Cykl: Północna Droga
Autorka: Elżbieta Cherezińska
Pierwsze wydanie: 2009
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-7506-351-6
Stron: 400
Ocena: 3/5
Ja jestem Sigrun, wdowa po Reginie. Matka Bjorna i Gudrunn, córka Apalvaldra.Jestem w jesieni życia. Opadły ze mnie liście. Kora nadkruszona. A jednak pień niezmurszały, wciąż trzymam się prosto. Może korzenie, którymi wrastałam w tę ziemię, bez pośpiechu, powoli, są aż tak rozległe, że wciąż mnie w niej trzymają, choć już nie ma po co. Soki krążą we mnie coraz wolniej i wolniej, i nie wiem, czy dostrzegę chwilę, gdy ustaną. Więc stoję. Czekam, aż mgły opadną. Wtedy syn mój jedyny znajdzie drogę do domu. Co dzień patrzę w stronę fiordu, lecz mgła wciąż trzyma się mocno. Wokół mnie pędzą wichry, śnieżyce i burze, a ja stoję bez drgnienia. Liście straciłam dawno, więc o cóż się lękać? Z wiosennymi wiatrami przylatują ptaki. Tulę je do wyschniętych piersi, kołatanie serduszek coś mi przypomina. Dotyk lekkich piórek ogrzewa palce jak niegdyś dotyk żywych. Chyba ściskam je zbyt mocno, bo szamocą się i, kwiląc, uciekają.Widać czasy, w których wszystko, co żyło, lgnęło mi do łona, odeszły bezpowrotnie. [str. 5]
Tak zaczyna się ta powieść i po przeczytaniu tego akapitu miałam nadzieję, że trafiłam na fantastyczną prozę kobiecą. Kobiecą nie dzięki telenowelowatej fabule i treści, ale raczej dzięki pewnemu typowi wrażliwości właściwemu niektórym pisarkom, który przelewają one na swoje bohaterki. I myślę, że tej wrażliwości pani Cherezińskiej nie brakuje, a jednak książka ma pewne wady, które zadecydowały o takiej, a nie innej ocenie, nieco niższej niż na wielu innych blogach. Wypożyczając tę książkę z biblioteki, kierowałam się właśnie entuzjastycznymi recenzjami blogerek.
***
Norwegia, druga połowa X wieku. Dawna wiara trzyma się jeszcze mocno, zwłaszcza na północy kraju, ale od południa powoli, choć stale, postępuje chrześcijaństwo. Tymczasem jeszcze to nie kwestie religijne zaprzątają umysły możnych, ale przede wszystkim spory o władzę. Aktualnemu królowi Haraldowi nie bardzo podoba się swoista autonomia Panów Północy, z kolei jarlom nie przypadła do gustu polityka króla. Zawierają sojusz, wzmocniony dodatkowo koligacjami rodzinnymi, m.in. ślubem Sigrun, córki jarla Apalvaldra z o piętnaście lat starszym Reginem, władcą Namsen. Sigrun wraz z kilkorgiem zaufanych służących zamieszkuje w domostwie swego męża. Hołubiona przez rodziców jedynaczka przeistacza się w kochającą żonę i matkę oraz zaradną gospodynię. Regin czynnie uczestniczy w machinacjach i walkach Panów Północy, a spokojniejszych czasach organizuje wikińskie wyprawy albo zajmuje się handlem.
To wszystko jest jednak tylko tłem dla opowieści o miłości łączącej Sigrun i Regina, równie silnej w pierwszym i ostatnim roku ich małżeństwa, nieprzemijającej nawet po śmierci jarla. Rozłąka, często kilkumiesięczna, była dla nich wiecznym czekaniem, powrót - erupcją szczęścia, a kiedy byli razem w Namsen, starali się sobie wynagrodzić każdą chwilę, którą spędzili osobno. Z nadwyżką;).
***
A więc - opowieść o miłości w realiach średniowiecznej Norwegii. Skojarzenia z "Krystyną, córką Lavransa" Sigrid Undset nie mogły mi się nie nasunąć. Co prawda Krystyna urodziła się mniej więcej trzysta pięćdziesiąt lat później niż Sigrun, ale punkt wyjścia całej akcji jest bardzo podobny: trzej synowie Lavransa zmarli w dzieciństwie, toteż całą swoją miłość przelewa on na córki, zwłaszcza na najstarszą z nich - Krystynę. Układa dla niej korzystne małżeństwo z mądrym i sympatycznym, choć może nie aż tak urodziwym Szymonem Darre. Krystyna, posłuszne dziecko, nie jest tym specjalnie zachwycona, ale zamierza postąpić zgodnie z wolą ojca, zakochuje się jednak w pięknym, choć lekkomyślnym Erlendzie. I to tak, że gotowa jest żyć z nim mimo sprzeciwu rodziców, nawet bez ślubu, jako nałożnica, w grzechu. Udaje im się pobrać i choć czasami są szczęśliwi, to jednak dominuje proza życia.
Niestety, kiedy porównuję fabułę tych dwóch książek, powieść Elżbiety Cherezińskiej wydaje mi się trochę przelukrowana. Cała opowiadana przez Sigrun historia jest jak ten pamiątkowy kamień, stawiany po śmierci wojownika przez jego bliskich, na którym starczało miejsca tylko na peany na cześć zmarłego.
Postaci są zbyt czarno-białe jak na mój gust - dobre, złe albo tajemnicze, a przez to niezbyt wiarygodne. Do pewnego stopnia równoważy to pierwszoosobowa narracja, której próbka znalazła się na początku tego wpisu, oraz trochę specyficzny styl opowieści, który chwilami podobał mi się bardzo, ale częściej wprawiał w konsternację. Odniosłam wrażenie, że autorka spróbowała nadać książce styl mówionej opowieści, język, jakim posługują się bohaterowie, jest mniej literacki, a bardziej potoczny. Wydaje mi się jednak, że pani Cherezińska miejscami nieco przesadziła - niektóre zdania są po prostu stylistycznie niepoprawne
Mimo wszystko ta potoczność oraz prawie zupełny brak opisów miejsc i przedmiotów sprawiają, że książkę czyta się błyskawicznie, choć już w połowie lektury zdałam sobie sprawę, że trochę za dużo w niej romansu i nieco za mało realizmu. Chyba że to już z założenia miała być bajka?
Doceniam jednak umiejętność snucia wciągających historii, więc przypuszczam, że sięgnę też po kolejne części cyklu Północna Droga.
***
Mnie się bardzo podobała, teraz właśnie kończę "Ja jestem Halderd" - tutaj główna bohaterka jest zupełnie inna, mniej cukierkowo-rozkochana, bardziej męska:) Polecam!
OdpowiedzUsuńOby!:) Lukier lubię, ale na pączkach. Najlepiej z różą. Ostatecznie z marmoladą.
OdpowiedzUsuńŚmiałe wyzwanie podjęła pisarka - sadzę, że zdawała sobie sprawę, że porównania z powieścią Undset będą nieuniknione. "Krystyna..."jest niepowtarzalna i nie dziwię się, że autorka nie osiągnęła tego poziomu mistrzostwa.
OdpowiedzUsuńNo proszę, inna opinia o tej książce wśród zachwytów. Za to właśnie lubię blogi :) A Saga Sigrun i tak mnie interesuje, warto by było wyrobić sobie opinię samodzielnie.
OdpowiedzUsuńA mnie bardzo się podobało. I wcale tam aż tyle tego lukru nie było wg mnie
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki, ale gdybym wpadła na nią w bibliotece i przeczytała ten opis na pewno bym po nią sięgnęła. Poza tym jedno magiczne słowo - Norwegia, działa cuda ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo ciekawy blog :)
Pozdrawiam :)
Lirael, myślę, że pewien potencjał pani Cherezińska ma, więc spodziewam się, że kolejne książki będą bardziej dojrzałe. Może nie powinnam porównywać tych dwóch powieści, ale przecież nie mogę zapomnieć, że czytałam "Krystynę".
OdpowiedzUsuńLilithin, nie tylko ja wypowiedziałam się troszkę krytycznie o "Sadze Sigrun". Po prostu nie potrafię wybaczyć błędów stylistycznych:). (Choć sama je czasami popełniam, no ale nikt mojej pisaniny nie drukuje;)).
Mary, wiem, czytałam kiedyś Twoją recenzję:). A co do lukru - to kwestia gustu. Pamiętaj - wg mojej nomenklatury 3 to nie jest wcale taka zła ocena;).
przyjemnostki, jak napisałam powyżej - mimo wszystko warto. Autorka zawarła tu trochę informacji o dawnych wierzeniach Norwegów i niektórych ich zwyczajach.
P.S. Dzięki;)
:)) spoko. Wiadomo, że wszystko to kwestia gustu, dlatego się nie czepiam ;) Zresztą lukier w postaci tradycyjnej uwielbiam i mogłabym z nim jeść nawet kiełbasę ;))) chociaż pewnie nie skończyłoby się to dobrze. ;)
OdpowiedzUsuńCO do książki - druga część jest inna, dopiero ja zaczęłam, ale tak mi się wydaje, że tutaj tego lukru jest mniej.
Natomiast wiadomo, że jak się ma porównanie do innego autora, to inaczej ocenia się książkę o podobnej tematyce. Ja nie miałam, ale poszukam tej pozycji w biblio.
Polecam "Krystynę" - bardzo dobra i ciekawa książka. Być może wyda Ci się trochę ponura w porównaniu do "Sigrun" - wielu bohaterów powieści Undset notorycznie ugina się pod ciężarem swoich grzechów i występków, pokutuje i przepisuje majątek na kościół...
OdpowiedzUsuńWiekszosć komentujacych u Ciebie i na innych blogach porównuje książkę do "Krystyny..", a mnie bardzo się podobała powieśc"Córka wikingów" V.Henriksen.To XI wiek, początek chrystianizacji. Bardzo dobra obyczajowo, historycznie , oddaje realia tamtego czasu.
OdpowiedzUsuńO, widzę, że twoja recenzja mniej pochlebna niz na innych blogach. I dobrze, bo sięgnę po tę książkę z mniejszymi oczekiwaniami :)
OdpowiedzUsuńJa "Krystyny" nie zmogłam, jakieś 150 stron przeczytałam - nie wiem czy to wina wydania (wszystko w jednej książce, drobny druk) czy co? Spróbuję jeszcze raz, może po polsku?
OdpowiedzUsuńszamanko, zapiszę sobie ten tytuł:).
OdpowiedzUsuńgrendello, "Saga Sigrun" ma zalety i wady; być może uznasz, że plusy niwelują te minusy:).
Anno, warto dać "Krystynie" jeszcze jedną szansę:).