Pierwsze wydanie: 2014
Autorka: Anna Przedpełska-Trzeciakowska
Wydawnictwo W.A.B.
Seria: Fortuna i Fatum
ISBN: 978-83-280-0901-1
Stron: 368
Bardzo rzadko decyduję się na zakup książki zaraz po jej premierze, ale czyż mogłam przejść obojętnie obok informacji, że już wkrótce ukaże się biografia Jane Austen autorstwa Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej? W żaden sposób. Kupiłam zaraz po premierze, zdążyłam przeczytać dwa razy i na tym się pewnie nie skończy (ja tak mam).
Jane Austen to jedna z moich ulubionych pisarek. Nasza znajomość zaczęła się od "Dumy i uprzedzenia", nie była to jednak fascynacja od pierwszego wejrzenia: powieść mi się podobała, owszem, ale się nią nie zachwyciłam, w każdym razie nie na tyle, żeby pokusić się o lekturę innych książek tej autorki. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że zostałyśmy sobie przedstawione w momencie dość dla nas obu niefortunnym: Jane od prawie stu osiemdziesięciu lat nie żyła, a jedynym miejscem, w którym ja bywałam, o ile to można nazwać bywaniem, była podstawówka. Hmm. I kościół.
Swoją znajomość z nią odnowiłam pod wpływem świetnej ekranizacji "Dumy i uprzedzenia" z 1995 roku. Przeczytałam wtedy powieść ponownie i potem wiele, wiele razy do niej wracałam. Stała się moją lekturą na gorsze dni, detronizując "Anię z Zielonego Wzgórza".
Im starsza się stawałam, tym bardziej doceniałam warstwę obyczajową, postaci drugiego i trzeciego planu, dialogi. Bardzo polubiłam styl Jane Austen i jej sposób przedstawiania bohaterów, ale nie epokę, którą opisywała. Sztywny system klasowy, nierówności społeczne, majorat, praktyczne ubezwłasnowolnienie niezamężnych kobiet, robienie z zamężnych maszynek do rodzenia dzieci. No i te niekończące się rozmowy o niczym!
Okoliczności się na szczęście zmieniły, ale ludzkie charaktery wcale, wciąż pełno wokół pań Ferrars czy panów Collinsów, więc nie trzeba się jakoś specjalnie wysilać, żeby zrozumieć motywacje postaci i fabułę powieści Jane Austen, ale żeby dostrzec niuanse, niezbędna jest już jakaś wiedza o epoce i o pisarce. Oczywiście pewne wyobrażenie zyskuje się po przeczytaniu wszystkich książek tej autorki, ale przypuszczam, że każdy admirator twórczości Jane Austen chciałby ją poznać nieco bliżej.
Biografia autorstwa Przedpełskiej-Trzeciakowskiej została pomyślana jako "towarzysz lektury sześciu znakomitych powieści Jane Austen", "bez formalnej naukowości". Przypomina książkę o jakimś odległym przodku, którego zna się tylko z przekazywanych przez pokolenia rodzinnych opowieści, ale z którym odczuwa się jakąś metafizyczną więź. Zresztą autorka wcale nie udaje obiektywizmu w stosunku do swojej bohaterki, nawet pozwala sobie pisać o niej bardzo poufale: Jane.
Informacje ułożone są chronologicznie: epoka, rodzice, dom, dzieciństwo, młodość itd. Przedpełska-Trzeciakowska często cytuje korespondencję Jane Austen, jej bliższych i dalszych krewnych i wspomnienia niektórych członków rodziny (spisane zapewne wtedy, kiedy się okazało, że ciocia Jane coś tam jednak w życiu osiągnęła, mimo że była przecież tylko niezamożną starą panną). Szkoda że Cassandra, ukochana siostra Jane, zniszczyła po jej śmierci sporo listów, a niektóre ocenzurowała, wskutek czego biografowie pisarki skazani są w wielu sprawach na domysły. Z drugiej strony dzięki Cassandrze wiemy przynajmniej, jak Jane Austen wyglądała około 1810 roku, czyli mniej więcej w wieku trzydziestu pięciu lat:
źródło: National Portrait Gallery |
Zastanawiałam się, dlaczego żadnej swojej bohaterki Jane Austen nie nazwała imieniem siostry (i matki), podczas gdy imiona braci (i ojca) pojawiają się w jej książkach. Może powodem był właśnie ten - z pewnością nie pochlebiony - portret? ;)
Szczególnie zainteresowały mnie dwa wątki poruszone przez Przedpełską-Trzeciakowską: ówczesny proces wydawniczy i trudna sytuacja kobiet na przykładzie Jane Austen.
Pisarzy dobijających się wciąż bez skutku do drzwi wydawnictw dowartościuje (ale chyba i zmartwi) informacja, że Jane Austen opublikowała powieść dopiero pod koniec 1811 roku, po około czternastu latach starań (niezbyt intensywnych, trzeba przyznać) w tym kierunku. Jej brat Henry musiał zobowiązać się do pokrycia kosztów wydania "Rozważnej i romantycznej", gdyby książka się nie sprzedała. Co na to przeciwnicy self-publishingu?
Rozszedł się cały nakład (około tysiąc egzemplarzy), a Jane Austen zarobiła 140 funtów, kwotę wówczas niebagatelną. Na okładce nie znalazło się jej nazwisko, widniał tam tylko dopisek "By a Lady". Powieściopisarstwo nie było zajęciem, z którym powinna się afiszować córka prowincjonalnego pastora.
Jane Austen poszła za ciosem i już na początku 1813 roku opublikowała "Dumę i uprzedzenie", a wydawca zapłacił jej 110 funtów. Jesienią ukazał się dodruk, ale zysk z niego należał już tylko do wydawcy.
Mimo dwóch komercyjnych i artystycznych sukcesów (obie książki miały pochlebne recenzje) Jane Austen musiała wydać swoją kolejną powieść, "Mansfield Park", na własny koszt i ryzyko.
"Emmę" opublikowała już w innym wydawnictwie, u pana Murraya, który (jakże przezornie!) był również właścicielem ważnego kwartalnika literackiego. Zaproponował Jane Austen 450 funtów, ale w zamian za prawa także do "Dumy i uprzedzenia" i "Rozważnej i romantycznej". Druk "Emmy" (tym razem w dwóch tysiącach egzemplarzy) przyspieszyło zadedykowanie powieści księciu regentowi, którego tak genialnie zagrał w serialu "Czarna Żmija" młody Hugh Laurie, a który (książę) był, jak doniesiono pisarce, wielbicielem jej twórczości. To nie Jane Austen wpadła na pomysł dedykacji, została o nią "poproszona" przez bibliotekarza księcia, więc nie miała wyjścia.
"Emma" była ostatnią powieścią pisarki, która ukazała się za jej życia. Przed śmiercią zdążyła jeszcze odkupić za 10 funtów prawa do "Opactwa Northanger" (tytuł roboczy to "Susan") od wydawcy, który zapłacił jej w 1803 roku za rękopis 10 funtów zaliczki, ale powieści nigdy nie wydał. Dopiero po zakończeniu transakcji ów wydawca został poinformowany, że powieść została napisana przez autorkę "Dumy i uprzedzenia".
"Perswazje" i "Opactwo Northanger" ukazały się już po śmierci Jane Austen, również u Murraya, ale na ryzyko spadkobierców. Cztery dobrze przyjęte i dobrze sprzedane powieści nie zapewniły pisarce zaufania wydawcy.
***
Pierwsza książka Jane Austen ukazała się, kiedy autorka miała 36 lat, a więc uznawana była od pewnego czasu za starą pannę i można było przypuszczać, że żadna znacząca zmiana już w jej życiu nie nastąpi. Wraz z matką i również niezamężną siostrą pozostawała na utrzymaniu braci, którzy przekazywali paniom około 250 funtów rocznie - kwotę wystarczającą na skromne utrzymanie, ale bez ekstrawagancji w gospodarstwie. Sumy te stanowiły znaczny ubytek w dochodach panów, ale rodzina Austenów była ze sobą bardzo związana, więc może bracia nie zżymali się tak na ten wydatek, jak robiliby to zapewne Lucasowie, gdyby Charlotta nie poślubiła pana Collinsa.
Pieniądze zarobione na pisaniu należały wyłącznie do Jane i na pewno dodawały jej nieco pewności siebie, bo świadczyły o wymiernej wartości tego, co robiła. Niestety, talent literacki nie był czymś szczególnie poszukiwanym, zwłaszcza u młodych dam, a zresztą dochód z tego był stosunkowo niewielki. One powinny mieć posag - w rzeczywistości, a więc i w powieściach.
Jeśli go nie miały, żyły na łasce krewnych i sąsiadów (gdyby Jane miała pecha, mogłaby się znaleźć w sytuacji panny Bates). Jeśli pochodziły z zamożniejszej rodziny, wychodziły za mąż i rodziły mnóstwo dzieci, często umierając podczas kolejnego połogu. W obu przypadkach nie miały prawie czasu dla siebie, bo musiały zajmować się - swoimi lub cudzymi - dziećmi, robótkami i domem czy dworem. Chyba najlepiej żyło się bogatym wdowom: lady Katarzyna de Bourgh, pani Ferrars, lady Russell i pani Jennings miały tak mało własnych trosk, że mogły całymi dniami pławić się w cudzych.
Anna Przedpełska-Trzeciakowska pokazuje nam Jane Austen trzymającą pieczę nad kawą, herbatą i cukrem, ćwiczącą rano grę na pianinie, pochyloną nad robótką lub listem, biegającą po sklepach, opiekującą się dziećmi, podróżującą w towarzystwie braci, spacerującą po Lyme, tańczącą na balu w Bath. Trudno nie zgodzić się z przytoczoną przez autorkę opinią Virginii Woolf, która uważała, że "spośród wszystkich wielkich angielskich pisarzy właśnie ją najtrudniej uchwycić w chwili wielkości". Tak ją zapamiętała jedna z bratanic:
"Ciocia Jane siedziała cichutko nad robótką w bibliotece i w ogóle się nie odzywała; aż tu nagle wybuchała śmiechem, podrywała się, biegła do stoliczka, na którym leżał papier i pióro, coś tam zapisywała, a potem wracała spokojnie na miejsce przy kominku i cichutko szyła dalej".
Może pisarka tworzyła właśnie jeden z osobliwych monologów panny Bates albo pani Elton?
***
Niektóre rozdziały książki zatytułowane są tak, jak kolejne powieści Jane Austen. Anna Przedpełska-Trzeciakowska zawarła w nich informacje o samych książkach, ich powstawaniu i wydawaniu, ale też o tym, co działo się w życiu "prywatnym" pisarki, i jaki to miało wpływ na aktualnie powstającą powieść. Odniosłam wrażenie, że rozdziały te w jakimś stopniu powstały wcześniej albo osobno, nie jako część biografii, ale jako teksty o konkretnych utworach. Powtarzają się w nich pewne informacje, które pojawiły się we wcześniejszych fragmentach książki. Czytałam ją w ciągu kilku dłuższych "sesji", więc rzuciło mi się to w oczy.
Redakcja lub może korekta przepuściła też stwierdzenie, że film "Rozważna i romantyczna" z 1996 roku wyreżyserował/a Lang Lee, choć chodziło o Anga Lee. W tej książce wspomniano o tym, że Harriet Smith była nauczycielką na pensji pani Goddard - nie wydaje mi się. Autorka pisze też, że Jane Austen nie nazwałaby czarnego charakteru imieniem George, bo tak miał na imię ojciec pisarki. Hmm. I pan Wickham. Z całą pewnością słynne zdanie otwierające "Dumę i uprzedzenie" nie zostało wypowiedziane przez panią Bennet, choć niewątpliwie zgadzała się ona z poglądem tam zawartym.
O drobiazgach tych nie mogłam nie napisać, ale poza tym lektura książki Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej sprawiła mi dużo przyjemności. Opisała Jane miło, ale też nie ukrywała tych cech pisarki, które sprawiają, że staje się bliska współczesnej czytelniczce. Po powrocie do Krakowa umieszczę na blogu kilka ciekawych cytatów:).
Jane Austen na akwareli Cassandry |
Czytałam parę lat temu biografię sióstr Bronte napisaną właśnie przez Przedpełską-Trzeciakowską i bardzo dobrze ją wspominam, dlatego tym bardziej (nie tylko ze względu na osobę Jane Austen) jestem ciekaw tej książki. Szkoda, że zdarzyły się tu te wpadki, o których piszesz, tym bardziej, że przecież autorka jest również tłumaczką książek Jane Austen, więc z pewnością zna je doskonale. Szczerze mówiąc te błędy zniechęcają mnie trochę do kupienia książki, mam nadzieję, że znajdę ją w bibliotece. :)
OdpowiedzUsuńW tym przypadku za błędy może odpowiadać redakcja albo korekta; zresztą jest ich niewiele, o ile mogę sądzić.
UsuńCieszę się kochając jej twórczość rekomendujesz tę książkę. Kupię ją jak tylko szlaban mi się skończy
OdpowiedzUsuńCzasami można zrobić wyjątek. Zwłaszcza kiedy zbliża się Dzień Książki;).
UsuńNa pewno kupię. Wracam często do jej czasów i niej samej, przyjdzie czas i na lekturę tej książki. Niedawno odkryłam, że hotel niedaleko mojego miasteczka został wybudowany przez męża siostrzenicy Jane Austen, ona tu z mężem mieszkała, a wcześniej była wychowywana właśnie przez cioteczkę Jane, bo ona w majątku jej rodziców mieszkała i pomagała w gospodarstwie i przy dzieciach. Pewna kobieta z uniwersytetu w Belfaście odnalazła przypadkiem grób sióstr, jak się okazało właśnie siostrzenic Jane Austen i poszła tym śladem, napisała o tym książkę i byłam na spotkaniu z nią. Śledzenie tej historii spowodowało, że jestem zainteresowana od nowa samą Jane.
OdpowiedzUsuńNo proszę. Wystarczy być siostrzenicą kogoś znanego, żeby zyskać nieśmiertelną sławę;). Szkoda że w mojej rodzinie taki deficyt artystów i geniuszy;).
Usuńto była bardzo ciekawa babka, do tego jej siostra też, nieźle tu namieszały, obyczajowo głównie, do tego pikanterii dodaje fakt, że były z UK, a tutaj to nie jest mile widziane, ale w sumie się obroniły, bo rozkochały w Donegalu, tu umarły i są pochowane. O nich to była historia, zaczęła się od zapomnianych grobów i dopiero w połowie studiowania tematu i listów wyszło, że to ta rodzina, przy której mieszkała Jane Austen.
UsuńMyślałam, że to historia w rodzaju: znaleźliśmy grób dziesiątej wody po kisielu Austenów, która przez całe dwa dni przebywała w domu Jane, widząc się z nią raz przelotnie na schodach, i robimy z tego epokowe odkrycie. Okazuje się, że mogły to być jednak naprawdę ciekawe osóbki i już rozumiem Twoje zainteresowanie:).
Usuńjeśli masz ochotę pooglądaj zdjęcia z odwiedzin domu, który zajmowały siostry. Pomyliłam się, to nie siostrzenice, a bratanice Jane Austen, zawsze mi się to kiełbasi, bo po angielsku jest na to jedno słowo.
UsuńOne naprawdę chowały się z Jane, o czym świadczą ich wspomnienia i listy.
http://notatkicoolturalne.blogspot.ie/2012/09/balyarr-co-donegal-zaproszenie-na-211.html
Teraz sobie przypominam ten Twój wpis, ale przyznam się, że najlepiej zapamiętałam z niego informacje o ADZE, bo nigdy wcześniej nie słyszałam o takim urządzeniu:).
OdpowiedzUsuńW kwestii pozycji Harriet Smith na pensji pani Goddard - nasuwa mi się skojarzenie z Madzią Brzeską z "Emancypantek" (choć nie zgadza się czas akcji, ani, tym bardziej, miejsce). Przyznam, że chyba zbyt mało wiem o trybie kształcenia panien w XIX wieku, bo miałam problem z uzmysłowieniem sobie pozycji obu tych bohaterek. Z pewnością nie były nauczycielkami, ale wydaje mi się (a w przypadku Madzi jestem tego nawet pewna), że pełniły funkcję opiekunek uczennic, w hierarchii plasowały się gdzieś pośrodku.
OdpowiedzUsuńJa też nie jestem specjalistką w tej dziedzinie, ale różnica między Madzią i Harriet jest zasadnicza: Madzia otrzymywała od pani Latter niewielką pensyjkę jako dama klasowa, natomiast za utrzymanie Harriet to pani Goddard otrzymywała pieniądze od opiekunów dziewczyny. O ile dobrze pamiętam w polskim tłumaczeniu określono Harriet jako pensjonariuszkę pani Goddard, a w oryginale napisano o niej że "somebody had lately raised he from the condition of scholar to that of parlour-boarder" (parlour-border to coś w rodzaju własnego saloniku). Poza tym Harriet miała mnóstwo czasu, była na każde wezwanie Emmy, a nie byłoby to chyba możliwe, gdyby miała na pensji jakiekolwiek obowiązki. Nie sądzę zresztą, żeby Emma, która była okropną snobką, zechciała przyjaźnić się z kimś, kto na siebie zarabia. Po zakończeniu nauki Harriet została u pani Goddard chyba z konieczności - nieślubne dzieci najwidoczniej nie mieszkały ze swoimi rodzicami, a gdzieś w końcu musiały się podziać.
UsuńO pensji Madzi pamiętałam (sam fakt, że zarabiała, był dość istotny dla fabuły), ale szczegóły nt. Harriet kompletnie mi umknęły, mimo że "Emmę" czytałam stosunkowo niedawno, a od lektury "Emancypantek" minęły lata. No cóż, może to efekt większej fascynacji światem Prusa. Dokonania Austen są, oczywiście, niepodważalne, ale to literatura dla miłośników dobrze zarysowanych charakterów. Sama fabuła jest tu ograniczona konwenansami epoki, może dlatego szczegóły nie zapadają w pamięć ;).
UsuńDo powieści Austen co jakiś czas wracam, więc znam je stosunkowo dobrze, "Emancypantki" czytałam dwa lata temu. Cenię Prusa, ale naprawdę czytałoby się go lepiej, gdyby nie to jego nachalne moralizatorstwo. Nie mogę mu darować wykładu profesora Dębickiego, który ciągnie się przez kilka rozdziałów, oraz patriarchalnego traktowania kobiet, które autor zaprezentował w "Emancypantkach" właśnie. Muszę sobie odświeżyć "Lalkę", do której ostatnio zaglądałam w liceum, żeby stwierdzić, czy w tamtej powieści jest choć jedna pozytywna postać płci żeńskiej...
Usuń