogą z tego mojego cyklu wyłania się bardzo negatywny obraz kobiety. Może to dlatego, że czytam raczej starocie, w dodatku przeważnie pisane przez mężczyzn.
Jestem po ciężkim boju stoczonym z Pyzą Wędrowniczką na temat feministycznego odczytania "Popiołów", ufff :-) Podchodzę dosyć sceptycznie to tego rodzaju interpretacji ponieważ jest ona bardziej emocjonalna niż racjonalna ale to temat na dłuższą wypowiedź. Płeć autora niekoniecznie determinuje treść antyfeministyczną - vide "Moralność pani Dulskiej", "Nad Niemnem" czy "Panienka z okienka" :-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńW tym cyklu zamieszczam tylko cytaty, bez komentarza, każdy interpretuje je, jak sobie chce. Pisałam jednak kiedyś dość obszernie o "Emancypantkach" i wyszło mi, że - zgodnie z dzisiejszymi, a nawet ówczesnymi standardami - Prus napisał powieść antyfeministyczną i wcale się z tym nie krył.
UsuńZ wymienionych przez Ciebie pozycji czytałam tylko "Moralność pani Dulskiej", więc Waszej dyskusji nie będę komentować. W każdym razie uważam, że feministyczna interpretacja każdego utworu jest jak najbardziej dopuszczalna, o ile autor analizy nie uważa jej za jedyną słuszną.
Nie napisałam, że płeć autora cokolwiek determinuje. Po prostu tak się jakoś składa, że częściej sięgam po książki napisane przez panów.
Lubię emocjonalne interpretacje, o ile są choć trochę uprawnione. Przedkładam je nad chłodne wyliczenie zalet i wad utworu. Z większym zainteresowaniem czytam opinie o książkach, z których wynika, że treść jakoś obeszła recenzenta.
To prawda w "Emancypantkach" Prus wyzłośliwia się na ich temat ale to niekoniecznie znaczy, że zaraz jest antyfeministyczny :-), w "Lalce" przecież prezentuje całe spektrum typów kobiet (podobnie jak i mężczyzn). Sprowadzanie wszystkiego do kobiecego punktu widzenia mnie kojarzy się z nowym wariantem syndromu "słoń a sprawa polska" :-)
Usuń– Kobieta – mówił Dębicki – przede wszystkim jest i musi być matką. Jeżeli chce być czymś innym: mędrcem, za którym szeleści jedwabny ogon, reformatorem z obnażonymi ramionami, aniołem, który uszczęśliwia całą ludzkość, klejnotem domagającym się złotej oprawy, wówczas – wychodzi ze swej roli i kończy na potworności albo na błazeństwie. Dopiero gdy występuje w roli matki, a nawet wówczas, gdy dąży do tego celu, kobieta staje się siłą równą nam albo i wyższą od nas.
UsuńPrus bywał antyfeministyczny.
Wiesz, nie chodzi o kobiecy punkt widzenia. Trudno, żebym np. ja miała męski:). Chodzi o to, że można ocenić, zdiagnozować sytuację kobiet przedstawionych w powieści sprzed dziesiątków albo setek lat, używając współczesnej nam perspektywy i współczesnych pojęć. Dlaczego nie?
Masz rację.
UsuńA teraz druga odpowiedź, po pierwsze antyfeministyczny nie znaczy anytkobiecy bo dlaczego antykobieca miała by być afirmacja tych funkcji społecznych kobiety, dzięki realizacji której zarówno my, jak i feministki w ogóle możemy toczyć dyskusję? :-)
Po drugie w Emancypantkach Dębicki pełni podobną rolę jak Rzecki, i jeden i drugi to miły safanduła reprezentujący odchodzący świat, którego nie zawsze bierze się serio. Patrząc od tej strony, chyba niekoniecznie wszystkie poglądy każdego bohatera muszą być zaraz poglądami samego autora.
To że oceniamy dzieło literacki ze współczesnej nam perspektywy i przy pomocy współczesnych nam pojęć nie jest żadnym osiągnięciem krytyki feministycznej a nasza naturalna postawa, chyba że przypisujemy sobie podobne umiejętności, jak paleontolodzy, którzy na podstawie jednej kości odtwarzają wygląd prehistorycznego gada włącznie z kolorem piór którymi był pokryty :-).
Nie zgodzę się z Tobą co do roli Dębickiego. Jest matematykiem, interesuje się też wieloma innymi dziedzinami nauki, z jego opinią liczy się jego były uczeń Stefan Solski, profesor jak równy z równym dyskutuje też z inteligentnym, wykształconym bratem Madzi. Może nie jest szczególnie zaradny w takich codziennych sprawach, ale nie o nie tutaj chodzi.
UsuńWiem, że poglądy postaci niekoniecznie są poglądami autora, ale w tym przypadku nie tylko dostrzegam między nimi istotny związek, a poza tym czytałam nie tak dawno felietony Prusa i niektóre były napisane właśnie w podobnej manierze jak pouczenia Dębickiego - skojarzenia były nieuchronne.
Co do ostatniego akapitu: chyba się nie rozumiemy, więc już może nie brnijmy:).