Impresje

sobota, 31 sierpnia 2013

Kościół Latającego Potwora Spaghetti

W 2005 roku młody fizyk Bobby Henderson zaprotestował przeciwko planom wprowadzenia do szkół w Kansas tzw. teorii inteligentnego projektu, która w programach nauczania miała występować na równi z teorią ewolucji. W tym celu napisał list otwarty (oryginał, tłumaczenie), w którym domagał się jeszcze większego pluralizmu na lekcjach biologii i wprowadzenia do programów nauczania trzeciej  teorii - pastafarianizmu, równie "wiarygodnego", inaczej mówiąc: równie nieweryfikowalnego naukowo jak teoria inteligentnego projektu.

Pastafarianie wierzą, że wszechświat został stworzony przez Latającego Potwora Spaghetti, na którego istnienie wskazuje wiele naukowych dowodów i objawień. Pierwszymi pastafarianami byli piraci, miłujący pokój, szlachetni odkrywcy, z których chrześcijańska propaganda zrobiła przestępców. Osoby uczące prawd tej wiary powinny zatem nosić kompletny strój pirata.

źródło: Wikipedia
KLPS istnieje od bardzo dawna, ale międzynarodowy rozgłos zyskał dopiero po wystąpieniu Hendersona. Ma miliony, jeśli nie tysiące wiernych. Jedynym dogmatem jest brak dogmatu. Pastafarianie nie odprawiają żadnych modłów, a sposób wyznawania tej religii jest sprawą indywidualną (często wiąże się ze spożywaniem dużych ilości makaronu). Więcej na ten temat można przeczytać na stronie polskiego KLPS. Teksty religijne znajdują się w zakładce Luźny Kanon.

Bobby Henderson nie zamierzał, oczywiście, tworzyć nowej religii ani nowego kościoła, a jednak z dnia na dzień KLPS zyskuje kolejnych zwolenników, również u nas.


Ponieważ od lat jestem ateistką i staram się postępować konsekwentnie, nie zamierzam wstępować do KLPS (choć żeby to zrobić, nie trzeba wcale wierzyć w Jego Makaronowatość), ale pozostaję jego sympatyczką, bo działanie jego wyznawców dobitnie pokazuje, do ilu absurdów i niesprawiedliwości doprowadza niesłuszne uprzywilejowanie  religii w życiu publicznym.

W 2011 roku głośno było o pewnym Austriaku, który pozował do zdjęcia do prawa jazdy w durszlaku na głowie. Niko Alm chciał w ten sposób zaprotestować przeciwko uprzywilejowaniu osób wyznających jakąś religię, które w przeciwieństwie do pozostałych obywateli mogły mieć na takim zdjęciu nakrycie głowy, o ile wynikało to z powodów wyznaniowych właśnie. Zadeklarował, że jest pastafarianinem i stąd ten durszlak. Poproszono go o zaświadczenie od psychiatry, że może prowadzić samochód. Po trzech latach otrzymał wreszcie swoje prawo jazdy. 

źródło: BBC
Na blogu Alma znalazłam informację, że niedawno drugi austriacki pastafarianin wyrobił sobie prawko ze zdjęciem, na którym nosi durszlak na głowie. 

W Polsce nie ma takiej możliwości, przynajmniej jeśli chodzi konkretnie o wyznawców LPS. Tzn. można sobie zrobić zdjęcie do prawa jazdy w nakryciu głowy, jeśli nosi się je zgodnie z zasadami wyznania, o ile "fotografia taka zamieszczona jest w dokumencie potwierdzającym tożsamość tej osoby" (źródło: MORD). I tu jest pies pogrzebany, bo żeby wystąpić w nakryciu głowy na zdjęciu do dowodu osobistego lub paszportu, trzeba spełnić dwa warunki:
  1. nakrycie głowy nie może zakrywać ani zniekształcać owalu twarzy
  2. należy przedstawić zaświadczenie o przynależności do wspólnoty wyznaniowej zarejestrowanej na terytorium RP.
A KLPS zarejestrowany, póki co, nie jest, ale gdyby był, to pastafarianin mógłby, jak sądzę, wystąpić w durszlaku, natomiast ja jako ateistka nie, nawet gdybym "święcie" wierzyła, że tylko w takim nakryciu głowy jest mi do twarzy. Ba, nawet gdybym uzyskała od jakiejś loży szafiarek pisemne zaświadczenie potwierdzające ten fakt. Czuję się dyskryminowana


Dyskryminowane są również moje uczucia. Tak, ateiści też je mają. Niestety prawo chroni tylko uczucia religijne, a szczególnie uczucia katolickie. To twór niemożliwy do zdefiniowania, sprecyzowania i udowodnienia, więc właściwie każdemu człowiekowi można zarzucić ich obrazę. 

Kodeksie karnym jest osobny rozdział zatytułowany Przestępstwa przeciwko wolności sumienia i wyznania. Dość krótki, więc przytaczam w  całości:
Art. 194. 
Kto ogranicza człowieka w przysługujących mu prawach ze względu na jego przynależność wyznaniową albo bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. 
Art. 195. 
§ 1. Kto złośliwie przeszkadza publicznemu wykonywaniu aktu religijnego kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. 
§ 2. Tej samej karze podlega, kto złośliwie przeszkadza pogrzebowi, uroczystościom lub obrzędom żałobnym. 
Art. 196.   
Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Ostatnio głośno było o komendancie miejskim policji w Radomiu. Karol Szwalbe zdjął krzyże ze ścian w swoim gabinecie, sekretariacie i sali narad. Prawo tego nie zakazuje, przeciwnie - w artykule 25 naszej konstytucji widnieje zapis:
Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.
Działania pana Szwalbe mogły tylko pogłębić wrażenie bezstronności władz, przynajmniej w Radomiu, a jednak sprowadziły też na niego mnóstwo kłopotów. Ryszard Nowak, szef Ogólnopolskiego Komitetu Obrony Przed Sektami i Przemocą, zawiadomił prokuraturę, że Szwalbe obraził jego uczucia religijne poprzez "publiczne, wielokrotne znieważenie krzyża". Bo zdjął go ze ściany. Ze ściany w pomieszczeniu, którego progu Nowak nigdy pewnie nawet nie przestąpił.
Niestety, takie oskarżenia są traktowane przez prokuraturę bardzo poważnie.


Dlaczego w ustawie nie uwzględniono uczuć ateistycznych? Może mamy za słaby lobbing. Może trzeba się zorganizować i powołać Ogólnopolski Komitet Obrony Przed Religiami i Przemocą, którego reprezentanci byliby stale obecni w mediach i wypowiadali się na absolutnie każdy temat w duchu "słoń a obraza uczuć ateistycznych". Bardzo silne emocje targają osobami niewierzącymi, kiedy słyszą o nauczaniu religii w szkołach państwowych (i to za pieniądze podatników) albo gdy obwinia się je za wszystkie klęski, które przez dziesiątki lat spadały na Polskę i Europę.
Pytanie, czy sądy dadzą sobie radę z nawałem spraw, które do nich skierujemy...

Objawienie: "Znak od LPS, a może pastafariański robotnik drogowy ewangelizuje przechodniów?"
źródło: venganza,org
Rucha Palikota postulował zniesienie artykułu 196, ale sejm odrzucił projekt. Taki zapis w Kodeksie karnym ma wielu zwolenników. 

A gdyby tak korzystali z niego np. pastafarianie? 

Wyobraźmy sobie, że ktoś publicznie nazwie autorów Luźnego Kanonu czy Ewangelii LPS "naprutych winem i palących jakieś zioła". Podrze i spali Ewangelię LPS na zamkniętych dla osób postronnych rekolekcjach wielkopostnych. Wykona i wystawi na widok publiczny rzeźbę Jego Makaronowatości przygniecioną meteorytem. W stroju motyla będzie biegał między kawiarnianymi czy pubowymi stolikami, przy których pastafarianie celebrują swój dzień święty, czyli piątek. Usunie ze ściany wizerunek LPS. Albo rozgotuje spaghetti. 

Ciekawe, czy organy ścigania i Ryszard Nowak będą równie ochoczo ścigać ludzi (np. katolików, ale nie tylko) za obrazę uczuć pastafariańskich. Chciałabym, żeby przetestowano ich "bezstronność" i dlatego kibicuję pastafarianom, którzy w ubiegłym roku złożyli w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji wniosek o wpisanie KLPS do rejestru kościołów i innych związków wyznaniowych. Spełnili wymogi formalne wymienione w ustawie o gwarancjach wolności sumienia i wyznania (dział III) i teoretycznie, tak na nieprawniczy rozum, powinni automatycznie otrzymać decyzję pozytywną. 

A jednak. MAC wydało w tej sprawie decyzję odmowną, powołując się przy tym na ekspertyzę przygotowaną w Instytucie Religioznawstwa UJ. Zdaniem pastafarian (cytat z ich skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego)
organ rejestrowy w istocie wydał swoje rozstrzygnięcie nie w oparciu o przepisy powszechnie obowiązującego prawa, lecz w oparciu o wywody biegłych, których powołanie w niniejszej sprawie było bezzasadne i prowadziło do oceny sprawy poprzez jej nieuprawnione „racjonalizowanie”, co w przypadku związku religijnego pozostaje w sprzeczności z jego istotą,
Jeśli WSA utrzyma w mocy decyzję MAC, pastafarianie zamierzają skierować sprawę do NSA, a gdyby i to nie pomogło - do Strasburga.

Warto zapoznać się ze wspomnianą ekspertyzą. W konkluzji prof. dr hab. Kazimierz Banek i dr Piotr Czarnecki stwierdzają (podkreślenia - moje):
Opinia religioznawców na temat faktycznego charakteru Kościoła Latającego Potwora Spaghetti — chodzi o zaliczenie go do joke religions oraz akcentowanie znaczącej roli żartu i parodii religijnej — nie musi być wiążąca dla instytucji państwowej, której celem jest rozstrzygnięcie, czy konkretną grupę można uznać za wspólnotę religijną. Ale opinia taka jest bardzo pomocna. Przede wszystkim jednak, musi pojawić się refleksja natury zasadniczej: czy jest możliwe, aby jakaś grupa ludzi w miarę rozsądnych i w miarę wykształconych w sposób poważny traktowała tezę, iż w rzeczywistości istnieje Latający Potwór Spaghetti, który stworzył wszechświat, jest wszechmogący i wszechwiedzący. Czyli kwestią decydującą nie jest to, że ruch ten posiada własną doktrynę, formy kultu i organizacji, lecz — jak prezentują się owe zasady doktrynalne (czy można je traktować poważnie, czy też nie).
A czy jest możliwe, aby jakaś grupa ludzi w miarę rozsądnych i w miarę wykształconych w sposób poważny traktowała tezę, iż ... i tu wstawmy jakąkolwiek prawdę wiary czy dogmat wyznania, którego religioznawcy nie zaliczają do joke religions.

źródło: kosciol-spaghetti.pl

W ustawie o gwarancjach wolności sumienia i wyznania, w której opisany jest proces rejestracji kościołów i innych związków wyznaniowych, nie ma przepisu, który uzależniałby rejestrację od oceny powagi zasad doktrynalnych wnioskujących. Skoro już państwo angażuje się w kwestie religijne, to niech się chociaż nie ośmiesza arbitralnie oceniając prawdziwość, stopień, sens i cele cudzej religijności.

Swoją drogą ciekawa jestem, czy powoływano biegłych również przy rejestracji np. Instytutu Wiedzy o Tożsamości "Misja Czaitanii", Medytacyjnego Stowarzyszenia Najwyższej Mistrzyni Czing Hai W Polsce albo Związku Hatha Jogi "Brama Jogi" i innych wspólnot o równie egzotycznych nazwach, które widnieją w rejestrze kościołów i innych związków wyznaniowych.


Po zarejestrowaniu KLPS pastafarianie zamierzają korzystać ze wszystkich przywilejów, np. finansowych, które się z tym statusem wiążą, przewidują również, że ich uczucia religijne będą stale obrażane (źródło). Przynajmniej do czasu, kiedy decydenci pójdą po rozum do głowy (ciekawe czyjej) i zmienią obecnie obowiązujące absurdalne przepisy. 


Ramen;)

10 komentarzy:

  1. Pastafarianizm jest zgrywą. Służy do zilustrowania pewnej tezy i robi to w pomysłowy sposób, ale sprowadzanie całej (ciekawej oraz ważnej) dyskusji o roli religii w życiu publicznym do kwestii rejestrowania KLPS jest infantylne. Pastafarianizm to wariant trollingu; w LPS nikt nie wierzy, w przeciwieństwie do Boga czy Allaha. Zdecydowanie lepszymi przykładami arbitralności religii są natomiast mormonizm (który rozpoczął się od przekrętu Smitha) lub scjentologia (wiadomo).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niczego nie sprowadzam. Ten wpis to tylko mój maleńki wkład w szerszą dyskusję, która (mam nadzieję) gdzieś się toczy. Czy cały czas trzeba operować tymi samymi argumentami?

      Dla mnie wszystkie religie są absurdalne, bez względu na to, czy wymyślono je parę tysięcy lat temu, czy wczoraj, czy mają miliard wyznawców, czy jednego. Być może uzmysłowienie Polakom, że w naszym kraju zgodnie z obecnym stanem prawnym szczególnymi przywilejami cieszą się lub mogą wkrótce się cieszyć takie byty jak KLPS czy inne wymienione w linkowanym rejestrze, zmieni nieco ich nastawienie w sprawie stosunków państwo - kościoły/związki wyznaniowe.

      Przynudzanie o mormonach, scjentologach, muzułmanach na pewno nie wywrze takiego wrażenia, jak informacja, że zgodnie z polskimi przepisami można mieć na zdjęciu do ważnego dokumentu durszlak na głowie.

      Na pewno nie nazwałabym działalności KLPS trollingiem. Przytoczyłam ten przykład, bo sprawa jest aktualna, pastafarianie - przynajmniej na oko - sympatyczni, no i potraktowano ich wniosek do MAC niesprawiedliwie.

      Usuń
    2. Traktowanie wszystkich religii en masse jako absurd to Twoje prawo, ale według mnie w Twojej notce gubi się zupełnie rozróżnienie między religią rozumianą wąsko jako zespół irracjonalnych wierzeń a religią rozumianą szeroko jako instytucją kulturalno-historyczną. Ja oczywiście rozumiem, że nie o tym chciałaś pisać, ale bez tego rozróżnienia w tle niemożliwe jest poddanie rzeczowej krytyce przywilejów, jakimi cieszą się grupy wyznaniowe. Pozostanie tylko pisać o spaghetti.

      A w Polsce chyba jednak na oficjalnym zdjęciu durszlaka na głowie mieć nie można, skoro KLPS nie został zarejestrowany...? Skoro więc zaistnienie takiej możliwości zbulwersowałoby Cię swoim absurdem, powinnaś cieszyć się odmową MAC-u, która była skądinąd uprawomocniona punktem drugim art. 33 ustawy o wolności wyznania. Zgadzam się jednak, że kwestia powagi zasad doktrynalnych powinna być lepiej uregulowana.

      Usuń
    3. Myślę, że każdy w miarę rozsądny człowiek dostrzega różnicę między istotą religijności (czyli mniej czy bardziej rozbudowanym systemem wierzeń) i jej otoczką historyczno-kulturową. Po co pisać o sprawach oczywistych?

      Nie mam też zamiaru tworzyć dogłębnej krytyki niesłusznego moim zdaniem uprzywilejowania religii, bo zrobili to już ludzie dziesięć razy mądrzejsi ode mnie - kto ciekawy, ten sobie znajdzie i poczyta. Ten wpis dotyczył pewnej konkretnej sprawy.

      KLPS nie został zarejestrowany nie z powodu uchybień formalnych we wniosku (drobne były, ale zostały usunięte), ale dlatego, że minister zapoznał się z ekspertyzą i podzielił zdanie jej autorów, że KLPS nie został utworzony "w celu wyznawania i szerzenia wiary religijnej". A jeśli się dobrze wczytać w linkowany dokument (zwłaszcza str. 7 i 8), to trzeba dojść do wniosku, że wszystko byłoby w porządku, gdyby pastafarianie modlili się do makaronu i klękali przed talerzem spaghetti. Za mało sacrum i za dużo podobieństw do religii chrześcijańskiej.

      Cóż, gdyby chrześcijaństwo prześwietlić pod kątem zbieżności niektórych wierzeń, obrzędów i świętych tekstów z wierzeniami, obrzędami i tekstami innych religii, to można by dojść do ciekawych wniosków.

      Moim zdaniem państwo powinno ograniczyć się do zapewnienia wolności wyznawania religii lub niewyznawania żadnej. Nic więcej. Tak jak sprawuje pieczę nad przestrzeganiem praw autorskich, ale przecież nie ocenia, które książki są dobre i nadają się do publikacji, a które - zdaniem jakiegoś ministra czy krytyka - nie zostały napisane w celu szerzenia dobrej literatury.

      Usuń
    4. Jeżeli uważasz konkretne wierzenia za "istotę" religii, a uwarunkowania historyczno-kulturowe za jej "otoczkę", i jeśli jest to dla Ciebie tak oczywiste, że nie warto o tym nawet napomknąć, to proponuję Ci, byś w wolnej chwili poczytała o socjologii i antropologii religii. Przy okazji znajdziesz tam liczne argumenty przemawiające *za* Twoim stanowiskiem, które są jednak zdecydowanie lepsze od problematyki ubóstwiania spaghetti.

      W cytowanej przez Ciebie ustawie związanej z rejestrowaniem związków wyznaniowych jest mowa o "moralności publicznej" (art. 33/2). To niezbyt fortunne sformułowanie, które można rozumieć na kilka różnych sposobów, ale tak czy owak otwiera ono formalną furtkę do zapytania religioznawców, co sądzą o całej sprawie. Cztery konkluzje ich ekspertyzy (str. 2 i 3 przytoczonego przez Ciebie dokumentu) brzmią bardzo przytomnie i cieszę się, że urzędnicy MAC-u wzięli je sobie do serca. Znaczy to, że administracja publiczna nie jest tak durna, jak czasem się to przedstawia.

      Sedno sprawy polega na tym, że KLPS jest ewidentną prowokacją tudzież żartem. Wiem to doskonale ja, wiesz to doskonale Ty, wiedzą to pastafarianie, wiedzą to wszyscy inni — a owe cztery punkty ekspertyzy to po prostu dyplomatyczne i naukowe stwierdzenie faktu: "Robicie sobie jaja". Traktowanie KLPS serio i przytaczanie jego casusu jako przykładu nieuregulowanej sytuacji na linii państwo-religia to przejaw, wybacz, uproszczonego i infantylnego ateizmu. Innymi przejawami tegoż jest anegdota o głazie tak ciężkim, że Bóg nie byłby go w stanie podnieść (więc wiara jest bez sensu!) i opowieści o superzłej Inkwizycji (więc Kościół Katolicki to instytucja szkodliwa i zbrodnicza!).

      Twoje porównanie z prawem autorskim jest chybione, bo tam chodzi o zabezpieczenie praw finansowych twórców. Powinnaś była raczej napisać, że państwowe wydawnictwa są zobowiązane do wydania każdego nadesłanego im rękopisu. Hm, chwileczkę. Jednak nie są.

      Dobra, powiedziałem swoje. Ewentualne ostatnie słowo należy do Ciebie. Dzięki za wymianę poglądów, pozdrawiam.

      Usuń
    5. Przepisy są złe, ale ministerstwo tego nie przyzna, tylko chwyta się każdej możliwej brzytwy. Pojawił się problem natury moralnej? Trzeba się udać do religioznawców, no bo przecież nie na przykład do etyków.

      Zresztą nie wiem, w jaki sposób wiara w LPS może obrażać moralność. Zdrowy rozsądek - to już prędzej, ale w podobnym stopniu robią to wszystkie religie.

      Faktem jest, że przepisy dotyczące stosunków między państwem i kościołami/wyznaniami są złe, a praktyka jest jeszcze gorsza, dlatego uważam, że warto wspierać inicjatywy, które uwypuklają ten problem, co może kiedyś, raczej nieprędko, przyniesie zmiany. A że KLPS posługuje się absurdem? Dostosowali się do przeciwnika.

      Uważam, że państwo powinno zabezpieczać prawa finansowe wszystkich twórców, a nie tylko tych, których wpisało do swojego rejestru. Sposób tego zabezpieczenia to, oczywiście, temat na zupełnie inną dyskusję.


      Ja również dziękuję za dyskusję i pozdrawiam.

      Usuń
  2. Pełne poparcie dla twych logicznych wywodów. Zdjęcie z durszlakiem rządzi! :) Dla mnie każdy głos, który akcentuje absurd kolizji prawo-religia jest wart odnotowania, a nigdy infantylny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety wątpię, żeby coś się w relacjach państwo-kościoły (a tak naprawdę tylko jeden kościół) zamieniło w najbliższym czasie. Chyba że na gorsze. Dobrze przynajmniej, że zakazano uboju rytualnego.

      Usuń
  3. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. To zaświadczenie chyba nie wynika z ustawy, tylko z widzimisię urzędów.

    No ale niech będzie. Na pewno jakiś zarejestrowany kościół czy wspólnota wystawi Pani zaświadczenie. Wystarczy przejść się do meczetu i powiedzieć szachadę. Nie ma mowy o tym, że zaświadczenie ma rekomendować durszlak. To tylko zaświadczenie o przynależności.

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.