Impresje

sobota, 7 maja 2011

NA PLEBANII W HAWORTH

Tytuł: Na plebanii w Haworth. Dzieje rodziny Brontë
Autorka: Anna Przedpełska-Trzeciakowska
Pierwsze wydanie: 1990

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
ISBN: 83-7180-233-1
Stron: 512

Ocena: 5-/5



Sobotni poranek 8 lipca 1848 roku George Smith spędzał, jak zwykle, w pracy. Stosunkowo niedawno odziedziczył po ojcu wydawnictwo, którego siedziba mieściła się w Londynie i którego sytuacja finansowa nie była najlepsza, musiał więc poświęcić mnóstwo czasu i energii, by ten stan zmienić. Dopingował go zapewne fakt, że był jedynym żywicielem rodziny - na utrzymaniu miał matkę, trzy siostry i młodszego brata, który jeszcze się uczył. Firma Smith i Elder złapała wiatr w żagle dzięki wydaniu w październiku 1847 roku powieści "Jane Eyre". 

Jej autor, Currer Bell, miał jeszcze dwóch kuzynów parających się piórem: Ellisa i Actona. Ta trójka w maju 1846 roku wydała własnym sumptem tomik poezji, który okazał się artystyczną i finansową porażką. Lepiej powiodło im się z prozą - w lipcu 1847 roku Tomasz Cautley Newby, właściciel niewielkiej firmy wydawniczej w Londynie, postanowił opublikować powieść "Agnes Grey" Actona Bella i "Wichrowe wzgórza" Ellisa Bella. Zrobił to jednak dopiero w grudniu, gdy "Jane Eyre" odniosła sukces, a na nazwisku Bell można było zarobić. 
Umowa między panami Bell i panem Newby była tak skonstruowana, że autorzy ponosili całe ryzyko, a do wydawcy trafiał praktycznie cały zysk. "Agnes Grey" i "Wichrowe wzgórza" sprzedawały się dobrze, ale Acton i Ellis nie zarobili nawet pensa. Mimo to ten pierwszy zdecydował się wydać u Newby'ego kolejną powieść pt. "Dzierżawca dworu Wildfell". Również ta książka spotkała się z uznaniem czytelników. 

Trzeba przyznać, że pan Newby robił wszystko, aby sprzedaż książek obu panów Bellów była jak najlepsza - posuwał się nawet do sugerowania, że "Agnes Grey", "Wichrowe wzgórza" oraz "Dzierżawca dworu Wildfell" wyszły spod jednego pióra - pióra autora "Jane Eyre", a nawet więcej - że to on, pan Newby, tego autora reprezentuje. Taką właśnie informację przekazał przedstawicielom amerykańskiego wydawnictwa Harper Brothers, z którymi negocjował wydanie w Stanach Zjednoczonych "Dzierżawcy".
Sęk w tym, że jednocześnie George Smith przedstawiał się Amerykanom jako reprezentant autora "Jane Eyre", ci poprosili go zatem o wyjaśnienia. 
George Smith zaczynał podejrzewać, że wszystkie książki napisała jedna osoba, która część swej twórczości powierzyła jemu, a część innemu wydawcy, każdego z nich zapewniając o wyłączności. Nigdy nie spotkał się osobiście z Curerrem Bellem, bo wszystkie sprawy związane z publikacją "Jane Eyre" załatwiali korespondencyjnie.
Kupiecka renoma George'a Smitha była zagrożona, napisał więc do Currera Bella list, w którym prosił o dostarczenie dowodu, który potwierdziłby nieprawdziwość informacji podanych przez Newby'ego.

Kilka dni później, właśnie w ów sobotni poranek, wszystko się wyjaśniło. George Smith mozolił się właśnie w swoim kantorze, kiedy kancelista powiadomił go, że jakieś dwie damy pragną z nim pomówić w prywatnej sprawie. Po latach tak opisał to spotkanie:

Od lewej: Anna, Emilia,
Branwell (zamazany), Charlotta Brontë
Autor: Branwell Brontë


"Do kantoru weszły dwie osobliwie odziane drobne damy, blade i niespokojne; jedna podeszła bliżej i wręczyła mi list adresowany moim własnym pismem do pana Currera Bella. Zauważyłem, że list był otwarty, więc spytałem dość ostro: <<Skąd to pani wzięła?>> <<Z poczty - odpowiedziała - to list adresowany do mnie. Przyjechałyśmy tu obie, aby pan mógł się przekonać na własne oczy, że jest nas co najmniej dwie>>. A więc stał przede mną Currer Bell we własnej osobie. Nie muszę mówić, że ogarnęła mnie natychmiast gwałtowna ciekawość i podniecenie. Poprosiłem panie do siebie i przedstawiłem im pana Williamsa, po czym zacząłem robić projekty, jak by tu najdogodniej podjąć naszych gości". [str. 331-332]

Wprawdzie George Smith podejrzewał - jak sam twierdził - od początku, że "Jane Eyre" napisała kobieta, ale chyba się nie spodziewał, że okaże się ona ubogą, nieładną, niemodnie ubraną i zupełnie pozbawioną uroku 32-letnią starą panną, córką pastora z Haworth - niewielkiej miejscowości gdzieś w barbarzyńskim Yorkshire. A jednak.
Charlotta Brontë przybyła do Londynu, by bronić swego dobrego imienia. Towarzyszyła jej Anna Brontë alias Acton Bell, natomiast Emilia Brontë alias Ellis Bell została w domu. Charlotta i Anna odwiedziły również pana Newby'ego, ale nie zachował się żaden opis tej wizyty.

Z czasem George Smith lepiej poznał Charlottę, ale jego pierwsze spotkanie z Anną było zarazem ostatnim, a Emilii nie widział nigdy.

***

Nie mogłam sobie odmówić przyjemności przytoczenia tej anegdoty oraz całego jej kontekstu; teraz przejdę do omówienia książki Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej. Muszę przyznać, że czytałam ją z ogromnym i stale rosnącym zainteresowaniem, bo o rodzinie Brontë nie wiedziałam dotąd prawie nic.

Autorka przybliża jej dzieje, skupiając się przede wszystkim na losach Charlotty, Branwella, Emilii i Anny. Opisuje ich dzieciństwo, młodość oraz - w mniejszym stopniu - twórczość, podkreśla te wydarzenia z ich krótkiego życia, które mogły stać się genezą poszczególnych utworów czy scen.
Najwięcej miejsca poświęca Charlotcie, zapewne dlatego, że to ona żyła najdłużej, ona zawarła najwięcej znajomości i ona prowadziła najobfitszą korespondencję, która stała się potem podstawowym materiałem źródłowym dla biografów.

Szczególnie zaskoczyły mnie informacje o dzieciństwie rodzeństwa Brontë, zwłaszcza opisy ich zabaw i rozrywek. Cała czwórka czytywała gazety, interesowała się polityką, poza tym - latami snuła i zapisywała historie o wymyślonych przez siebie krainach, zamieszkiwanych przez przedziwnych bohaterów, a wydarzenia w nich się rozgrywające traktowała z taką samą powagą jak te, które miały miejsce w prawdziwym życiu. Co jak co, ale wyobraźnię miały te dzieciaki niepospolitą.

Anna Przedpełska-Trzeciakowska przedstawia czytelnikom również kontekst wydarzeń: sytuację i stosunki panujące wówczas na angielskiej prowincji, podziały wewnątrz kościoła anglikańskiego, przemiany gospodarcze.

Wszystko to autorka czyni w wybornym stylu, znanym choćby z przekładów powieści Jane Austen. Często cytuje listy czy wspomnienia rodziny Brontë i osób z nią związanych, przytacza również recenzje powieści Charlotty, Anny i Emilii, a na końcu książki znajdziemy spis wybranych pozycji bibliograficznych. Anna Przedpełska-Trzeciakowska korzystała m.in. z materiałów zgromadzonych w Muzeum Rodziny Brontë w Haworth, spacerowała po tamtejszych wrzosowiskach, a zdjęcia ze swojej wyprawy zamieściła - jak wynika z informacji wewnątrz książki - w swoim dziele, ktoś jednak ograbił mój biblioteczny egzemplarz ze wszystkich fotografii; w takich chwilach google i internet bardzo  się przydają.

Podsumowując: "Na plebanii w Haworth" polecam wszystkim, a zwłaszcza miłośnikom twórczości sióstr Brontë. Warto, by sięgnęli po tę książkę również wydawcy i redaktorzy - można się z niej dowiedzieć, jak wygląda wzorowa współpraca między wydawnictwem i autorem. Pozycja ta pocieszy niewątpliwie debiutantów, których pierwsza powieść spotkała się z miażdżącą krytyką - "Wichrowe wzgórza" Emily Brontë doceniono dopiero po latach. Hmm... właściwie to jej przypadek chyba jednak nie doda im otuchy...

***

Pozwolę sobie przytoczyć jeszcze jedno wydarzenie, które postronnemu obserwatorowi może się wydać zabawne, ale Charlotcie Brontë i Williamowi Thackerayowi nie było wtedy do śmiechu.
Pan William Smith Williams, lektor i recenzent wydawnictwa Smith i Elder, który pierwszy dostrzegł talent Charlotty, wysłał kilka egzemplarzy pierwszego wydania "Jane Eyre" do kilku wybitnych pisarzy i krytyków. Jednym z nich był Thackeray. Powieść Currera Bella (wszystko to wydarzyło się jeszcze przed autodemaskacją Charlotty) bardzo mu się spodobała, o czym poinformował wydawnictwo w liście. Pan Williams przesłał go do Haworth. Pochwały Thackeraya ogromnie pochlebiały Charlotcie, bo uważała go za najwybitniejszego z ówczesnych angielskich pisarzy. Postanowiła mu się odwdzięczyć dołączając do drugiego wydania "Jane Eyre" następującą dedykację:
Wielmożnemu panu W.M. Thackerayowi książkę tę z szacunkiem dedykuje - autor.
Nieoczekiwanie to niewinne zdanie wywołało w odległym Londynie wielki skandal. Pogrzebana na prowincji Charlotta nie mogła wiedzieć tego, co było doskonale znane towarzystwu ze stolicy. Okazało się, że Thackeray, podobnie jak bohater "Jane Eyre" - pan Rochester, miał chorą psychicznie żonę. Jej leczenie nie przyniosło rezultatów, zamieszkała zatem na prowincji, pod opieką pielęgniarki.
W wytwornym, a zapewne i w mniej wytwornym towarzystwie londyńskim rozeszła się plotka, że autorką "Jane Eyre" jest była guwernantka córek Thackeraya, którą wziął za model swojej Becky Sharp w "Targowisku próżności", a z którą łączył go romantyczny związek. Po zerwaniu tego związku nieszczęsna guwernantka, wiedziona czy to miłością, czy chęcią zemsty, napisała "Jane Eyre", a Thackeray przedstawiony został jako Rochester. [str. 321]
Oczywiście nie było w tym słowa prawdy, ale plotki mają długi żywot i cała ta historia latami wlokła się za Thackerayem.

15 komentarzy:

  1. Zgadzam się, naprawdę świetna biografia. Losy rodzeństwa Bronte są bardzo fascynujące, a Anna Przedpełska-Trzeciakowska przedstawiła je interesująco i dokładnie. Cieszę się, że przeczytałam tę książkę i mam ją w swojej biblioteczce. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przedpełska-Trzeciakowska miała znakomite pióro. Aż trudno uwierzyć, że teraz już chyba nikt nie wznawia Austen w jej tłumaczeniach:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Julio, a dużo straciłam z powodu braku tych fotografii w moim egzemplarzu?

    Piotrze, myślę, że się nie rozczarujesz.

    zacofany.w.lekturze (Twojego imienia jeszcze nie odnalazłam;), nie wyobrażam sobie czytania np. "Dumy i uprzedzenia" w innym przekładzie. Może młodsi tłumacze są tańsi?
    Z drugiej strony (to jedno z moich ulubionych wyrażeń) trzeba dać im szansę. Nawet świetne tłumaczenie można jeszcze udoskonalić.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Elenoir: Piotr, bardzo mi miło:) Przypuszczam, że raczej jedno wydawnictwo położyło rękę na tłumaczeniu AP-T, a inne muszą się posiłkować nowymi przekładami. Ciekawe byłoby sprawdzenie, jak one wypadają w porównaniu z tym starszym.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam tę książkę dawno temu i pamiętam niewiele, dziękuję Ci więc za jej odświeżenie, zwłaszcza za te smakowite anegdotki. Cóż to były za niewdzięczne czasy, że kobieta, by osiągnąć sukces wydawniczy, musiała się kryć pod męskim pseudonimem! Utkwiły mi natomiast w pamięci te dziecięce zabawy Charlotte, Anne, Emily i Branwella, ich niesamowita wręcz wyobraźnia i dojrzałość ponad wiek - chciałoby się rzecz, cudowne dzieci. Oraz słodko-gorzka historia miłosna Charlotte, biednej Charlotte, która zmarła, ledwie zasmakowawszy odwzajemnionego uczucia...

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam tę książę bardzo dawno temu, ale do tej pory mam ją w swojej biblioteczce :) Utkwił mi w pamięci piekny język tej opowieści, ogromna wiedza i pasja autorki. Czytało się tę biografię jak najlepszą powieść. Mam takie skojarzenie ze słownikami Kopalińskiego, które też często podczytywałam niemal jak beletrystykę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam już najnowsze wydanie, bo starszego nie mogłam niegdyś upolować.Stoi na półce moich ulubionych pozycji. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka jeszcze przede mną, ale wiem, że to pozycja dla mnie. Szanuje siostry Bronte znacznie bardziej niż Austen i zawsze mnie zastanawiało, skąd takiej starej pannie jak Emily przyszedł do głowy tak diabelski, seksowny i tajemniczy mężczyzna jak Heathcliff. Musiała mieć kobietka fantazje:) W pewnym stopniu cieszę się że książka jeszcze przede mną, a w niej wiele tajemnic do odkrycia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam powieść biograficzną o siostrach Brontë wygrzebaną w fińskiej księgarni: "The Taste of Sorrow" Jude Morgan. Ogromnie mnie ucieszyło to odkrycie. :) Mam nadzieję, że mnie nie rozczaruje. Z przyjemnością przeczytam też "Na plebanii w Haworth".

    OdpowiedzUsuń
  10. zacofany.w.lekturze, a ja Ania, miło mi;). Jeśli ktoś ma długi nick, to staram się wyszukać jakieś krótsze miano, wygodniejsze w użyciu:).
    A co do tłumaczeń - pewnie to kwestia prawna. "Dumę i uprzedzenie" czytałam w przekładzie APT tyle razy, że znam niemal na pamięć, więc żadne inne tłumaczenie nie przypadnie mi do gustu, ale inne powieści - kiedyś sprawdzę:).

    naiu, mam ochotę zamieścić jeszcze kilka cytatów z tej książki, np. zdanie Emilii o homeopatii:).

    Ale czy rodzeństwo Brontë rzeczywiście było takie dojrzałe? Te żałosne listy Charlotty do profesora Hégera, te jej przywidzenia, karygodne zachowanie Branwella (choć może rzeczywiście był chory), szalenie dziecinne notki urodzinowe Emilii i Anny...
    Cieszę się, że Charlotta wyszła za mąż, coś jej się od życia należało.

    Kaye, ja czasem zaglądam sobie do "Słownika mitów i tradycji kultury" Kopalińskiego:). A kiedy ja i moja siostra byłyśmy małe, to bawiłyśmy się słownikiem wyrazów obcych PWN;).

    montgomerry, no tak, to jedna z tych książek, które warto mieć. Ja wypożyczyłam tę pozycję z biblioteki, ale niestety zdjęcia ktoś wyrwał albo może same wypadły...

    Bigosowa, Charlotta też nie miała o Austen zbyt dobrego zdania:). Jeśli chodzi o twórczość sióstr Brontë, to czytałam do tej pory tylko "Wichrowe wzgórza" i "Dziwne losy Jane Eyre". Tę pierwszą powieść uważam za fantastyczną, druga podobała mi się jednak znacznie mniej.

    O prawdopodobnych inspiracjach Emilii można przeczytać właśnie w książce Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej. Autorka pisze również o tym, dlaczego podejrzenia, że autorem "Wichrowych wzgórz" był Branwell są bezpodstawne.

    Lirael, po polsku wyszła jeszcze co najmniej jedna biografia sióstr Brontë autorstwa Ewy Kraskowskiej, ale nic więcej o tej książce nie wiem. Tutaj można znaleźć fragment:
    http://czytelnia.onet.pl/0,1316370,do_czytania.html

    OdpowiedzUsuń
  11. @Elenoir: i tak się jakoś rodzinnie zrobiło:D Ostatnio znajoma muzykolog uświadomiła mnie, że w DU jest jakiś kosmiczny błąd w tłumaczeniu terminologii muzycznej; zaznaczyłem to w swoim egzemplarzu, który potem beztrosko wymieniłem na inne wydanie:) Ale ja to sprawdzę ponownie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Możliwe, ale ja się na muzyce absolutnie nie znam, więc tego rodzaju błędów nie dostrzegam:). Daj znać, kiedy się czegoś dowiesz.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale mogę nareszcie dodawać komentarze do Twojego bloga :) Cieszę się ;)

    Biografię rodzeństwa Bronte przeczytałam kilka razy - przetrzymując jednocześnie niemiłosiernie długo egzemplarz z biblioteki. Później udało mi się ją kupić w antykwariacie za śmieszną wręcz cenę. Nie było wtedy żadnych wznowień.
    Teraz znów mam ochotę do niej wrócić - ale pożyczyłam ją przyjaciółce i najwyraźniej ona też ma problem z odklejeniem się od tej książki. Nie dziwię się :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nic nie zrobiłam i do dziś nie wiem, skąd się wzięły Twoje problemy:).

    Ja mój biblioteczny egzemplarz muszę wkrótce oddać, bo mam do odebrania książkę, którą zamówiłam kilka miesięcy temu.
    Nie lubię pożyczać swoich książek na długo. Na krótko zresztą też nie:).

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.